Breaking Bad jest jednym z tych seriali, przed którymi nie da się uciec, bo i tak w końcu człowieka dopadną. Bardzo długo opierałam się przed obejrzeniem. Starałam się nie złamać, gdy krytycy się nim zachwycali. Byłam nieugięta, gdy znajomi się nim zachwycali. Dawałam radę nawet, gdy na serial spłynął deszcz nagród. W końcu AMC wyemitowała ostatni odcinek, a wraz z tym miałam nadzieję, że szum wokół niego się skończy. Od premiery minęło 7 lat, a ja w końcu się poddałam, musiałam sprawdzić dlaczego wszyscy ciągle o nim gadają.
Cieszę się, że długo wstrzymywałam się z oglądnięcie serialu, bo dzięki temu miałam okazję obejrzeć go ciągiem. Prawdopodobnie nie przebrnęłabym przez pierwszy sezon, gdybym na każdy odcinek musiała czekać tydzień. Jak się zapewne domyślacie, głównie dlatego, że pierwsze odcinki mnie nie porwały, jednak później dlatego, że nie mogłam doczekać się kolejnych wydarzeń, a raczej tego, jak Walter zamierza wybrnąć z kłopotów, w jakie nieustannie się pakuje. Innymi słowy muszę przyznać, że Breaking Bad wciągnęło mnie niesamowicie, co jest z pewnej strony fascynujące, skoro nie polubiłam ani jednego bohatera. Czekajcie, to kłamstwo. Lubiłam Waltera (Bryan Cranston) i Pinkmana (Aaron Paul) do pewnego momentu, a rodzina Whitemana strasznie mnie irytowała. Czy ktoś z Was oglądał ten serial i też miał ochotę zastrzelić Skyler?
Wracając do tematu, przerobienie podstarzałego nauczyciela chemii w narkotykowego bossa było genialnym posunięciem. Stworzenie niezwykle toksycznej relacji między nim i jego byłym uczeniem było równie mistrzowskie. Nie mogłam wyjść z podziwu, jak niesamowicie patologiczna jest troska Waltera o Jessie'go. Vince Gilligan w swoim serialu pokazał, że potwór może wyjść z każdego, nawet najbardziej przeciętnego człowieka, jeśli tylko zaistnieją odpowiednie okoliczności. Jednak tak naprawdę największą zaletą Breaking Bad jest zakończenie. Od bardzo dawna, a w zasadzie chyba nigdy, nie widziałam tak dobrze zakończonego serialu. Scenarzyści przeważnie przeciągają dochodowe seriale w nieskończoność, przez co musimy znosić takie padaki, jak 9 sezon How I Met Your Mother, czy ostatnie sezony Pamiętników wampirów. Na szczęście nie tym razem! Wszystkie rozpoczęte wątki zostały zakończone w epicki sposób. Nawet, gdybym chciała, nie potrafiłabym wymyślić lepszego finału.
Breaking Bad jest niezły. Polecam go w ciemno męskiej części czytelników. Z czytelniczkami sprawa jest bardziej skomplikowana, ponieważ z jednej strony serial jest nie zły, ale z drugiej nie ma ani cudownego, lekkiego klimatu (jak np. seriale the CW), ani ładnych sukienek (jak np. w The CW), ani super słodkich ciachowych aktorów, którzy umililiby czas spędzony z dilerami narkotyków. W Vikings przynajmniej umięśnione nagie klaty się pojawiały, a tu możemy zachwycać się jedynie fabułą.
