Revolution
Premiera: 17 września 2012
Twórca: Eric Kripke
Gatunek: Dramat, Akcja, Sci-Fi
Sezon: 1
Ocena: Ciężko powiedzieć, ale przeciętna.
Ocena: Ciężko powiedzieć, ale przeciętna.
Wikipedia o Revolution: "Akcja Revolution odbywa się w przyszłości, dystopii postapokaliptycznej. Piętnaście lat wcześniej, nieznane zjawisko wyłączyło wszystkie technologie zależne od energii elektrycznej na świecie, począwszy od komputerów i sprzętu elektronicznego po silniki samochodowe kończywszy. Ludzie zostali zmuszeni do funkcjonowania w świecie bez technologii. Z powodu załamania porządku publicznego, wiele obszarów jest rządzonych przez watażków i milicję. Seria skupia się na rodzinie Mathesonów, którzy posiadają specjalne urządzenie (przypominające pendrive), który jest kluczem nie tylko aby dowiedzieć się, co stało się piętnaście lat temu, ale także sposobem, aby zmienić swoje życie. Muszą oni jednak nie dać się złapać Sebastianowi Monroe, który chce posiadać tę moc dla siebie."
Wikipedia ogólnie rzecz biorąc ma racje, jeśli chodzi o zalążek fabuły. Na premierę serialu czekałam bardzo długo i byłam pewna, że zakocham się w nim bez pamięci. Początkowo miałam racje. Pierwsze odcinki skupiły się na tym, w jaki sposób ludzi podnieśli się z kolan po utracie elektryczności. Z odcinku na odcinek pojawiały się nowe wspomnienia bohaterów wplecione w główny wątek. Dzięki nim widzowie mogli zrozumieć, jak może zachowywać się społeczeństwo, gdy nikną pozory cywilizacji. Bezprawie, chaos, morderstwa kierowane strachem, głodem, chęcią przetrwania, a przede wszystkim świadomością braku konsekwencji swoich czynów. Serial skupiał się na dramacie ofiar i walki o przetrwanie ocalałych. Największe wrażenie zrobiła na mnie historia Maggie Foster (Anna Lise Phillips), Brytyjki, która podczas zniknięcia elektryczności przebywała na terenie Stanów Zjednoczonych. Kobieta została oddzielona już na zawsze od swoich małych dzieci przebywających w Anglii. Nie wiedziała, czy udało im się przetrwać, a mimo tego chodziła wzdłuż wybrzeża w poszukiwaniu łodzi, która byłaby w stanie wyruszyć przez ocean. Dodatkowy ból sprawiał jej fakt, że nie posiada nawet zobaczyć swoich dzieci na zdjęciach, ponieważ jedyne ich fotografie miała na już bezużytecznym telefonie.
Bardzo fajnie pokazane są również metamorfozy ludzkich charakterów. Dobrym przykładem jest Kapitan Tom Neville (Giancarlo Esposito), który z słabego, lecz poczciwego urzędasa zmienia się w sadystycznego, pozbawionego uczuć i skrupułów kapitana milicji.
Mam nadzieję, że udało mi sie pokazać, jak pozytywnie odebrałam pierwsze odcinki serialu? Jeśli tak, to teraz muszę szybko sprostować sprawę i wyjaśnić, że później jest już tylko źle i nie dobrze. W pewnym momencie serial zmienia się i akcja skupia się już wyłącznie na wojnie prowadzonej między miliocją Monroe'a, a rebeliantami. Jedni próbują wymordować całe miasto, drudzy dostają wsparcie z sąsiednich terenów, pierwsi znowu robią krwawą jadkę, a drudzy po raz kolejny próbują im przeszkadzać. Serial z ciekawego zmiania się w okropnie nudny i nieciekawy. Do końca pierwszego sezonu pozostały 2 odcinki, ale ja już nie widzę sensu kontynuowania go. Sama nie wiem, czy wam polecać Revolution, bo o ile warto obejrzeć pierwsze odcinki, to reszta do oglądania się nie nadaje!
21 Komentarze
Kiedyś planowałam go oglądać, ale jakoś mi się odechciało.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś zabiorę się za ten serial :-)
OdpowiedzUsuńOglądałam ze 13 odcinków, kolejne mam ściągnięte, ale... zwyczajnie mnie już do nich nie ciągnie. Uwielbiam seriale utrzymane w takich klimatach, ale niestety, zgadzam się z Tobą, z revolution jest coraz gorzej... Chociaż nie porzucę jego oglądania, może się polepszy.
OdpowiedzUsuńNajnowszy odcinek (18) jest już odrobinę lepszy, więc albo serial podryguje przy ostatnim tchnieniu, albo masz racje ;)
UsuńSzkoda, że później napięcie siada i robi się mniej ciekawie, bo bardzo lubię seriale utrzymane w postapokaliptycznej rzeczywistości. Chyba się skuszę na pierwsze odcinki, najwyżej później przestanę oglądać.
OdpowiedzUsuńKiepsko muszę przyznać, raczej nie będę marnować czasu, ale plakat mi się całkiem podoba. : )
OdpowiedzUsuńMnie również, ale chyba dlatego, że kusi wizją prezentacji świata postapo, a nie wojny :)
UsuńA chciałam obejrzec ten serial.
OdpowiedzUsuńCzyli w sumie nie opłaca się zaczynać.
OdpowiedzUsuńCzyżby w jednej z głównych ról znowu ojciec Belli Swann? Ostatnio pełno się wszędzie tego faceta zrobiło... :P
OdpowiedzUsuńMasz dobre oko ederlezi ;) Pamiętam go jeszcze z "Dziewczyny w czerwonej pelerynie".
UsuńSerial nie dla mnie, ale znam kilku fanów, choć recenzje zbiera przeciętne.
OdpowiedzUsuńJak zwykle ciekawa fabuła została zmieciona przez bezsensowną jatkę. Ech, chyba jednak odpuszczę sobie ten serial.
OdpowiedzUsuńObejrzałam bodajże 3 odcinki i stwierdziłam, że to strasznie słaby serial, strasznie denerwowała mnie ta małolata. Moim zdaniem szkoda tracić czasu na Revolution.
OdpowiedzUsuńObejrzałam kilka odcinków i zgadzam się z (dość powszechną) opinią: serial jest przeciętny. Przez chwilę miałam nadzieję na związek Charlie z Milesem (ten chłopak, w którego ramiona wpychają ją scenarzyści, wydaje mi się nijaki), ale na nadziejach się skończyło.
OdpowiedzUsuńA Giancarlo Esposito to świetny aktor!
Charlie z Milesem? Przecież to jej wujek, jeśli się nie mylę?
UsuńTak, wiem. :) Trochę źle się wyraziłam, nie chodziło mi o związek, tylko o jakieś skomplikowane, destrukcyjne uczucie (może projekcję, zważywszy na zasugerowaną przeszłość między Milesem a Rachel?). Takie relacje pasują mi do historii osadzonych w światach postapokaliptycznych.
UsuńAaaa! Teraz rozumiem. Może jeszcze się doczekasz, bo ich relacja jest odrobinę dziwna, a Neta, czy jak mu tam, Miles wyjątkowo nie lubi ;)
UsuńNie oglądałam żadnego odcinka, ale może kiedyś się uda:)
OdpowiedzUsuńSerial powiadaż? Jakoś nie mam głowy do nich :)
OdpowiedzUsuńOglądałam kilka pierwszych odcinków, ale jak dla mnie już od początku był nudny i nieciekawy.
OdpowiedzUsuń