Żyjemy w teoretycznie bardzo bezpiecznych czasach. W kraju, w którym dostęp do broni jest utrudniony do granic możliwości. W społeczeństwie, które nie jest uzbrojone tak jak np. amerykanie. Większość z nas nie posiada żadnej broni, ponieważ nie sądzi by była kiedykolwiek potrzebna (zakładam, że nie chodzicie po ulicach by lać przypadkowych lub mniej przypadkowych ludzi). To trochę tak, jak z wypadkiem - nigdy nie wiadomo co nas w życiu spotka, a jednak mamy ubezpieczenie, prawda? Dlaczego więc nie mamy broni? [Pewnie dlatego, że spory procent społeczeństwa stanowią idioci nie posiadający rozwiniętego myślenia przyczynowo-skutkowego, ale skoro ani ja, ani wy do nich nie należymy to zapomnijmy o nich na chwilę] A może jednak mamy?
Prawda jest taka, że niemal wszystko co nas otacza może okazać się śmiercionośne. W przypadku chęci zabicia zombie sprawa nieco bardziej się komplikuje, ponieważ wszystkie znaki w filmach i książkach wskazują na to, że zombie da się zabić jedynie uszkadzając jego mózg, a twarda czaszka utrudnia to zadanie. W każdym razie lepiej raz jeszcze wszystkim powtórzyć: atakowanie w pierś, brzuch, czy ucho absolutnie NIC nie daje. To musi być w łeb! Skoro to już ustaliliśmy to mam dla Was dwa małe tipy:
1. Wybierzcie broń, która jest w stanie roztrzaskać bardzo twardą czaszkę (aluminiową rurką szybciej sama się wygnie), a jeśli nie macie pod ręką niczego wykonanego z twardszego materiału starajcie się celować w oko lub w przestrzeń podżuchwową.
2. Znajdźcie broń dystansową lub a tyle długą by pozwalała na walkę w półdystansie - im dalej od zębów zombie tym bezpieczniej.
Podstawy zostały przedstawione, więc możemy przejść do części właściwej. Wszelkiego rodzaju broń palna w większości przypadków odpada, ponieważ w Polsce mało osób ma pozwolenie na broń (przestrzegajmy przepisów prawa, bo głupio byłoby przesiedzieć w więzieniu całą apokalipsę). Skupmy się przez moment na najbardziej oczywistych (w naszych realiach) wyborach broni na zombie, czyli broni białej. Jeśli mieszkacie w Krakowie są duże szansę na to, że posiadacie maczetę, jeśli nie to przykro mi. Popularne są również repliki mieczy i jeśli jakąś macie to nie cieszcie się za bardzo, bo ostre to praktycznie nie jest, a i wykonanie pozostawia wiele do życzenia, więc lepiej używać ją dopiero w ostateczności, gdy nic lepszego nie mamy pod ręką. A co możemy mieć? Siekiera, tomahawk, łom, widły ( <3 ), długi młot, kilof (ciekawa jestem czy ktoś faktycznie ma to w domu), zresztą większość narzędzi i narzędzi ogrodniczych nada się idealnie:
Jeśli macie pecha i tych sprzętów też nie macie to zostaje kombinowanie. Wokół nas jest całe mnóstwo niebezpiecznych przedmiotów, które mogą posłużyć do obrony. Rury, kije od miotły, nogi krzesła whatever. Tym wszystkim można porządnie walnąć, a także trochę podrasować. Przykładowo bardzo podobała mi się maczuga wykonana z kija z wbitymi w niego gwoździami (zdjęcie poniżej). Takie przeróbki możecie zastosować do większości improwizowanych broni (mały tip: na Youtubie jest cała masa filmowych poradników jak zrobić broń z przedmiotów codziennego użytku - od wszelkiej maści prostych łuków po najbardziej udziwnione sprzęty). Pamiętajcie również o nożach, których przecież nie brakuje w żadnej kuchni. Warto zawsze mieć kilka przy sobie, gdy nadejdzie Z-apokalipsa.
