Zaczynam odnosić wrażenie, że trudno stworzyć dobry serial o wilkołakach. Hiszpańskie „Cienie Calendy” są marnym serialem, w którym zagubione wilkołaki, które często nie mają pojęcia o swojej przemianie, terroryzują wioskę. Pierwszy sezon „Teen Wolfa” zmusił mnie do porzucenia wilkołaków, które wówczas też bez sensu pałętały się po lesie. Muszę przyznać, że akurat poziom tego serialu wzbił się wysoko, ale przestał opowiadać jedynie o wilkołakach, na rzecz całej zgrai legendarnych stworów. Dziś jednak będzie o „Bitten”, nowym serialu od stacji Syfy, w którym dla odmiany wilkołaki nie pałętają się po lasach, a przynajmniej nie cały czas.
Bitten trochę odstaje od innych paranormalnych seriali, a już zwłaszcza wilkołaczych. Głównie dlatego, że jego bohaterami nie są nastolatkami, tylko dorosłymi ludźmi (ok. ludzie w tym przypadku to dość umowne stwierdzenie). Teoretycznie nie są zależni od innych ludzi, nie muszą martwić się szlabanem, gdy przyjdzie umówić się na ustawkę z Wielkim Złym Wrogiem, ani wyjaśniać opiekunowi, że spóźnili się na kolację, bo ktoś go porwał i torturował. Napisałam teoretycznie, bo i dorosłe wilkołaki nie mają łatwo, a przynajmniej nie te, które chcą się bawić w dom z człowieczym kochankiem, który nie ma pojęcia o ich prawdziwej naturze. Z kolei członkowie Klanu Alfy mogą się bawić na całego w swojej willi na peryferiach, w której mają całą biblioteczkę z wilkołaczym spisem ludności i historią likantropii oraz salę tortur w piwnicy (jak się bawić to się bawić!). Pod tym względem to nawet odświeżające. Niestety to jedyna zaleta Bitten.
Pierwszy sezon (i chwilowo jedyny) przypomina mi nad wyraz długie wprowadzenie do właściwej akcji. Niby coś tam się dzieje. To ktoś ginie, to znowu ktoś się leje po mordzie, a tam podrzucają ciało. Takie sceny zazwyczaj nadają akcji tempa, ale w Bitten są mało dynamiczne, żeby nie napisać nudne i do przewidzenia. Pikanterię miało dodać (nie dodało!) poświęcenie scenom erotycznym, kilku minut KAŻDEGO odcinka. I ponownie to nie spełniło swojej roli, bo zaczęłam je traktować, jak przerwę reklamową (nie mam pojęcia skąd to porównanie), w ciągu której na spokojnie mogłam sobie zrobić herbatę. Wiem, wiem, jestem kobietą, więc nie do mnie są adresowane sceny łóżkowe i walenia po ryju. Bzdura! Na dobre mordobicie (zwłaszcza, gdy obrywa znienawidzona postać) reaguje radosnym chichotem, a i (o zgrozo!) scena erotyczna mi nie straszna. Kobieta też człowiek, tylko ma wyższe oczekiwania względem… no cóż… wszystkiego!
Skoro już o kobietach mowa to wiecie, że w świecie wykreowanym w Bitten, wilkołakami mogą być tylko mężczyźni? To czysty seksizm! Oczywiście nasza Elenka (czy tylko mi to imię kojarzy się nieustannie z Pamiętnikami Wampirów?) jest jedynym wyjątkiem, bo jest taaaaka niezwykła. Normalnie, jak w Smerfach (tj. jedyna kobieta wilkołak/Smerf w seksistowskim świecie, oczywiście blondynka!). Doprawdy nie rozumiem, jakim cudem na przełomie tylu wieków pojawiła się tylko jedna wilkołacza laska? Spotkałam się gdzieś z teorią, że ojciec Elenki musiał być wilkołakiem (córką nie przekazuje się aktywnego genu wilkołactwa) i dopiero ugryzienie aktywowało to co przeciętny, ludzki mężczyzna ma w sobie od urodzenia. Powiadam Wam: Seksizm!
