Halloween, więc powinno być strasznie, a będzie śmiesznie, a może nawet trochę ckliwie. Będzie o czytelnikach (o pardon: Sałatach), którym przy każdej okazji wyznaję miłość, lecz rzadko wyjaśniam czym zdobywają moje serce. Ten tekst jest o Was, dla Was z lekką nutką wariactwa, w podziękowaniu za to, że jesteście i nieustannie poprawiacie mi nastrój.
Ostatnio przeczytałam w czeluściach internetu kilka wyobrażeń o mnie, spisanych przez obcych ludzi. Niektórzy Ameryki nie odkryli zarzucając mi, że jestem narcyzem z przerośniętym ego (babcia od dziecka mówi mi, że jestem cudowna, więc dlaczego miałabym jej nie wierzyć?), że zależy mi na odwiedzinach czytelników (tak, nie czarujmy się: czytelnicy i ich komentarze są przedłużeniem tego bloga - przykład pod każdym wpisem), że czasami piszę bzdurne teksty (tak, bo nie interesuje mnie prowadzenie poważnego bloga, na którym wszyscy muszą ściskać poślady). Szczerze powiedziawszy bardziej mnie to bawi, niż rani (chociaż nóż z pleców musiałam wyjąć). W przypływie owego rozbawienia wrzuciłam przedwczoraj na facebooka fragment wypowiedzi pewnej blogerki:
Wraz z powyższym cytatem, zapytałam fejsbukowiczów, jak chcieliby być od teraz nazywani. Odpowiedzi mnie powaliły, jednak nie miałam wyjścia i musiałam się zastosować.
Sałata? Ok. jeśli naprawdę tego chcecie to może się jakoś do tego przyzwyczaję! Niemniej eM miała inny pomysł:
Powyższe screeny świetnie obrazują kilka faktów:
1. Czytelnicy aka Różowe Sałaty są niesamowicie kreatywne w nabijaniu się z Gosiarellowego ego oraz w wymyślaniu szalonych rzeczy.
2. Różowe Sałaty są zgrane i potrafią się świetnie dogadać.
3. Różowe Sałaty (to naprawdę aż dziwnie się pisze) przywołują uśmiech na twarzy i dla mnie blogowanie nie miałoby sensu bez poznawania ich! Mam nadzieję, że z czasem poznam tu jeszcze wielu pozytywnie zakręconych ludzi!
Jeśli sądzicie, że na tym skończył się ich złowieszczy plan to jesteście w błędzie. Zbierając w całość wszystkie komentarze pod tamtym jednym wpisem, wyszło, że z inicjatywy eM i Stulecia literatury, zakładamy Kościół Różowej Gosiarelli (nazwa wymyślona przez Catalinkę). Jego logo to narcyz o różowych płatkach (pomysłodawczynią jest Gabrielle). Msze wypełnione inspiracyjnym narcyzmem będą się odbywały online. Oficjalny hashtag: #KRGosiarelli
Powyższy pomysł (nie wiem, jak inaczej mogłabym to nazwać) jest jednym z licznych przykładów tego, co będę chciała podsumować poniżej. Prawda jest taka, że mogłam tu wrzucić wiele innych rozmów, jak na przykład Pinky Heroes tworzone z geniuszem zła, Iarą. Wasze wypowiedzi ankietowe (te niepublikowane). Czy przykład większości rozmów z Wami pod notkami, w których tak mocno schodzimy z tematu przewodniego, że niemal w pewnym momencie zapominam co nim było. Jednak wróćmy do sedna:
Możecie już głęboko odetchnąć, bo żaden Gosiarellowy Kościół nie powstanie ani nawet partia polityczna. Wybrałam tą konkretną rozmowę jako przykład pokazujący, jak genialni ludzie zebrali się wokół mnie. I to nie dlatego, że jestem narcyzem (choć jestem) tylko dlatego, że Wszechświat tak chciał. Nie będę nikogo przepraszać za moje uwielbienie do ludzi, którzy się tu pojawiają. Nic z tego! Są blogerzy, którzy nie znają swoich czytelników i taka opcja im pasuje. Nie widzę w tym nic złego, chociaż moim zdaniem wiele tracą. Osobiście wybrałam inną drogę: rozmawiam z Wami w komentarzach, z niektórymi wymieniam maile, organizuje spotkania (ok. na razie jedno) z czytelnikami (czyt. Sałatami) i tych z Was, którzy pozwalają się poznać - zaczęłam uwielbiać. Rozbawiacie mnie nieustannie, dajecie mi motywacje do pisania po nocach, macie masę pozytywnej energii i głowę wypchaną zwariowanymi pomysłami. Jeśli miałabym wybrać jedną konkretną blogową rzecz, z której jestem najbardziej dumna to jesteście nią Wy. Fakt, że udało mi się Was wszystkich zebrać na tym różowym blogu. Za chwalenie się Wami nigdy nie będę przepraszała!
