„Wayward Pines” jest nieustannie porównywane do telewizyjnego serialu „Miasteczko TwinPeaks”, a także „Przystanku Alaska”, „Z Archiwum X”, czy nawet „Lostów”, dodałabym to tego klimat „Haven” i kilka innych tytułów, dlatego wcale się nie dziwię, że stacja FOX już pracuje nad serialową adaptacją tej książki. Niemniej nie cierpię porównywać seriali do książek (i odwrotnie), dlatego daruję to zarówno sobie, jak i wam. Po wyrzuceniu z pamięci wszystkich tasiemców podobnych klimatycznie, muszę przyznać, że i tak podczas czytania „Wayward Pines” towarzyszyła mi myśl Obejrzałabym to! Nim przeczytacie cały tekst, zdradzę jedynie, że już nie mogę się doczekać serialu!
Tytuł: Wayward Pines. Szum
Autor: Blake Crouch
Wydawca: Otwarte
Data wydania: 5.2014
Liczba stron: 360
„Nigdy nie interesował się astronomią, ale teraz wypatrywał znajomych konstelacji, zastanawiając się, czy gwiazdy, które widział, świeciły w odpowiednich miejscach.
Czy to jest nocne niebo, jakie zawsze widziałem?.”
Ethan Burke jest agentem służb specjalnych Stanów Zjednoczonych. Ruszył z misją poszukiwania dwójki zaginionych agentów. Trop zaprowadził Ethana do małego miasteczka Wayward Pines, które już od pierwszej chwili stało się dla niego źródłem problemów. W jego auto wjechał tir, chwilę po tym, gdy przekroczył granicę miasta. W wyniku wypadku zginął jego znajomy, a sam Ethan trafił w ciężkim stanie do szpitala, a to dopiero początek kłopotów. Po wyjściu ze szpitala, nie miał przy sobie portfela, ani telefonu. Przeżycie w nieznanym miasteczku bez pieniędzy, dokumentów, czy też przyjaciół, dla każdego byłoby ciężkim wyzwaniem, a wyjątkowa nieprzychylność mieszkańców i szeryfa dodatkowo utrudniała sprawę. Z czasem wszystko zaczyna się coraz bardziej komplikować, a na pozór idealne Wayward Pines staje się śmiertelną pułapką.
Musze przyznać, że nie jestem największą fanką Burke’a. Klasyczny przykład agenta: silny, zwinny, uparty, obdarzony niezwykłym urokiem osobistym przystojniak, który mimo dobrych chęci potrafi spartolić nawet własny związek. Automatyczne skojarzenie (pozytywne): agent specjalny Seeley Booth z serialu Bones. Na całe szczęście połączenie tak szablonowego bohatera, z tak niezwykłym miejscem, jakim jest Wayward Pines było dobrym rozwiązaniem. Śpieszę z wyjaśnieniem. Miasteczko poznajemy dzięki Ethanowi. Jego zachowania są łatwe do przewidzenia, krok po kroku możemy się domyślić co zrobi w danej sytuacji. Prawdziwą niespodzianką jest jednak to, jak na to zareaguje miasteczko, a ono jest naprawdę dziwne, by nie napisać przerażające (creepy do kwadratu!). Uwielbiam połączenie normalności z absurdalnością, która w końcu doprowadza zarówno czytelników, jak i agenta do zadania pytania: Czy on aby na pewno nie zwariował? Do udanej lektury wystarczy mi samo otarcie się głównego bohatera o dylemat wariata.
„Wayward Pines. Szum” obfituje w dziwne sytuacje, które są tak oderwane od rzeczywistości, jak tylko mogą być. Nieustannie zastanawiałam się, co się tam u licha wyprawia, a gdy poznałam odpowiedź byłam pełna podziwu. Naprawdę nie tego się spodziewałam. Ba! Nawet przez myśl mi taki pomysł nie przeszedł, ale nie wyobrażam sobie by autor mógł wymyślić to lepiej. Nie chcę Wam zdradzać zakończenia (i tego nie zrobię), ale dopiero po rozwiązaniu zagadki zakochałam się w tej książce i spojrzałam na wcześniejsze wydarzenia z zupełnie innej perspektywy. Okazało się, że jednak książka jest z klimatu tych, które tak uwielbiam. Na pewno nie przepuszczę okazji do przeczytania kontynuacji!
