Film Disneya skupiający się na znanych bajkach, a w dodatku nawiązujący do oryginały? Co mogłoby pójść źle? Żaden ze mnie krytyk filmowy, ale mam pewne wymagania, przykładowo musi mi się podobać (tak, wiem jestem taaaka wymagająca!). Jak widać po tytule tekstu, "Tajemnice lasu" nie sprostały temu jednemu jedynemu wymogowi, zaraz to dokładnie wyjaśnię, starając się przy tym nie rozdeptać "Tajemnic lasu jak robaka.
Film składa się z pięciu splatających się ze sobą historii. Cztery z nich to znane baśnie, być może piąta też, ale najwidoczniej nie tak znana abym ją kojarzyła, więc zakładam, że powstała tylko po to by nadać sens fabule. To od niej właśnie zaczniemy. Piekarz i jego żona bardzo pragną mieć dziecko, jednak jak się okazuje jest to niemożliwe, ponieważ czarownica z sąsiedztwa rzuciła na ich dom klątwę. W swej łaskawości, nie tylko poinformowała ich o tym drobnym szczególe, ale także obiecała ją dezaktywować, jeśli w ciągu trzech dni dostarczą jej niezbędne składniki: Krowę białą jak mleko, pelerynę czerwoną jak krew, pantofelek szczery jak złoto oraz włosy złote jak kukurydza (czy jakoś tak). By nie tracić czasu od razu wyruszają do lasu by odnaleźć te specyficzne przedmioty, które prowadzą ich prosto do baśniowych bohaterów. Jasia, który ma krowę, Czerwonego Kapturka z peleryną, Roszpunki i jej włosów, a pantofel oczywiście należy do Kopciucha.
Największą zaletą "Tajemnic lasu" jest dla mnie nawiązanie do oryginalnych wersji. Oglądając film, pewnie nie jeden widz musiał się nie źle zdziwić tym co wyprawiają bohaterowie, ale nie ja i nie wy, moje drogie Różowe Sałaty, które za sprawą True Story nie dadzą się Disneyowi tak łatwo zaskoczyć! Wiecie, właściwie już w kinie wstałabym i biła brawo (choć film mi się nie podobał, ale o powodach za moment) za sam fakt powrotu do korzeni, co u Disneya jej naprawę nietypowe. Jednak nie wstałam i nie klaskałam, bo wytwórnia postanowiła [SPOILERY do końca akapitu] tego spektakularnie spieprzyć. Zakończenie znanych nam wątków ma miejsce w połowie filmu, a druga połowa jest ich pomysłem na konsekwencje poczynań z pierwszej części. Normalnie lubię oglądać alternatywne zakończenia, ale w tu zgrzytałam zębami. I to nawet nie dlatego, że skoro już mamy ten oryginał to powinniśmy się go w jakiś sposób trzymać, lecz przez przesłanie. Ogólnie można go skrócić do: jeśli czegoś bardzo mocno pragniesz, chcesz by marzenie się spełniło to stracisz wszystko i Twoi bliscy umrą. Poważnie! Porzućcie nadzieje, zapomnijcie o marzeniach, zduście pragnienia, a później przegryźcie żyły i schowajcie się pod kocykiem by w spokojnie się wykrwawić. Niby od dawna wiedziałam, że Disney ma poważny problem z morałem, ale tym razem poleciał po całości.
Wierzę, że znajdzie się kilka osób, którym "Tajemnice lasu" bardzo się spodobają, ponieważ ten film ma kilka zalet, jednak jeśli o mnie chodzi to mówię: NIE! Nie oglądajcie, nie marnujcie czasu, nie dajcie się zdołować wyśpiewywanym bzdurnym morałem, bo pragnienia i aspiracje pozwalają się nam rozwijać, a marzenia są po to by je spełniać! Chcesz dziecko, machnij je sobie, bez obawy, że wasza druga połówka umrze w okropnym wypadku. Chcesz iść na bal? Idź, baw się dobrze! Chcesz poślubić księcia z bajki? Śmiało! Chcesz być bogaty, proszę bardzo! Realizujcie się! Nie pozwólcie by wasze życie zostało zapomniane! A wywoływanie depresji zostawcie jesieni!
Ps. Jak na kogoś, kto miał przez pewien czas nie pisać o bajkach, wyjątkowo często o nich piszę. Aż się boję Bajecznej Wiosny, przy której albo nie poczujecie żadnej różnicy, albo zatoniecie w bajkowych tekstach.
Ps2. Najlepszy film nawiązujący do baśni/bajek to...? Piszcie!
