Muszę Cię ostrzec: ten tekst to pułapka, którą perfidnie na Ciebie zastawiam! Gdy w nią wejdziesz, a sznur oplecie Twoją kostkę, to zawiśniesz do góry nogami, a ja bez skrupułów wytrzepię z Ciebie ostatnie miedziaki, lajki i serduszka! Ba! Nawet skarpetki Ci zabiorę, jeśli będą fajne! Dalej tu jesteś? Nie wierzysz, że jestem do tego zdolna?! Cóż... chyba się zaraz przekonamy, jaki ze mnie degenerat!
Dostęp do treści w Internecie niemal zawsze jest darmowy i jest fajnie. Sama nie chciałabym, żeby to się zmieniło. Główna opłata, jaką ponosimy za korzystanie z tego medium to haracz dla operatora, który dostarcza nam internet. Wszyscy o tym wiemy, ale warto zaznaczyć, że te pieniążki są opłatą dla firmy, a nie twórców treści, które czytacie, czy oglądacie. Każdy bloger, vloger, czy inny twórca zazwyczaj robi to pro publico bono, czyli dla dobra społecznego i w imię własnej satysfakcji. Czy możemy narzekać? Móc zawsze możemy, ale prawda jest taka, że nikt nas do tego nie zmusza – nie jesteśmy biczowanymi za lenistwo niewolnikami. Piszemy, robimy zdjęcia i nagrywamy video, bo sprawia nam to przyjemność. Tak jak Wam sprawia przyjemność czytanie i oglądanie tego, co stworzyliśmy. Nikt nie jest tutaj za karę. Nikt nikomu nie robi łaski. Jesteśmy tu, bo tego chcemy.
Skoro ustaliliśmy, że jesteśmy tutaj dobrowolnie i dostęp do treści jest w pełni darmowy, to pozwólcie, że bezczelnie wysnuję hipotezę zakładającą, że czytając Gosiarellę podoba Wam się to, co robię. Może nawet chcecie, by blog się rozwijał i/lub w jakiś sposób wesprzeć Gosiarellę w tym, co tworzy? Za same dobre chęci mam ochotę Was już wyściskać! Przy okazji także wyjaśnić, jak możecie pomóc. Przede wszystkim nie przestawajcie robić tego, co robicie do tej pory, czyli czytać, komentować i lajkować, gdzie tylko się da! Każda reakcja z Waszej strony to dla mnie znak, że przeczytaliście tekst i Wam się podobał. Jeśli macie konto na Facebooku to lajkujcie, udostępniajcie treści na swoich profilach, zapraszajcie znajomych do polubienia i opowiadajcie o Różowym Blogu przy każdej nadarzającej się okazji! Po co? Z wielu względów, w tym m.in. a) żebym wiedziała, że nie marnuję czasu i energii pisząc dla Was b) żeby społeczność Różowych Sałat ciągle się rozrastała i łatwiej było podbić świat! c) bo jeśli blog będzie odpowiednio duży i dobrze prosperujący będzie mi łatwiej zdobyć dla Was ekskluzywne treści, w tym wywiady, relacje z ciekawych miejsc i wydarzeń, czy nawet nagrody w organizowanych dla Was konkursach. Powinniście zdawać sobie sprawę, że to Wasze działania przyczyniają się do rozwoju Różowego Bloga! To w Was jest siła!
Istnieje jeszcze jedna możliwość wsparcia bloga, którą niedawno uruchomiłam, czyli zostanie Patronem Różowego Bloga. Być może słyszeliście już o portalu Patronite. Jeśli nie to śpieszę z wyjaśnieniami. To taki portal, który pozwala ludziom wspierać osoby, których twórczość lubią. Taka forma finansowej opieki nad muzykami, artystami, blogerami, dzięki której jest im łatwiej tworzyć fajne rzeczy. Może trochę to rozwinę na wybranym przykładzie. Weźmy taką Gosiarellę, która pisała przed pojawieniem się Patronite, czy nawet przed otrzymaniem jakiegokolwiek hajsu z bloga i daję słowo, że będzie pisała też później niezależnie od tego, czy pieniądze będą, czy nie. Pod względem regularnej publikacji tekstów na blogu nic się nie zmieni, ale zmienić się może to, co jest opisywane, ponieważ pieniądze pozwalają na więcej. No dobrze, ale więcej czego? Książków, filmów, festiwali... właściwie to czego tylko chcecie, bo będąc patronem (od trzeciego progu wsparcia) dostajecie prawo zażyczyć sobie temat, który Gosiarella opisze na blogu. Tak po ciuchu powiem Wam, że na samą myśl się cieszę, bo domyślam się, że Wasze pomysły mogą być nieziemskie i najprawdopodobniej będę miała masę frajdy z ogarnięciem tematu.