Na koniec dzisiejszego wykładu zajmijmy się bronią, która nie będzie skuteczna w walce z zombie. Bardzo ubolewam nad gazrurką, koktajlami Mołotowa i wszystkim innym czym chcielibyście podpalić zombie. Czemu to bezsensowne? Głównie dlatego, że w teorii zombiaki nie czują bólu, więc dostaniecie chodzące płonące żywe trupy, które zrobią więcej szkody w swojej ognistej wersji. Dodatkowo zapach spalonego zgniłka odbije się na Was. Jeśli koniecznie chcielibyście je podpalić to zróbcie to dopiero ze stosem unieszkodliwionych zombiaków.
Nie polecam również używania piły mechanicznej, bo choć na pewno świetnie bawiłabym się nią przy zabijaniu zombiaka (jestem normalna i proszę tego nie kwestionować) to ma kilka wad: a) jest cholernie głośna, a jeśli zombie kierują się słuchem to ściągnęlibyśmy na siebie całą ich hordę b) jej użycie jest uzależnione od paliwa, którego w końcu może zabraknąć c) jest ciężka d) czuję, że sami moglibyśmy się nią uszkodzić. Za to pistolet do gwoździ wydaje się super.
Chyba nie muszę wyjaśniać dlaczego walka z zombie na pięści jest beznadziejnym pomysłem, prawda?
Ps. Jaką bronią najchętniej unieszkodliwialibyście zombie?
Ps2. Rekrutacja do Różowej Akademii Zombie Hunterów dalej trwa. Adepci dostali wiadomość na rozpoczęcie roku?
Prawda jest taka, że niemal wszystko co nas otacza może okazać się śmiercionośne. W przypadku chęci zabicia zombie sprawa nieco bardziej się komplikuje, ponieważ wszystkie znaki w filmach i książkach wskazują na to, że zombie da się zabić jedynie uszkadzając jego mózg, a twarda czaszka utrudnia to zadanie. W każdym razie lepiej raz jeszcze wszystkim powtórzyć: atakowanie w pierś, brzuch, czy ucho absolutnie NIC nie daje. To musi być w łeb! Skoro to już ustaliliśmy to mam dla Was dwa małe tipy:
1. Wybierzcie broń, która jest w stanie roztrzaskać bardzo twardą czaszkę (aluminiową rurką szybciej sama się wygnie), a jeśli nie macie pod ręką niczego wykonanego z twardszego materiału starajcie się celować w oko lub w przestrzeń podżuchwową.
2. Znajdźcie broń dystansową lub a tyle długą by pozwalała na walkę w półdystansie - im dalej od zębów zombie tym bezpieczniej.
Łatwe do zapamiętania, prawda? |
W razie nadejścia zombie lub do prac ogrodniczych - muszę sobie takie sprawić! |
Takie cudo możecie zmontować sami |
Nie polecam również używania piły mechanicznej, bo choć na pewno świetnie bawiłabym się nią przy zabijaniu zombiaka (jestem normalna i proszę tego nie kwestionować) to ma kilka wad: a) jest cholernie głośna, a jeśli zombie kierują się słuchem to ściągnęlibyśmy na siebie całą ich hordę b) jej użycie jest uzależnione od paliwa, którego w końcu może zabraknąć c) jest ciężka d) czuję, że sami moglibyśmy się nią uszkodzić. Za to pistolet do gwoździ wydaje się super.
Chyba nie muszę wyjaśniać dlaczego walka z zombie na pięści jest beznadziejnym pomysłem, prawda?
Ps. Jaką bronią najchętniej unieszkodliwialibyście zombie?
Ps2. Rekrutacja do Różowej Akademii Zombie Hunterów dalej trwa. Adepci dostali wiadomość na rozpoczęcie roku?
46 Komentarze
No nieźle, coś się szykuje a ja o tym nie wiem? Ale dobrze, że mamy taką Gosiarellę, która nas informuje i przy okazji daje znać, co się może przydać w przypadku Z-apokalipsy. ;) Teraz wiem, że prawie wszystko może się przydać (ale większość rzeczy z marnym skutkiem...), więc wracam do budowania swojego schronu!
