Chyba żadne święto nie ma więcej przeciwników, niż Halloween. W sumie to zrozumiałe, skoro jego zwolennicy przybijają koty do drzwi i zakradają się nocą profanować cmentarze. A nie. Jednak nie, skoro tego nie robią. Więc w czym tkwi problem?
Nie trudno zauważyć, że co roku w drugiej połowie października zaczyna się w Polsce cyrk związany z Halloween. Nie mam na myśli Gosiarelli atakującej Was z każdej strony pomysłami na przebrania, wyciętymi dyniami i filmami, które można obejrzeć. Nie mam na myśli również innych szaleńców, którzy z dziecięcą fascynacją ekscytują się tym jednym jedynym dniem w roku, w którym przebierając się za straszne postacie mogą w końcu być sobą. Nie! Mam na myśli tych innych szaleńców - tych, którzy z równym zapałem nawołują, że obchodzenie Halloween jest złe i powinno się go zabronić.
W tym roku shitsztorm rozpoczął się od listu otwartego do dyrektorów szkół napisanego przez Marka Gralika, kujawsko-pomorskiego kuratora oświaty:
Niby nie jest to zakaz, a jednak doszły do mnie wieści, że w niektórych szkołach zakaz obchodzenia Halloween stał się faktem. Zastanawia mnie skąd wzięła się ta wrogość do tego święta. O historii Halloween już kiedyś pisałam, więc nie będę się powtarzać, za to chciałabym zwrócić uwagę na coś innego. Pan Gralik napisał, że Halloween stoi "w całkowitej sprzeczności z polskimi zwyczajami (...) To, w sztuczny sposób przenoszone na polski grunt obce naszej kulturze, anglosaskie „święto” czyni pewne zamieszanie w umysłach dzieci i młodzieży". Spodziewałabym się więcej wiedzy po Kuratorze Oświaty lub przynajmniej weryfikacji myśli, które przychodzą mu do głowy. Ciekawa rzecz - nawet jeśli nie uważało się w szkole na lekcjach polskiego, czy historii, to w XXI wieku mamy nie tylko książki, ale także internet, który pozwala nam pozyskać wiedzę na temat rzeczy, o których nie mamy bladego pojęcia, a przy okazji jeszcze dociera do tego naszego Ciemnogrodu. Poważnie, polecam! Można sobie zaoszczędzić wtopy i np. dowiedzieć się czegoś o naszych rodzimych tradycjach.
Słyszeliście może o Dziadach? Zakładam, że tak, choćby przez to, że "Dziady" Adama Mickiewicza są na liście lektur obowiązkowych. Ogólnie rzecz biorąc to święto, które niegdyś obchodziliśmy m.in. w noc z 31 X na 1 XI. Sądzę, że każdy, kto pracuje w oświacie powinien chociaż sprawdzić, na czym ono polegało. Spoiler: Było bardzo podobne do współczesnych obchodów Halloween. Przykład? Proszę bardzo: Wierzono, że w tę noc łatwiej było zyskać sobie przychylność zmarłych. Aby łatwiej im było w zaświatach, nasi przodkowie karmili i poili ich dusze przez przygotowywanie uczt dla nich (zarówno tych w domach, jak i na cmentarzach). Przy okazji bardzo ważną rolę odgrywali wędrowni żebracy, których też trzeba było nakarmić, ponieważ postrzegano ich wówczas jako łączników obu światów. Idę o zakład, że przynajmniej część z Was skojarzyła ten staropolski zwyczaj z przebranymi na Halloween dzieciakami chodzącymi po domach, by zebrać cukierki. Biorąc to pod uwagę, Halloween nie jest antypolskie i sprzeczne z naszymi tradycjami. Problem polega na tym, że jest zwyczajem pogańskim, a nie chrześcijańskim. Problem polega na tym, że niezależnie od naszych poglądów religijnych, nie żyjemy w państwie religijnym, a wolność wyznaniowa wciąż obowiązuje. Dodatkowo warto podkreślić, że palenie zniczy na grobach najprawdopodobniej także ma swoje korzenie w obchodach Dziadów, a to trochę nie ładnie jedną cechę adaptować, a drugą ganić.
Niemniej zapomnijmy na chwilę o Dziadach i skupmy się na tej naszej Polskości. Obawiam się, że nie do końca rozumiem, jak ona ma działać, gdy jest taka selektywna. Na lekcjach polskiego wśród lektur obowiązkowych jest cała masa książek zagranicznych. "Król Edyp" Sofoklesa, tragedie Szekspira, "Świętoszek" Moliera, "Cierpienia młodego Wertera" Jana Wolfganga Goethe, "Jądro ciemności" Josepha Conrada, czy "Dżuma" Alberta Camus. Wiem, że to argument z równi pochyłej, ale idąc tym tropem powinniśmy się pozbyć ze szkół wszystkiego, co nie polskie, by móc w spokoju uczyć dzieci zaściankowego myślenia.
