Potraficie sobie wyobrazić, że idąc chodnikiem traficie na bezdomnego, który zmieni Wasze życie? Podejrzewam, że nie, ponieważ zazwyczaj nawet zwykli przechodnie są dla nas tłem, na który nie zwracamy większej uwagi. A jednak "Shopping King Louie" opowiada uroczą historię miłosną, która zaczęła się właśnie od tego. Jesteście jej ciekawi?
Tytułowy bohater, Louie (Seo In Guk) pochodzi z nieprzeciętnie bogatej rodziny, więc od dziecka żył w luksusie, ale pod kloszem. Przez nadopiekuńczą babcię (Kim Young-ok) i kamerdynera (Um Hyo-sup) nie znalazł sobie przyjaciół, a jego jedyną rozrywką jest masowe kupowanie wszystkiego, co mu wpadnie w oko. Jego życie zmienia się w jednej chwili za sprawą pewnego niefortunnego wydarzenia, przez które rodzina uznaje, że umarł w wypadku samochodowym. Jakby tego było mało nasz Louie traci pamięć i ląduje na ulicy. Książę najpewniej skończyłby jako nieszczęśliwy żebrak, gdyby nie trafił na Go Bok Sil (Nam Ji Hyun). Dziewczyna postanowiła go przygarnąć, chociaż sama ledwo wiązała koniec z końcem. Jednak szczęście można znaleźć na ulicy.
W "Shopping King Louie" jak w większości dram wszystko kręci się wokół romansu, a całość kończy się happy endem ( i to żaden spoiler!). Nie ma tam mrocznych tajemnic, które spędzałyby widzom sen z powiek. Nie ma nagłych zwrotów akcji, których nie potrafilibyśmy przewidzieć. Nie ma ludzi do cna złych, których chcielibyśmy ukarać. Nie ma nawet chwytającego za serce trójkąta miłosnego, który mógłby wywołać Second Lead Syndrome. Zwyczajnie "Shopping King Louie" jest dramą, która jest tak urocza, że potrafi ogrzać serca i to jest jej największa zaleta. Największa, ale nie jedyna, ponieważ w tym całym uroczym widowisku jest ukryty równie uroczy humor. Chociaż możliwe jest także, że oglądając 16 godzin dramy tak nieprzyzwoicie słodkiej, dostałam popkulturowej cukrzycy i śmiałam się przez zbyt dużą dawkę cukru? Nie wykluczam żadnej opcji.
Obejrzałam dość dram, by przyzwyczaić się do motywu Kopciuszka. Czasami poważnie zastanawiam się, czy w Korei Południowej co trzecia biedna dziewczyna nie zostaje nagle ukochaną chaebola (czyt. osoby niewyobrażalnie bogatej). Serio, statystyki z dram mówią same za siebie. Niemniej w "Shopping King Louie" bardzo podobało mi się również zmienienie księcia w żebraka i to tak niezwykle nieporadnego życiowo. Dzięki wykorzystaniu takiego motywu historia stała się naprawdę zabawna, choć odrobinę kłopotliwa dla bohaterów. Bawiło mnie oglądanie poczynań chłopaka, który pomimo tego, że nie ma grosza przy duszy i nie potrafi nawet ogarnąć jedzenia, zachowuje się jak rozpieszczone dziecko, które trzeba obsługiwać. A wierzcie mi, Louie jest bardzo wymagający, a opieka nad nim czaso i energiochłonna. Nie zmienia to jednak faktu, że patrząc na niego sama poważnie zaczęłam rozważać przygarnięcie przystojnego bezdomnego. Niestety w mojej okolicy nie nikogo w połowie tak słodkiego jak Seo In Guk.
Swoją drogą już drugi raz jestem zachwycona talentem koreańskich aktorów. Ji Sung z "Kill me, Heal me" dalej jest dla mnie największym objawieniem ostatnich lat, ale tym razem to Seo In Guk rzucił mnie na kolana. Jego mimika twarzy jest niesamowita i rozbrajająca. To fakt, który wcale nie jest związany z moją słabością do biednych, słodkich szczeniaczków. Słowo daję!