OdpowiedzUsuńSmutno mi :( Tak bardzo chciałam mieć pretekst by kupić lub zmontować miotacz ognia, ale nie! Gosiarella musiała to popsuć! Jako grzeczna uczennica muszę słuchać pani profesor :p
OdpowiedzUsuńNajchętniej zmontowałabym sobie takie coś: http://zombease.com/wp-content/uploads/2012/11/dsc_5155.jpg - Gosiarella widzi, jak grzecznie korzystałam z rady by poszukać handmada :D
PS. Tak, dostałam wiadomość i serduszkuję apel inauguracyjny <3
Ewentualnej zagłady nigdy się nie przewidzi, więc trzeba być przygotowanym :D Antyśka, serce rośnie, gdy wspominasz o schronie <3 Serduszkuje zapobiegliwość :) Weź tam jeszcze dorzuć dwie maczety i będzie super!
OdpowiedzUsuńPowinnaś zagrać w Dying Light!
OdpowiedzUsuńDoświadczenie w grze State of Decay mówi mi, że choćbyś nie wiadomo jak dobrze była uzbrojona, to jak Juggernaut złapie Cię w swoje tłuste zombiastyczne łapy to nic Ci już nie pomoże. Skończysz rozpołowiona przez jego siłę... Już tylu ludzi przez tego typa straciłam :'( Dobrych ludzi...
OdpowiedzUsuńWszystko fajnie, pięknie...
OdpowiedzUsuńTylko eM się pyta: GDZIE JEST PATELNIA?
Dlaczego Pani Dyrektor zapomniała o patelni? Hę? Przecież patelnia, taka dobra, ciężka patelnia też będzie dobra!
Dostałam wiadomość;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że wybór broni zależy od sytuacji. Jeśli byłby to początek apokalipsy, nie sądzę, że miałabym czas przygotować jakąś skomplikowaną broń, dlatego najprędzej duży nóż kuchenny. Pilnik do paznokci (mam taki jeden dość długi;)). Młotek do mięsa. A jeśli miałabym czas na zrobienie broni, to przychodzi mi na myśl zrobienie włóczni^^ Czyli szczebelek od łóżeczka dziecka (dobrze, że mamy łóżeczko ze szczebelkami;)) zastrugany na końcu:p
Dwie? Chyba dwie szafy/przegródki sporej wielkości. Przecież nigdy nie wiem ile osób mi się do schronu zwali w ostatniej chwili. A gdyby zombiaki jakimś cudem mnie zaatakowały to muszę mieć czym się bronić. Może uda mi się nawet broń kupić... :D Serduszkuj, serduszkuj! <3
OdpowiedzUsuńNo wiesz...ja tam wpadnę ze swoim arsenałem, więc pamiętaj by zrobić mi na niego troszkę miejsca...nie dużo...
OdpowiedzUsuńBroń kupić - w sensie palną? Szalona :D
A swoją drogą to pamiętaj o zapasach i przelicz ile osób możesz w razie czego przyjąć - Apokalipsa straszna rzecz, takie rzeczy z ludzi wychodzą :P
1. Zabij dużo zombie
OdpowiedzUsuń2. ułóż z nich stos
3. Podpal
Powyższy plan pozwala na realizację Twoich marzeń ;) Swoim drogą podobają mi się.
I I'm so proud! Broń zacna! Teraz taką zrób!
[*]
OdpowiedzUsuńI jak go w końcu wykończyłaś?
Zombie trzeba się bać, ale eM też nie można nie doceniać. Wpisałabym taką patelnię i potem byłoby, że to broń eM i tylko eM może ją używać czy coś. Jak już pójdą do kuchni po noże to i patelnię zabiorą ;)
OdpowiedzUsuńMłotek do mięsa zacny pomysł, ale jak długi Ty masz ten pilnik do paznokci?! Nie, ale poważnie, bo jeśli naprawdę się nada to chcę namiary na sklep, w którym go kupiłaś :D
OdpowiedzUsuńWłócznia też zacny pomysł, tylko musiałabyś je potem wyjmować, bo inaczej szybko się skończą. Do tej pory zastanawiam się jakim cudem Daryl z The walking dead jeszcze nie pogubił wszystkich bełt do kuszy. Niby czasami je zbiera, ale przeważają te zostawione w zombiakach.