Jeśli nie boicie się spoilerów i chcecie ostatecznie rozstrzygnąć czy Breaking Bad będzie dla Was odpowiedzi to koniecznie zobaczcie jego Szczery Zwiastun wyprodukowany przez Screen Junkies:
Zacznijmy od powodu, dla którego nie chciałam oglądać Breaking Bad. Musicie zrozumieć, że seriale o chorych na raka handlarzach narkotyków, którzy ciągle coś wysadzają lub kogoś zabijają to nie do końca moje klimaty. Staram się wybierać bardziej optymistyczne produkcje, które nie powodują, że mam ochotę skulić się pod kołderką by zły świat nie zrobił mi kuku (wiecie, idealizm trzeba chronić przed złem tego świata i jego mieszkańców). W każdym razie Breaking Bad jest na tyle popularnym serialem bym w dużej mierze wiedziałam, czego od niego oczekiwać. Dlatego pierwsze odcinki były dla mnie szokiem. Myślałam 'czemu ten łysol jeszcze nie nosi kapelusza i jest takim miękkim dziadem?'. Praktycznie nic się nie działo. Walter siedział z przytłaczająco irytującą rodzinką. Walter dowiedział się o raku płuc. Walter jadł jajecznice. Walter postanowił gotować metaamfetaminę w gaciach tzn. nie gotował w gaciach, tylko stojąc w gaciach. Ogólnie strasznie nudne to było. Aż w końcu nadszedł moment, w którym Walter włożył na głowę swą koronę i sprawił, że wszystkie kmioty padały (przeważnie martwe, ale i tak się liczy) przez Heisenbergiem, a Nowy Meksyk zalała fala błękitnej, krystalicznej mety.
Cieszę się, że długo wstrzymywałam się z oglądnięcie serialu, bo dzięki temu miałam okazję obejrzeć go ciągiem. Prawdopodobnie nie przebrnęłabym przez pierwszy sezon, gdybym na każdy odcinek musiała czekać tydzień. Jak się zapewne domyślacie, głównie dlatego, że pierwsze odcinki mnie nie porwały, jednak później dlatego, że nie mogłam doczekać się kolejnych wydarzeń, a raczej tego, jak Walter zamierza wybrnąć z kłopotów, w jakie nieustannie się pakuje. Innymi słowy muszę przyznać, że Breaking Bad wciągnęło mnie niesamowicie, co jest z pewnej strony fascynujące, skoro nie polubiłam ani jednego bohatera. Czekajcie, to kłamstwo. Lubiłam Waltera (Bryan Cranston) i Pinkmana (Aaron Paul) do pewnego momentu, a rodzina Whitemana strasznie mnie irytowała. Czy ktoś z Was oglądał ten serial i też miał ochotę zastrzelić Skyler?
Wracając do tematu, przerobienie podstarzałego nauczyciela chemii w narkotykowego bossa było genialnym posunięciem. Stworzenie niezwykle toksycznej relacji między nim i jego byłym uczeniem było równie mistrzowskie. Nie mogłam wyjść z podziwu, jak niesamowicie patologiczna jest troska Waltera o Jessie'go. Vince Gilligan w swoim serialu pokazał, że potwór może wyjść z każdego, nawet najbardziej przeciętnego człowieka, jeśli tylko zaistnieją odpowiednie okoliczności. Jednak tak naprawdę największą zaletą Breaking Bad jest zakończenie. Od bardzo dawna, a w zasadzie chyba nigdy, nie widziałam tak dobrze zakończonego serialu. Scenarzyści przeważnie przeciągają dochodowe seriale w nieskończoność, przez co musimy znosić takie padaki, jak 9 sezon How I Met Your Mother, czy ostatnie sezony Pamiętników wampirów. Na szczęście nie tym razem! Wszystkie rozpoczęte wątki zostały zakończone w epicki sposób. Nawet, gdybym chciała, nie potrafiłabym wymyślić lepszego finału.
Breaking Bad jest niezły. Polecam go w ciemno męskiej części czytelników. Z czytelniczkami sprawa jest bardziej skomplikowana, ponieważ z jednej strony serial jest nie zły, ale z drugiej nie ma ani cudownego, lekkiego klimatu (jak np. seriale the CW), ani ładnych sukienek (jak np. w The CW), ani super słodkich ciachowych aktorów, którzy umililiby czas spędzony z dilerami narkotyków. W Vikings przynajmniej umięśnione nagie klaty się pojawiały, a tu możemy zachwycać się jedynie fabułą.