Film składa się z pięciu splatających się ze sobą historii. Cztery z nich to znane baśnie, być może piąta też, ale najwidoczniej nie tak znana abym ją kojarzyła, więc zakładam, że powstała tylko po to by nadać sens fabule. To od niej właśnie zaczniemy. Piekarz i jego żona bardzo pragną mieć dziecko, jednak jak się okazuje jest to niemożliwe, ponieważ czarownica z sąsiedztwa rzuciła na ich dom klątwę. W swej łaskawości, nie tylko poinformowała ich o tym drobnym szczególe, ale także obiecała ją dezaktywować, jeśli w ciągu trzech dni dostarczą jej niezbędne składniki: Krowę białą jak mleko, pelerynę czerwoną jak krew, pantofelek szczery jak złoto oraz włosy złote jak kukurydza (czy jakoś tak). By nie tracić czasu od razu wyruszają do lasu by odnaleźć te specyficzne przedmioty, które prowadzą ich prosto do baśniowych bohaterów. Jasia, który ma krowę, Czerwonego Kapturka z peleryną, Roszpunki i jej włosów, a pantofel oczywiście należy do Kopciucha.
Największą zaletą "Tajemnic lasu" jest dla mnie nawiązanie do oryginalnych wersji. Oglądając film, pewnie nie jeden widz musiał się nie źle zdziwić tym co wyprawiają bohaterowie, ale nie ja i nie wy, moje drogie Różowe Sałaty, które za sprawą True Story nie dadzą się Disneyowi tak łatwo zaskoczyć! Wiecie, właściwie już w kinie wstałabym i biła brawo (choć film mi się nie podobał, ale o powodach za moment) za sam fakt powrotu do korzeni, co u Disneya jej naprawę nietypowe. Jednak nie wstałam i nie klaskałam, bo wytwórnia postanowiła [SPOILERY do końca akapitu] tego spektakularnie spieprzyć. Zakończenie znanych nam wątków ma miejsce w połowie filmu, a druga połowa jest ich pomysłem na konsekwencje poczynań z pierwszej części. Normalnie lubię oglądać alternatywne zakończenia, ale w tu zgrzytałam zębami. I to nawet nie dlatego, że skoro już mamy ten oryginał to powinniśmy się go w jakiś sposób trzymać, lecz przez przesłanie. Ogólnie można go skrócić do: jeśli czegoś bardzo mocno pragniesz, chcesz by marzenie się spełniło to stracisz wszystko i Twoi bliscy umrą. Poważnie! Porzućcie nadzieje, zapomnijcie o marzeniach, zduście pragnienia, a później przegryźcie żyły i schowajcie się pod kocykiem by w spokojnie się wykrwawić. Niby od dawna wiedziałam, że Disney ma poważny problem z morałem, ale tym razem poleciał po całości.
Pomimo myśli samobójczych nie mogłam nie docenić cudownej obsady aktorskiej. Christine Baranski jest najlepszą macochą Kopciuszka w historii kina. Pełną gracji i wdzięku, od razu wzbudza sympatię i zwyczajnie nie da się jej nie lubić! A wilk?! Wilka zagrał Johnny Depp, czyli aktor, który potrafi samą swoją obecnością uratować każdy film... no może nie każdy, bo tym razem się nie udało, ale to pewnie dlatego, że poświęcili mu stanowczo za mało czasu! Dobrze chociaż, że Meryl Streep, która wcieliła się w rolę Czarownicy, dostała go więcej. Nie na tyle by w pełni przedstawić rozwój i motywację wiedźmy, ale i tak swoje sobie odśpiewała. Do tego na ekranie możemy zobaczyć m.in. Emily Blunt grającą żonę Piekarza, Chrisa Pine'a jako księcia od Kopciucha, Annę Kendrick (laska ze Zmierzchu) jako Kopciuszka oraz Mackenzie Mauzy (wcześniej grała w Modzie na sukces, a może dalej tam gra? Ciężko się połapać) w roli Roszpunki. Aż ciężko uwierzyć, że tyle ciekawych aktorów w jednym filmie nie potrafiło sprawić by "Tajemnice lasu" podbiły moje serce.
Może to dlatego, że nie pozwolili im normalnie grać (nie, chyba i tak po okrutnym przesłaniu, wbiłabym sobie kołek w serce, gdybym nie wierzyła, że człowiek powinien spełniać się i swoje marzenia). Zapomniałam napisać, że "Tajemnice lasu" są musicalem. Nie przepadam za musicalami, choć w niektóre są na tyle dobre by mnie do siebie przekonać. Ten nie był. W musicalach dużo się śpiewa, rozumiem, jednak są tam także dialogi. Tutaj jednak dialogi były wyśpiewywane i ciągle się powtarzały. Bez sensu. Chociaż przyznam, że nie które sceny były przeurocze i zakochałam się w tym, jak pięknie szydzą z wyświechtanych motywów. Najlepszą była pioseneczka dwóch księciuniów nad wodospadem plus dramatyczne rozerwanie książęcej koszuli by odsłonić książęcą klatę. To było naprawdę dobre! Reszta nie bardzo.
