Już przy okazji pisania Kopciuszkowego True Story przyznałam się, że szczerze nie znoszę historii o Kopciuszku. Historia dziewczyny, która daje sobą pomiatać, a jej życie zmienia się tylko dlatego, że w jej życiu pojawia się książę nie jest dla mnie w żaden sposób romantyczna. Jeśli już miałabym okazywać jakieś mniej złowrogie uczucia to postawiłabym na litość. Ten krótki wstęp powinien być dla Was ostrzeżeniem, że Kopciuch zaczynał z przegranej pozycji.
Najnowsza wersja Disneyowskiego Kopciuszka pod wieloma względami przypomina rozbudowaną wersję bajki z 1950 roku, z tym że pojawia się jeden (!) element z oryginalnej baśni (Spoiler?: przyrodnie siostry nie obcinają sobie ani palca, ani pięty, a macocha nie dostaje zasłużonej kary #smuteczek) tj. gałązka, o którą prosi ojca, gdy ten wyjeżdża. Niestety po co jej była w filmie tego nie wiadomo (poza tkliwą gadką o powrocie taty), ponieważ rozwiązania z baśni nie wprowadzono. Czekajcie, chyba poszłam nie po kolei, więc wróćmy do początku. Ella dorastała w szczęśliwej rodzinie. Miała kochającego ojca i matkę, która wpajała jej głupoty do głowy (nic więc dziwnego, że nasz filmowy Kopciuszek jest niezrównoważony psychicznie. Nie żartuję!). Po śmierci matki, życie Elli nie zmienia się w koszmar. Ojciec dalej ją kocha i dba o nią. Gdy dziewczyna jest już niemal dorosła, konsultuje z nią swoje plany poślubienia pewnej wdowy. Widzicie, tatuś wcale nie jest taki zły! Wkrótce jednak wyrusza w podróż i nigdy więcej nie wraca, a jego córeczka zostaje skazana na łaskę i nie łaskę macochy i jej dwóch córek. Resztę historii znacie, ale i tak przedstawię ją w obrazkach.
Czym tak naprawdę wersja aktorska różni się od klasycznej bajki? Zasadniczo jest jedynie wzbogacona o pobudki, które kierowały bohaterami. Twórcy filmu starali się by historia Kopciuszka przestała być tak płytka, by historia miłości Kopciuszka i Księcia nie opierała się tylko na fizycznym zauroczeniu, a dobroć Elli nie wynikała jedynie z bierności i naiwności. Po części im się to udało, choć postawa Kopciucha dalej mnie nie przekonuje. Cóż ja poradzę, że bardziej przemawiają do mnie waleczne bohaterki, a Cinderella bazuje na posłuszeństwie i robieniu za ofiarę. Tego się już zmienić nie da, dlatego tego nie wymagam. W filmie w Kopciuszka wcieliła się urocza Lily James, która gra również Lady Rose w serialu Downton Abbey. Lily idealnie pasuje do swojej roli, jest słodka, śliczna i wiecznie uśmiechnięta, niestety odebrałam ją także jako lekko szaloną. W chwilach, w których Kopciuszek powinien być smutny, dziewczyna okazuje entuzjazm, co jest zwyczajnie creepy.
Postać Macochy i jej pobudki nie są dla mnie do końca zrozumiałe. Co innego przyrodnie siostry, które zostały przedstawione całkiem nieźle, a może piszę tak, bo mam sentyment do Sophie McShery, która również grała w Downton Abbey. Niemniej całą uwagę ściąga Helena Bonham Carter wcielająca się w postać wróżki/matki chrzestnej. Pomijając to, że sceny z jej udziałem były jedynymi, które wywołały na mojej zgorzkniałej twarzy uśmiech to nie mogłam się pozbyć z głowy myśli, że ta blond wróżka zabiła mi Syriusza Blacka (#UrazZDzieciństwa). Na ogół oglądają na ekranie Carter nie chcę krzyczeć 'śmierciożerca', ale tym razem spowodowało to trzymanie przez nią różki (chyba już rozumiecie dlaczego Emma Watson odrzuciła rolę Kopciuszka?). Wyżaliłam się już, więc mogę Was w spokoju zapewnić, że oglądając Kopciuszka zakochacie się w jej postaci!