Oczywiście książka nie jest bez wad, a najbardziej rzucającą się w oczy są rozległe opisy wszystkich i wszystkiego. Opisy mnie drażnią. Wolę gdy coś jest napisane zwięźle niż rozlegle, jednak to chyba zależy od gustu czytelnika. Co ciekawe mimo tych wszechobecnych opisów, „Wayward Pines. Szum” czyta się zaskakująco szybko i przyjemnie. Niemal nie oderwałam się od czytania i zarwałam noc, a samo to sprawia, że z czystym sumieniem polecam wam przygodę z pokręconym miasteczkiem Wayward Pines!
Ocena: -5/6
Recenzja powstała we współpracy z wyd. Otwarte
P.S. Macie ochotę przeczytać książkę? Dwie osoby mają szansę wygrać ją w Gosiarellowym konkursie.
P.S.2 Oglądaliście seriale, do których porównywane jest Wayward Pines?
26 Komentarze
BO
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńPotrafisz zaciekawić czytelnika! :o I to jeszcze jak! Szkoda, że nie mam pomysłu na zadanie konkursowe... I weny... I czasu... Uch. Myślę, że poczekam parę miesięcy, aż ksiązka znajdzie się w jakiejś super-promocyjnej cenie i sobie ją zakupię ^^
OdpowiedzUsuńTym "szalonym, creepy do kwadratu" miasteczkiem to mnie oczarowałaś... Powiem szczerze, że ten zestaw trochę kojarzy mi się z "Wyspą Harpera". Okej - wiem, ten serial skupia się na czymś zupełnie innym, nie mamy ani agenta, ani misji, a tylko tajemniczą wyspę, z tajemniczą historią, z tajemniczymi mieszkańcami i tajemniczym mordercą, ale... jakoś tak niespodziewanie, ten tytuł przewinął mi się przez myśli... Pisanie o "dylemacie wariata" trochę tak na mnie podziałało :D
W każdym razie - pomyślę jeszcze nad konkursem, bo naprawdę bardzo chętnie przygarnęłabym pod swój dach ten tytuł, a jak na razie:
Pozdrawiam,
Sherry
Uwielbiam takie absurdalne, straszne klimaty, a w połączeniu z małym i pozornie spokojnym miasteczkiem, jestem w pełni przekonana:)
OdpowiedzUsuńWolę wierzyć, że cały czas i wenę zżera rozkręcanie nowego bloga (ponownie gratuluję:*) i to dlatego zabrakło ich na myślenie nad konkursem. Innej opcji do siebie nie dopuszczam!
OdpowiedzUsuńOglądałaś "Wyspę Harpera"? Myślałam, że to tak mało popularne, że jestem jedynym odbiorcą! Jak Ci się podobało? Uwielbiam zakończenie! Ogólnie coś w tych tajemnicach jest, ale serial bardziej leci w horror, a książka w sensacje.
Pomyśl!
Buziaki!
Mam ogromną nadzieję, że się nie zawiedziesz! Te cechy są najbardziej widoczne w pewnym szczególnym zachowaniu mieszkańców (swoją drogą naprawdę mnie zaskoczyło).
OdpowiedzUsuńTroszkę się obawiam tych rozwlekłych opisów, bo ja też wolę zazwyczaj krótko, zwięźle i na temat zamiast przysłowiowego lania wody, ale z drugiej strony ogromnie mnie intryguje postać Ethana, dlatego chciałabym przekonać się z jakimi sytuacjami przyjdzie mu się zmierzyć.
