Looking For Anything Specific?

Header Ads

Czy warto oglądać dramy? 7 powodów na nie!



Przygodę z koreańskimi dramami zaczęłam stosunkowo niedawno. Chociaż od dawna namawiano mnie do obejrzenia choć kilku tytułów, unikałam tego jak ognia, ponieważ byłam sceptycznie nastawiona. Podejrzewałam, że azjatyckie kino nie jest dla mnie i nie będę potrafiła się w nim odnaleźć. Zresztą mój mózg jest mocno zamerykanizowany, więc czy jakikolwiek sens miałoby przeznaczanie cennego czasu na dramy, gdy ma się zaległości w amerykańskich serialach? Oto powody, dla których nie powinniście iść moim śladem:


1. Wszystko jest inne

Przyzwyczaiłam się do oglądania świata, podobnego do naszego. Nawet w produkcjach (amerykańskich i europejskich) fantastycznych, czy historycznych bohaterowie zachowują się podobnie, jak my. Kierują się znanym nam schematem i podążają drogami, które znamy. W koreańskich dramach wiele zachowań jest dla mnie niezrozumiałych. Chcecie przykładów? Okey. Gdy my chcemy się do kogoś zwrócić bezpośrednio, mówimy do niego per Pan/Pani lub po imieniu. Koreańczycy z kolei mają dziesiątki zwrotów grzecznościowych, jak choćby Seonbae (tak zwraca się ktoś do swojego starszego kolegi/koleżanki), Hyeong (tak zwraca się chłopak do starszego chłopaka przy bliższym stopniu znajomości), Oppa (tak mówi dziewczyna do starszego przyjaciela płci męskiej), Eonni (tak dziewczyna może zwrócić się do innej, starszej od siebie) - takich nazw jest znacznie więcej i wszystkie zależą od płci, wieku i bliskości znajomości, co może i nawet po pewnym czasie może się wydawać w jakiś sposób sensowe, ale na samym początku można zgłupieć. Jakby nie wystarczył fakt, że azjatyckie imiona są strasznie ciężkie do zapamiętania i rozróżnienia. Go Eun Bi, Gong Tae Kwang, Jang Yoon Ha - to brzmi strasznie egzotycznie. Oczywiście nie zapominajmy, że sam język koreański jest dla większości z nas całkiem niezrozumiały i naprawdę ciężko przyzwyczaić się do słuchania go. Oglądając produkcje angielskie, hiszpańskie, czy nawet włoskie możemy coś tam jeszcze wyłapać. Może nie wszystko jest zrozumiałe, jeśli nie znamy danego języka, jednak mieliśmy gdzieś, kiedyś z nim kontakt i nie brzmi dla naszych uszu tak abstrakcyjnie, jak języki azjatyckie.

Trzeba również wspomnieć o zachowaniach, które ogromnie różnią się od tego, co znamy. Już przy pierwszym kontakcie z dramami można zaobserwować, jak odmienne są zachowania bohaterów, gdy w grę wchodzą kontakt rodzinne, wyznawanie uczuć, czy nawet zwykłe wyrażanie szacunku. Bądźmy szczerzy, to całkiem obca kultura, którą dopiero musimy poznać. Początkowo ciężko jest się otworzyć na taki zalew nowości i przyzwyczaić.


2. Nie wszystkie dramy są dobre

...ale na chwilę obecną trafiłam na więcej tych rewelacyjnych, niż słabych. Te naprawdę dobre biją na głowę większość tasiemców, którymi wcześniej się trułam. Warto nadmienić, że wiele dobrych tytułów wybrałam z pośród rekomendacji.

3. Uzależniają

Pierwszą dramą, którą obejrzałam było "W", który okazał się jedną z najciekawszych produkcji jakie miałam okazję obejrzeć w ostatnim czasie. Totalny strzał w dziesiątkę, dlatego bez zastanowienia sięgnęłam po kolejną dramę... i kolejną... i kolejną... i kolejną, aż w końcu złapałam się na tym, że ciężko przestać je oglądać. Ciągle mówiłam sobie "jeszcze tylko jeden odcinek" i oczywiście kończyło się, jak przy "jeszcze tylko jeden rozdział", gdy czyta się dobrą książkę, czyli nieprzespanymi nocami. Oczywiście po każdym skończonym tytule następował poważny kac popkulturowo-emocjonalny, więc trzeba było znaleźć coś podobnego. Dlatego uważajcie, bo naprawdę można wpaść w nałóg!