Ps. Wiecie ile razy Wam mówiłam, że przestanę Wam wyznawać miłość? Za dużo! Tym razem mówię poważnie. Skończyło się! Kolejne wyznanie dopiero na dzień dziecka...no...w ostateczności jeszcze w komentarzach, ale na tym koniec!
Ps2. Czytelniku/Sałato, którego jeszcze nie znam - pozwól mi się poznać!
Ps3. To co zostają Różowe Sałaty czy macie lepszy pomysł?
Ps4. Skierowany do blogerów: Z racji tego, że dziś Halloween mam dla Was dwa słowa: STATYSTYKI i CZYTELNICY! Boooo!
Ostatnio przeczytałam w czeluściach internetu kilka wyobrażeń o mnie, spisanych przez obcych ludzi. Niektórzy Ameryki nie odkryli zarzucając mi, że jestem narcyzem z przerośniętym ego (babcia od dziecka mówi mi, że jestem cudowna, więc dlaczego miałabym jej nie wierzyć?), że zależy mi na odwiedzinach czytelników (tak, nie czarujmy się: czytelnicy i ich komentarze są przedłużeniem tego bloga - przykład pod każdym wpisem), że czasami piszę bzdurne teksty (tak, bo nie interesuje mnie prowadzenie poważnego bloga, na którym wszyscy muszą ściskać poślady). Szczerze powiedziawszy bardziej mnie to bawi, niż rani (chociaż nóż z pleców musiałam wyjąć). W przypływie owego rozbawienia wrzuciłam przedwczoraj na facebooka fragment wypowiedzi pewnej blogerki:
"Jedna z blogerek rzuciła w pewnym momencie: "Lubię z moimi czytelnikami rozmawiać nie tylko o książkach..." Zastanowiła mnie formuła "moi czytelnicy". Z jednej strony racja: jestem blogerem, publikuję, a więc piszę, odwiedzający moją stronę są więc czytelnikami. Z drugiej strony... czy to nie jest niebezpiecznie bliskie zrównaniu się z autorami książek? Podniesienie siebie na jakiś wyższy poziom w jakiejś hierarchii?" [Źródło]
Wraz z powyższym cytatem, zapytałam fejsbukowiczów, jak chcieliby być od teraz nazywani. Odpowiedzi mnie powaliły, jednak nie miałam wyjścia i musiałam się zastosować.
Dowód A: Geneza powstania Różowych Sałat |
Sałata? Ok. jeśli naprawdę tego chcecie to może się jakoś do tego przyzwyczaję! Niemniej eM miała inny pomysł:
Dowód B: Geneza powstania #KRGosiarelli |
1. Czytelnicy aka Różowe Sałaty są niesamowicie kreatywne w nabijaniu się z Gosiarellowego ego oraz w wymyślaniu szalonych rzeczy.
2. Różowe Sałaty są zgrane i potrafią się świetnie dogadać.
3. Różowe Sałaty (to naprawdę aż dziwnie się pisze) przywołują uśmiech na twarzy i dla mnie blogowanie nie miałoby sensu bez poznawania ich! Mam nadzieję, że z czasem poznam tu jeszcze wielu pozytywnie zakręconych ludzi!
Wersja demonstracyjna |
Powyższy pomysł (nie wiem, jak inaczej mogłabym to nazwać) jest jednym z licznych przykładów tego, co będę chciała podsumować poniżej. Prawda jest taka, że mogłam tu wrzucić wiele innych rozmów, jak na przykład Pinky Heroes tworzone z geniuszem zła, Iarą. Wasze wypowiedzi ankietowe (te niepublikowane). Czy przykład większości rozmów z Wami pod notkami, w których tak mocno schodzimy z tematu przewodniego, że niemal w pewnym momencie zapominam co nim było. Jednak wróćmy do sedna:
Możecie już głęboko odetchnąć, bo żaden Gosiarellowy Kościół nie powstanie ani nawet partia polityczna. Wybrałam tą konkretną rozmowę jako przykład pokazujący, jak genialni ludzie zebrali się wokół mnie. I to nie dlatego, że jestem narcyzem (choć jestem) tylko dlatego, że Wszechświat tak chciał. Nie będę nikogo przepraszać za moje uwielbienie do ludzi, którzy się tu pojawiają. Nic z tego! Są blogerzy, którzy nie znają swoich czytelników i taka opcja im pasuje. Nie widzę w tym nic złego, chociaż moim zdaniem wiele tracą. Osobiście wybrałam inną drogę: rozmawiam z Wami w komentarzach, z niektórymi wymieniam maile, organizuje spotkania (ok. na razie jedno) z czytelnikami (czyt. Sałatami) i tych z Was, którzy pozwalają się poznać - zaczęłam uwielbiać. Rozbawiacie mnie nieustannie, dajecie mi motywacje do pisania po nocach, macie masę pozytywnej energii i głowę wypchaną zwariowanymi pomysłami. Jeśli miałabym wybrać jedną konkretną blogową rzecz, z której jestem najbardziej dumna to jesteście nią Wy. Fakt, że udało mi się Was wszystkich zebrać na tym różowym blogu. Za chwalenie się Wami nigdy nie będę przepraszała!