Wierzę, że znajdzie się kilka osób, którym "Tajemnice lasu" bardzo się spodobają, ponieważ ten film ma kilka zalet, jednak jeśli o mnie chodzi to mówię: NIE! Nie oglądajcie, nie marnujcie czasu, nie dajcie się zdołować wyśpiewywanym bzdurnym morałem, bo pragnienia i aspiracje pozwalają się nam rozwijać, a marzenia są po to by je spełniać! Chcesz dziecko, machnij je sobie, bez obawy, że wasza druga połówka umrze w okropnym wypadku. Chcesz iść na bal? Idź, baw się dobrze! Chcesz poślubić księcia z bajki? Śmiało! Chcesz być bogaty, proszę bardzo! Realizujcie się! Nie pozwólcie by wasze życie zostało zapomniane! A wywoływanie depresji zostawcie jesieni!
Ps. Jak na kogoś, kto miał przez pewien czas nie pisać o bajkach, wyjątkowo często o nich piszę. Aż się boję Bajecznej Wiosny, przy której albo nie poczujecie żadnej różnicy, albo zatoniecie w bajkowych tekstach.
Ps2. Najlepszy film nawiązujący do baśni/bajek to...? Piszcie!
32 Komentarze
aky
OdpowiedzUsuńJa obejrzę, bo gra tam Deep i jestem ciekawa, czy dalej na mnie działa ;)
OdpowiedzUsuńOglądałam to jakoś na początku tygodnia. I... nie wiem. Byłam bardzo zawiedziona, ale nie mogę w stu procentach powiedzieć, że mi się nie podobało. Bo jest tak jak napisałaś, film ma zalety i... no konkretnej dużej wady poza przesłaniemm nie widzę, ale to było... głupie. I to tak głupie, że aż śmieszne. A jak się śmiałam to było fajnie. A jak przestałam się śmiać to już nie...
OdpowiedzUsuńNo i kurczę, kocham musicale! A ten mi się nie podobał... piosenki nie miały tej melodyki, która wpadałaby w ucho. Nie miały... tego czegoś. Przypominało mi to trochę Sweeneya Todda, z tym, że Sweeney był fajny.
No i mało Deppa.
A co mi się podobało? Jak książątka śpiewały, miałam wtedy atak śmiechu. I jak ten Roszpunkowy chciał ją naśladować. Masakra. ^^ Było naprawdę dobre. Albo - uwaga SPOILER - jak książę powiedział Kopciuszkowi, że uczono go, by był uroczy, a nie szczery. Plułam ze śmiechu.
No ale zwiastun nie pokazywał, że to musical ( kiepski), a przesłania nie pojmuję, bo jest fatalne. Jedyne co w tym fajne, to , że zniszczyli dzieciństwo bsrdziej niż Ty. XD
Mam w planach ten film ;)
OdpowiedzUsuńTak, zdecydowanie dla Deppa warto się poświęcić :D Chociaż ta rola naprawdę jest mało wyeksponowana. W każdym razie daj znać, co myślisz, gdy obejrzysz! :)
OdpowiedzUsuńOpisujesz dokładnie to z czym miałam problem. Przy scenie z królewiczami nad wodospadem naprawdę mi się podobało. Pierwsza część filmu też była nie zła i sceny z Meryl Streep i zdradza królewicza, ale pomijając to było źle. Przesłanie przeważyło szalę.
OdpowiedzUsuńBo Sweeney został uratowany przez Deppa. "Piratom z Karaibów" podobno wróżono klęskę, nim obsadzono w nim Deppa i wiadomo co stało się później. A tu jest go tak żałośnie mało ;(
O tak scena z uroczym, a nie szczerym też była dobra! Film miał naprawdę dobre momenty i gdyby ciągle tak pięknie szydził z wyświechtanych motywów byłby cudowny. I oczywiście gdyby nie przesłanie (uczepiłam się go, wiem).
Ogólnie promocja tego filmu nie odzwierciedlała rzeczywistości. Nie miałaś na sali rodzin z dziećmi, które zostały wprowadzone w błąd, że to film dla nich? Sama zorientowałam się przypadkiem kilka dni wcześniej, że to musical, bo jak mówisz zwiastun nie dał tego odczuć.