Gosiarella Bitten nie poleca! Nie chce mieć na sumieniu waszych zmarnowanych godzin, chociaż to, że mi się nie podobało wcale nie znaczy, że i wy będziecie załamywać nad nim ręce. Serial ma rzesze fanów, więc musi mieć w sobie coś ciekawe, czego nie znalazłam lub nie doceniłam. To co dla mnie jest nudne, jak flaki z olejem (od teraz będę Wam pisała „nudne, jak Bitten”), kogoś innego może oczarować. Tak bywa. Niemniej powtórzę: Gosiarella nie poleca.
Ps. Serial jest adaptacją pierwszej części serii "Women of the Otherworld" - "Bitten" autorstwa Kelley Armstrong, czytał ktoś?
Ps2. Pewnie niebawem pojawi się polska nazwa (najpewniej niedorzeczna) serialu. Macie pomysł, jaka mogłaby być?
Premiera: 2014
Stacja: Syfy, Space
Gatunek: Dramat, Fantasy, Horror
Sezony: 1 (aktualnie)
Ocena: Wieje nudą
Główną bohaterką jest Elena Michaels (Laura Vandervoort) młoda, pełna pasji i tajemnic artystka, która niedawno rozpoczęła swoje życie na nowo w Toronto. Obecnie wszystko jest doskonałe: piękna blondynka z przystojnym mężczyzna u boku, którego siostra jest jej najlepszą przyjaciółką i rozwijająca się kariera. Tylko pozazdrościć, prawda? Jest tylko jeden problem, chociaż dla niektórych to z pewnością mógłby być genialny dar. Elena jest wilkołakiem. Właściwie nie byle jakim wilkołakiem, tylko członkiem klanu stanowiącego wilkołacze prawo i trzymającego w garści wszystkie kundle (Gosiarella nikogo nie obraża, bo to serialowe sformułowanie wilkołaków nie należących do paki Alfy). Elenka nie chce mieć ze swoją sforą wiele wspólnego, jednak ataki zbuntowanych kundli, burzą jej idealne życie. Aaa! Zapomniałam wspomnieć, że Elena nie może pod żadnym pozorem wyjawić, swoim ludzkim przyjaciołom, swojego sekretu.
Bitten trochę odstaje od innych paranormalnych seriali, a już zwłaszcza wilkołaczych. Głównie dlatego, że jego bohaterami nie są nastolatkami, tylko dorosłymi ludźmi (ok. ludzie w tym przypadku to dość umowne stwierdzenie). Teoretycznie nie są zależni od innych ludzi, nie muszą martwić się szlabanem, gdy przyjdzie umówić się na ustawkę z Wielkim Złym Wrogiem, ani wyjaśniać opiekunowi, że spóźnili się na kolację, bo ktoś go porwał i torturował. Napisałam teoretycznie, bo i dorosłe wilkołaki nie mają łatwo, a przynajmniej nie te, które chcą się bawić w dom z człowieczym kochankiem, który nie ma pojęcia o ich prawdziwej naturze. Z kolei członkowie Klanu Alfy mogą się bawić na całego w swojej willi na peryferiach, w której mają całą biblioteczkę z wilkołaczym spisem ludności i historią likantropii oraz salę tortur w piwnicy (jak się bawić to się bawić!). Pod tym względem to nawet odświeżające. Niestety to jedyna zaleta Bitten.