Co jeszcze ciekawego znajdziecie w najnowszej wersji Kopciuszka? Piękne krajobrazy, jeszcze piękniejsze stroje i tyle, bo czego więcej mu potrzeba? Dla anty fanów tej historii to i tak za dużo, a zwolennicy baśni i młode dziewczynki pokochają ją tak jak pierwowzór. Sama cieszę się, że ją obejrzałam, ale wracać do niej nie będę.
Ps. Przy okazji krótkiej wzmianki o dobrej wróżce poznaliście moją traumę z dzieciństwa. Są fikcyjni bohaterowie, którzy też zrobili Wam krzywdę? Podzielcie się z Gosiarellą!
Ps2. Na Gosiarellowym facebooku znajdziecie ciekawostkę, której nie opisałam w tekście - w myśl Facebookowi mają więcej - dlatego zapraszam tam!
Najnowsza wersja Disneyowskiego Kopciuszka pod wieloma względami przypomina rozbudowaną wersję bajki z 1950 roku, z tym że pojawia się jeden (!) element z oryginalnej baśni (Spoiler?: przyrodnie siostry nie obcinają sobie ani palca, ani pięty, a macocha nie dostaje zasłużonej kary #smuteczek) tj. gałązka, o którą prosi ojca, gdy ten wyjeżdża. Niestety po co jej była w filmie tego nie wiadomo (poza tkliwą gadką o powrocie taty), ponieważ rozwiązania z baśni nie wprowadzono. Czekajcie, chyba poszłam nie po kolei, więc wróćmy do początku. Ella dorastała w szczęśliwej rodzinie. Miała kochającego ojca i matkę, która wpajała jej głupoty do głowy (nic więc dziwnego, że nasz filmowy Kopciuszek jest niezrównoważony psychicznie. Nie żartuję!). Po śmierci matki, życie Elli nie zmienia się w koszmar. Ojciec dalej ją kocha i dba o nią. Gdy dziewczyna jest już niemal dorosła, konsultuje z nią swoje plany poślubienia pewnej wdowy. Widzicie, tatuś wcale nie jest taki zły! Wkrótce jednak wyrusza w podróż i nigdy więcej nie wraca, a jego córeczka zostaje skazana na łaskę i nie łaskę macochy i jej dwóch córek. Resztę historii znacie, ale i tak przedstawię ją w obrazkach.
Macocha nie chce zabrać Kopciuszka na bal. So sad... |
Zjawia się Matka Chrzestna i zmienia dynie w karocę. |
Tiaaa ten film wcale nie jest podobny do bajki... wcale. |
Postać Macochy i jej pobudki nie są dla mnie do końca zrozumiałe. Co innego przyrodnie siostry, które zostały przedstawione całkiem nieźle, a może piszę tak, bo mam sentyment do Sophie McShery, która również grała w Downton Abbey. Niemniej całą uwagę ściąga Helena Bonham Carter wcielająca się w postać wróżki/matki chrzestnej. Pomijając to, że sceny z jej udziałem były jedynymi, które wywołały na mojej zgorzkniałej twarzy uśmiech to nie mogłam się pozbyć z głowy myśli, że ta blond wróżka zabiła mi Syriusza Blacka (#UrazZDzieciństwa). Na ogół oglądają na ekranie Carter nie chcę krzyczeć 'śmierciożerca', ale tym razem spowodowało to trzymanie przez nią różki (chyba już rozumiecie dlaczego Emma Watson odrzuciła rolę Kopciuszka?). Wyżaliłam się już, więc mogę Was w spokoju zapewnić, że oglądając Kopciuszka zakochacie się w jej postaci!
Przy takiej wróżce Kopciuszka można wyciąć. Disney kolejny film poproszę z Carter w roli głównej! |
Ps. Przy okazji krótkiej wzmianki o dobrej wróżce poznaliście moją traumę z dzieciństwa. Są fikcyjni bohaterowie, którzy też zrobili Wam krzywdę? Podzielcie się z Gosiarellą!