Ps. Wiecie ile razy Wam mówiłam, że przestanę Wam wyznawać miłość? Za dużo! Tym razem mówię poważnie. Skończyło się! Kolejne wyznanie dopiero na dzień dziecka...no...w ostateczności jeszcze w komentarzach, ale na tym koniec!
Ps2. Czytelniku/Sałato, którego jeszcze nie znam - pozwól mi się poznać!
Ps3. To co zostają Różowe Sałaty czy macie lepszy pomysł?
Ps4. Skierowany do blogerów: Z racji tego, że dziś Halloween mam dla Was dwa słowa: STATYSTYKI i CZYTELNICY! Boooo!
75 Komentarze
#KRGosiarelli!
OdpowiedzUsuńUff a już się bałam, ze wyznanie muszę zmienić:) jako uczestnik tej głupawki nie będę się wypowiadać za to czekam z niecierpliwością na komentarze Sałat:)
OdpowiedzUsuńTen zacytowany fragment jest zabawny dla mnie z jednego powodu - pokazuje, jak niektórzy na poważnie biorą język i starają się analizować sformułowania używane przez innych ludzi. Niestety, nie mają za grosz wyczucia językowego i ich przemyślenia na ten temat są strasznie... no straszne są. Bo za bardzo w to wchodzą, nie potrafią ogarnąć prostej rzeczy: organki (słowa) są tylko organkami. Coś jak ludzie widzący zło w antykoncepcji przez cząstkę "anty", kompletnie nie pamiętający o antyterrorystach czy też, znacznie mi bliższym, antyku ;)
OdpowiedzUsuńAle jaja! Trafiłam na Gosiarellę! Fajne uczucie! Chcę częściej! Tak, Sałaty to mnie zawdzięczacie swoją nową, pieszczotliwą nazwę :) Ciepło mi się zrobiło w sercu, gdy przeczytałam twoje słowa. Oczywiście do tej pory z części się śmieję.
OdpowiedzUsuńMasz rację z tym, że niektórzy nie zwracają uwagi na swoich czytelników. Czytałam różne blogi i dopiero na Twoim znalazłam miejsce dla siebie, mimo iż rzadko komentuję to uwielbiam atmosferę tego miejsca. Z Gosiarellowych tekstów wciąż się śmieję, a i sałaty dają nieźle popalić! Jestem wielką fanką tej twojej narcystycznej ironii, w której mimo wszystko można wyczuć wiele skromności, a przynajmniej sama odnoszę takie wrażenie. Część osób chyba nie rozumie, że życie nie zawsze musi być poważne i po ciężkim dniu dobrze jest się zrelaksować, do tego w końcu służy rozrywka. Mam nadzieję, że różowy blog nigdy się pod tym względem nie zmieni :)
Sałaty też Cię kochają Gosiarello :* Nie zmieniaj się!
Dołączam do grona Sałat :) Happy Halloween!
OdpowiedzUsuńKocham Cię.^^ Uśmiałam się już po zobaczeniu tytułu i śmieję się do tej pory. Jesteś cudowna:D
OdpowiedzUsuńZdziwiło mnie, że ktoś czepia się określenia "mój czytelnik", czytamy każde słowo, które napiszesz, więc jak inaczej nas nazwać? Chociaż faktycznie, mało to kreatywne, Różowa Sałata brzmi lepiej. Tak między nami to wyjawię Ci, że kiedyś z koleżanką wymyśliłyśmy historię o Różowym Ogórku i potem byłam przez nią nawet zwana Kapłanką Różowej Ogórka, więc Różową Sałatą też mogę być. Nawet mi tak jakoś swojsko, bo przypomina tego ogórka. Ale Ogórek miał tragiczną historię (koleżanka bardziej szalona niż ja, więc wiesz...) i oby Sałatom wiodło się lepiej! Z radością dołączę do Kościoła Różowej Gosiarelli. Z radością.
I właśnie chowam się pod stołem i obiecują poprawę, niedługo podeślę PH. Jednocześnie zwalam winę na studia, po 4-5 prac tygodniowo to za dużo. :/
A jak Gosiarella będzie grzeczna, to Iara jej kiedyś opowie o Różowym Ogórku.
Upiornego Halloween od Twoich wyznawców!:D
Cześć Sałato, udanego Halloween!