Ała!! Czuję się zdetronizowana i to nie jest fajne :( Idę popłakać pod kocyk :P
Ożesz! A miałam na to iść w weekend. Chyba dwa razy się zastanowię, a później wybiorę coś innego.
OdpowiedzUsuńObejrzałam. Wynudziłam się jak mops i w połowie myślałam, że to już koniec - a tu nieee...
OdpowiedzUsuńNo i dlatego mam rozterkę. Bo niby głupie, ale niektóre momenty naprawdę mi się podobały. I Depp mi sie podobał, ale miał w tym filmie dosłownie swoje 5 minut.:p
OdpowiedzUsuńSweeney ogólnie też lepszą historię opowiada, oglądałam go też w takiej scenicznej wersji, już bez Deppa, nadal był dobry. Chociaż brakowało Deppa. No ale jego rolę miał niesamowity tenor... dobra, nie ględzę już. :)
Przesłanie paskudne, nie mogłam uwierzyć, że Disney naprawdę to puścił. Żeby oni jakieś drsstyczne marzenis mieli, a to proste pragnienia były. Aż żal, że na koniec kocyków nie dawali, żeby się schować.
Mam wrażenie, że każdy został oszukany tym filmem. Nie tak wyglądał, gdy go promowali. Że musical dowiedziałam się chwilę przed tym, jak zaczęłam oglądać. Pomyślałam, że po prostu będą śpiewać jak w Disneyu, no wiesz. Ale to nie było śpiewanie jak w Disneyu.
Ale Ty niszczysz dzieciństwo z klasą i robisz to fajnie.:):*
Dosłownie! Aż się dziwię, że chciało mu się charakteryzować na tak małą rolę.
OdpowiedzUsuńI o to to! Gdyby chcieli rządzić światem (chociaż nie uważam, że za przejecię władzy powinna mnie czekać przykra niespodzianka) albo chcieli zabić wszystkie krasnoludki, albo zostać miss Disneylandu, ale nie! Oni właśnie mieli proste pragnienia, więc to tym bardziej dobijające. Kocyków albo kogoś kto każdego widza później przytuli i powie, że wszystko będzie dobrze.
Tak, doskonale rozumiem. Disney i śpiew kojarzy się tylko z jednym.
Ooo! Dziękuję, od razu mi lepiej :*
Tak zrób! Daj znać co wybierzesz i baw się dobrze ;)
OdpowiedzUsuńTak, znam to! Męczarni ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńW takim razie weź ze sobą kocyk i zwróć uwagę na pioseneczkę królewiczów ;)
OdpowiedzUsuńNie oglądałam, ale się przymierzam - pomimo Twojej niepochlebnej opinii. Musicalowość może jakoś zdzierżę (w sumie lubię tego typu filmy), a fabułę... się zobaczy :)
OdpowiedzUsuńZ innych filmów nawiązujących do bajek i baśni cenię "Czarownicę" (cudowne wykonanie "Once upon a dream" na napisach!), "Hansela i Gretel: Łowców czarownic" (mało ambitne i przesadnie krwawe, ale mimo wszystko dobrze się ogląda) oraz "Dziewczynę w czerwonej pelerynie" (nie wiem dlaczego, po prostu mi się podoba). Oglądałaś? Podobały Ci się?
Niecierpliwie czekając na "Kopciuszka", pozdrawiam serdecznie :D
Czytałam wcześniej recenzję rozkładającą ten film na czynniki pierwsze, a może bardziej nie film, a oryginalny musical wystawiany na deskach teatru, i nie mogłam wyrzucić z głowy interpretacji i metafor, które tam przeczytałam. W dodatku znalazłam tekst musicalu, więc zgadnij, będę siedzieć i czytać.
OdpowiedzUsuńI zdecydowanie film muszę zobaczyć, bo ciekawa jestem, czy będę się z tobą kłócić, czy jest dobry, czy będę tak samo zawiedziona :)
Dobrze wiedzieć, że nie jestem jedyną masochistką ;) A tak serio to mam nadzieję, że Ci się spodoba bardziej niż mnie.