Być może chcecie wiedzieć, na co pójdą środki zebrane na Patronite, więc od razu wolę wyjaśnić, że nie na kawę (zszokuję Was, ale kawy nie pijam), ani nie na willę z basenem (głównie dlatego, że nie wystarczy), choć nie powiem, że nie marzy mi się kąpiel w stylu Sknerusa Mckwacza. Jednak odpowiadając na pytanie: najpewniej pieniądze pójdą na coś popkulturowego, z czego da się wycisnąć ciekawy materiał na bloga. Gdzieś głęboko w Gosiarelli jest małe marzenie, że może udałoby się za to kupić materiały na stworzenie nowej serii True Story (nie macie pojęcia, jak ciężko znaleźć źródła bajek, które nie mają swoich korzeni w popularnych europejskich baśniach, a artbooki Disneya i stare, trudno dostępne książki kosztują majątek!) lub sprzęt pozwalający iść w YouTube (tj. tak, aby uszy Wam nie krwawiły od szumów, a Gosiarellę było widać przez mgłę i pixelozę). Ustawienie takiego celu na Patronite nie znaczy, że jeśli nie sypniecie groszem to obrażę się na amen i żadne True Story, czy film nigdy nie powstanie. Proszę Was, znacie mnie i wiecie, że gdy się nakręcę na coś to i tak w końcu to zrobię. Jednak przy Waszym wsparciu ten moment nastąpi znacznie szybciej (pewnie także będzie lepiej zrealizowany), a i mi będzie łatwiej.
Przede wszystkim Wasze wsparcie jest dla mnie sygnałem, że robię coś, co w Waszej opinii jest dobre i warte, chociażby tyle, co gazeta, kanapka z Maca, czy nawet książka. Warte tyle, by przemóc się do zapłacenia za treść w internecie, czyli czymś, co w naszej świadomości jest z założenia darmowe. Tak poważny krok jest dla mnie jasnym komunikatem, że są osoby poza mną, które naprawdę lubią Różowego Bloga i zależy im, by się rozwijał. Wiecie, takie przybicie wirtualnej piąteczki... a nie, czekajcie, piąteczka zabrzmiała jakoś źle w tym kontekście. W każdym razie Gosiarella Was kocha i będzie serduszkować, nawet jeśli się okaże, że konto na Patronite świeci pustkami. Co najwyżej przez weekend popłaczę sobie w kącie, ubolewając nad własnymi niedoskonałościami, ale w poniedziałek wrócę straszyć Was zombiakami (a tak! Zapomniałam wspomnieć, że znów będzie Lato z Zombie!)! Don't worry!
W każdym razie, jeśli ktokolwiek zdecyduje się zostać Patronem Różowego Bloga, to powinien wiedzieć kilka rzeczy. Przede wszystkim musicie się zalogować na stronie oraz posiadać wirtualne pieniążki, bo przelew można zrobić na dwa sposoby.
Sposób nr 1: PayPal
Sposób nr 2: tPal, czyli zwykły przelew bankowy, który osobiście wydaje mi się lepszą opcją, ale to jak już uważacie.
Okey, to tyle z kwestii informacyjnych.
Niezależnie od tego, czy wybierzecie jedną formę wsparcia, czy też piszecie się na wszystkie, musicie wiedzieć jedno: Gosiarella może i pisze teksty na bloga, ale to wy tworzycie społeczność i klimat, który tutaj panuje. W dużej mierze od Was zależy popularność bloga, liczba Różowych Sałat i poziom dyskusji w komentarzach. Spisujecie się świetnie i strasznie Was za to serduszkuję!
Dostęp do treści w Internecie niemal zawsze jest darmowy i jest fajnie. Sama nie chciałabym, żeby to się zmieniło. Główna opłata, jaką ponosimy za korzystanie z tego medium to haracz dla operatora, który dostarcza nam internet. Wszyscy o tym wiemy, ale warto zaznaczyć, że te pieniążki są opłatą dla firmy, a nie twórców treści, które czytacie, czy oglądacie. Każdy bloger, vloger, czy inny twórca zazwyczaj robi to pro publico bono, czyli dla dobra społecznego i w imię własnej satysfakcji. Czy możemy narzekać? Móc zawsze możemy, ale prawda jest taka, że nikt nas do tego nie zmusza – nie jesteśmy biczowanymi za lenistwo niewolnikami. Piszemy, robimy zdjęcia i nagrywamy video, bo sprawia nam to przyjemność. Tak jak Wam sprawia przyjemność czytanie i oglądanie tego, co stworzyliśmy. Nikt nie jest tutaj za karę. Nikt nikomu nie robi łaski. Jesteśmy tu, bo tego chcemy.