OdpowiedzUsuńPS4. idealne :D <3
OdpowiedzUsuńW sumie żałuję, że nie pogadałyśmy dłużej na Feralnym Zjeździe Blogerów, czyli: dlaczego mamy pisać blogi kulturalne (taka nowa nazwa :D), ALE! No niestety, wtedy jeszcze Cię nie kojarzyłam :( Ale jak coś, to ja byłam ta sierotka obok Ani z Wstaw Tytuł :D Może wpadnę na warszawskie targi i tam się uda poznać lepiej? Planujesz wpaść do Warszawy?
I fejm się zgadza ;) Ojej! To takie słodkie:)
OdpowiedzUsuńFajnie, nie fajnie, ale osobiście cieszę się, że w końcu tu trafiłaś i czujesz się dobrze. W tej atmosferze też się zakochałam, ale muszę być ze sobą szczera: to nie moja zasługa, tylko Sałat! Czasami wydaje się, że trzeba przeczytać kilka wpisów by się zorientować, że ta narcystyczna-ironia jest bardziej żartobliwa niż poważna, ale do skromności mimo wszystko mi daleko. No chyba, że w niektórych sytuacjach, ale o tym ciiiiii!
No, ale jak to tak po ciężkim dniu rozluźnić poślady? Przecież tak się nie godzi! Urozmaicanie szarej rzeczywistości to zbrodnia! Pyf!
A całkiem poważnie: dziękuję Ci ślicznie za Twoje słowa i mam nadzieję, że znajdziesz czas by częściej tu pogadać ;)
Powiem Ci więcej kochana, stworzyłaś SPOŁECZNOŚĆ :)
OdpowiedzUsuńAdoptowana córka jest z ciebie bardzo dumna :)
Patrząc na komentarz Iary to jeszcze nie jest takie pewne. Ona jeszcze szybciej wprowadza w życie swoje myśli :P
OdpowiedzUsuńA Różowe Sałaty zabrały już głos, jak Ci się podoba pomysłodawczynio #KRGosiarelli ?
Mogę być Różową Sałatą. Różowy zacny kolor, sałata to pieniądze :D Nie jest źle! ajcie znać, kiedy następne spotkanie #KRGosiarelli :D Postaram się z całych sił, żeby być - obiecuję!
OdpowiedzUsuńEch, widziałam ten komentarz. Masakra.
Jestem beznadziejnym blogerem i "moich czytelników", których znam, mogę policzyć na palcach obu rąk... ale Ciebie podziwiam i cieszę się, że jestem Twoją Różową Sałatą :)
Na litość boską, sierotka obok Ani z WT :D Kto tu był sierotą obok kogo :D
OdpowiedzUsuńA mam nadzieję, że jak się spotkasz z Gosiarellą w celu obgadania blogów kulturowych, to się będę mogła wepchać do Was i też pogadać :)
Jasna sprawa :D A nie wiem w sumie kto był sierotką przy kim, może przyjmijmy lepiej, że obie byłyśmy super i z inteligentnymi minami śledziłyśmy dyskusję, o!
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona. Tego trzeba było mojej chorej osobie:)
OdpowiedzUsuńZawsze chciałam być sałatą! Poważnie, to jedyne warzywo, które naprawdę uwielbiam! Tekst jak zwykle cudny, mój śmiech przepędził wszystkie upiory w promieniu pięciuset (milionów) kilometrów! Ale ten tekst przeczytałam za późno - w następne Haloween przebiorę się za Różową Sałatę! A co!
OdpowiedzUsuńTak naprawdę kościół powstanie. I będą w nim śluby zawierane, i haszania głoszone będą.
OdpowiedzUsuńSerio, potwierdzone info.
Jej ;) Świetny post :D Przeczytałam również relację, z której zamieściłaś fragment. To jest dziwne... Czepianie się o coś takiego. Skoro czytam to jestem czytelnikiem, prawda? A może nie? Kurczę, całe życie żyłam w błędzie :'( Ale to nic :D Czytam, więc jestem, albo i ie, czytelnikiem ;p
OdpowiedzUsuńSałata... Różowa sałata... Dziwnie to brzmi. Ja osobiście próbuję wybór innego warzywa :D Może brokuł ;p Albo kalafior :) W
Dzień dobry! Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńGosiarello kochana! eM się strasznie cieszy, że pozwoliłaś eM na chwilę fejmu w blasku swojej chwały! ;)
(Co nie zmienia faktu, że wejść z tego postu na swojego bloga eM ma tylko dwa. Słabo, słabo.)
