Looking For Anything Specific?

Header Ads

Kill me, Heal me, czyli siedem osobowości i pani psychiatra


Każdy z nas zachowuje się inaczej w zależności od okoliczności. W domu jesteśmy sobą, ale wśród znajomych, czy w pracy/szkole zachowujemy się zupełnie inaczej. To całkowicie normalne, że dostosowujemy się do sytuacji. Problem pojawiłby się dopiero, gdybyśmy stracili kontrolę.

W młodości Cha Do-hyun (Ji Sung) przeżył traumę, i chociaż nie pamięta co ją spowodowało, to musi męczyć się z jej skutkami, a konkretnie z dysocjacyjnym zaburzeniem tożsamości (osobowość mnoga). Oznacza to, że w ciele Cha Do-hyun żyje kilka osobowości, które różnią się między sobą jak tylko mogą. Każda z nich ma inne imię, odmienne wzorce zachowań, wspomnienia, iloraz inteligencji, wiek, a nawet płeć. I tak jeden aktor wciela się siedmiu bohaterów. Na szczególną uwagę zasługuje przede wszystkim Cha Do-hyun, Shin Se-gi oraz Ahn Yo-na. Pierwszy jest oczywiście osobowością podstawową, dziedzicem potężnej firmy, który nie ma oparcia w rodzinie, dlatego musi ukrywać przed nimi swój sekret i sprzątać bałagan po swoich pozostałych osobowościach. Drugi, czyli Se-Gi jest gwałtowny, ma skłonność do agresji i lubi życie na krawędzi, jednak uspokaja się, gdy zakochuje się w Oh Ri-jin (Hwang Jung-eum), która okazuje się psychiatrą.

Jak się z pewnością domyślacie, mężczyznę cierpiącego na chorobę psychiczną oraz psychiatrę musi połączyć jakaś relacja. Akurat ta z "Kill me, Heal me" jest mało profesjonalna, ale kto chciałby taką zobaczyć w dramie? Oczywiście, że tu potrzeba romansu! Niestety od razu wolę ostrzec, że nienawidzicie główną bohaterkę. Oh Ri-jin jest najbardziej piskliwą (by nie napisać, że ciągle drze japę), rozwrzeszczaną i irytującą kobietą, jaką kiedykolwiek widzieliście na ekranie. Przez nią lepiej mieć ściszone głośniki, bo można ogłuchnąć. Sama się dziwię, że to piszę, ale po kilku odcinkach można się do tego przyzwyczaić na tyle, by za bardzo nie przeszkadzało w skupianiu się na historii. W dramie jest jeszcze jedna głośna postać, Ahn Yo-na. Na szczęście ona wcale nie irytuje, lecz bawi. Chociaż trzeba się przyzwyczaić do osobowości nastoletniej dziewczyny (przypominam: mieszkającej w ciele dorosłego mężczyzny), która biega za przystojnymi Koreańczykami.

Z taką logiką ciężko się sprzeczać
Ogólnie trzeba przyznać, że osobowości Cha Do-hyuna potrafią rozbawić, zaskoczyć i podbić serce. Ji Sung wcielając się w każdą z nich wykazał się niezwykłym talentem aktorskim. Całkowicie obiektywnie mogę uznać go za najlepszego aktora, jakiego w życiu widziałam. Zdumiewające było to, że przyglądając się jego mimice twarzy i wsłuchując się w sposób mówienia, można momentalnie zorientować się którą osobowość w danym momencie odgrywa. Poważnie, chylę czoło, bo każdy aktor niezależnie od narodowości mógłby się od niego uczyć!

Co ciekawe osobowość mnoga Cha Do-hyuna okazuje się świetnym lekarstwem dla wszystkich cierpiących na Second Lead Syndrome, bo niezależnie od tego komu się kibicuje, to i tak osoba o tej samej buźce zdobywa dziewczynę. Poza tym było nie było, każda tożsamość jest częścią jednej osoby. Przy okazji powiedzmy sobie wprost: taki temat jest dość nietypowy, a to zdecydowanie działa na korzyść. Gdy fabuła potrafi się wyróżnić spośród setek innych, na długo zapada w pamięć i tak jest z "Kill me, Heal me". Jest ciekawa, zabawna, oryginalna i gra aktorska jest mistrzowska! Czego więcej potrzeba? Tajemnicy! Oczywiście ją też tutaj mamy i to całkiem nieźle skonstruowaną. Oczywiście dotyczy ona przeszłości Cha Do-hyuna, czyli co spowodowało u niego tak ogromną traumę oraz w jaki sposób jest powiązany z Oh Ri-jin. Wskazówki potrzebne do poznania tego sekretu są nam dostarczane na raty, więc teoretycznie mamy czas, by wszystko sobie należycie poukładać. Przyznam, że byłam całkiem blisko odgadnięcia, jednak odrobinę się pomyliłam w szczegółach, a to, co w rzeczywistości przydarzyło się bohaterom mnie zaskoczyło.

Miałam minę jak Oh Ri-jin, gdy zrozumiałam jak się sprawy mają.
O tak! "Kill me, Heal me" potrafi zaskoczyć pod wieloma względami. Osobiście jestem tą dramą zachwycona (z racji tego, że miałam opowiadać Wam tylko o tych najbardziej udanych, powinno to być oczywiste), więc polecam w ciemno, bo każdy znajdzie tam coś dla siebie. Nie ważne, czy potrzebujecie romansu, śmiesznych gagów, scen żywcem wyjętych z filmu akcji, dobrze skonstruowanej tajemnicy, wątku kryminalnego, psychologicznego, czy dramatu rodzinnego, bo to wszystko tam jest i świetnie do siebie pasuje!

Ps. Jeśli są na sali osoby, które już tę dramę oglądały, to dajcie znać, która osobowość najbardziej Was urzekła i dlaczego.
Ps2. Wszystkich fanów dram powinien ucieszyć fakt, że w manu pojawiła się nowa zakładka kategorii - Dramy. Stało się! Oficjalnie przyznaję, że nie jestem w stanie przestać ich oglądać, więc w formie terapii trzeba o nich od czasu do czasu pisać ;)

Prześlij komentarz

0 Komentarze