Ps2. Na Gosiarellowym facebooku znajdziecie ciekawostkę, której nie opisałam w tekście - w myśl Facebookowi mają więcej - dlatego zapraszam tam!
30 Komentarze
Szukałam ostatnio tej wersji w Internecie i jeszcze nie było. A szkoda, bo chętnie bym obejrzała na dniach. :D
OdpowiedzUsuńJa też jak widzę Tą aktorkę to zaraz przed oczami staje mi scena, gdy Beatrice Lestrange biegnie przez Ministerstwo Magii i śpiewa "zabiłam Syriusza Blacka"...
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że dopóki jest w kinach nici z tego.
OdpowiedzUsuńPrawda?! A gdy zmienia czarną sukienkę na białą falbaniastą, a w dodatku w ręce trzyma różdżkę to człowiekowi się dziwnie robi. Taki już jej urok, nie pozbędzie się go szybko :P
OdpowiedzUsuńWróżka zdecydowanie przebiła wszystkich innych bohaterów :). Ogólnie poszłam na film pod wpływem impulsu, ale seans nawet mój towarzysz określił jako udany :)
OdpowiedzUsuńCzytając Twoją opinie uważam że jak na Ciebie to delikatnie ją potraktowałaś;P Odkąd zobaczyłam zwiastuny nowego kopciuszka to stwierdziłam że nigdy nie pójdę na ten szajs. Dlaczego? po Pierwsze rola macochy przypadła Cate Blanchett aktorce którą ubóstwiam prawie we wszystkich rolach ale wizja jej jako złej macochy kompletnie nie przypadła mi do gustu i wydaje mi się wręcz abstrakcyjna. Jednak jestem się w stanie się założyć że to właśnie ona uratowała tą cała komercyjną kupę gówna swoją genialna grą aktorska razem z Heleną. W ogóle zapadł mi w pamięć komentarz pewnego Pana z filmweb że w ogóle co to za moda żeby blondynka miała czarne brwi? Lily James w roli kopciuszka to jakaś porażka tak samo ten spedalony książę. Jedyna wersja "kopciuszka" jaka przypadła mi do gustu to "Długo i szczęśliwie" z 1998r chociaż bez krytyki by się nie obeszło jednak ta wizja jest mi najbliższa jaką chciałabym zobaczyć w nowym wydaniu. Z resztą nigdy nie przepadałam za kopciuszkiem i tak jak Ty wolałam bardziej waleczne wydania "księżniczek".
OdpowiedzUsuńJa z wersji baśni o Kopciuszku najbardziej lubię wersję filmową z 1998 roku, czyli Długo i Szczęśliwie (Ever After) Drew Barrymore :)
OdpowiedzUsuńDobrze mieć kogoś do oglądania bajek i bajkowych filmów. Sama zawsze mam wyrzuty sumienia, gdy swojego do tego zmuszam, ale na razie też dzielnie znosi i nawet się nie skarży #szokiniedowierzanie.
OdpowiedzUsuńWiesz jak jest: piękne sukienki i dobrzy aktorzy robią swoje ^^ Blanchett lubię, choćby za odegranie najlepszej Elżbiety I jaką widziałam na ekranie, ale wydaje mi się, że rola (albo wizja reżysera) macochy ja pokonała. Wiesz, jak lubię bajkowych Złoczyńców, więc miałam duże wymagania, którym filmowa odsłona macochy nie sprostała. Nie mówię, że grała źle, bo tak nie jest, ale jej postać miała za mało tego czegoś ;( O księciu nawet nie chce się wypowiadać, ale Lily była spoko. Poza brwiami. Ma ten sposób bycia radosnej sieroty :P
OdpowiedzUsuńTej wersji z '98 chyba nie widziałam, ale mam w planach obejrzeć (czyt. katować się) wszystkimi nakręconymi wersjami Kopciucha, więc daję słowo, że obejrzę! :D
Ps. Mulan dostanie od Disneya swój film aktorski, więc możesz trzymać kciuki by tego nie spartaczyli ;)
Tej wersji jeszcze nie oglądałam, ale niebawem to nadrobię! Może w końcu jakiś Kopciuszek przypadnie mi do gustu ;)
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę... Więc czekam.