Różowe sałaty mogą zostać (eM już widzi te nagłówki "Strach spadł na blogosferę książkową- Różowe Sałaty atakują!"), chociaż eM nadal nie może się nadziwić temu jak szybko ewoluowali wyznawcy ;)
Gosiarella powinna jeszcze pamiętać o wyznaniu miłości Sałatom w Walentynki!
eM wiedziała, że kiedyś ktoś ją będzie cytował <3
Ach, jaka to duma móc nazwać się sałatą. I to różową. :D
OdpowiedzUsuńNo jestem Twoją czytelniczką, a Ty Narcyzem. I co z tego? Gdzie tu problem? Bo ja go nie widzę. :D Kościół fajna rzecz, może chociaż do Twojego bym chodziła :D
OdpowiedzUsuńMiłość odwzajemniona:) Kłaniam się nisko, aż do samej ziemi i polecam na przyszłość!
OdpowiedzUsuńMnie nie pytaj, ja się na piedestał tylko wepchnęłam nie pytając nikogo o zdanie :P A nie sorry to był wyższy poziom w hierarchii, ale to sformułowanie jakoś mniej mi się podoba. Piedestał brzmi lepiej, będę może od tego wyższa czy coś :P
Kapłanka Różowego Ogórka XD No kto, jak kto, ale z taką ksywą zdecydowanie pasujesz do Kościoła Różowej Gosiarelli! BA! powinnaś w nim pełnić jakąś zacną funckję! Historii z ogórkiem Ci nie podaruję! Musisz mi ją opowiedzieć koniec, kropka.
W zamian za to absolutnie nie będę poganiała z PH :) Studia ważna rzecz. Dobrze, że Gosiarella publikuje teksty tylko co dwa dni, bo Twoja uczelnia dorwałaby mi się do tyłka!
Upiornego, wyznawcy :*
Dziękować :*
OdpowiedzUsuńSPOŁECZNOŚĆ - pięknie to brzmi, ale za razem dołożyłaś trzecie słowo do straszenia części blogerów :P
@Karolina Sosnowska pamiętam, chyba nawet mamy gdzieś zdjęcie ;) Może ten zjazd nie był aż tak feralny, jak nam się zdaje, w końcu poznałam dzięki niemu kilka fajnych osób:)
OdpowiedzUsuńCo do targów nie jestem pewna, ale za jakiś czas planuję wypad na blogową imprezę w Wawie, więc może uda mi się przy okazji z Wami spotkać i pogadać!
Trafna analiza i różowy zaiste zacnym kolorem jest! W spotkaniach organizacyjnych można brać udział w dowolnym czasie na fb. Spotkanie, czy też msza inspirująca zostanie wcześniej zapowiedziana lub do parafian zostanie przesłane specjalne zaproszenie :P
OdpowiedzUsuńSłońce moje, a do tego dochodzą Ci, których jeszcze nie znasz, ale są obecni, więc bez takich proszę :P Ha! Jesteś moją Różową Sałatą <3! Muszę to jakoś niecnie wykorzystać :D
Haha:) Czego, jak czego, ale pierwszego zdania nie spodziewałam się przeczytać! <3! Do tego sałata bardzo zdrowa!
OdpowiedzUsuńMusisz mi wybaczyć, że przeze mnie spędziłaś Halloween bez upiorów :P Może następnym razem się poprawię, a Ciebie w kostiumie różowej sałaty chce zobaczyć! Tak! <3
No tak! Oczywiście! Jak mogłam zapomnieć, że bez #KRGosiarelli TEN haszślub by się nie odbył, a Maciej straciłby palmę pierwszeństwa. Musze uprzedzić pannę młodą, że jednak wszystko wraca na właściwą drogę ;)
OdpowiedzUsuńI od razu milej się zdrowieje ;) Nie wiem czy widziałaś komentarz przyszłego blogowego małżonka, ale #KRGosiarelli chyba jednak zaistnieje. Czuj się poinformowana!
OdpowiedzUsuńOj, ja raczej częstym gościem w Wawie nie będę, mimo wszystko jest to dla mnie pół Polski do przejechania (jestem z okolic Katowic).
OdpowiedzUsuńA możesz mi podesłać to foto :-D?
Jeżeli tylko chcesz słuchać o mojej inżynierce, jak powstaje w bólach, jak nie umiem policzyć azymutów słońca i zysków przez okna... to na fb mogę być o każdej chwili xD Ale nie chcę zarażać depresją...
OdpowiedzUsuńNo i mamy nowe hasło wyborcze: Piedestał dla Gosiarelli!^^
OdpowiedzUsuńTen Różowy Ogórek to były mroczne czasy w moim życiu. Ale skoro taka zamiana, to będę musiała opowiedzieć.