Pierwszy sezon (i chwilowo jedyny) przypomina mi nad wyraz długie wprowadzenie do właściwej akcji. Niby coś tam się dzieje. To ktoś ginie, to znowu ktoś się leje po mordzie, a tam podrzucają ciało. Takie sceny zazwyczaj nadają akcji tempa, ale w Bitten są mało dynamiczne, żeby nie napisać nudne i do przewidzenia. Pikanterię miało dodać (nie dodało!) poświęcenie scenom erotycznym, kilku minut KAŻDEGO odcinka. I ponownie to nie spełniło swojej roli, bo zaczęłam je traktować, jak przerwę reklamową (nie mam pojęcia skąd to porównanie), w ciągu której na spokojnie mogłam sobie zrobić herbatę. Wiem, wiem, jestem kobietą, więc nie do mnie są adresowane sceny łóżkowe i walenia po ryju. Bzdura! Na dobre mordobicie (zwłaszcza, gdy obrywa znienawidzona postać) reaguje radosnym chichotem, a i (o zgrozo!) scena erotyczna mi nie straszna. Kobieta też człowiek, tylko ma wyższe oczekiwania względem… no cóż… wszystkiego!
Skoro już o kobietach mowa to wiecie, że w świecie wykreowanym w Bitten, wilkołakami mogą być tylko mężczyźni? To czysty seksizm! Oczywiście nasza Elenka (czy tylko mi to imię kojarzy się nieustannie z Pamiętnikami Wampirów?) jest jedynym wyjątkiem, bo jest taaaaka niezwykła. Normalnie, jak w Smerfach (tj. jedyna kobieta wilkołak/Smerf w seksistowskim świecie, oczywiście blondynka!). Doprawdy nie rozumiem, jakim cudem na przełomie tylu wieków pojawiła się tylko jedna wilkołacza laska? Spotkałam się gdzieś z teorią, że ojciec Elenki musiał być wilkołakiem (córką nie przekazuje się aktywnego genu wilkołactwa) i dopiero ugryzienie aktywowało to co przeciętny, ludzki mężczyzna ma w sobie od urodzenia. Powiadam Wam: Seksizm!
Gosiarella Bitten nie poleca! Nie chce mieć na sumieniu waszych zmarnowanych godzin, chociaż to, że mi się nie podobało wcale nie znaczy, że i wy będziecie załamywać nad nim ręce. Serial ma rzesze fanów, więc musi mieć w sobie coś ciekawe, czego nie znalazłam lub nie doceniłam. To co dla mnie jest nudne, jak flaki z olejem (od teraz będę Wam pisała „nudne, jak Bitten”), kogoś innego może oczarować. Tak bywa. Niemniej powtórzę: Gosiarella nie poleca.
Ps. Serial jest adaptacją pierwszej części serii "Women of the Otherworld" - "Bitten" autorstwa Kelley Armstrong, czytał ktoś?
Ps2. Pewnie niebawem pojawi się polska nazwa (najpewniej niedorzeczna) serialu. Macie pomysł, jaka mogłaby być?
52 Komentarze
Serial niesamowicie nudny i liczę, że kolejny sezon się nie pojawi. Jak dla mnie to był serial o gołym tyłku Claya. Powinni go wymienić w obsadzie.
OdpowiedzUsuńKsiążkę czytałam, nosi tytuł Ugryziona i taki też tytuł obstawiam przy spolszczaniu serialu. Książka była ok, dobrze się czytało, więc tym bardziej rozczarował mnie serial. A co do wyjątkowości Eleny (Tak mnie też kojarzy się święta Elka Gilbert), to właściwie nie wiem, czemu ona. Sam problem z przemianą kobiet dotyczył tego, że facet ma silniejszy organizm (akurat, uderzy się taki w paluszek i umiera:p) i dlatego mają większe szanse przeżyć przemianę. Elena okazała się równie silna. Przy okazji, napisałaś, że tylko kobiety mogą być wilkołakami, a powinno być odwrotnie.:)
Szkoda, że zmarnowali Bitten, bo samo przedstawienie wilkołaka byłoby całkiem znośne. Bo o Teen Wolf to nawet nie powiem. Masakra jakaś pod względem kreacji. Wilkołak, który nie zamienia się w wilka?:p
A książkową Ugryzioną polecam.:)
Haha:) Dokładnie! Goły tyłek Claya niemal cały czas był w kadrze. Są tyłki, które chciałabym oglądać, ale ten do nich nie należy ;/
OdpowiedzUsuńWiem, że nie powinnam oceniać książki, której nie przeczytałam, na podstawie adaptacji, ale jakoś ciężko będzie mi ją czytać bez brzydkiego po-serialowego posmaku. Niemniej kiedyś spróbuję. I masz rację! Wilkołakowe wilki są w Bitten naprawdę ładne (zwłaszcza Eleno-wilk), a w Teen Wolfie to wyglądają, jakby sobie założyli Halloweenową maskę. Mogli się bardziej wysilić.
