"Duma i uprzedzenie" to najbardziej rozpoznawalna powieść Jane Austin. Czytelnicy na całym świecie rozkochali się w historii miłosnej Elizabeth Bennet i Pana Darcy, a twórcy wszelkiej maści postanowili to wykorzystać, tworząc coraz to nowsze odsłony tej opowieści ("Duma i uprzedzenie i zombie" dalej wygrywa w moich oczach w kategorii najbardziej pozytywnie pokręconej).
W świecie wykreowanym przez Jane Austin zakochała się również Amanda Price (Jemima Rooper) - główna bohaterka serialu. Dziewczyna mieszka we współczesnej Anglii, żyjąc zasadniczo zwyczajnym życiem przeciętnej zjadaczki chleba. Ma chłopaka, pracę, rodzinę, znajomych, a wieczorami przykrywa się kocykiem, by przeczytać romans z Panem Darcym. Co prawda my oglądamy jedynie nie udane próby zatracenia się w czytaniu, bo wszystko jej przeszkadza - a to pijany chłopak wpada z niezapowiedzianą wizytą i oświadcza się śmieciem, a to z łazienki wychodzi jej Elizabeth Bennet... może skupmy się na tym. Z jakiegoś nie do końca zrozumiałego powodu, ściana w łazience panny Price robi za tunel czasoprzestrzenny z fikcyjnym światem (Szczęściara! W mojej nawet jednorożca nie znalazłam). Obie panienki zamieniają się miejscami. Elizabeth rozpoczyna przygodę w naszym nafaszerowanym technologią światem, a Amanda zaczyna odgrywać główną rolę w swojej ulubionej powieści. Wszystko byłoby dobrze, gdy tylko cała historia nie zaczęła się zmieniać.
Zasadniczo pomysł, by przenieść mola książkowego do jego ukochanego fikcyjnego świata jest całkiem uroczy, i gdyby dla mnie nie oznaczało to znalezienie się w Panem (najpewniej na Głodowych Igrzyskach), to chętnie odkryłabym u siebie takie magiczne przejście. Wyobraźcie sobie, że zastępujecie główną postać swojej ulubionej książki i musicie zamiast niego przeżywać wszystkie historie, o których dotąd czytaliście. Najprawdopodobniej podobnie jak Amanda staralibyście podążać znaną ścieżką, jednak w jej przypadku wszystko poszło nie tak, jak powinno, więc część wydarzeń zmieniła swój bieg. Ta zmiana pozwoliła twórcą na własną interpretacje i pogłębienie osobowości bohaterów według ich pomysłu. Część fanów Austin uzna to z pewnością za profanacje, ale znajdą się również Ci, którzy będą się tym cieszyć. Osobiście wielką fanką "Dumy i uprzedzenia" nigdy nie byłam, więc znalazłam się gdzieś pośrodku. Część bohaterów bardziej mi odpowiadała w tej uwspółcześnionej wersji, jednak pozostali nie do końca. Chociaż w dużej mierze była to wina aktorów lub kreacji postaci. Przykładowo Panią Bennet zawsze uważałam za okropnie infantylną histeryczkę, ale poza tym całkiem zdrową psychicznie, jednak gdy w jej rolę wcieliła się Alex Kingston, można ją uznać za naprawdę opóźnioną w rozwoju. Niemniej znacznie gorszy był Elliot Cowan, który sprawił, że Darcy był poważnie ułomny. Patrzeć się na jego głupie miny nie dało. I chociaż Wickham w odsłonie Toma Riley'a zyskał, to biorąc pod uwagę ogół, jestem zawiedziona w równym stopniu postaciami, jak i aktorami.
"W świecie Jane Austin" nie jest tasiemcem. To mini-serial, w skład którego wchodzą cztery odcinki ok. 40 minutowe, więc dużo czasu przy nim nie spędzicie. Tylko należałoby odpowiedzieć na pytanie, czy chcecie i powinniście? Szczerze mówiąc mam mieszane uczucia. Z jednej strony jest to całkiem ciekawe spojrzenie na opowieść, którą większość zna dość dobrze, w dodatku produkcja ma swoje dobre momenty i miejscami jest nawet całkiem zabawna. Z drugiej strony jednak aktorzy i ich postacie są delikatnie mówiąc do bani. Może nie jest to jeszcze tragiczny poziom, ale odrobiny niższy od tego, do którego przywykłam oglądając zagraniczne produkcje. Decyzję pozostawiam Wam.
Ps. Gdybyście mogli się przenieść do swojej ukochanej książki, to gdzie trafilibyście? Tam może nie być fajnie, więc przy okazji dajcie znać, do którego fikcyjnego świata chcielibyście się udać.