Moja uczelnia już dobiera się do mojego i to nie jest przyjemne.:p
Zgadzam się. Trochę (!) to dziwne i chyba żyłyśmy w błędzie lub posiadałyśmy złą definicje. Niemniej nie mam jej za złe tych słów, bo każdy czasem coś głupiego palnie (tu jestem dobrym przykładem), a sama już się martwić nie muszę, bo mam Was moje Różowe Sałaty i ten problem już mnie nie dotyczy. Inne warzywo? Kalafior i brokuł też jakoś dziwnie brzmi, podobnie, jak wszystko inne, ale cóż poradzić - jak się chce nazywać czytelników warzywami to trzeba się z tym liczyć ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za Twoje poświęcenie i szczerze je doceniam :* Mam nadzieję, że Sałaty, które nie przeczytają tego wpisu nie będą zbyt oburzone ;)
Blaskiem fejmowej chwały zawsze się z eM podzielę (i to wcale nie przez WSS? ani zaklepańców, nie!)!
OdpowiedzUsuń(A to psikus halloweenowy! Trzeba będzie napisać cały tekst poświęcony eM i wtedy policzyć!)
Podoba mi się ten tytuł i z radością przeczytałabym taki artykuł (eM miałaby więcej wejść). Niech eM zobaczy komentarz Macieja na fb pod podsumowaniem Kościoła z oficjalnym hashtagiem! Tam miłość wyznają i śluby planują, i to w #KRGosiarelli, eM powinna być cholernie dumna z eM! Gosiarella jest :)
Och, fakt! W Walentynki też miłość Sałaty otrzymają. Dobrze, że eM przypomniała.
I tak rośnie fejm eM :)
Jedyny komentarz na jaki stać eM w tym momencie to <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńDobra, oto komentarz muzyczny:
https://www.youtube.com/watch?v=NNC0kIzM1Fo
Problem zawsze się znajdzie :P Jakbyśmy mieli rozważyć tym razem narcyza to moglibyśmy polecieć jakoś tak:
OdpowiedzUsuń"Narcyz, niby jest zapatrzona w siebie, ma przerośnięte ego, ale czy patrząc z drugiej strony nie jest to niebezpiecznie bliskie zrównaniu się do mitologicznego syna boga i nimfy? Podniesienie siebie na jakiś wyższy poziom w jakiejś hierarchii?" (Sorry, nie mogłam się powstrzymać)
A co do Kościoła to możesz mieć rację, bo wersje online byłyby na wyciągnięcie ręki w dogodnym dla wyznawców momencie! I klękania trochę mniej :P
Wierz mi, że będą ;) Zawsze znajdzie się ktoś oburzony ;p Ale zabawnie będzie jak będziesz tłumaczyć tej osobie o co chodzi ;p
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak duma wiąże się z posiadaniem TAKICH Różowych Sałat :*
OdpowiedzUsuńJęzyk poważna rzecz, tylko nieodpowiedzialne różowe blogerki w przypływie szaleństwa mogą się nim bawić ku własnej zgubie.
OdpowiedzUsuńCóż... czasami ludzie wykładają się na prostych rzeczach. Nie mam pretensji, tylko uśmiech pod nosem i życzę im więcej dystansu.
Zaś co się tyczy "anty" to już inna kwestia, ale true :)
Hasło wyborcze? Chyba z stworzeniem Różowej Partii Politycznej nie wyrobimy się już na najbliższe wybory, ale hasło zacne. Chcę swój piedestał! Jeeeej! :)
OdpowiedzUsuńMroczne czasy? Aż mam ochotę zrobić *tuli*, ale coś czuję, że to już dawno przeszło do historii, a z opowiedzenia historii i tak się nie wymigasz :)
Będę musiała zebrać wściekły tłum z widłami i się z nimi rozmówić! Bo tak się nie godzi!
O i tak mi mów, do Katowic zawsze bliżej :) Chyba nawet większe szanse do spotkania byłyby przy okazji Targów w Kato.
OdpowiedzUsuńPoszukam u siebie i ludzi, a jak znajdę obiecuję przesłać :)
Byłam w tym miejscu, przechodziłam przez podobne bóle z moją pracą, więc zawsze mogę pocieszyć i zapewnić, że będzie dobrze (bo będzie!). Marta i depresja jest tak samo prawdopodobna, jak zarażenie depresją Gosiarelli :P
OdpowiedzUsuńCo do zdjęcia - ok, super :D Ja tam właśnie się czułam jak sierotka, bo Ania mnie wołała do zdjęcia, a ja myślałam: "eee, ale co to są za ludzie" :D
OdpowiedzUsuńA co do Katowic i targów to też super :D Ja na pewno będę w sobotę, także jak możesz, to wpadaj :)
Faktycznie, oburzonych nie brakuje, ale przynajmniej jednym linkiem można to wyjaśnić, chociaż tak, jak piszesz tłumaczenie bez niego też mogłoby wyjść komicznie :)
OdpowiedzUsuńNa pewno by było komicznie :D A z innej beczki to jak ty widziałaś to spotkanie, o którym wspomniała tamta blogerka? Wiem, że mogłabym przeczytać po prostu Twoją relację z Targów, ale postanowiłam sobie, że nie czytam żadnej z takich relacji. Nie chce się jeszcze bardziej dołować tym, że mnie nie było wtedy w Krakowie.