OdpowiedzUsuńTrafiłaś w sedno! :D Troszkę sobie siedzę nad tym blogiem i... nawet nie wiem kiedy mijają godziny! :o Ale dziękuję! :*
OdpowiedzUsuńTak, tak! Oglądałam! Kiedyś, bodajże, serial był emitowany w telewizji i po pierwszym odcinku powiedziałam sobie: "dobra, choć nie lubię horrorów, muszę to oglądać dalej" ^^ Niesamowicie mnie wciągnęło! Zakończenie - racja! Niezwykle ciekawe! I takie... smutne. Naprawdę smutne. :( Aż by się chciało jeszcze raz to wszystko przeżyć... A tym samym wskrzesić zamordowane postacie... A troszkę ich było :D
Pozdrawiam!
Sherry
Normalnie nie przepadam za takim klimatem to przez Ciebie niemal nie mogę się doczekać kiedy tylko zacznę ją czytać. Od dawna nic mnie tak nie ruszyło. Może to przez to przedziwne miasteczko, a może przez porównanie agenta Burke do Bootha? Wiem jedno, gdy czytam u ciebie, że coś jest creepy to muszę to poznać!
OdpowiedzUsuńPS. Nie oglądałam Twin Peaks, tzn. odpuściłam po jednym odcinku, ale Lostów oglądałam i podobali mi się!
Miałam podobnie i kiedyś pewnie obejrzę raz jeszcze, ale to dopiero gdy całkiem zapomnę co tam się działo, kto kiedy zginął i kto był mordercą. W sumie już pamiętam, jak przez mgłę, więc za rok będzie ok ;)
OdpowiedzUsuńPewnie bym współczuła pracy nad blogiem, bo jest strasznie wyczerpująca, ale daje też niesamowitą satysfakcję. Cieszę się, że w końcu przeniosłaś się do własnego domku(!), ale jestem ciekawa co Cię podkusiło?
Jako największy antyfan długich opisów, mogę powiedzieć, że wyjątkowo nie męczą. Z kolei to z czym przyjdzie się zmierzyć Ethanowi powinno nieźle Cię zakoczyć. Mam nadzieję, że książka przypadnie Ci do gustu:)
OdpowiedzUsuńJej, zaintrygowałaś mnie tymi dziwacznymi wydarzeniami w miasteczku. O co tu chodzi?? Muszę zajrzeć do tej ksiażki - nawet te opisy mi nie straszne (jak na razie:D).
OdpowiedzUsuńMogłabym to opisywać godzinami, a przy moich niesamowitych zdolnościach tłumaczenia, wszyłoby to nienajlepiej. Przeczytaj i wróć opowiedzieć, jak Ci się podobała, bo już nie mogę się doczekać by podyskutować o niektórych fragmentach ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam do lektury:)
OdpowiedzUsuńOstatnio ktoś mi powiedział, że gdyby dostawał złotówkę za każdym razem, gdy używam słowa "Creepy" to byłby szczęśliwszym człowiekiem :P
OdpowiedzUsuńWidziałam film z pracy nad serialem i nawet aktor kojarzy mi się trochę z Agentem FBI z Kości ;)
Ps. Też lubiłam Lostów ;)
Cieszę się, że ktoś podobnie jak nie nie trafi rozwlekłych opisów :) W takim razie skoro twierdzisz, że w „Wayward Pines. Szum”nie jest pod tym względem aż tak tragicznie to być może zaryzykuje, bo korci mnie przekonać się, co też Ethanowi się przydarzy :)
OdpowiedzUsuńByłaby z tego świetna pijacka gra, ale głupio pić do monitora ;)
OdpowiedzUsuńCzy klimat Lostów w jakiś sposób odpowiada klimatowi książki?
Ja również mam plany powrócenia do kilku seriali za jakiś czas i chyba wpiszę "Wyspę Harpera" na tą listę. Od czasu kiedy emitowano serial minęło już trochę czasu, ale pamiętam dość dużo niestety :( Obawiam się, że jest to jedna z tych produkcji, która zostanie mi w głowie choćbym nie wiem jak chciała się jej stamtąd pozbyć...
