Tak, dobrze przeczytaliście tytuł. Mimo wszystko to nie będzie podsumowanie niezbędnego ekwipunku, który każdy z nas powinien przygotować nim powstaną martwi, chociaż znając Gosiarellę to taka lista też może się kiedyś pojawić. Jednak nie teraz, ponieważ poniższy tekst będzie bardziej przypominał listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Z tym, że będzie bardziej geekowa, krótsza i mnie ambitna – takie pozostawię blogerom motywacyjnym. Chcecie wiedzieć co głupiego chciałaby zrobić Gosiarella?
Zwiedzić cały świat
Co najmniej dwukrotnie
Co najmniej dwukrotnie
Owszem, gdy zombie opanują glob to dalej będzie się dało po nim podróżować, ale jakiś jest sens robić sobie romantyczne zdjęcie z ukochanym na tle wieży Eiffla, gdy zombiak bezczelnie pcha się na trzeciego i jeszcze zębami fryzurę próbuje zniszczyć. Ech! Chociaż z drugiej strony akurat plaga żywych trupów mogłaby mieć jednak swoje plusy. Przykładowo marzyło mi się stanąć w miejscu, w którym 300 rewelacyjnie umięśnionych facetów przez 3 dni wymordowało armię 20 tys. Persów. Wszystko pięknie ładnie, ale plus sto punktów do zajebistości dodałoby kopnięcie żywego trupa w klatę krzycząc „This is Sparta!”. Bez apokalipsy zombie takie coś by nie przeszło, bo musiałabym kopnąć kogoś żywego, a później odsiadywać wyrok– nie opłaca się. Odeszłam od tematu. Chciałabym podróżować, okrywać cuda natury, podpierniczyć lemura z Madagaskaru, przybić piątkę z Jamajczykiem, zobaczyć, czy faktycznie żyrafa obsypuje skittlesami, przytachać z Transylwanii osikowy kołek, zwiedzić wzdłuż i wszerz kolebkę naszej cywilizacji i mam tu na myśli Grecje, bo strasznie mnie jara. Tak, zdecydowanie poznanie każdego metra kwadratowego Grecji jest moim marzeniem.
Bawić się
Jakby świat miał się skończyć
Jakby świat miał się skończyć
Chciałabym urządzić niesamowite imprezy. Chciałabym też uczestniczyć w niesamowitych imprezach organizowanych przez kogoś innego. Marzy mi się bieganie w todze na Greckiej Imprezie na plaży przy morzu, z drinkiem w ręce, który podał mi umieśniony kelner (w todze!). Marzy mi się impreza, na której goście będą ubrani w eleganckie ciuchy z epoki wiktoriańskiej. Proszę Was, wyglądałabym rewelacyjnie w takiej sukience! Marzy mi się prawdziwy bal wenecki, na którym nikt mnie nie pozna. Marzę o wielu imprezach tematycznych: z potępionymi, bohaterami komiksów, więźniami i klawiszami oraz zombiakami i łowcami. Jak wiadmo lepiej bawić się z osobami, które w najgorszym razie zwiną Ci drinka, a nie będą chciały zjeść mózgu. Niestety takie imprezy lepiej zrobić przed Z-Apokalipsą, ponieważ głośna muzyka i śmiechy mogą przyciągnąć nieproszonych gości, którzy potrafią zepsuć wszystko. If you know what I mean.
Ale poważnie: Dlaczego nie? Nie muszę się od razu bawić w Putina (chociaż co, jak co, ale akurat on potrafi spełniać swoje marzenia), ale za czołg bym się nieobraziła. Jeśli kiedyś zobaczycie różowy czołg to możecie mi pomachać! No dobrze, to może dodam, że nie specjalnie interesuje mnie militarne przejęcie władzy nad światem. Nawet polityczne gierki nie do końca mnie interesują. Wolałabym zwyczajnie mieć wpływ na coś więcej niż siebie samą. Bycie wpływowym blogerem z pewnością by niezaszkodziło i w jakiś sposób zaspokoiłoby moje potrzeby tworzenia rzeczywistości po swojemu. Skoro zombie mogą kiedyś przejąć władzę nad światem tylko dlatego, że jedzą mózgi to dlaczego ja – potrafiąca korzystać ze swojego, miałabym nie dać rady?