4. Nie pozwalają wrócić do amerykańskiej popkultury

Ten powód może nie wydawać się poważny, ale jest! Chyba każdy z nas ma swój ulubiony amerykański serial, który ciągle jest emitowany. Aktualnie widząc, że pojawił się nowy odcinek oglądanego przeze mnie serialu, nie potrafię się zmusić do obejrzenia go. Powodów jest kilka, ale do głównych zalicza się przede wszystkim to, że oglądając dramy nagle zaleje Was odurzający powiew świeżości i nowych pomysłów na fabułę. Przy tym amerykańskie seriale nagle wydają się być okropnie schematyczne i odrobinę żal poświęcać im tyle czasu. Mam nadzieję, że to etap przejściowy.

5. Topią serce, wylewają łzy

Jeśli podobnie, jak Gosiarella macie serce z lodu i nie wzruszacie się oglądając filmy, czy seriale, to przy dramach musicie uważać, bo serca topnieją. Popkultura zazwyczaj mnie zachwyca, ale nie wyciska łez. Jeśli już przez coś oczy mogłyby mi zwilgotnieć, to musiałyby to być sceny z umierającymi zwierzakami. W przeciwnym razie nie daję się zmiękczyć. Znam zagrywki amerykańskich i europejskich twórców i całkiem się na nie uodporniłam. Niestety twórcy koreańskich dram osiągnęli mistrzowski poziom w kruczeniu lodu i ogrzewaniu serduszek. Wykorzystują sposoby, na które nie jesteście przygotowani i męczą nas, aż nie będziemy histerycznie buczeć i smarkać w chusteczki. Dlatego, by zachować twarz i mięsień pompujący krew w stanie zamarzniętym powinniście unikać oglądania dram!

6. Łamią serca

W dramach bardzo często koło jednej bohaterki kręci się dwóch (lub więcej) facetów. Oglądając odcinek za odcinkiem widzimy, jak bohaterowie się w sobie zakochują i starają się być razem. W końcu my również zaczynamy shipować i trzymać kciuki, by główna postać kobieca wybrała faceta, w którego teamie jesteśmy. To kibicowanie jest normalne, gdy konsumujemy popkulturę, jednak w amerykańskiej i europejskiej zazwyczaj wszystko kończy się po naszej myśli tj. dziewczyna wybiera naszego ukochanego bohatera, a nawet jeśli nie, to on i tak dostaje w miarę satysfakcjonujący happy end. W dramach jest inaczej. Do tej pory niemal nie uświadczyłam satysfakcjonującego happy endu. Głupie wybierają nie tego, co trzeba, a my nie możemy nawet ich trzepnąć w łeb, by się opamiętały, wiec kończymy ze złamanym sercem - tak, jak nasz ulubiony bohater.

Właściwie mogłabym również uznać, że zwyczajnie ciągle stawiam na przegranych i to zazwyczaj mając tego świadomość, ponieważ twórcy dram od początku zostawiają dość czytelne wskazówki, który ship bardziej im się podoba. Niestety serce nie wybiera i nie podąża za znakami. 


7. Za długie i zbyt krótkie

Przyzwyczajona do standardowych 40 minutowych odcinków seriali, dziwnie się czułam oglądając godzinne odcinki dram. Wydawało mi się, że to dość sporo czasu, chociaż ogólnie obejrzenie jednej dramy zajmuje znacznie mniej, niż obejrzenie znanych nam seriali. Wszystko dlatego, że k-dramy składają się zazwyczaj z jednego sezonu stanowiącego zamkniętą całość (w końcu nie trzeba się martwić, że stacja nagle postanowi skasować produkcje w połowie emisji!), który ma zazwyczaj od 16 do 20 odcinków. Idealna opcja dla osób, które męczą się przy nieśmiertelnych wielosezonowych tasiemcach, ale osobiście lubię oglądać dobre rzeczy długo oraz ciężko rozstać mi się ze wspaniałymi historiami i bohaterami.

Podejrzewam, że zorientowaliście się już, że tak naprawdę uważam k-dramy za wspaniałą rozrywkę i ogromnie cieszę się, że w końcu dałam się na nie namówić. Tylko odrobinkę żałuję, że tak mocno mnie wciągnęły. Obawiam się, że jeśli traficie na podobne produkcje do tych, które obejrzałam, to i u Was efekt może być podobny, dlatego pamiętajcie, że podawałam powody, dla których nie warto oglądać dram i zażaleń nie przyjmuję! Niemniej ostrzegam, że w najbliższym czasie kilka recenzji dobrych koreańskich produkcji może pojawić się na Różowym Blogu!

Ps. A jakie Wy macie podejście do dram? Oglądaliście, zamierzacie oglądać, czy macie w planach trzymać się od nich z daleka?
Ps2. Jeśli oglądacie, to polecenia dobrych tytułów zawsze są w cenie, więc piszcie śmiało w komentarzach!

Prześlij komentarz

0 Komentarze