OdpowiedzUsuńSatysfakcja... mmm... brzmi cudownie! :) Nie mogę się doczekać aż wszystko znajdzie swój właściwy tor, a ja będę mogła publikować coś na bieżąco :D Tęsknię za recenzowaniem, choć minął zaledwie tydzień od mojej ostatniej notki. Dziwne nie? :o
A jeśli chodzi o powody przenosin... Było ich kilka. O paru publicznie nie chcę mówić, żeby nikomu nie zaszkodzić, ale najważniejszym był chyba... (tak wiem, że to głupio i dziwnie zabrzmi), brak pokrewieństwa pomiędzy mną a blogiem. Nie pomiędzy obydwoma Gosiami, czytelnikami czy recenzowaniem, a konkretnie - BLOGIEM.
Jestem jedną z tych co to lubią mieć wszystko tak jak to sobie zaplanowali, a jednak praca z kimś żąda ustępstw i kompromisów. I chociaż bardzo, ale to bardzo brakuje mi naszych dyskusji z Gośkami, to teraz, u siebie, wreszcie mogę o wszystkim decydować w każdym calu i nie muszę dzielić się blogiem. Może wyjdę na egoistkę, ale moja ambicja po prostu... w pewnym momencie upomniała się o swoje. A że nie chciałam psuć atmosfery pomiędzy administratorkami Blasku i nie chciałam nadwyrężać uprzejmości Gosi i zmuszać jej do ustępstw na moją korzyść, musiałam opuścić Blask na rzecz mojego skarbu. :)
Poza tym, mimo że czułam instynktownie, że jakiś tam sposób mogłam przyczynić się do rozwoju Blasku, to jednak... nie umiałam się zmusić do myślenia o sobie jako o kimś ważnym dla tego bloga. Po prostu wydawało mi się, że jestem do zastąpienia i na moim miejscu mogłoby być dziesiątki innych.
I ostatecznie... cóż. Powstał Feniks. :)
Faktycznie chyba ciężko trafić na mole książkowe, które nie lubią opisów. W końcu teoretycznie dzięki nim powinnyśmy móc lepiej wyobrazić sobie świat przedstawiony, ale ja jakoś wolę puścić wodzę wyobraźni. Jak sądzę jest nas w tym dwie ;)
OdpowiedzUsuńDaj znać co i jak, gdy przeczytasz, bo już nie mogę się doczekać, gdy z kimś omówię pewne problematyczne wątki ;)
A wiesz, że nawet tak. W końcu wszystkie wydarzenia na wyspie (jak i cała wyspa) były równie creepy, jak wydarzenia w Wayward Pines. W obu przypadkach, im więcej wiemy tym bardziej wydaje się to abstrakcyjne.
OdpowiedzUsuńTy lepiej czytaj, a nie pij :P
Jak masz w głowie taką listę seriali, które warto obejrzeć ponownie to możesz podrzucić kilka tytułów. Wakacyjna przerwa serialowa niebawem da mi się we znaki.
OdpowiedzUsuńJednak co własny blogowy domek to własny blogowy domek. Choćby nie wiem, jak było przyjemnie na wspólnym blogu to jeśli nie jesteś jedyną osobą decyzyjną to jednak czegoś brakuje. Poza tym nie zdziw się, jeśli niebawem zaczniesz traktować Feniksa jak swoje małe dziecko, które trzeba dokarmiać tekstami :)
Dobrze zrobiłaś, bo chodziaż lubię Gośkę i Blask to nie ma to jak własny blog, jeśli czujesz potrzebę posiadania. Trzymam za Ciebie i Feniksa, mocno kciuki!