Wydać książkę
Pozostawić coś po sobie
Pozostawić coś po sobie
Chyba większość blogerów, a przynajmniej z naszej niszy, marzy o tym by kiedyś wydać swoją własną drukowaną książkę. Mnie nawet nie chodzi o to by podzielić się swym literackim geniuszem ze światem (w końcu od tego mam bloga), tylko pragnę po sobie coś zostawić. Jakiś ślad, że istniałam i byłam całkiem fajna. Możecie mi pisać, że przecież mam bloga i on po mnie zostanie, ale jaką mam pewność, że gdy nadejdzie apokalipsa to internet dalej będzie istniał? Drukowana książka przynajmniej będzie mogła spokojnie się palić, gdy ostatni ludzie na Ziemii będą chcieli się ogrzać. Będą mogli wtedy pomyśleć „Dzięki Gosiarello! Dzięki twojej książce jest nam teraz ciepło!”. Niestety nie jestem do końca pewna, czy potrafiłabym się przestawić ze swojego infantylnego stylu blogowego, na poważny styl autorski.
Dobra doczesne
Tam dom Twój, gdzie serce Twoje
Tam dom Twój, gdzie serce Twoje
Kto nie chciałby mieć willi z basenem? Ja na pewno chciałabym, ale na tym z pewnością bym niepoprzestała. Chciałabym mieć również tajemne przejście prowadzące do schronu przeciw-zombicznego! Właściwie skoro już marzymy to nie ograniczajmy się, niech ta willa będzie samowystarczalna, czyli zasilana energią słoneczną, zaprojektowana tak by utrzymywać optymalną temperaturę i oczywiście musi mieć własne źródło pozyskiwania wody! W końcu apokalipsa nierozpieszcza! Poza tym w gratisie poproszę domek letniskowy w Grecji.
A z bardziej rozsądnych życzeń, chciałabym (i zrobię to!) mieszkać przez pół roku w Bułgarii.
Ps. Trzymajcie kciuki za moje cele (marzenia=cele) i koniecznie dajcie mi znać, jakie są Wasze marzenia!
Ps2. Ankieta!
A z bardziej rozsądnych życzeń, chciałabym (i zrobię to!) mieszkać przez pół roku w Bułgarii.
Ps. Trzymajcie kciuki za moje cele (marzenia=cele) i koniecznie dajcie mi znać, jakie są Wasze marzenia!
Ps2. Ankieta!
41 Komentarze
vo
OdpowiedzUsuńZ tą willą i schronem to kto Ci podpowiedział, no kto, no kto?! A zobaczyć czy żyrafa obsypuje skittlesami też bym chciała:) albo czy chmurę można pogłaskać:) i marzy mi się Grecja, a najbardziej Santorini i marzyłam już o tym w czasach, kiedy jeszcze nikt o Santorini nie słyszał bo wszyscy pchali się na Kretę i inne Rodosy.
OdpowiedzUsuńNo ja, a kto inny:P Ale pogłaskać chmurę? Dobre! Też chcę! I też od dawna kocham Santorini, ale też po części dlatego, że uważa się je za pozostałości po Atlantydzie :)
OdpowiedzUsuńRóżowy czołg, chciałabym to zobaczyć. ;) Ja przed zombie apokalipsą musiałabym najpierw przygotować specjalny pojazd, w którym mogłabym spać i przechowywać księgozbiór (nawet groźba straszliwej śmierci nie rozdzieli mnie i moich książek), a potem dopiero zaczęłabym podróżować.
OdpowiedzUsuńGatsby miał willę z basenem, a i tak...
OdpowiedzUsuńOh, wait! To przecież:
Ciekawe masz te cele, niektóre nawet miałabym podobne, mam na myśli podróże, imprezy ( jam człek spokojny, ale... why not?), a także wydanie książki. To ostatnie było bliskie spełnienia, ale ciii, bo i tak nie wyszło.:p A tak poza tym? Poznać Gosiarellę oczywiście! Żebym wiedziała kogo szukać w razie apokalipsy, żeby ustawić się obok z maczetą i również krzyczeć: this is Sparta! A potem malowniczo wjechać między zombiaki na różowym kucyku ( tu podziękowania dla Gosiarelli, mojej kucykowej dilerki), wyjąć zza pleców miecz krasnokudzkiej roboty ( dopisać do listy: zdobyć taki miecz) i odrąbać parę nie-tak-całkiem-martwych głów w celu uratowania zaklepańców.
OdpowiedzUsuńTakom se zamarzyła.