Jeśli nie boicie się spoilerów i chcecie ostatecznie rozstrzygnąć czy Breaking Bad będzie dla Was odpowiedzi to koniecznie zobaczcie jego Szczery Zwiastun wyprodukowany przez Screen Junkies:
26 Komentarze
"Breaking Bad" to serial, który chce obejrzeć, ale zawsze jest coś ważniejszego do zobaczenia. Kiedy sobie myślę, że będę siedziała tydzień i śledziła fabułę odcinek po odcinku, to szczerze mówiąc wolę obejrzeć film. Kiedy na pewno zobaczę ;)
OdpowiedzUsuńTeż dopiero niedawno oglądałam całe BB, tyle, że dla mnie pierwszy sezon (może z wyjątkiem drugiej części ostatniego) był chyba najlepszy. Dla mnie BB to serial życia, skończyłam go pół roku temu i od tego czasu nie oglądam prawie nic, bo po prostu nie mogę, wszystko jest kompletnie do dupy, niewarte mojego czasu. A wcześniej byłam naprawdę serialową maniaczką, oglądałam kilkanaście seriali tygodniowo!
OdpowiedzUsuńChcę obejrzeć - a nie mam czasu. Ale muszę znaleźć kilka(set) chwil dla BB. To już taki się klasyk zrobił, tak szeroko omawiany, że aż się boję, co w tam zastanę.
OdpowiedzUsuńTeż mnie przez pewien czas kusiło, żeby zacząć oglądać, bo ja akurat lubiłam chemię ^^ Jednak do tej pory tego nie zrobiłam i w sumie to sama nie wiem... Na razie bardziej kusi mnie The Walking Dead, ale poczekamy, zobaczymy. Ciekawa jestem tego epickiego finału
OdpowiedzUsuńNie widziałam ani breaking bad ani gry o tron, bo właśnie wszyscy moi znajomi zachwycają się tym drugim. Zaparłam się i nie obejrzę :P
OdpowiedzUsuńO tak ja mam takie seriale, o których moi znajomi, zwłaszcza jedna (palec oskarżycielsko wycelowany w Gosiarellę) nie mogą przestać gadać! A przed Breaking Bad da się uciec, wystarczy nie mieć czasu na nadrabianie tylu sezonów:) Za to pod wpływem Gabi obejrzałam Broadchurch i jestem zachwycona!
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka swego czasu nawijała o Dexterze. A ja nie lubię Dextera. xD
OdpowiedzUsuńAż się boję, co stałoby się gdybym napisała, że jest średni. Breaking Bad ciężko porównać do seriali emitowanych przez The CW. To zupełnie inna tematyka, klimat i rodzaj odbiorców. Jedne relaksują, drugi dostarczają jakiś tam wrażeń. Czasem trzeba popatrzeć też na ładne sukienki i niezłe klaty. Niemniej faktycznie, jest lepszy niż niezły - przynajmniej od drugiego sezonu w górę.
OdpowiedzUsuńWłaśnie sobie uświadomiłam, że należę do ludzi nękających znajomych by obejrzeli Grę o tron. Chyba powinnam im odpuścić.
OdpowiedzUsuńZaparłaś się i nie chcesz obejrzeć przez to, że nie dają Ci żyć czy to nie Twoje klimaty?
Innymi słowy BB Cię zniszczył serialowo? Nie wiem czy wiesz, ale już niebawem, bo w lutym mają wypuścić się spin offa/ prequela Better Call Saul, skupiający się na Goodmanie i Mike'u. To chyba dobra wiadomość, chociaż pewnie serial nie będzie aż tak dobry.
OdpowiedzUsuńWierz mi. W pewnym momencie bałam się otworzyć lodówkę by nie natknąć się na nawiązanie do serialu. Za to grafiki fanowskie są niesamowite i jest co oglądać ;) Sorry takie moje małe skrzywienie. W każdym razie życzę Ci tych wolnych chwil do nadrobienia BB ;)
OdpowiedzUsuńJeśli jesteś w niej dobra to serial może Cię natchnąć do obrania nowej drogi kariery :P TWD jest spoko, ale BB jest lepsze. A po obejrzeniu finału chciałam wstać i bić brawo, bo to cholernie dobra robota :)
OdpowiedzUsuńZnam to, też długo tak miałam, że coś wyskakiwało, a inne pozycje musiały przez to czekać dłużej. 1-2 odcinki dziennie to dawka w sam raz. Gdy mam więcej czasu to też przeważnie decyduję się na pełen metraż :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia!
