Looking For Anything Specific?

Header Ads

Hello Monster, I Remember You, czyli o koreańskim Sherlocku


Koreańskie dramy zazwyczaj kojarzą się z płaczliwymi romansami pełnymi słodkich, skrzywdzonych przez życie szczeniaczków, ale są również takie, które przykują Was do monitorów, dzięki fascynującej fabule. Jedną z nich jest "Hello Monster", które postrzegam trochę jako koreańskie połączenie Dextera z Sherlockiem.

Lee Hyun jako dziecko był delikatnie mówiąc creepy. Jako dziesięciolatek był geniuszem, który był również bardzo zaradny. Opiekował się młodszym bratem i organizował życie roztrzepanego ojca, ale też zakopywał w ogród martwe psy. Przez takie dziwne sytuacje ojciec podejrzewał go o bycie socjopatą. Skrajne kroki leczenia swojego małego "potworka" powziął, gdy przyłapał go na rozmowie z seryjnym mordercą (Do Kyung-soo), z którym najwyraźniej się zakumulował. Ta sytuacja mogłaby się rozejść po kościach, gdyby dzieciak i socjopata nie złożyli sobie obietnicy, która doprowadziła do śmierci ojca Hyuna i zniknięcia brata. Niemniej to tylko zdarzenia z przeszłości, którą oglądamy w retrospekcjach.

Dorosły Lee Hyun, a raczej David Lee (Seo In Guk) dalej jest geniuszem, który nie okazuje uczuć za to jest niezrównany w rozwiązywaniu spraw kryminalnych. Zupełnie jakby znał umysł kryminalistów na wylot. Wyobraźcie sobie Sherlocka Holmesa, a będziecie wiedzieli jakim typem bohatera jest Hyun. Poznajemy go w chwili, gdy postanawia rozwiązać sprawę najpewniej bezpośrednio związaną z dniem, w którym stracił rodzinę.



Mój słodki socjopato!


"Hello Monster" (uwielbiam ten tytuł, tak bardzo pasuje do treści!) to wyjątkowa drama, która bardziej od typowego koreańskiego serialu, przypomina mi amerykański kryminalny procedural. Tylko o niebo lepszy! Poważnie, amerykańscy twórcy seriali kryminalnych powinni obejrzeć ten tytuł i zrobić porządne notatki, by dowiedzieć się, co powinni poprawić w swoich produkcjach, ponieważ "Hello Monster" zawstydza je wszystkie. Mimo wszystko muszę przyznać, że nie jest to najlepsza drama, jaką oglądałam, a nawet nie jest w moim TOP5. Co nie zmienia faktu, że jest genialna! Pojawia się w niej kilka kryminalnych zagadek, ale ich rozwiązanie nie ma na celu pokazania nam motywu zbrodni (jak to się zazwyczaj ma w amerykańskich produkcjach), lecz wniknięcie w umysł mordercy. Granica między nimi nie jest tak subtelna, jak się wydaje. W HM mamy świetnie podaną psychologiczną anatomię zbrodni. Poznajemy modele zachowań morderców i naprawdę możemy zobaczyć co im siedzi w głowie. Rewelacja!


Okey, okey, przyznaję, że mam niezdrową fascynację nie tylko na punkcie czarnych charakterów, ale również fikcyjnych seryjnych morderców, więc tematyka zwyczajnie mnie pochłonęła. Niestety po raz kolejny okazało się, że instynktownie wyczuwam socjopatę, bo od razu zakochałam się w nim, nawet nie wiedząc, że się takim okaże (Socjopatyczny Radar działa). Jeśli również macie dziwne ciągoty do takich postaci w popkulturze, to "Hello Monster" jest zdecydowanie dla Was i słowo daję: amerykański "Dexter" może się przy tym schować.

Nie ma się co bać, to tylko socjopatyczny seryjny morderca o miękkim sercu.


Mój słodki stalkerze!