Jeśli jeszcze nie grałam to zdecydowanie powinnam ;)
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że swój schron też robisz! Ale nie martw się, w razie czego przyjmę Ciebie i Twój arsenał :D
OdpowiedzUsuńTa kosa jest zarąbista, chcę ją, chcę! Widły też zawsze się przydają. A w domu mam wiertarkę, myślę, że się przebije, ale daleko od kontaktu z nią nie zajdę. Mam też ten fart, że mieszkam na ostatnim piętrze i mam wyjście na dach blisko. Łuk byłby fajny.
OdpowiedzUsuńA oglądałam dziś program o takim faceciku, który zrobił kuszę z wyrzutnią meczet! Akurat na zombie!
A co pani profesor myśli o patelni? Wiemy, że to zacna broń, ale jak sprawdziłaby się na zombie? Proponuję zajęcia w terenie.
Jak nie ma nic innego pod ręką, a do pokoju przez okno wpada krwiożerczy zombie, to w desperacji i pilnik się nada^^ Trochę dłuższy niż dłoń;)
OdpowiedzUsuńPewnie bym wyjmowała te włócznio-szczebelki już po walce:P Myślę, że Daryl robi nowe w wolnym czasie;) A po zabiciu często je wyjmuje, z tego co pamiętam.
nie wykończyłam. Zabił mi kolejnego człowieka. Potem jak tam wróciłam to już go nie było. Zazwyczaj jak słyszę jego ryk, to uciekam gdzie pieprz rośnie. Ewentualnie rozwalam go samochodem. Aczkolwiek zazwyczaj jest tak, że to prędzej samochód mi się rozwali niż on zginie. :(
OdpowiedzUsuńCzekaj, kusza z wyrzutnią maczet <3 Moje małe różowe serduszko właśnie szybciej zabiło! To taki cudowny pomysł :D Łuki są fajne, ale ich obsługa wydaje się mnie przerastać :P Kusza wydaje mi się bardziej odpowiednia dla takich nieogarów jak ja :D
OdpowiedzUsuńPatelnia zacna, ale chyba trzeba byłoby się nieźle namachać albo mieć te starsze solidne modele. A Iara już przemyślała temat swojego wykładu? Czy wolisz ćwiczenia xD
Czekam na sponsora <- oficjalna wersja ;) A jeśli akurat będzie mi bliżej do Twojego schronu to będziesz zmuszona mnie przyjąć. Czymś Cię jeszcze przekupię na wejściu :D
OdpowiedzUsuńNarzędzia ogrodnicze zostawię działkowiczom, pistolet to gwoździ brzmi dobrze, ale zastanawiam się czy nie byłoby lepiej wybrać się po prostu do Krakowa?
OdpowiedzUsuńCzy rzucanie płytami winylowymi wchodzi w grę? Kiedyś widziałam fajne video, gdzie facet rzucał właśnie płytami i one obcinały ludziom głowy. Fajna sprawa, bo płyty nie są ciężkie, można szybko upchnąć je w plecaku. Poza tym, jak tak wyobrażam sobie siebie z tymi płytami, rzucającymi je, jakby to był jakiś bumerang, to widzę siebie w roli Robin Hooda/Olivera Queena. Jakiś fajny kaptur i w ogóle... I mogłabym załatwić sobie jakiś domek na drzewie albo bunkier pod barem... Moment... O czym to ja...
OdpowiedzUsuńAha!
Tak, tak. Powracam do płyt. Bo może się okazać, że mam na strychu cały ich zapas, więc gdyby okazały się dobre, to mogłabym je wykorzystać.
Wiem na przykład gdzie uderzać - czego to nie uczą seriale kryminalne :D Najsłabszy punkt kręgosłupa - pomiędzy kręgami C3 i C7. Jeśli użyje się odpowiednio dużo siły i dostatecznie ostrego narzędzia, dekapitacja jest naprawdę do osiągnięcia.
Także czekam na radę, do robić z tymi płytami.
W razie czego, wiem że dziadek gdzieś ma kiedyś swoją przedpotopową kosę, więc mam broń alternatywną.