Buziaki:*
Czyli opancerzony autobus powinien być zamówiony odpowiednio wczesnie :P Jak szczęście dopiszę to może kiedyś podjadę do Ciebie swoim czołgiem :)
OdpowiedzUsuńRóżowy czołg... marzenie:)
OdpowiedzUsuńTiaaaa... Dzięki, Maciej! Przymocuję go sobie do czołgu ;)
OdpowiedzUsuńZ takim czołgiem kolejna część Need for Speeda jest Twoja. ;-)
OdpowiedzUsuńA spoilera szukałem różowego, ale nie znalazłem. Łap za to lakier:
Czemu ciii? Poprosiłabym o szczegóły!
OdpowiedzUsuńGosiarella nie jest taka nie uchwytna, jakby to mogło się wszystkim wydawać, więc łatwo ją znaleźć i najlepiej zrobic to faktycznie przed z-apokalipsą, ponieważ w czasie jej trwania można się troszkę pogubić. Patatajka z Iarą na różowym kucyku <3! To z pewnością dopiszę do swojej listy! You made my day!
Dziekować! Różowy lakier zawsze się do czegoś przyda! Och! Rozmarzyłam się, bo słaba byłam do tej pory w Need for Speedzie! :(
OdpowiedzUsuńDokładnie! Ale z serii: marzenia do spełnienia! :)
OdpowiedzUsuńHm... Czytając pierwszy punkt na liście, mój mózg postanowił zmienić "romantyczne" na "somatyczne" i zaczęłam się zastanawiać, jak wygląda somatyczne zdjęcie z ukochanym :D
OdpowiedzUsuńWidzę też, że ktoś tu ma poważnego fioła na punkcie togi :) Zrobimy zrzutkę i na następne urodziny dostaniesz piękną grecką togę (nie wykluczam, że ktoś w niej będzie. ktoś umięśniony) :)
Wiesz natchnęłaś mnie z tą chmurą. Chyba jutro wrzucę tekst ze swoimi rzeczami do zrobienia przed zombie apokalipsą:P
OdpowiedzUsuńHmmm... to mogłoby być całkiem ciekawe :P
OdpowiedzUsuńToga<3 Umięśniony przystojniak w todze <3 To ja ładnie poproszę!
Chociaż nie obraziłabym się, gdybyście na następne urodziny dali mi władzę nad światem! Byłabym cudowną władczynią! :)
Ciii, bo stanęło na niczym, choć było blisko.
OdpowiedzUsuńCzyli jesteśmy umówione na pogrom zombie.:)
Iara, jeśli będziesz próbować ponownie (a powinnaś!) to służę maczetą i blogowym wściekłym tłumem (notabene posłuchałam rady i stworzyłam t-shirt), gdyby znów pojawiły się jakieś przeszkody!
OdpowiedzUsuńTeraz tylko kilka zombiaków trzeba załatwić!
Nie bój się! I Ty też możesz zostać (superbohaterem!) gwiazdą GTA!
OdpowiedzUsuńJuż jestem gwiazdą i to nawet GTA i Carmagedona, bo tam jeździć nie trzeba umieć, tylko ludzi przejeżdżać -> to potrafię! Checkpoint!
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak wyglądałaby Twoja książka ;) Na pewno byłaby inna,
OdpowiedzUsuńoryginalna jak ty - tak przynajmniej sobie Ciebie wyobrażam. W każdym
razie powieść i podróżne po świecie to również moje małe (duże?)
marzenia ;)
Gosiarella oryginalna :) To jedno z najładniejszych określeń zwichrowania, dziękuję! Kiedyś nawet zaczęłam ją pisać i masz rację - byłaby oryginalna, ale chyba nie wszyscy zrozumieliby jej geniusz :(
OdpowiedzUsuńŻyczę nam by nasze podróżnicze marzenia szybko i wielokrotnie się spełniły :)
Mimo wszystko myślę, że nie tylko blogowy światek sięgnąłby za nią z ciekawością i zaakceptował. Na myśl przychodzi mi Krzysiek Bielecki ze swoją odmiennością w pozytywnym tego słowa znaczeniu, który znalazł szerokie grono fanów ;) I Tobie tego życzę, jeśli masz wystarczająco odwagi.
OdpowiedzUsuńZabrzmiało, jak wyzwanie - like it! Dzięki za miłe słowa, z pewnością któregoś dnia zmuszę się do realizacji tego marzenia (i zmuszę ludzkość do czytania!). :)
OdpowiedzUsuńJakby coś kiedyś, to Ty się na pewno dowiesz.;)
OdpowiedzUsuńChcę taki t-shirt! Gdzie mogę zamówić? :D
Znajdą się, tylko trzeba do tej apokalipsy doczekać. Albo zapoznać jakiegoś uczynnego nekromantę.