Skoro to drama, to z pewnością spodziewacie się romansu. Oczywiście i tu nie mogło go zabraknąć, chociaż jest odrobinę dziwny, ponieważ skupia się na Lee Hyunie i przesiadującej go od lat stalkerce. Naprawdę rozumiem, że główny bohater miał być dziwny od samego początku, ale żeby parować do ze stalkerką, to już lekka przesada. Mam z tym problem, ponieważ odnoszę wrażenie, jakby twórcy w ten sposób chcieli powiedzieć, że nie ma nic złego w stalkingu, o ile osoba nas prześladująca jest zasadniczo dobra i ładna. Otóż przepraszam bardzo, ale stalking tak kończyć się nie powinien! Nie podoba mi się usprawiedliwianie go (napisała osoba, która wcześniej przyznała, że ma słabość do fikcyjnych socjopatów), ani dawanie prześladowcy happy endu. Nope, nope, nope! Niemniej i tak z punktu widzenia widza nie czułam się porwana relacją głównej pary i nie czułam między nimi żadnej chemii. Za to bromance mnie porwał! Był przeuroczy! [Spoiler] Relacja Hyuna i Mina była absolutnie genialna. Do tego stopnia, że przyłapałam się na tym, że najchętniej wycięłabym wszystkie wątki, byle tylko oglądać sceny z ich udziałem. Łapanie mordercy? Who cares! Dawać więcej Mina!

Zachwycili mnie również bohaterowie i ich wątpliwa moralność. Większość z nich okazała się mieć niecne uczynki na swoim koncie, ale tak naprawdę mało z nich była naprawdę zła, a i dobra wcale. Grzechy tych, których mielibyśmy nadzieje widzieć jako postacie pozytywne, przyczyniały się do paskudnych okropieństw. Zaś intencje tych, których nazywamy złymi, bywały bardziej szczytne, nic 'pozytywnych' bohaterów. Jak w takiej sytuacji moglibyśmy ich osądzać różną miarą?
Prawda jest tak, że od początku szuka się na ekranie ukrytego mordercy, więc przez tę wątpliwe moralności dość trudno go właściwie wskazać (chyba, że macie radar na socjopatów). Nawet przy Lee Hyunie długo nie byłam pewna, czy dał upust swoim morderczym fascynacją, czy może pozostał niewinny, a te wszystkie dziwne sceny były tylko niepokojącymi zbiegami okoliczności. Tak czy inaczej muszę przyznać Seo In Guk zagrał tę postać naprawdę świetnie. Dziwnie było mi go oglądać w takiej roli, po tym jak kilka dni wcześniej oglądałam go jako uroczego, przesłodkiego szczeniaczka w "Shopping King Louie", ale dzięki temu wiem, jak dobrym jest aktorem. Niemniej moim ulubionym bohaterem szybko został ktoś inny...

Najlepszy bromance ever!
Prawnik Jung Sun Ho grany przez Park Bo Gum skradł mi serce. To zarówno fenomenalnie napisana, jak i zagrana postać. Chociaż wszystkie główne postacie w "Hello Monster" takie są, to Sun Ho zdecydowanie wyróżnia się na ich tle (tylko Park Ji So w roli młodego Cha Ji Ana mu niemal dorównuje).

Wierzę, że po przeczytaniu tej całej ściany moich zachwytów nad tą dramą, nie muszę już pisać, że szczerze polecam, bo jest to oczywiste. W roli ścisłości dodam tylko, że nie jest to najlepsza koreańska drama, jaką oglądałam i jest wiele lepszych, ale ta najzwyczajniej w świecie ma w sobie rewelacyjny motyw przewodni, świetnie wykreowanych bohaterów i odpowiednią dawkę napięcia wymieszaną z interesującymi zagadkami kryminalnymi. Przy okazji jest świetnym tytułem dla osób, które dopiero mają w planach zacząć swoją przygodę z dramami, ponieważ bardzo fajnie łączą cechy amerykańskich seriali z koreańskimi, dzięki czemu jest lepsza w odbiorze dla początkujących. Niemniej i tak polecam jeszcze zerknąć na "Poradnik K-dram: Jak zacząć przygodę z koreańskimi dramami?".

Ps. Kim jest Wasz ulubiony fikcyjny (!) socjopata/seryjny morderca?

Prześlij komentarz

0 Komentarze