OdpowiedzUsuńO tak! "Czarownica" jest fajna! "Dziewczyna w czerwonej pelerynie" też mi się podobała, może nawet bardziej. Mieli fajny pomysł na ten film ;)
Ja też! Obsada aktorska po raz kolejny zmusza mnie do niecierpliwego wyczekiwania, a przecież nawet nie lubię tej historii. #czarodziejskimarketing Mam nadzieję, że będzie tak dobry, jak się zapowiada ;)
Niczego innego się po tobie nie spodziewałam :P W każdym razie czuję, że będę miała relację z czytania na bieżąco (prawda?), a po filmie mam nadzieję, że nie będziemy się kłócić i rzucać w siebie ciężkimi przedmiotami :P
OdpowiedzUsuńBędę musiała żyć z tą moją przewidywalnością... ;) Jeszcze nie doszło do rzucania i myślę, że nie dojdzie, wiesz, w naszym przypadku będzie to raczej skutkowało 5 godzinną debatą, która od filmu przejdzie na dziwne rejony zupełnie z nim nie związane ;)
OdpowiedzUsuńA miałam nadzieję, że miło spędzę czas przy tym filmie... Chyba rzeczywiście nie ma się co dołować "Tajemnicami lasu", nawet dla paru ciekawych aktorów. ;)
OdpowiedzUsuńMoże miał ochotę pobawić się w przebieranki. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie. Jakby chcieli zjeść smerfy czy coś, a oni chcieli po prostu być szczęśliwi. Disney nie podołał.:(
Nie, tulenie popsułoby efekt, kocyk, pod którym można się schować i umrzeć. xD
Cmok:**
PS. Przywieźli mi w końcu Blackout. I w księgarniach w moim mieście nie ma Feed. xD
Było, nie było Depp wyjątkowo często się przebiera, nawet biorąc pod uwagę średnią dla aktorów ;)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, przytulenie dobre na wszystko, a i pogłaskaniem po główce bym nie wzgardziła :P
Ps. Super! Tylko co teraz z FEEDem? Albo szukaj w internetowych księgarniach albo przełam się do Allegro.
http://www.labotiga.pl/pl/searchquery/feed/1/phot/5?url=feed
Pewnie tak ;) Ech... Blogerzy i nielimitowane rozmowy to dziwne połączenie :P
OdpowiedzUsuńZdecydowanie lepiej spędzić przy czymś lepszym i przyjemniejszym, a łatwo znaleźć coś o niebo lepszego od "Tajemnic lasu" :)
OdpowiedzUsuńObawiam się, że muszę Cię zmartwić. Podejrzewam, że po musicalu Disneya liczysz na coś w klimacie piosenek Disneya, ale to kompletnie nie to.
OdpowiedzUsuńBędziesz musiała się przekonać i dać mi znać.
Wiem :( Ale gdybym o nich nie wspomniała to musiałabym zamknąć bloga, schować się pod kocykiem a następnie samobiczować za nie oddanie sprawiedliwości filmowi :C A książęce rozrywanie było zacne! :)
Obejrzałam... Na prawdę mi się podobał, ale tylko do momentu, w którym wszystkie bajki zakończyły się "po raz pierwszy", czyli tak jak w pierwowzorach. Potem było coraz gorzej. Mimo to film oceniam na plus - obsada i piosenka książąt podbiła moje serce i długo będę wspominać "Tajemnice lasu" :)
OdpowiedzUsuńDo tego momentu mi też się całkiem podobał, mam problem głównie z drugą połową. W każdym razie cieszę się, że nie zmarnowałaś czasu :) Ale powiedz mi jak dałaś sobie radę bez kocyka zapewniającego wsparcie przy przesłaniu?
OdpowiedzUsuńMusical. Brrrr. Nie planuję na razie tego oglądać ale chętnie zrobiłabym sobie powtórkę z TS i obejrzała tych lubianych aktorów. Może kiedyś... Będę przewijać piosenki i jakoś to będzie :D
OdpowiedzUsuńWiesz co chcę zrobić z TS, więc trzymaj kciuki by wyszło i wtedy sobie w spokoju powtórzysz :) Nie musisz mieć do tego "Tajemnic..." :P Obawiam się, że po przewinięciu piosenek będziesz miała jakieś 3 minuty filmu :P
OdpowiedzUsuń3 minuty powiadasz? O kurde, tak to nie... :D
OdpowiedzUsuńTakże obawiam się, że albo z piosenkami albo wcale :P
OdpowiedzUsuńJeszcze nie oglądałam. Muszę przygotować mojego partnera na "szok" :) albo zmuszę go do oglądania :D
OdpowiedzUsuńOstrzegam, mój zasnął. Nie podołał i nie miałam serca nawet mu dokuczać, że film był dobry. Twojemu życzę więcej wytrwałości, ale w razie czego nie krzycz na biedaka, bo "Tajemnice lasu" to ciężkie przeżycie :P
OdpowiedzUsuń*Nieśmiało prosi o informacje jak to zniósł*