OdpowiedzUsuńChcesz mieć depresję w listopadzie? xD
OdpowiedzUsuńPowinnam czuć się oburzona :P
OdpowiedzUsuńJeśli się wybiorę z pewnością dam Ci znać :)
Ewentualnie siedzenia dużo, chociaż kto woli, może klęczeć ;)
OdpowiedzUsuńHahahhhaa też bym nie mogła się oprzeć. Chyba masz rację, porównywanie siebie do Narcyza to jednak stawianie siebie wyżej w hierarchii niż resztę sałaty :P
http://mylittlefacewhen.com/media/f/img/mlfw4837-oh__stop_it_you_by_askdetectivepinkie-d4ziyxk.png
OdpowiedzUsuńWiem, wiem, ale już nadrobiłam moją karygodną niewiedzę :-D
OdpowiedzUsuńPolityka nie dla nas, ale hasło wyborcze dla ludzi, którzy chcą zmienić wyznanie... Piedestał dla Gosiarelli, to jest to! xD
OdpowiedzUsuńA myślałam, że mi się upiecze.:p
O tak, poproszę!
Taaak! Chociaż powinniśmy dać im coś od siebie by zobaczyli w tym sytuację win win. Może rozdam różowe sałaty przy wpisaniu? To będzie takie wymowne :P
OdpowiedzUsuńNie ma szans! Naprawdę, nie licz na to!
W takim razie, jak tylko skończę wojować u siebie, czyli już niebawem, to lecę na kolejne starcie! Barbarzyńskie Uczelnie drżyjcie!
Dla mnie win win jest jednoznaczne... winem polejemy.:D Sałaty nie, bo wyjdzie, że wyznawców sprzedajesz.^^ Można tez stanąć pod monopolowym koło pana Stasia z karteczką: "Zostań moją Sałatą":D
OdpowiedzUsuńNo dobrze, nie liczę. Muszę znaleźć tę kartkę, a której miałam kiedyś spisaną całą legendę. xD
Tak! Zrób to!
Serduszkuję to!
OdpowiedzUsuńAAaaa i przesłałam Ci zdjęcia :)
Ożesz! Faktycznie, z takiego zagrania mógłby wyjść skandal wizerunkowy, wino jest bezpieczniejsze, ale co z tymi, którzy będą niepełnoletni? Będziemy ich dyskryminować ze względu na wiek? Może będziemy rozdawać obrazki z kucykiem skaczącym po tęczy? Czy coś :P
OdpowiedzUsuńTo do tej historii jest cała legenda spisana?! Chce to! Chce to! Chce to!
ONaBloga! Może jednak nie, bo widzisz... pechem też nie myślałam, że można się zarazić, a tu proszę :P
OdpowiedzUsuńNo właśnie :D
OdpowiedzUsuń[Nie śpię bo liczę sama nie wiem co].
Czytam sobie zdanie po zdaniu i myślę, a prześlę link, ale ktoś tu to przeczuł i musiał uprzedzić, że nie :P To przesłanie nagrania (jeszcze nie słuchałam) też nie wchodzi w grę... No dobrze było tak:
OdpowiedzUsuńMagnolie, ja i Bałagan Kontrolowany wlazłyśmy na scenę by skończyło się to żenujące przedstawienie, jak w przedszkolu. Myślałyśmy, że uda się stworzyć dłuższą debatę na temat rozwoju książkowej blogosfery, by każdy bloger znalazł w sobie to coś, co go wyróżnia na tle innych. Tylko nie do końca przemyślałyśmy, że znaczna część tych ludzi kompletnie nas nie zna i nie zrozumie naszych skrótów myślowych. By lepiej to wyjaśnić podałyśmy przykłady z naszych blogów i się zaczęło! Część osób uznała, że mamy się za nie wiadomo kogo, inni, że chcemy przejąć ich blogi i zmusić do a) nie pisania o książkach B) stworzenia ich blogów na nasze podobieństwo (to jest chyba najbardziej szalone, bo kto normalny chciałby by go kopiowano?). Niestety użyłam strasznego sformułowania "Statystyki" i w tym momencie to był mój koniec. Część osób zrozumiało o co chodzi, część nie i teraz robię za złego wilka. W sumie ich prawo, chociaż byłoby mi miło, gdyby najbardziej nie pyszczyli Ci, których tam nie było (poważnie) i nie przekręcali moich słów, bo czytając je na blogach innych sama miałabym ochotę się kopnąć w tyłek na miejscu niezorientowanych w temacie.
Trochę nie składnie Ci to przedstawiłam i naprawdę by było najlepiej byś przeczytała tamten tekst.