Spróbujmy jeszcze inaczej: dlaczego tak chętnie obchodzimy Walentynki, które jest również anglosaskim świętem, a negujemy Halloween? Z relacji mamy i babci, a także po weryfikacji w Google wnioskuję, że to święto również można zakwalifikować jako "przenoszone na polski grunt obcego naszej kulturze", a jednak przez lata nie zarejestrowałam głosów sprzeciwu ze strony polityków, kuratorów oświaty, księży, czy dyrektorów szkół. Bardzo wygodnym jest wyjmowanie z tego samego worka tego, co nam się podoba, ale nie zauważanie problemu w tej selekcji jest czystą hipokryzją i ignorancją.
To może rozchodzi się o to, że Halloween może zastąpić odwiedzanie grobów w Święto Zmarłych? Jeśli tak, to proszę zrozumcie, że oba święta są obchodzone w inne dni, a nie w ten sam i w żaden sposób sobie nie przeszkadzają. Poważenie! Zapewniam Was, że od lat obchodzę Halloween bardzo hucznie, a nie zdarzyło mi się odpuścić wizyty na cmentarzach.
Naprawdę nie potrafię ogarnąć, co strasznego jest w Halloween. Okey, zły dobór słów, jeszcze raz: co złego jest w Halloween? Dzieciaki się przebierają i zmuszają sąsiadów do gaszenia światła i udawania, że ich nie ma w domu, by nie musieć kupować cukierków. Nie widzę w tym zbrodni. Starsi się bawią przebierając za postacie z horrorów - co w tym godnego zakazu? To jak bal karnawałowy tylko w wersji creepy, a jeśli dobrze pamiętam nie jest to zabronione prawnie. To może wycinanie buzi dyniom jest bestialstwem? W sumie przez niektórych może być godne potępienie, bo marnujemy jedzenie, jeśli nie wykorzystamy flaków, czy samej dyni po Halloween. I tyle. Nie widzę żadnego problemu poza samym zakazem. Dlatego drodzy panowie i panie piastujący ważne stanowiska oraz wy rodzice - przestańcie negować coś tak nieszkodliwego, jak Halloween, gdy dobrze wiecie, że są inne rzeczy, nad którymi musimy popracować.
Nie trudno zauważyć, że co roku w drugiej połowie października zaczyna się w Polsce cyrk związany z Halloween. Nie mam na myśli Gosiarelli atakującej Was z każdej strony pomysłami na przebrania, wyciętymi dyniami i filmami, które można obejrzeć. Nie mam na myśli również innych szaleńców, którzy z dziecięcą fascynacją ekscytują się tym jednym jedynym dniem w roku, w którym przebierając się za straszne postacie mogą w końcu być sobą. Nie! Mam na myśli tych innych szaleńców - tych, którzy z równym zapałem nawołują, że obchodzenie Halloween jest złe i powinno się go zabronić.
W tym roku shitsztorm rozpoczął się od listu otwartego do dyrektorów szkół napisanego przez Marka Gralika, kujawsko-pomorskiego kuratora oświaty:
Źródło: www.kuratiorium.bydgoszcz.uw.gov.pl |
Słyszeliście może o Dziadach? Zakładam, że tak, choćby przez to, że "Dziady" Adama Mickiewicza są na liście lektur obowiązkowych. Ogólnie rzecz biorąc to święto, które niegdyś obchodziliśmy m.in. w noc z 31 X na 1 XI. Sądzę, że każdy, kto pracuje w oświacie powinien chociaż sprawdzić, na czym ono polegało. Spoiler: Było bardzo podobne do współczesnych obchodów Halloween. Przykład? Proszę bardzo: Wierzono, że w tę noc łatwiej było zyskać sobie przychylność zmarłych. Aby łatwiej im było w zaświatach, nasi przodkowie karmili i poili ich dusze przez przygotowywanie uczt dla nich (zarówno tych w domach, jak i na cmentarzach). Przy okazji bardzo ważną rolę odgrywali wędrowni żebracy, których też trzeba było nakarmić, ponieważ postrzegano ich wówczas jako łączników obu światów. Idę o zakład, że przynajmniej część z Was skojarzyła ten staropolski zwyczaj z przebranymi na Halloween dzieciakami chodzącymi po domach, by zebrać cukierki. Biorąc to pod uwagę, Halloween nie jest antypolskie i sprzeczne z naszymi tradycjami. Problem polega na tym, że jest zwyczajem pogańskim, a nie chrześcijańskim. Problem polega na tym, że niezależnie od naszych poglądów religijnych, nie żyjemy w państwie religijnym, a wolność wyznaniowa wciąż obowiązuje. Dodatkowo warto podkreślić, że palenie zniczy na grobach najprawdopodobniej także ma swoje korzenie w obchodach Dziadów, a to trochę nie ładnie jedną cechę adaptować, a drugą ganić.