No wiesz! Wzgardzisz serialem o socjopacie? Chociaż mi się podobał to nie byłam w stanie go skończyć, bo po pewnym czasie zaczął mnie nudzić ;(
OdpowiedzUsuńŻe niby ja? Chodzi o The 100 czy co bardziej prawdopodobne o Reign?
OdpowiedzUsuńBroadchurch? Kojarzę plakat reklamujący, ale nie wiem o czym to.
Widziałam kilka odcinków, nie podszedł mi. Ale koleżanka się zachwycala.
OdpowiedzUsuńW serialach nie ma sensu się zmuszać, więc nawet nie próbuję przekonywać :P
OdpowiedzUsuńKoleżanka ma słabość do socjopatów i seryjnych morderców? Dogadałybyśmy się pewnie :P
Tym bardziej, że sama miałaś dość. :p W serialach oglądam trzy odcinki. Potem albo lecę dalej, albo rzucam. Taką zasadę sobie wprowadziłam.;)
OdpowiedzUsuńMa słabość do tego socjopaty.:)
Tak szczerze to chyba dlatego, że wszyscy się tak tym zachwycają :). Jakiś czas temu uparłam się, że nie przeczytam Igrzysk Śmierci, bo na pewno będzie przereklamowane, ale w końcu się złamałam i przeczytałam dopiero w połowie zeszłego roku - super. Całkiem możliwe, że jak nie będę miała co oglądać przez wakacje, to odpuszczę i zobaczę tą wychwalaną Grę o tron...
OdpowiedzUsuńTo całkiem rozsądna zasada i chyba powinnam zacząć się do niej stosować.Zwykle decyduje po pierwszym, a wiadomo jak bywa z pilotami ;/
OdpowiedzUsuńPiąteczka za to, że polubiłaś Igrzyska! Gra o tron nie jest aż tak dobra, ale może Ci się spodobać. W sumie rozumiem Cię, bo czasami też tak mam, że za dużo ochów i achów działa na mnie jak płachta na byka. Z drugiej strony po jakimś czasie pamiętam już tylko, że warto się tytułowi przyjrzeć ;)
OdpowiedzUsuńPolecam magiczną trójkę. Dość, by serial czymś zainteresował i rozwinął skrzydła. Nie za duźo zmarnowanego czasu, jeśli kiepski. Choć niektóre są tak złe, że od razu wiesz. A inne zaczynają się dobrze, ale drugi i trzeci odcinek są słabe.
OdpowiedzUsuńKimże ja jestem by nie posłuchać Twojej mądrej rady!
OdpowiedzUsuńChociaż mam pewną obawę. Konkretnie boję się, że mój masochizm nie pozwoli mi po 3 odcinku skończyć. Aktualnie mam tak z Constantinem i nie wiem czy to przez sentyment do pełnometrażowej wersji, czy też to jak z oglądaniem katastrofy - wiesz, że to strasznie, ale nie możesz oderwać wzroku. Serio, jeśli jeszcze nie zaczęłaś tego serialu to nie rób tego!
Wiem, wiem, oczywiście. :) Będę oglądać! :)
OdpowiedzUsuńNa ten serial od dawna mam oko, ponieważ mój brat jest nim zachwycony. Skoro on poleca i Ty polecasz to będę musiała się w końcu za niego zabrać.
OdpowiedzUsuń+ informuje o zmianie nazwy mojego bloga. Teraz istnieje pod nazwą: Krucze Gniazdo.
To całkiem dobra teoria! Przy okazji jeśli masz rację to twórcy dostają od mnie plusa za nieprzejmowanie się wynikami oglądalności na samym początku (chociaż pewnie i tak były wysokie).
OdpowiedzUsuńDziękuję, jeszcze trochę i zacznę się rumienić ^^