[Nie śpię, bo robię statystyki :P ]
OdpowiedzUsuńDobrze, że sałaty też narcystyczne, bo miałaby nie lada problem :P
OdpowiedzUsuńDzięki!
OdpowiedzUsuńOj tam oj tam, po kimś musimy to mieć :D
OdpowiedzUsuńMoże przeczytam... A może nie. W końcu nie ma co się niepotrzebnie dołować tym, z mnie tam nie było. Chociaż może opis zachowania niektórych blogerów by sprawił, że przestałabym żałować... Sama nie wiem.
OdpowiedzUsuńWłaśnie najbardziej nie lubię tego jak ktoś przekręca czyjeś słowa i jak inni, którzy nie byli ich świadkami ślepo wierzą we wszystko i krytykują nie mając pełnego wglądu w sytuację ;/ W ogóle jak oni mogli wysnuć TAKIE wnioski! Przecież to jest niedorzeczne! Jakiś czas już czytam Twojego bloga i na tyle na ile było to możliwe poznałam Cię. Wiem, że w bardzo ograniczonym stopniu, ale na tyle, by wiedzieć, że na pewno nie miałaś na myśli tego co niektóry ci zarzucają.
Geniusz zła!
OdpowiedzUsuńDo Ps. Patrzaj jaka ja jestem szybka! Zdążyłyśmy to już zrobić, a ja dopiero przeczytałam Twój komentarz (Taka zdolna...)
Ojej! Dziękuję Ci ślicznie za tak miłe i budujące słowa:) Szczerze mówiąc nie wiem dokładnie z czego to wynika, może na żywo jestem drażniąca i/lub nie umiem dobrze doprecyzować swoich myśli? Dziękuję Ci jednak za kredyt zaufania. Postaram się nie zawieść ;)
OdpowiedzUsuńJa nie udzielam kredytów zaufania ;p Albo ktoś mi przypadnie do gustu albo nie ;)
OdpowiedzUsuńA co do doprecyzowania Twoich myśli to nie wiem ;) Nie miałam okazji się przekonać. Ale wydaje mi się, że niektórzy blogerzy, szczególnie ci biorący udziały w takich spotkaniach, są "trochę" przewrażliwieni...
<3 ! Zaczynam poważnie się zastanawiać czy nie wydrukować komentarzy i zrobić sobie z nich ściany motywacyjnej na ciężkie dni :)
OdpowiedzUsuńTak, zdecydowanie "trochę" przewrażliwieni, dodałabym do tego kruche ego.
Mam nadzieję, że kiedyś będzie okazja :D
Gdy Ci smutno
OdpowiedzUsuńGdy Ci źle
Spójrz na ścianę
Zmotywuj się
:D
Niestety, taka choroba blogerów ;/
W sumie czemu nie ;)
Jestem dumna z bycia Różową Sałatą :D Powinnaś nam zasponsorować koszulki z takim napisem :D
OdpowiedzUsuńI w sumie to chętnie dam Ci się poznać :)
ODP.PS4: Strasznie mnie przestraszyłaś tymi statystykami. A fuj :D
(Hm... gdy czytam skrót PS, w moim głowie pojawia się rozwinięcie, które oznacza Play Station albo grę Pro Evolution Soccer)
Za dużo dobrego mi przypisujesz :P
OdpowiedzUsuńNo właśnie bycie narcystycznym człowiekiem w naszym świecie nie jest zaletą :D Więc jakby nie patrzeć, za dużo złego Ci przypisuję :D
OdpowiedzUsuńŚwiat bez narcyzów byłby szary i ponury :P
OdpowiedzUsuńOtóż to! Otóż to! :D
OdpowiedzUsuńHej. Dopiero odkryłam ten blog i w ramach limitowanych dziennych pochlebstw chciałam powiedzieć, że jesteś super! Mam zamiar regularnie go odwiedzać bo, strasznie chce być sałatą!!! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHej! Fajny pomysł (czemu sama na to nie wpadłam?!), trzeba będzie nad tym pomyśleć! W sumie to może już się zabiorę za tworzenie projektu?
OdpowiedzUsuńChcę to zobaczyć!!!
Też mam to skojarzenie. Czasami mam wręcz ochotę sama siebie trollować i zamiast PS1 napisać "Crash Bandicoot" (moja ulubiona gra na jedynkę) i kolejno pozostałe gry, które świetnie sprawdzały się na danych edycjach, ale mówię sobie, że nie wolno się samej z siebie za bardzo śmiać, bo w końcu ktoś mnie zdiagnozuje :P
Załapałaś się w dobrym momencie, bo jeszcze nikt nie wpadł na pomysł robienia specjalnego chrztu sałatowego, także witaj pośród zwichrowanych...ekhm....miało być... wybranych!
OdpowiedzUsuńPs. Limit pochlebstw tutaj nie obowiązuje ;) Serduszkowanie też jest mile widziane w każdej ilości.