Są takie tematy, które bardzo chcę opisać, jednak słowa zamiast przelewać się na klawiaturę, błądzą po głowie, jakby czekały na odpowiedni moment. Czasami same dają znać, że są już gotowe by wypuścić je w świat, a innym razem tak się boją, że dopiero czynnik zewnętrzny musi je wydobyć. Tak właśnie było tym razem. Musiałam przeczytać "Online Girl" Zoe Sugg by w końcu wydobyły się ze mnie.
Chociaż książka brytyjskiej vlogerki nie podobała mi się na tyle by polecać ją na blogu to jeden fragment odpowiada dokładnie temu, o czym chciałam napisać od wielu miesięcy, dlatego pozwolę sobie go zacytować w formie wstępu.
Proste słowa, prosty przekaz, piękna idea, a jednak nie wszyscy się do niej stosują. Uwierzcie mi, wiem jak ciężko powstrzymać się od bycia wredną lub napisaniem czegoś krzywdzącego. Sama szybko wpadam w złość, jestem zawzięta, a co gorsza strasznie pamiętliwa. Nie raz i nie dwa miałam ochotę naprawdę mocno po kimś pojechać, bo uznałam, że mam rację, byłoby to słuszne i mała cząstka mnie czerpałaby perwersyjną przyjemność z faktu, że osoba zainteresowana to przeczyta. Ba! Często zdarzało mi się faktycznie coś takiego napisać. Na całe szczęście w internecie jest taka magiczna opcja o nazwie "publikuj", która pozwala nam przez krótką chwilę wziąć wdech i zastanowić się, czy faktycznie chcemy to puścić w świat. Ten krótki moment, w którym nasza ręka musi pokonać odległość między klawiaturą, której wylewamy swoje żale, do myszki, która musi zaakceptować, bywa zbawienna. W moim przypadku właśnie w tym momencie uświadamiam sobie, co się stanie, gdy kliknę przycisk. Wszyscy to przeczytają, większość osób pewnie się ze mną zgodzi i wspólnie będzie potępiać daną osobę, a na koniec może i sam zorientowany to przeczyta, a to na pewno zrani go równie mocno, jak wkurzy. Wydawałoby się, że o to właśnie chodzi, ale nie powinno. Przypominam sobie, jak sama się czułam, gdy przeczytałam o sobie na blogu byłego kolegi. Jak czułam się zdradzona oraz do jakiego poziomu to zakwalifikowałam. I wtedy robię to, czego sama wówczas wymagałam. Łapię myszkę. Kopiuję tekst z opisem całej sytuacji i wklejam w oknie prywatnej wiadomości by wyjaśnić sprawę. Wiecie jak często okazywało się, że medal ma dwie strony?
Powyższe tyczy się głównie sytuacji, w której nasz problem wynika z zachowania drugiej osoby, a przecież nie tylko o to chodzi. Chodzi o wszystkie treści, które sprawiają, że internet i świat stają się gorszym miejscem. Zatrzymajcie się na chwilę i nie czytajcie dalej, dopóki sami nie wymienicie sobie w myślach, co uznajecie za taką treść. Czego nie powinno być w internecie, czego nie powinno być na świecie. Niech to będzie Wasz indywidualny osąd, bo każdy z nas musi się kierować własnymi poglądami i mierzyć się z własnym sumieniem. Macie to? Bo ja wiem, czego nigdy nie chciałabym przeczytać, ani zobaczyć i wbijam sobie mocno do głowy by samej tego nie zrobić.
Pewnie część z Was w pewnym momencie czytania tego tekstu pomyśli, co Gosiarella niby takiego publikuje, co mogłoby sprawić, że świat stanie się lepszym miejscem. Sama zadałam sobie to pytanie, więc odpowiem Wam szczerze. Nie mam bloga motywacyjnego, a takie faktycznie sprawiają, że świat wraz z jego mieszkańcami są lepsi i szczęśliwsi. Nie skupiam się na tym by wspierać szczytne cele (poza tymi dotyczącymi zwierzaków), nie daje rad zdrowotnych, żywieniowych, ani prawniczych. Wydaje mi się, że nie robię niczego, co mogłoby w jakikolwiek popchnąć ludzkość w dobrym kierunku, ale przynajmniej nie szkodzę. Jako narcyz lubię myśleć, że część opublikowanych tekstów (mimo ich abstrakcyjności) wywołuje uśmiech, czasami poszerzy wiedzę o ciekawostkę, którą można przekazać dalej albo zwyczajnie poprawi humor (poza ciężkimi tekstami 'lifestylowymi'). Gdy czytam komentarze, w których piszecie, że komuś faktycznie poprawiłam humor lub chociaż na moment pozwoliłam oderwać się od rzeczywistości, aż robi mi się ciepło na sercu, bo wiem, że zrobiłam coś dobrze. I to nie dla siebie, ale dla kogoś. Fajne uczucie, polecam! Znacznie lepsze od wyrzutów sumienia.
