Premiera: 15 września 2010
Reżyseria: Steven Silver
Gatunek: Dramat
Czas trwania: 1 godz. 46 min.
Ocena: 4+/6
Ocena: 4+/6
Po przeczytaniu "Bractwa Bang Bang" cierpiałam na kaca książkowego, czyli to dziwne zjawisko, gdy książka jest tak dobra, że po jej zakończeniu nie potrafi się skupić na niczym poza nią. Szybko zorientowałam się, że jej na podstawie, a raczej na faktach z życia czterech fotografów (Ken Oosterbroek, Greg Marinovich, Kevin Carter i Joao Silva) tworzących Klub Bang-Bang, powstał film. Dla przypomnienia Ci niesamowicie odważni i utalentowani fotografowie swoimi zdjęciami dokumentowali cztery ostatnie lata działania i upadku Apartheidu (rasistowski system rządów białej mniejszości w RPA) .
Film wyjątkowo rzadko oddaje istotę książki. Niemniej uważam, że reżyser całkiem dobrze się spisał i starał się wiernie oddać historię, którą opisali Greg Marinovich i Joao Silva. Pierwszy dzień Grega w townshipie jest moim zdaniem przedstawiony wyjątkowo realistycznie. Oczywiście pojawiają się pewne (momentami ogromne) nieścisłości, czy nawet błędy, jednak rozumiem, jak ciężko byłoby zamknąć tak niezwykłą historię w dwugodzinnym bez cięć i skróceń. Ogromny plus należy się twórcom filmów za w miarę rzetelne podejście do twórczości Bractwa Bang Bang. Najciekawsze i najbardziej znaczące zdjęcia zostały stworzone od nowa z dbałością oraz odpowiednio oprawione fabularnie.
Po lewej "prawdziwe" fotografie nagrodzone Pulitzerem, po prawej ich wersje filmowe. |
Podobała mi się kreacja bohaterów. Greg Marinovich jest i Joao Silva są dokładnie tacy, jakich ich sobie wyobrażałam. Jeden zdystansowany, a drugi nieco szorstki w obyciu, ale obaj uzależnieni od adrenaliny i dobrych zdjęć. Kevin Carter niewiele różnił się od moich wyobrażeń, choć jego postać filmowa jest znacznie bardziej sympatyczna i ciepła. W przypadku Kena Oosterbroek obie wersje dzieli przepaść. Postrzegałam go, jako opiekuna, spoiwo łączące całą ich czwórkę. Spodziewałam się również bardziej emocjonalnych scen, w których 1/2 Bractwa ginie. Brakowało mi emocji w tych scenach.
U góry zdjęcia członków Bractwa Bang Bang. Poniżej bohaterowie filmowi. |
Nie umiem zdystansować się na tyle, by stwierdzić, jak oceniłabym film bez znajomości książki, dlatego z czystym sumieniem stwierdzę, że dla tych z was, którzy przeczytali papierową wersję Klubu Bang Bang lub mają to w planach, film będzie stanowić rewelacyjne uzupełnienie. Osobiście jestem zadowolona, choć przyznam, że obsadzenie w głównej roli Ryana Phillippe było dla mnie dużą zaletą. Film jest naprawdę dobry, ale (jak zwykle) książka zostawia go daleko w tyle
7 Komentarze
Zarówno film jak i książka wydają się bardzo ciekawe. Muszę koniecznie dobyć tą książkę :)
OdpowiedzUsuńKiedyś uwielbiałam Ryana Philippe za rolę w Cruel Intentions i Gosford Pard, ale potem jakoś mi zniknął. Książkę nie wiem czy będę czytać, pewnie nie, ale film mogę zobaczyć:)
OdpowiedzUsuńMusze powiedziec, ze to nie dla mnie
OdpowiedzUsuńWow pierwsze słyszę. Może być ciekawie ;)
OdpowiedzUsuńNie wiedizałem nawet o istnieniu tego filmu ;) Dzięki! Książkę czytałem i bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńWydaje się być ciekawe :) Ale najpierw może przeczytam książkę :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że idziesz za ciosem:))
OdpowiedzUsuń