Ps. Dzięki, już poprawiłam ;)
A kij! Idę zobaczyć pierwszy odcinek. Może z negatywnym nastawieniem łatwiej go zniosę.
OdpowiedzUsuńCo jak co, ale myślałam, że akurat ty mi uwierzysz na słowo ;P
OdpowiedzUsuńDobrze, że wilkołaków to ja nie lubię, wolę wampiry:)
OdpowiedzUsuńStawiam na tytuł "Ugryziona", przynajmniej z tego wynika, co napisałaś, że Elenka musiała być właśnie w taki sposób "aktywowana", albo nie zrozumiałam o co kaman. O nie, serialu nie obejrzę, bo usnęłabym, a zresztą nie lubię wilkołaków. I nie, nie tylko tobie "Elena" kojarzy się z "Pamiętnikami...". Tylko ta jest blondynką xd
OdpowiedzUsuńTeż wolę wampiry, ale wilkołakiem też nie pogardzę, byle tylko był dobry. Bitten zdecydowanie nie jest ;/
OdpowiedzUsuńDobrze zrozumiałaś ;) Dobrze robisz, że nie chcesz go oglądać, bo to chyba jeden z najgorszych seriali ever. Fakt blondynka, ale równie niezwykła jak wampirza Elenka ;/
OdpowiedzUsuńObejrzałam i o ile nie powinnam oceniać po jednym epizocie, tak wychodzi na to, że masz całkowitą rację. Ten serial to super gniot.
OdpowiedzUsuńA przestań, całkiem dobry serial. Książka moim zdaniem była świetna - oba tomy. Jest w niej zdecydowanie więcej akcji i wszystko jest lepiej ukazane.
OdpowiedzUsuńNie chcę nic mówić, ale wystarczyło posłuchać wszechwiedzącej i skorej do poświęcej w imie wspólnego dobra (tj do oglądania gniotów) blogerki by nie tracić 40 minut na bezsensowny serial ;P
OdpowiedzUsuńPowinnam chyba była zacząć od książki, może wtedy bym doceniła. Nathalie powiedz mi, czy tam wyjaśniają dlaczego co szczególnego jest w Elenie? Jakoś ciężko mi uwierzyć, że ona jako jedyna na przestrzeni dziejów była na tyle silna by przetrwać przemianę.
OdpowiedzUsuńChciałabym te książki aż tak pamiętać... ale zdaje mi się, że wyjaśnione było, co, gdzie i jak. Tylko nie pamiętam dokładnie.
OdpowiedzUsuńDobra, dobra. Wiem, że to tylko dobrze skonstruowana intryga, żebym przeczytała książkę ;P
OdpowiedzUsuńSkromna, jak zawsze xD Dobrze, przyznaję się to moja wina. Pierwszy i ostatni raz śmiem się nie zgadzać z różową wszechwiedzącą blogerką ;*
OdpowiedzUsuńSłucham? Nie. Nie... Nienienie. W ogóle jak...?