Niemniej nie samymi szczeniaczkami fani dram żyją, więc wypadałoby wspomnieć również o pozostałych bohaterach. Trzeba przyznać, że oni również sprawdzili się całkiem nieźle, chociaż nie mogę wskazać żadnego aktora, który w równym stopniu zapadłby mi w pamięć. Może poza Yoon Sang Hyun, który wcielił się w rolę Cha Joong Wona - trzeciego wierzchołka trójkąta miłosnego. Początkowo ta postać nie wydawała mi się w żadnym stopniu interesująca, jednak z czasem dyrektor Cha urzekł mnie swoim dziwnym stylem bycia, krzyczeniem, nawet gdy przekazywał miłe rzeczy i nieśmiertelnym chrząkaniem pełnym reprymendy. Przede wszystkim za to chrząkanie wlepiłabym mu serduszko.
Jestem przekona, że już wpadliście na to, że jestem zachwycona "Shopping King Louie" i z całego serca polecam go wszystkim, którzy potrzebują dodatkowej dawki słodyczy oraz historii ciepłej, jak promyk słońca (wszyscy wiemy, że czasami każdemu jest to potrzebne!). Obiecuję, że ta drama wywoła u Was masę uśmiechów, podobnie zresztą jak ścieżka dźwiękowa (moment, w którym usłyszycie "A Whole New World" z Aladyna, zrobi Wam dzień). Oglądajcie, oglądajcie - podziękujecie mi później!
Ps. Ale poważnie, gdzie się znajduje takie słodkie szczeniaczki?!
Ps2. Oglądałam ostatnio bardzo dużo dram polanych lukrem, więc na razie poziom cukru we krwi jest u mnie bardzo wysoki. Dlatego, jeśli są na sali fani dram, to może mogliby mi polecić tytuły podobne do "W", w którym pomysł na scenariusz był tak rewelacyjny, że słodkie sceny nie były potrzebne, by zachwycić.
Tytułowy bohater, Louie (Seo In Guk) pochodzi z nieprzeciętnie bogatej rodziny, więc od dziecka żył w luksusie, ale pod kloszem. Przez nadopiekuńczą babcię (Kim Young-ok) i kamerdynera (Um Hyo-sup) nie znalazł sobie przyjaciół, a jego jedyną rozrywką jest masowe kupowanie wszystkiego, co mu wpadnie w oko. Jego życie zmienia się w jednej chwili za sprawą pewnego niefortunnego wydarzenia, przez które rodzina uznaje, że umarł w wypadku samochodowym. Jakby tego było mało nasz Louie traci pamięć i ląduje na ulicy. Książę najpewniej skończyłby jako nieszczęśliwy żebrak, gdyby nie trafił na Go Bok Sil (Nam Ji Hyun). Dziewczyna postanowiła go przygarnąć, chociaż sama ledwo wiązała koniec z końcem. Jednak szczęście można znaleźć na ulicy.
W "Shopping King Louie" jak w większości dram wszystko kręci się wokół romansu, a całość kończy się happy endem ( i to żaden spoiler!). Nie ma tam mrocznych tajemnic, które spędzałyby widzom sen z powiek. Nie ma nagłych zwrotów akcji, których nie potrafilibyśmy przewidzieć. Nie ma ludzi do cna złych, których chcielibyśmy ukarać. Nie ma nawet chwytającego za serce trójkąta miłosnego, który mógłby wywołać Second Lead Syndrome. Zwyczajnie "Shopping King Louie" jest dramą, która jest tak urocza, że potrafi ogrzać serca i to jest jej największa zaleta. Największa, ale nie jedyna, ponieważ w tym całym uroczym widowisku jest ukryty równie uroczy humor. Chociaż możliwe jest także, że oglądając 16 godzin dramy tak nieprzyzwoicie słodkiej, dostałam popkulturowej cukrzycy i śmiałam się przez zbyt dużą dawkę cukru? Nie wykluczam żadnej opcji.