Skoro ustaliliśmy, że jesteśmy tutaj dobrowolnie i dostęp do treści jest w pełni darmowy, to pozwólcie, że bezczelnie wysnuję hipotezę zakładającą, że czytając Gosiarellę podoba Wam się to, co robię. Może nawet chcecie, by blog się rozwijał i/lub w jakiś sposób wesprzeć Gosiarellę w tym, co tworzy? Za same dobre chęci mam ochotę Was już wyściskać! Przy okazji także wyjaśnić, jak możecie pomóc. Przede wszystkim nie przestawajcie robić tego, co robicie do tej pory, czyli czytać, komentować i lajkować, gdzie tylko się da! Każda reakcja z Waszej strony to dla mnie znak, że przeczytaliście tekst i Wam się podobał. Jeśli macie konto na Facebooku to lajkujcie, udostępniajcie treści na swoich profilach, zapraszajcie znajomych do polubienia i opowiadajcie o Różowym Blogu przy każdej nadarzającej się okazji! Po co? Z wielu względów, w tym m.in. a) żebym wiedziała, że nie marnuję czasu i energii pisząc dla Was b) żeby społeczność Różowych Sałat ciągle się rozrastała i łatwiej było podbić świat! c) bo jeśli blog będzie odpowiednio duży i dobrze prosperujący będzie mi łatwiej zdobyć dla Was ekskluzywne treści, w tym wywiady, relacje z ciekawych miejsc i wydarzeń, czy nawet nagrody w organizowanych dla Was konkursach. Powinniście zdawać sobie sprawę, że to Wasze działania przyczyniają się do rozwoju Różowego Bloga! To w Was jest siła!
Niczego nie insynuuję! |
Zostawiam Wam link do Gosiarellowego Patronite - przejrzyjcie nawet z ciekawości, co jeszcze tam znajdziecie.
Być może chcecie wiedzieć, na co pójdą środki zebrane na Patronite, więc od razu wolę wyjaśnić, że nie na kawę (zszokuję Was, ale kawy nie pijam), ani nie na willę z basenem (głównie dlatego, że nie wystarczy), choć nie powiem, że nie marzy mi się kąpiel w stylu Sknerusa Mckwacza. Jednak odpowiadając na pytanie: najpewniej pieniądze pójdą na coś popkulturowego, z czego da się wycisnąć ciekawy materiał na bloga. Gdzieś głęboko w Gosiarelli jest małe marzenie, że może udałoby się za to kupić materiały na stworzenie nowej serii True Story (nie macie pojęcia, jak ciężko znaleźć źródła bajek, które nie mają swoich korzeni w popularnych europejskich baśniach, a artbooki Disneya i stare, trudno dostępne książki kosztują majątek!) lub sprzęt pozwalający iść w YouTube (tj. tak, aby uszy Wam nie krwawiły od szumów, a Gosiarellę było widać przez mgłę i pixelozę). Ustawienie takiego celu na Patronite nie znaczy, że jeśli nie sypniecie groszem to obrażę się na amen i żadne True Story, czy film nigdy nie powstanie. Proszę Was, znacie mnie i wiecie, że gdy się nakręcę na coś to i tak w końcu to zrobię. Jednak przy Waszym wsparciu ten moment nastąpi znacznie szybciej (pewnie także będzie lepiej zrealizowany), a i mi będzie łatwiej.
Przede wszystkim Wasze wsparcie jest dla mnie sygnałem, że robię coś, co w Waszej opinii jest dobre i warte, chociażby tyle, co gazeta, kanapka z Maca, czy nawet książka. Warte tyle, by przemóc się do zapłacenia za treść w internecie, czyli czymś, co w naszej świadomości jest z założenia darmowe. Tak poważny krok jest dla mnie jasnym komunikatem, że są osoby poza mną, które naprawdę lubią Różowego Bloga i zależy im, by się rozwijał. Wiecie, takie przybicie wirtualnej piąteczki... a nie, czekajcie, piąteczka zabrzmiała jakoś źle w tym kontekście. W każdym razie Gosiarella Was kocha i będzie serduszkować, nawet jeśli się okaże, że konto na Patronite świeci pustkami. Co najwyżej przez weekend popłaczę sobie w kącie, ubolewając nad własnymi niedoskonałościami, ale w poniedziałek wrócę straszyć Was zombiakami (a tak! Zapomniałam wspomnieć, że znów będzie Lato z Zombie!)! Don't worry!
W każdym razie, jeśli ktokolwiek zdecyduje się zostać Patronem Różowego Bloga, to powinien wiedzieć kilka rzeczy. Przede wszystkim musicie się zalogować na stronie oraz posiadać wirtualne pieniążki, bo przelew można zrobić na dwa sposoby.
Sposób nr 1: PayPal
Sposób nr 2: tPal, czyli zwykły przelew bankowy, który osobiście wydaje mi się lepszą opcją, ale to jak już uważacie.
Okey, to tyle z kwestii informacyjnych.
Dwie najbardziej prawdopodobne reakcje po tym tekście. |
I niech moc Różowej Gosiarelli będzie z Wami!
0 Komentarze