OdpowiedzUsuńA tak serio - warto przeczytać ;)
Książka jest naprawdę w porządku.;)
OdpowiedzUsuńDobry z ciebie sprzedawca, bo tak ogólnie to dałam się nabrać na Twoje nie-sztuczki manipulacyjne i z ciekawości kiedyś zerknę o co tam chodzi ;)
OdpowiedzUsuńJak tylko zobaczyłam zdjęcie u góry, to od razu pomyślałam, że mamy idealną i wyjątkową blondyneczkę tutaj... Jakoś tak w ogóle odpychająco wygląda ten plakat. Z pewnością sprawa tego, że są to dorośli bohaterowie jest intrygująca, ale nie zamierzam marnować czasu, jeżeli Gosiarella tak ocenia serial. Pewnie mi by się nie spodobało. Sezon na ludzinę zawsze lepszy, a i tam gryzą. ;)
OdpowiedzUsuńCo do PS. Kelley Armstrong? Wydaje mi się, że ta autorka została od góry do dołu zjechana przez czytających. :D
A tłumaczenie tytułu niech będzie... Gryźnięci. XD
Prawda! Stereotypy everywhere! Dobrze robisz olewając ten serial. Przynajmniej się nie zanudzisz. Powiedz mi jakim cudem ludzina Ci się jeszcze nie skończyła?! Albo lepiej co ty biedna zrobisz, gdy biedny Will będzie miał przerwę (współczuję)?
OdpowiedzUsuńDo do odp. do ps. też mi się tak wydawało, ale Nathalie X. i Iara wydaj się być zadowolone z tej książki.
Gryźnięci? Panno Sophie, panienka jest naprawdę uzależniona od ludziny! :)
Przynajmniej czytając książkę, Clay nie będzie mi mógł machać tyłkiem przed oczami xD
OdpowiedzUsuńObiecuję, że jeśli kiedyś się trafi to przeczytam ;)
Like it!
OdpowiedzUsuńJa czytałam książkę. ;) I nie była zła, tylko też to wprowadzenie do właściwej akcji trochę trwało. W gruncie rzeczy książka mi się podobała, a serial... Jako ekranizacja kompletna klapa jak dla mnie. Całkiem fajnie się oglądało, obsada wg mnie świetnie dobrana, szczególnie Clay, ale Elena niezbyt mi pasowała. Strasznie nie irytowała ta aktorka.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak sama bym oceniłabym serial, gdybym wcześniej czytała książkę. Niestety pozostaje mi już jedynie zrobić odwrotnie. Martwi mnie trochę, że w papierowej wersji wstęp również trwa długo.
OdpowiedzUsuńCzytałam obie ksiązki. BOŻE, JAK BARDZO TO BYŁO ZLE.
OdpowiedzUsuńTo wyobraź sobie, jak zły jest serial.
OdpowiedzUsuńW sumie to ciężko mi to zrobić, bo samolubstwo bohaterki i nielogiczność wszystkiego w książce, gdzie zna się jej myśli jest chyba jeszcze gorsze.
OdpowiedzUsuńAle nie. W książce nie trzeba było czytać złych scen erotycznych wszędzie, strona przerzucona,w serialu jest trudniej.
Masz rację, serial to zło ;_;
Do tego tyłek Claya jest wszędzie O.o
OdpowiedzUsuńTa postac to najgorsza postać ever.
OdpowiedzUsuńGłowna bohaterka taka irytująca - skąd ta pogarda do całego świata, no skąd? :C
Cóż... Zaczęłabym od tego, że jest taaaaaka wyjątkowa, że kto jej zabroni? Zrobili z niej pępek świata.
OdpowiedzUsuńs
OdpowiedzUsuńI oczywiście mnóstwo pogardy dla ,,kundli". Czemu? Bo tak.
OdpowiedzUsuńA tego to już w ogóle nie rozumiem! W czym oni im tak przeszkadzają? Przecież to nie tak, że dzielą się na wilkołaki z urodzenia i ugryzione, bo zarówno wśród sfory, jak i kundli są jedni i drudzy. Nielogiczne.
OdpowiedzUsuńW książce wyglądało to wszystko jeszcze gorzej. Niby są źli, bo zabijają ludzie, ale jednak nie wszyscy. I jak ktoś chce się do nich przyłączyć, albo uzyskać własne terytorium, to nie ma takiej opcji. Dlaczego nie? Bo tak, jesteśmy tacy wspaniali, gdzie ty nam podskakujesz!
OdpowiedzUsuńEch. W drugim tomie wkraczają czarownice, eksperymenty i wszyscy są zachwyceni naszą Eleną. Cała książka jest astronomicznie nudna. Fabuły w zasadzie brak.