Cukier, słodkości i inne śliczności - nawet Atomówki nie wyszły równie urocze. |
Obejrzałam dość dram, by przyzwyczaić się do motywu Kopciuszka. Czasami poważnie zastanawiam się, czy w Korei Południowej co trzecia biedna dziewczyna nie zostaje nagle ukochaną chaebola (czyt. osoby niewyobrażalnie bogatej). Serio, statystyki z dram mówią same za siebie. Niemniej w "Shopping King Louie" bardzo podobało mi się również zmienienie księcia w żebraka i to tak niezwykle nieporadnego życiowo. Dzięki wykorzystaniu takiego motywu historia stała się naprawdę zabawna, choć odrobinę kłopotliwa dla bohaterów. Bawiło mnie oglądanie poczynań chłopaka, który pomimo tego, że nie ma grosza przy duszy i nie potrafi nawet ogarnąć jedzenia, zachowuje się jak rozpieszczone dziecko, które trzeba obsługiwać. A wierzcie mi, Louie jest bardzo wymagający, a opieka nad nim czaso i energiochłonna. Nie zmienia to jednak faktu, że patrząc na niego sama poważnie zaczęłam rozważać przygarnięcie przystojnego bezdomnego. Niestety w mojej okolicy nie nikogo w połowie tak słodkiego jak Seo In Guk.
Swoją drogą już drugi raz jestem zachwycona talentem koreańskich aktorów. Ji Sung z "Kill me, Heal me" dalej jest dla mnie największym objawieniem ostatnich lat, ale tym razem to Seo In Guk rzucił mnie na kolana. Jego mimika twarzy jest niesamowita i rozbrajająca. To fakt, który wcale nie jest związany z moją słabością do biednych, słodkich szczeniaczków. Słowo daję!
No poważnie, gdzie się takich znajduje?! |
Niemniej nie samymi szczeniaczkami fani dram żyją, więc wypadałoby wspomnieć również o pozostałych bohaterach. Trzeba przyznać, że oni również sprawdzili się całkiem nieźle, chociaż nie mogę wskazać żadnego aktora, który w równym stopniu zapadłby mi w pamięć. Może poza Yoon Sang Hyun, który wcielił się w rolę Cha Joong Wona - trzeciego wierzchołka trójkąta miłosnego. Początkowo ta postać nie wydawała mi się w żadnym stopniu interesująca, jednak z czasem dyrektor Cha urzekł mnie swoim dziwnym stylem bycia, krzyczeniem, nawet gdy przekazywał miłe rzeczy i nieśmiertelnym chrząkaniem pełnym reprymendy. Przede wszystkim za to chrząkanie wlepiłabym mu serduszko.
Jestem przekona, że już wpadliście na to, że jestem zachwycona "Shopping King Louie" i z całego serca polecam go wszystkim, którzy potrzebują dodatkowej dawki słodyczy oraz historii ciepłej, jak promyk słońca (wszyscy wiemy, że czasami każdemu jest to potrzebne!). Obiecuję, że ta drama wywoła u Was masę uśmiechów, podobnie zresztą jak ścieżka dźwiękowa (moment, w którym usłyszycie "A Whole New World" z Aladyna, zrobi Wam dzień). Oglądajcie, oglądajcie - podziękujecie mi później!
Ps. Ale poważnie, gdzie się znajduje takie słodkie szczeniaczki?!
Ps2. Oglądałam ostatnio bardzo dużo dram polanych lukrem, więc na razie poziom cukru we krwi jest u mnie bardzo wysoki. Dlatego, jeśli są na sali fani dram, to może mogliby mi polecić tytuły podobne do "W", w którym pomysł na scenariusz był tak rewelacyjny, że słodkie sceny nie były potrzebne, by zachwycić.
0 Komentarze