Okey, nie wszystkie przebrane mikrusy chcielibyśmy widzieć na ulicach. |
Niemniej zapomnijmy na chwilę o Dziadach i skupmy się na tej naszej Polskości. Obawiam się, że nie do końca rozumiem, jak ona ma działać, gdy jest taka selektywna. Na lekcjach polskiego wśród lektur obowiązkowych jest cała masa książek zagranicznych. "Król Edyp" Sofoklesa, tragedie Szekspira, "Świętoszek" Moliera, "Cierpienia młodego Wertera" Jana Wolfganga Goethe, "Jądro ciemności" Josepha Conrada, czy "Dżuma" Alberta Camus. Wiem, że to argument z równi pochyłej, ale idąc tym tropem powinniśmy się pozbyć ze szkół wszystkiego, co nie polskie, by móc w spokoju uczyć dzieci zaściankowego myślenia.
Spróbujmy jeszcze inaczej: dlaczego tak chętnie obchodzimy Walentynki, które jest również anglosaskim świętem, a negujemy Halloween? Z relacji mamy i babci, a także po weryfikacji w Google wnioskuję, że to święto również można zakwalifikować jako "przenoszone na polski grunt obcego naszej kulturze", a jednak przez lata nie zarejestrowałam głosów sprzeciwu ze strony polityków, kuratorów oświaty, księży, czy dyrektorów szkół. Bardzo wygodnym jest wyjmowanie z tego samego worka tego, co nam się podoba, ale nie zauważanie problemu w tej selekcji jest czystą hipokryzją i ignorancją.
To może rozchodzi się o to, że Halloween może zastąpić odwiedzanie grobów w Święto Zmarłych? Jeśli tak, to proszę zrozumcie, że oba święta są obchodzone w inne dni, a nie w ten sam i w żaden sposób sobie nie przeszkadzają. Poważenie! Zapewniam Was, że od lat obchodzę Halloween bardzo hucznie, a nie zdarzyło mi się odpuścić wizyty na cmentarzach.
Naprawdę nie potrafię ogarnąć, co strasznego jest w Halloween. Okey, zły dobór słów, jeszcze raz: co złego jest w Halloween? Dzieciaki się przebierają i zmuszają sąsiadów do gaszenia światła i udawania, że ich nie ma w domu, by nie musieć kupować cukierków. Nie widzę w tym zbrodni. Starsi się bawią przebierając za postacie z horrorów - co w tym godnego zakazu? To jak bal karnawałowy tylko w wersji creepy, a jeśli dobrze pamiętam nie jest to zabronione prawnie. To może wycinanie buzi dyniom jest bestialstwem? W sumie przez niektórych może być godne potępienie, bo marnujemy jedzenie, jeśli nie wykorzystamy flaków, czy samej dyni po Halloween. I tyle. Nie widzę żadnego problemu poza samym zakazem. Dlatego drodzy panowie i panie piastujący ważne stanowiska oraz wy rodzice - przestańcie negować coś tak nieszkodliwego, jak Halloween, gdy dobrze wiecie, że są inne rzeczy, nad którymi musimy popracować.
Jeśli rzeczywiście Ciemnogrodzianie czytają ten tekst, to wolę dla jasności dodać, że nikogo nie namawiam, ani nie zmuszam do obchodzenia Halloween. Namawiam za to do tego, abyście w końcu zrobili pożytek ze swoich szarych komórek i przestali się zasłaniać bzdurnymi argumentami, które bez trudu można obalić i wykpić. Pozostałym życzę udanej zabawy - czy to w domu przy komputerze, czy to na imprezie halloweenowej, a teraz przepraszam - idę wyciąć straszną dynię.
Ps. Pobawmy się dalej w argumenty równi pochyłej: Co jeszcze antypolskiego powinniśmy wykorzenić ze szkół, by stały się bardziej Polskie? Piszcie!
Ps2. A Wy jak obchodzicie Halloween?
Ps. Pobawmy się dalej w argumenty równi pochyłej: Co jeszcze antypolskiego powinniśmy wykorzenić ze szkół, by stały się bardziej Polskie? Piszcie!
Ps2. A Wy jak obchodzicie Halloween?
0 Komentarze