Elena ucieka dziewczynie, która dobija się do jej pokoju i leci gzić z Clayem, a dziewczyna się dobijała, bo chciała wiedzieć, co stało się z jej babcią. Elena wie, że babcia nie żyje, bo była z nią w ośrodku badawczym. Czy są granice czystej bitchowatości?
O.o Jaja sobie robisz!
OdpowiedzUsuńWhat? Why? Hę? Ale że jak? Elenę nakręca walenie do drzwi i wypytanie o zmarłą babcię? To chore!
I czarownice? Pierwszy sezon serialu nie wskazywał, że poza wilkołakami jest coś paranormalnego lub magicznego. Ech...
s
OdpowiedzUsuńNie, ona uważa, że się jej czepiają, a dziewczyna jest wścibska. Ale w sumie... Ją wszystko nakręca. Dopiero potem do niej dociera, że no tak, przecież babcia nie żyje, ojej, ale jestem zła, hm, ale przecież tak właściwie to nic z tego, każdy może zapomnieć.
OdpowiedzUsuńSą inne paranormalne rzeczy, ale oczywiście wilkołaki nie chcą wierzyć w ich istnienie. Trochę bardzo hipokryzja.
To się robi coraz bardziej niedorzeczne. Ta książka ma w ogóle jakiś sens?
OdpowiedzUsuńs
OdpowiedzUsuńWłaściwie to nie ma. Btw, o ile dobrze pamiętam, to w książkach nie ma nic o ,,aktywacji" wilkołaczych genów u Elenki.
OdpowiedzUsuńs
OdpowiedzUsuńMam dwie rzeczy z sensem jeszcze - mangę Wolf Guy: Ookami no Monshou, jest w Internetach, oraz film anime Ookami Kodomo no Ame to Yuki, też można znaleźć w netach, polecam gorąco :D Jestem ciekawa, co byś o tych dwóch rzeczach powiedziała.
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że z lenistwa wezmę się za anime. Swoją drogą od Vampire Knight nic mnie tak konkretnie nie wciągnęło, więc chętnie obejrzę :) Dzięki za cynk!
OdpowiedzUsuńs
OdpowiedzUsuńs
OdpowiedzUsuńO, moge polecić kilka naprawdę wciągających anime :D
OdpowiedzUsuńSuper! Mogę prosić o jakieś z paranormalnymi stworami?
OdpowiedzUsuńNurarihyon no Mago (manga lepsza), Hotarubi no Mori e (króciutkie, ale genialne i wzruszające), Mononoke (najlepsze z wymienionych tutaj), Kakurenbo, Baccano! (paranormalność tutaj w innym znaczeniu), Level E (kosmity :c), Sankarea (zombie inaczej), Uchouten Kazoku, Shiki (wampiry nareszcie takie, jakie powinny być)
OdpowiedzUsuńDzięki wielkie! Przyjrzę im się w wolnej chwili, ale już czuję, że na pierwszy ogień pójdzie Mononoke i Sankarea:)
OdpowiedzUsuńMononoke arcydzieło graficzne, jestem ciekawa, co powiesz :D
OdpowiedzUsuń"Ugryziona" jeśli poszliby po najmniejszej linii oporu :P Ale Polscy Twórcy Tytułów zwykle są bardziej oryginalni, więc nie zdziwiłabym się, gdyby wyszło z tego coś w ogóle nie mającego związku z tytułem oryginalnym :D
OdpowiedzUsuńTak, tak, ja też miała zwrócić uwagę, że o to we Wrzechświecie pojawia się nowa SuperElenka :P Trochę ich już chyba za dużo. Prawie jak księżniczek o imieniu Ryksa w średniowiecznej Polsce :P
Co ciekawe: jeśli nie pojawia się żadna SuperElenka to w jej miejsce zajmuje SuperHelenka. Zupełnie, jakby dodatkową literką chcieli zatuszować różnicę. Nieogarniam.
OdpowiedzUsuń