OdpowiedzUsuńNaprawdę? Mulan? Kiedy i gdzie? Już będę odliczać :D
OdpowiedzUsuńJak wspomniałam, tę wersję uwielbiam i szczerze polecam :)
OdpowiedzUsuńAh... mocny tekst. Ja uwielbiam Kopciuszka w każdej postaci. Na tym filmie też byłam i byłam oczarowana scenami i strojami :) To w końcu baśń, więc można zachwycać się tylko szczegółami :P
OdpowiedzUsuńNie ma jeszcze oficjalnej daty premiery, jedynie informacja, że rozpoczęli prace nad aktorską wersją, ALE mają całkiem ciekawe plany np. już niebawem powinna się pojawić Piękna i Bestia z Emmą Watson ;)
OdpowiedzUsuńAkurat mam o tyle dobrze, że to początki i jeszcze mi nie marudzi :p. Ostatnio byliśmy na "Dom", też fajny film :)
OdpowiedzUsuńW takim razie aby w pełni oddać wrażenia, nie zapomnij włączyć wcześniej Frozen Forever ;)
OdpowiedzUsuńCo to takiego?
OdpowiedzUsuńWyciągnęłaś, mam wrażenie, z filmu więcej niż tam jest. Ciekawy tekst. Gratuluję! Osobiście uważam, że współczesne wersje Kopciuszka ogłupiają dziewczyny.
OdpowiedzUsuńOglądałam, niby ok, ale strasznie nudne. I nie było obcinania palców. Co zaś do tego co jest oryginalną historią, są dwie. Ta, o której wspominasz, gałązka, obcinanie palców, to baśń braci Grimm. A ta popularna z wróżką jest Perraulta. Trudno uznać, która jest oryginalna, bo te historie po prostu ktoś sobie opowiadał. I tak, w filmie wróżka najlepsza. :D
OdpowiedzUsuńTraumy z dzieciństwa, no też Syriusz Black, takie pokokenie chyba. Potem moje ulubiona trójka krasnoludów w Hobbicie. A potem czytałam Lestata i on mnie ranił wielokrotnie. :)
Widziałam już ;)
OdpowiedzUsuńWiem, przecież w TS o tym wspominałam, chociaż w niej akurat przerabiałam wersję braci Grimm. W każdym razie ta nieszczęsna gałązka jest jedynym odnośnikiem do oryginalnej wersji tj. czymś czego nie było w bajce Disneya. Było mi smutno, gdy szklany pantofelek nie został pokrwawiony :( I Macocha nieźle się trzymała. To jakieś takie zbyt słodkie.
OdpowiedzUsuńZacne traumy (jakoś dziwnie to brzmi, ale wiesz co mam na myśli). Ciekawe jakie będą miały kolejne pokolenia :P
I jak Ci się podobało?
OdpowiedzUsuńDzięki ;) Bo przekazują słabe przesłanie, że niby mamy sobie znosić spokojnie niedolę i wyzyskiwanie, a może w nagrodę dostaniemy faceta, który odmieni nasze życie? Lepiej samej wykaraskać się z problemów, a nie przechodzić na łaskę i niełaskę kolejnej osoby.
OdpowiedzUsuńMówię o Frozen, nie o Kopciuszku :P Może być, choć szkoda, że takie krótkie.
OdpowiedzUsuńWiem i o to pytam :P Chyba najbardziej podobały mi się małe bałwanki :)
OdpowiedzUsuńMnóstwo małych bałwanków! :D
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że Helena Bohnam Carter kradnie każdy film, w którym pojawia się nie-w-głównej roli :)
OdpowiedzUsuńKtóre krasnoludy? :D
OdpowiedzUsuńLestat Cię ranił?
To tak jeżeli ciągle cię interesuję to dzisiaj leci o 13:15 na polsacie :)
OdpowiedzUsuń