Pozdrawiam,
Sherry
Zdecydowanie to jeden z najrozsądniejszych planów, jakie słyszałam! Podobno gdzieś na Wisłą wybudowali też całkiem niezły zameczek z murami obronnymi ;)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: WOW! Ten pomysł mnie rozłożył^^ Po drugie: chcę zobaczyć ten filmik! Po trzecie: nie mam pojęcia jak to się sprawdzi w praktyce, więc zalecam ćwiczenia bojowe z arbuzem albo najlepiej od razu z mocno splecionym wiązkami słomy, które w przybliżeniu odpowiadają gęstości ludzkiego ciała (czasami się martwię tym, że wiem takie rzeczy). Jeśli po kilku/kilkunastu próbach będziesz zadowolona z efektu to sama sobie załatwię płyty winylowe (dodatkowy plus: fajnie wyglądają)!
OdpowiedzUsuńA przedpotopowa kosa też jest fajna! Przygarnęłabym ją już teraz na Twoim miejscu, ale czym będzie się bronił dziadek?!
Btw fajne wdzianko z kapturem w stylu Arrow będzie genialnie wyglądać, więc nie krępuj się! Dodatkowo przynajmniej nie będziesz bryzgała zainfekowaną zombiaczą krwią na siebie tylko na wdzianko ;)
Faktycznie całkiem długi! Gosiarella approved! Chociaż przyznam, że gdyby ten krwiożerczy zombiak wdrapywał się przez okno to chciałabym go kopniakiem w głowę wywalić, oczywiście z okrzykiem This is SPAAAARTA - tak bardzo mi się to marzy :) Tzn. nie koniecznie z zombiakiem, tylko ogólnie, ale na żywych głupio próbować ;(
OdpowiedzUsuń[Jestem normalna, jestem normalna, jestem normalna]
No co za palant! Niektórzy to nie wiedzą kiedy dać się zabić! Poza tym skąd się biorą takie olbrzymie zombiaki? Na taką apokalipsę się nie piszę! W każdym razie zwiewaj, jeśli dasz radę.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, ale zombiaki w State of Decay są w ogóle dziwne. Biegają... ewoluują. Juggernaut jest najgorszy ze wszystkich, bo w bezpośrednim starciu to prędzej on zabije ciebie niż ty jego, ale są jeszcze inne ewenementy- superszybki, skaczący Feral, a także napełniony toksycznymi gazami Bloaster. Jego najlepiej rozwalać z odległości, bo jeden strzał w wancioł i już się rozbryzguje, a ty jesteś daleko od toksyn, które Cię wyniszczają. Są jeszcze zombiaki umundurowane :) kiedyś się śmiałam z zombiaków nazistów na motorkach w Resident Evil, a tutaj takie cuda :D hahaha. Zwiewać zawsze przed nimi można, gorzej kiedy Twoja misja opiera się na zniszczeniu ich :D
OdpowiedzUsuńJa jakbym miała czekać na sponsora to nigdy bym tego schronu nie wybudowała... A tak małymi kroczkami... W co ja wierzę :D Sponsorze, przybądź!
OdpowiedzUsuńW porządku, miejsce masz zaklepane :D Przyślij mi tylko wcześniej gołębia z wiadomością, że nadchodzisz :P
Kopniakiem najszybciej, ale wlazłby z powrotem:P Aczkolwiek ta scena z 300 jest bardzo kusząca^^
OdpowiedzUsuńWidząc tę kuszę od razu pomyślałam o Tobie. :) A jaki wyrzut miała!
OdpowiedzUsuńĆwiczenia to zdecydowanie coś dla mnie. ^^ Jeszcze o tym nie myślałam, ale widzę, że nie mam wyjścia. :)
Ja też mam to marzenie o This is Sparta! XD
OdpowiedzUsuńWyjście zawsze jest, ale nie wierzę, że nie sprawiłoby Ci to frajdy :D
OdpowiedzUsuńDokładnie! Wszystkich miłych sponsorów, którzy chcieliby wspomóc budowę bunkru/ów zachęcamy do kontaktu mailowego :) W zamian zapewniamy, że przetrwamy, a to ważne by przetrwali najlepsi :)
OdpowiedzUsuńSądzę, że to wystarczy jako dzienna dawka narcyzmu ;)
Spoko, jak nie znajdę gołębia to wyślę nietoperza... W co ja wierzę, tych latających szczurów jest od groma!