Czuję się zdecydowanie zachęcona :-) I chętnie skusiłabym się na Twój konkurs,ale coś mnie opuściła inspiracyjna wena :(
OdpowiedzUsuńAch. Może napiszę, które seriale mam w planach ponownie oglądnąć. A więc: jak najwięcej sezonów "Czarodziejek", "Białych kołnierzyków", "Zabójczych Umysłów" (Spencer, no!), "Supernatural". Poza tym, "Demony da Vinci" bo już nie pamiętam sezonu pierwszego, choć drugi oglądam na bieżąco, "Dynastię Tudorów" oraz "Rodzinę Borgiów", "Flash Forward", "Grimm", "American Horror Story", "Świat bez końca", "Filary Ziemi", "Miecz prawdy", "Przygody Merlina", "Wyklęci" (a przynajmniej dwa pierwsze sezony, tak myślę), "Castle" i... no nie wiem. Myślałam jeszcze nad "The Fosters" i "Once Upon a Time". Oczywiście wszystkiego nie oglądnę, nie ma szans, ale jak najwięcej ^^
OdpowiedzUsuńDokładnie. Swojej własności nie zastąpisz niczym. Nawet świetnym towarzystwem współadministratorek. :) Cieszę się, że moja decyzja nie wydaje ci się naiwna, bo natknęłam się na osoby, które mówiły mi, że źle postępuję i że rzucam się na głęboką wodę, z której później się nie wydostanę.
Ja tam wierzę, że będzie dobrze. Nie pozwolę upaść Feniksowi. :)
Dziękuję za wsparcie! :) Naprawdę miło, że w szale tych wszystkich pesymistycznych myśli, znajdą się jeszcze osoby, które nie tylko akceptują moją decyzję, ale też dodatkowo życzą mi powodzenia. :)
"Białych kołnierzyków" nie oglądałam, a słyszałam wiele dobrego. "Zabójcze umysły"? Coś mi dzwoni, ale jeszcze nie wiem gdzie. "Flash Forward" to dla mnie zagadka, którą chcę jak najszybciej rozwiązać, bo tytuł dobrze brzmi. Całą resztęmniej więcej oglądałam.
OdpowiedzUsuńSerio tak Ci mówią? Długo sama sobie i czytelnikom udowadniałaś, że jesteś systematyczna na Blasku, więc choćbyś miała publikować 1 post na dwa tygodnie to jest dobrze, a nawet lepiej bo pracujesz tylko i wyłącznie na własną markę. Chociaż Blaskowi też wróżę świetną przyszłość ;)
Sherry, że się tak brzydko wyrażę: wal wszystkich, którym Twoje decyzje się nie podobają. Twoje życie, Twój blog i Ty decydujesz. Osobiście uważam, że dopiero na własnym blogu rozwiniesz skrzydła i już nie mogę się tego doczekać!
Bardzo się cieszę, że masz w planach przeczytać, ale troszkę mnie zawiodłaś, jako zwyciężczyni ostatniego konkursu :P
OdpowiedzUsuńUwaga, bo w moim komentarzu mogą być spojlery :) Zaczęłam się zastanawiać, czy czytałyśmy tę samą książkę? Rozległe opisy wszystkich i wszystkiego? Ja odniosłam wrażenie, że konkretnych opisów tam było jak na lekarstwo, autor moim zdaniem dał trochę ciała, jeśli chodzi o obraz miasteczka - mało wyraziste jak dla mnie, ale wiadomo, że nie to było najważniejsze. Sam motyw też nie był w ogóle zaskakujący, bo widziałam m.in. Truman Show, Osadę, oglądałam w dodatku Miasteczko Twin Peaks (tutaj zero z tamtego klimatu), żeby dać się zaskoczyć, bo łatwo skojarzyć fakty - pierwszy punkt alarmowy to głośnik w krzakach. Zszokowała mnie tylko przyczyna tego motywu, jeśli wiesz, co mam na myśli. Średnie czytadło. Ale przez końcówkę i tak przeczytam kolejny tom - tu jestem ciekawa kwestii moralnych.
OdpowiedzUsuń