Trzymam za słowo!
OdpowiedzUsuńSeriously?! Odezwij się za 3 dni, gdy przeprowadze testy wytrzymałosci w warunkach ekstremalnych ;) Nie wiem czy widziałaś jak wygląda wzór, więc się pochwalę.
Coś mi się zgubiło
OdpowiedzUsuńAle marzenia! Oczywiście trzymam za nie kciuki. :) Co do książki i bloga to dlaczego miałabyś się tak rozdrabniać? Wydaj książkę... A raczej bloga w formie papierowej!
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, czy ktoś chciałby wydać kasę na coś co ma w internetach za free, ale może nad jakimś dodatkiem warto pomyśleć? Np. True Story Special Edition? Taaa, to mogłoby się udać ;P
OdpowiedzUsuńA @Kulturalny Kącik jakie ma marzenia?
Popieram! Razem z tymi wszystkimi obrazkami, jakie wrzucasz do True Story! :D
OdpowiedzUsuńCo do moich marzeń? Hmm... Na pewno zwiedzenie całej Chorwacji, pluskanie się na Rodos, a także zwiedzenie Włoch, pocałunek w Paryżu (ach, taka ze mnie romantyczka... po prostu fajne byłoby zdjęcie z ukochanym na tle wieży nocą :D), skok ze spadochronem, bungee, może jakaś willa z basenem też, ale koniecznie w ciepłym kraju, z przystojnym lokajem :D i własną biblioteką w swoich posiadłościach. A gratisowo pokój, w którym mogłabym się zamykać, by czytać, a czas wtedy by się zatrzymywał. W ten sposób przeczytałabym wszystkie książki w swoim doczesnym życiu, ha!
Genialna! Chcę taką, uwielbiam zwariowane koszulki.:D A koszulka biała czy różowa?
OdpowiedzUsuńPodoba mi się :) Zwłaszcza ten lokaj i pokój tylko dla siebie! Szczerze Ci życzę spełnienia tych marzeń! Mocno trzymam kciuki za ich spełnienie i liczę na zaproszenie na wizytację biblioteki!
OdpowiedzUsuńJa też - im bardziej pokręcona tym lepsza:)
OdpowiedzUsuńTestuję białą i jest świetna!
A już myślałam, że różowa. Ale na pewno jest śliczna. Pomysł nad całą partią, koszulki, torby na zakupy ( od jakiegoś czasu takie są modne!)... Torba też byłaby fajna.:D A koszulki jestem coraz bardziej ciekawa.:D
OdpowiedzUsuńHaha:) Ok, gdy już będę mega popularną blogerką (czyt. ktoś będzie chciał kupować) zrobię nawet kubki i usztywniacze na okładki książek! Ale torba fajna sprawa już teraz - chyba sobie zrobię!
OdpowiedzUsuńSwoją droga wymyśliłam, że biedny nieszcześnik, który wygra konkurs wakacyjny dostanie koszulkę (Gosiarella - mistrzyni zła).
Ps. Gdzieś tam na fanpejdżu wrzuciłam zdjęcie koszulki.
Będziesz miała swoje tajemne przejście do niego od swojego schronu :D
OdpowiedzUsuńO Ty spryciulo! Myślisz, że ja nie wiem, że to jest podstepny plan byś w razie apokalipsy miała szybkie dojście do bezpiecznego schronu?! Przejrzałam Cię! :P
OdpowiedzUsuńW dzisiejszym świecie nie ma nic za darmo kochana :D Zresztą pomyśl, ja i tak wyjdę gorzej! Udostępnię Ci te wszystkie książki + pokój z zatrzymywaniem czasu, a Ty mi tylko miejsce w schronie :D
OdpowiedzUsuńTylko? TYLKO?! To jest AŻ miejsce w schronie! Dzięki niemu przeżyjesz apokalipsę! No dobrze, myślę, że możemy iść na taki układ, bo przyda się kilka pozytywnych ludzi na świecie, gdy resztę dopadnie zagłada.
OdpowiedzUsuńI książki, pamiętaj o książkach. Gdyby moja biblioteka miała zniknąć z powierzchni Ziemi przez Zombie to chociaż część z nich zachowa się w Twoim schronie. Może faktycznie trochę więcej niż "tylko" miejsce w schronie :D
OdpowiedzUsuńMiejsce na książki zawsze się znajdzie - bez obaw! :)
OdpowiedzUsuń