W sumie nietoperze też mnie lubią, zwłaszcza nad morzem na działce w lesie. :D Wyobraź sobie, że wychodzisz z przyczepy spod prysznica i po ciemku chcesz się przedostać do drugiej przyczepy "sypialnianej". Świecisz sobie telefonem, by przypadkiem nie wejść w pozostałości z ogniska albo suszarkę z praniem. Aż tu nagle coś się wczepia w Twoje włosy. Coś wielkiego, skrzydlatego, dziwnego... Aaaaaaaaaaaaa! Na samo wspomnienie się wydzieram :D Trauma do końca życia. :P
OdpowiedzUsuńPOWAŻNIE?! Dopiero co udało się ludziom mi przetłumaczyć, że nietoperze wpadające we włosy to mit, który sprawdzał się tylko w epoce, gdy kobiety miały wysokie kokofriko na głowie :C Teraz znów się lękam! Współczuję! I pomyśleć, że ja do tej pory przeżywam obsikanie przez ćmę. Ech...ta natura ;/
OdpowiedzUsuńJakiejś tam szopy na głowie nie mam, a po prysznicu jak wiadomo, te włosy są nieco... oklapnięte. Dziwię się, że te nietoperze tak do mnie leciały. Następnymi razami jak widziałam, że coś leci (już szłam z normalną latarką :D) to się darłam wniebogłosy. Pewnie każdy działkowicz mnie słyszał i każde zwierzątko w lesie :P
OdpowiedzUsuńKrzyk zawsze dobry! Może apka na telefonie "przywołaj Gacka" była włączona? A i taką fryzurkę miałam na myśli:
OdpowiedzUsuńHahahaha wiem, dlatego mówię, że moje włosy były dość oklepane, więc nie było powodu, by miały w nie lecieć :D
OdpowiedzUsuńNietoperz musiał mieć złą nawigację!
OdpowiedzUsuńGdyby to był jeden to bym zrozumiała, ale następnej nocy leciały dwa... Okej, czaję. Kolega nietoperz zgubił się pierwszego dnia, znaleźli się drugiego i dalej mieli złą nawigację? :D To są stali goście :D
OdpowiedzUsuńHej, skoro to koledzy to pewnie wszyscy wgrali sobie złą mapę do nawigacji i teraz biedaki nie wiedzą gdzie lecą :P
OdpowiedzUsuńJa tam zrobiłabym sobie wypaśny łuk :) Główny bohater Apokalipsy Z pokazuje, że kusza też jest całkiem fajna, ale trzeba zbierać bełty, bo w końcu może ich zabraknąć, poza tym jest raczej dość topornym sprzętem.
OdpowiedzUsuńHahaha nie czujesz jak rymujesz :D
OdpowiedzUsuńŁuk wydaje się prosty do zrobienia, ale chyba łatwiej byłoby mi obsługiwać i trafiać z kuszy. Moja wyobraźnia podsuwa mi komiczne obrazy gdy myślę o sobie i strzelaniu z łuku xD Niestety zombie ze śmiechu raczej nie padnie :P
OdpowiedzUsuńMłot, kilof, widły, siekiera, łom? Jak tego można NIE mieć? Jestem porządnym wieśniakiem zaopatrzonym we wszystkie powyższe sprzęty, oraz własny schron przeciwatomowy (stare szambo, ale ciii...). No, jakieś noże też się znajdą...
OdpowiedzUsuńWidziałam gdzieś teledysk, gdzie muzyków atakowały głodnie... piwo-zombie. Tak, głównym ich celem było zdobycie piwa. Muzycy po raz kolejny udowodlili, że nikomu, kto zna się na nutach i taktach, nie da się odebrać piwa... Piękny teledysk, zaprawdę ^^
Bona, witaj w gronie potencjalnie ocalałych - dobry sprzęt i kryjówka to połowa sukcesu! Kosę jeszcze przygarnij i będzie pełne wyposażenie :D
OdpowiedzUsuńUrocze! Jeśli będziesz go miała gdzieś pod ręką to podeślij :D