Ps2. Którą adaptację "Dumy i uprzedzenia" lubicie najbardziej?
W świecie wykreowanym przez Jane Austin zakochała się również Amanda Price (Jemima Rooper) - główna bohaterka serialu. Dziewczyna mieszka we współczesnej Anglii, żyjąc zasadniczo zwyczajnym życiem przeciętnej zjadaczki chleba. Ma chłopaka, pracę, rodzinę, znajomych, a wieczorami przykrywa się kocykiem, by przeczytać romans z Panem Darcym. Co prawda my oglądamy jedynie nie udane próby zatracenia się w czytaniu, bo wszystko jej przeszkadza - a to pijany chłopak wpada z niezapowiedzianą wizytą i oświadcza się śmieciem, a to z łazienki wychodzi jej Elizabeth Bennet... może skupmy się na tym. Z jakiegoś nie do końca zrozumiałego powodu, ściana w łazience panny Price robi za tunel czasoprzestrzenny z fikcyjnym światem (Szczęściara! W mojej nawet jednorożca nie znalazłam). Obie panienki zamieniają się miejscami. Elizabeth rozpoczyna przygodę w naszym nafaszerowanym technologią światem, a Amanda zaczyna odgrywać główną rolę w swojej ulubionej powieści. Wszystko byłoby dobrze, gdy tylko cała historia nie zaczęła się zmieniać.
Może i to mnie nie rusza, ale niektórych scen z książek chciałabym być świadkiem. |
Zasadniczo pomysł, by przenieść mola książkowego do jego ukochanego fikcyjnego świata jest całkiem uroczy, i gdyby dla mnie nie oznaczało to znalezienie się w Panem (najpewniej na Głodowych Igrzyskach), to chętnie odkryłabym u siebie takie magiczne przejście. Wyobraźcie sobie, że zastępujecie główną postać swojej ulubionej książki i musicie zamiast niego przeżywać wszystkie historie, o których dotąd czytaliście. Najprawdopodobniej podobnie jak Amanda staralibyście podążać znaną ścieżką, jednak w jej przypadku wszystko poszło nie tak, jak powinno, więc część wydarzeń zmieniła swój bieg. Ta zmiana pozwoliła twórcą na własną interpretacje i pogłębienie osobowości bohaterów według ich pomysłu. Część fanów Austin uzna to z pewnością za profanacje, ale znajdą się również Ci, którzy będą się tym cieszyć. Osobiście wielką fanką "Dumy i uprzedzenia" nigdy nie byłam, więc znalazłam się gdzieś pośrodku. Część bohaterów bardziej mi odpowiadała w tej uwspółcześnionej wersji, jednak pozostali nie do końca. Chociaż w dużej mierze była to wina aktorów lub kreacji postaci. Przykładowo Panią Bennet zawsze uważałam za okropnie infantylną histeryczkę, ale poza tym całkiem zdrową psychicznie, jednak gdy w jej rolę wcieliła się Alex Kingston, można ją uznać za naprawdę opóźnioną w rozwoju. Niemniej znacznie gorszy był Elliot Cowan, który sprawił, że Darcy był poważnie ułomny. Patrzeć się na jego głupie miny nie dało. I chociaż Wickham w odsłonie Toma Riley'a zyskał, to biorąc pod uwagę ogół, jestem zawiedziona w równym stopniu postaciami, jak i aktorami.
"Darcy, spójrz w lustro i się ogarnij, bo głupio wyglądasz" |
"W świecie Jane Austin" nie jest tasiemcem. To mini-serial, w skład którego wchodzą cztery odcinki ok. 40 minutowe, więc dużo czasu przy nim nie spędzicie. Tylko należałoby odpowiedzieć na pytanie, czy chcecie i powinniście? Szczerze mówiąc mam mieszane uczucia. Z jednej strony jest to całkiem ciekawe spojrzenie na opowieść, którą większość zna dość dobrze, w dodatku produkcja ma swoje dobre momenty i miejscami jest nawet całkiem zabawna. Z drugiej strony jednak aktorzy i ich postacie są delikatnie mówiąc do bani. Może nie jest to jeszcze tragiczny poziom, ale odrobiny niższy od tego, do którego przywykłam oglądając zagraniczne produkcje. Decyzję pozostawiam Wam.
Ps. Gdybyście mogli się przenieść do swojej ukochanej książki, to gdzie trafilibyście? Tam może nie być fajnie, więc przy okazji dajcie znać, do którego fikcyjnego świata chcielibyście się udać.
Ps2. Którą adaptację "Dumy i uprzedzenia" lubicie najbardziej?
0 Komentarze