Możliwe, że sądzicie iż Wasz tekst nie zrobi większej różnicy, bo w końcu internet to jeden wielki śmietnik, w którym jedna wiadomość zostaje zasypana milionem innych, ale to nie do końca prawda. Każde przeczytane zdanie, każdy argument, każda opinia kreuje Wasz osąd. To normalne, choć zazwyczaj nie dzieje się to świadomie. To trochę jak z tym cytatem "Niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu i szybko odchodzą. Niektórzy zostają przez chwilę i zostawiają ślady w naszych sercach. A my już nigdy, przenigdy nie jesteśmy tacy sami." Tak samo działają słowa. Jedne giną, a inne mocno wpisują się w nasze umysły by kreować nowe poglądy.
Każda negatywna opinia i bucowaty komentarz, który nie został publicznie potępiony przesuwa także granice tego co jest zarówno dla nas, jak i dla społeczeństwa akceptowalne. Wiecie, Karol Marks pewnie też nie do końca wierzył, że spisanie jego filozofii odmieni świat.
Na sam koniec zostawię Wam słowa kogoś znacznie mądrzejszego ode mnie:
Ps. Wybaczcie, ale człowiek najzwyczajniej w świecie powinien czasem zapłakać nad światem.
Chociaż książka brytyjskiej vlogerki nie podobała mi się na tyle by polecać ją na blogu to jeden fragment odpowiada dokładnie temu, o czym chciałam napisać od wielu miesięcy, dlatego pozwolę sobie go zacytować w formie wstępu.
"Za każdym razem, kiedy zamieszczacie coś w internecie, macie wybór.
Może to być coś, przez co świat stanie się lepszy, albo coś, przez co świat stanie się gorszy.
Dlatego następnym razem, kiedy postanowicie napisać komentarz, udostępnić zmianę statusu albo wrzucić linka, zastanówcie się - czy dzięki temu świat stanie się lepszy?
Jeśli odpowiedź brzmi 'nie', lepiej tego nie róbcie.
Świat jest już wystarczająco smutny. Nie pogarszajcie sytuacji."
Proste słowa, prosty przekaz, piękna idea, a jednak nie wszyscy się do niej stosują. Uwierzcie mi, wiem jak ciężko powstrzymać się od bycia wredną lub napisaniem czegoś krzywdzącego. Sama szybko wpadam w złość, jestem zawzięta, a co gorsza strasznie pamiętliwa. Nie raz i nie dwa miałam ochotę naprawdę mocno po kimś pojechać, bo uznałam, że mam rację, byłoby to słuszne i mała cząstka mnie czerpałaby perwersyjną przyjemność z faktu, że osoba zainteresowana to przeczyta. Ba! Często zdarzało mi się faktycznie coś takiego napisać. Na całe szczęście w internecie jest taka magiczna opcja o nazwie "publikuj", która pozwala nam przez krótką chwilę wziąć wdech i zastanowić się, czy faktycznie chcemy to puścić w świat. Ten krótki moment, w którym nasza ręka musi pokonać odległość między klawiaturą, której wylewamy swoje żale, do myszki, która musi zaakceptować, bywa zbawienna. W moim przypadku właśnie w tym momencie uświadamiam sobie, co się stanie, gdy kliknę przycisk. Wszyscy to przeczytają, większość osób pewnie się ze mną zgodzi i wspólnie będzie potępiać daną osobę, a na koniec może i sam zorientowany to przeczyta, a to na pewno zrani go równie mocno, jak wkurzy. Wydawałoby się, że o to właśnie chodzi, ale nie powinno. Przypominam sobie, jak sama się czułam, gdy przeczytałam o sobie na blogu byłego kolegi. Jak czułam się zdradzona oraz do jakiego poziomu to zakwalifikowałam. I wtedy robię to, czego sama wówczas wymagałam. Łapię myszkę. Kopiuję tekst z opisem całej sytuacji i wklejam w oknie prywatnej wiadomości by wyjaśnić sprawę. Wiecie jak często okazywało się, że medal ma dwie strony?
Powyższe tyczy się głównie sytuacji, w której nasz problem wynika z zachowania drugiej osoby, a przecież nie tylko o to chodzi. Chodzi o wszystkie treści, które sprawiają, że internet i świat stają się gorszym miejscem. Zatrzymajcie się na chwilę i nie czytajcie dalej, dopóki sami nie wymienicie sobie w myślach, co uznajecie za taką treść. Czego nie powinno być w internecie, czego nie powinno być na świecie. Niech to będzie Wasz indywidualny osąd, bo każdy z nas musi się kierować własnymi poglądami i mierzyć się z własnym sumieniem. Macie to? Bo ja wiem, czego nigdy nie chciałabym przeczytać, ani zobaczyć i wbijam sobie mocno do głowy by samej tego nie zrobić.
Pewnie część z Was w pewnym momencie czytania tego tekstu pomyśli, co Gosiarella niby takiego publikuje, co mogłoby sprawić, że świat stanie się lepszym miejscem. Sama zadałam sobie to pytanie, więc odpowiem Wam szczerze. Nie mam bloga motywacyjnego, a takie faktycznie sprawiają, że świat wraz z jego mieszkańcami są lepsi i szczęśliwsi. Nie skupiam się na tym by wspierać szczytne cele (poza tymi dotyczącymi zwierzaków), nie daje rad zdrowotnych, żywieniowych, ani prawniczych. Wydaje mi się, że nie robię niczego, co mogłoby w jakikolwiek popchnąć ludzkość w dobrym kierunku, ale przynajmniej nie szkodzę. Jako narcyz lubię myśleć, że część opublikowanych tekstów (mimo ich abstrakcyjności) wywołuje uśmiech, czasami poszerzy wiedzę o ciekawostkę, którą można przekazać dalej albo zwyczajnie poprawi humor (poza ciężkimi tekstami 'lifestylowymi'). Gdy czytam komentarze, w których piszecie, że komuś faktycznie poprawiłam humor lub chociaż na moment pozwoliłam oderwać się od rzeczywistości, aż robi mi się ciepło na sercu, bo wiem, że zrobiłam coś dobrze. I to nie dla siebie, ale dla kogoś. Fajne uczucie, polecam! Znacznie lepsze od wyrzutów sumienia.
Możliwe, że sądzicie iż Wasz tekst nie zrobi większej różnicy, bo w końcu internet to jeden wielki śmietnik, w którym jedna wiadomość zostaje zasypana milionem innych, ale to nie do końca prawda. Każde przeczytane zdanie, każdy argument, każda opinia kreuje Wasz osąd. To normalne, choć zazwyczaj nie dzieje się to świadomie. To trochę jak z tym cytatem "Niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu i szybko odchodzą. Niektórzy zostają przez chwilę i zostawiają ślady w naszych sercach. A my już nigdy, przenigdy nie jesteśmy tacy sami." Tak samo działają słowa. Jedne giną, a inne mocno wpisują się w nasze umysły by kreować nowe poglądy.
Każda negatywna opinia i bucowaty komentarz, który nie został publicznie potępiony przesuwa także granice tego co jest zarówno dla nas, jak i dla społeczeństwa akceptowalne. Wiecie, Karol Marks pewnie też nie do końca wierzył, że spisanie jego filozofii odmieni świat.
Na sam koniec zostawię Wam słowa kogoś znacznie mądrzejszego ode mnie:
„Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie.” - Mahatma Gandhi
Ps. Wybaczcie, ale człowiek najzwyczajniej w świecie powinien czasem zapłakać nad światem.
10 Komentarze
Dzięki takim tekstom na twoim blogu jest on jeszcze bardziej dla mnie atrakcyjny. Oprócz dobrego humoru i czasami mocnej dawki ironii jest również tutaj szacunek do drugiego człowieka, a to cenię najbardziej. Pozdrawiam Cię serdecznie :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak miło było mi to przeczytać :) Dziękuję Ci ślicznie!
OdpowiedzUsuńGosia, jeśli jeszcze raz napiszesz, że Twój blog niczego nie wnosi do świata, to osobiście włamię się do Twojego różowego domku w celu wybicia Ci tego z głowy :) Twój blog to taka słodka, radosna iskierka w tym smutnym świecie. Zrobiłoby się naprawdę pusto, jeśli przestałabyś pisać
OdpowiedzUsuńMoże mój komentarz świata nie zbawi, ale... Podpisuję się pod Twoim postem wszystkimi swoimi kończynami, górnymi i dolnymi. :D
OdpowiedzUsuńŚwiata nie zbawił, a mówię Ci od chwili przeczytania go mam wrażenie, że jest lepszym miejscem :)
OdpowiedzUsuńBędę to miała na uwadze (zwłaszcza, gdy będę potrzebowała Cię ściągnąć!) :)
OdpowiedzUsuńMoje małe różowe serduszko aż zaczęło się topić, jednak mocno serduszkuje i dziękuję <3
Nie napisałabym tego lepiej! Podpisuję się w 100%.
OdpowiedzUsuńGosiarello, uwielbiam w Tobie to, że stać Cię na napisanie czegoś takiego. Bardzo dobry tekst, który powinno się czytać za każdym razem, gdy odpala się internet. Wierzę, że dobro przyciąga dobro, więc też staram się postępować w miarę okej do świata.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że masz rację i nie masz racji, a raczej masz rację z niemal wszystkim co napisałaś, poza tym, że różowy blog nic nie zmienia. Zmienia! Dzięki niemu jest jedno miejsce w sieci, w którym teksty zawsze poprawiają humor, pozwalają poznać ciekawe rzeczy lub punkt widzenia, a czasami także przypominają o tym co najważniejsze, a przy okazji gromadzą się tutaj osoby, które mają wspaniałe dusze, masę pozytywnej energii i aż chce się tutaj przebywać. Dzięki Ci za to, że stworzyłaś tą małą ostoję.
Bardzo fajny cytat :)
OdpowiedzUsuńAwwww <3 Prawie się wzruszyłam. DZIĘKUJĘ :* Napisałaś słowa, które zdecydowanie sprawiły, że mój świat stał się lepszy :)
OdpowiedzUsuń