
To nie będzie zestawienie najlepszych książek, jakie w życiu czytałam. To nie będzie zestawienie najgorszych książek, jakie czytałam (5 porażek czytelniczych znajdziecie tutaj). To nie będzie nawet 10 książek, które Gosiarella planuje napisać. Wyjątkowo będzie o 10 książkach, które mają dla mnie szczególne znaczenie, ponieważ w jakiś sposób zmieniły mnie i/lub mój światopogląd. W niektóre pewnie ciężko będzie Wam uwierzyć, a inne wydadzą się oklepane, ale zwyczajnie wiem, że popełniłabym zbrodnię, gdybym ich tutaj nie umieściła.
1. Harry Potter
Gosiarella i Harry Potter dorastali razem. Niestety Harry nie miał przyjemności poznania małoletniej wersji mnie, ale ja jego przygody czytałam wraz z wychodzeniem kolejnych tomów. Pamiętam, że ""HP i Kamień Filozoficzny" był pierwszą książką, którą czytałam po nocach i nie pozwalała mi oderwać się od siebie. Czy w zestawieniu mogłoby zabraknąć książki, która jako pierwsza pokazała mi, że czytanie może być niezwykłą przygodą. Ta seria zdecydowanie odcisnęła na mnie swoje piętno i dziś jestem niesamowicie dumna z mojego bratanka, gdy widzę go zaczytanego w Potterze. Dlatego martwi mnie, że Brytole postanowili wypuścić teraz nową, poprawioną edycję, która po przeredagowaniu ma być bardziej przystępna i mniej przerażająca dla młodych czytelników. Skandal!
2. Zmierzch
Może ciężko będzie Wam w to uwierzyć, ale moje czytelnicze zapędy miały wzloty i upadki, ponieważ moje nastoletnie JA nie było typowym molem książkowym (wręcz znajomi turlali się ze śmiechu, gdy widzieli mnie w bibliotece, bo tak ciężko było im uwierzyć, że lubię czytać). „Zmierzch” był kolejną serią, która po serii niewypałów, przywróciła moją miłość do książek. Ba! Dzięki niej poznałam czym jest kac książkowy. Czytałam ją wiele razy i szybko jej nie opuszczę, a już na pewno nigdy nie będę się wstydzić tego, że ją uwielbiam! Pamiętajcie, że to ekranizacja jest zła i zapoczątkowała modę na „nie-lubienie-zmierzchu”. Nie martwcie się jednak o mnie, bo mimo fascynacji, potrafię dostrzec niedorzeczność niektórych wątków i nie uważam by nocne prześladowanie było normalnie, bo to creepy.
3. Igrzyska Śmierci
Kocham trylogię Igrzysk! Do tej pory nie przeczytałam niczego, co byłoby choć w połowie tak dobre. Czytałam wielokrotnie i za każdym razem płaczę, jak mała dziewczynka, gdy umiera Rue. Właściwie przy „Kosogłosie” też ryczę, jak nienormalna. Po przeczytaniu całości byłam bardzo zdeterminowana by znaleźć coś podobnego, co potrafiłoby choć w pewnym stopniu wywołać u mnie podobne emocje - do tej pory się nie udało, ale przynajmniej zaczęłam pochłaniać książki w nienormalnych ilościach (czyt. Igrzyska zafundowały mi największy BOOM czytelniczy). Czytałam wielokrotnie, słuchałam audiobooka, oglądałam filmy i naprawdę nie wiele brakuje bym zrobiła ołtarzyk ku czci Suzanne Collins. Polecam każdemu bez wyjątku, a jeśli Wam się nie spodoba to z grzeczności udam, że to do mnie nie dociera.
4. Jesienne ognie
Tę książkę czytałam bardzo dawno temu, więc musicie mi wybaczyć, jeśli coś pogmatwam z fabułą. Główna bohaterka Rey-line jest wyższym Freyem, czyli członkinią bardzo prestiżowej rasy, która bez większego wysiłku mogła by zniszczyć świat. By tak się nie stało każdy Frey znajduje w swoim życiu coś, a raczej kogoś, dla którego istnienie świata ma sens. Ta myśl mnie uderzyła. Szybko zrozumiałam, że może i bez mocy, każdy z nas działa podobnie. Ma ten jeden jasny, stały punkt, dzięki któremu pozostaje przy zdrowych zmysłach. Gdy dotarło do mnie czym jest mój, zakochałam się w tej idei. A przy okazji to naprawdę genialna książka.
5. Blog i Bloger
Jeśli książki są po to by zmieniać sposób myślenia to te dwie z pewnością zasłużyły na miejsce w tej liście. Zafundowały mi potężnego kopa motywującego, co doprowadziło do ogromnych zmian. Właściwie po części dzięki nim możecie czytać True Story, WSS? czy tekst w ramach tematycznych pór roku. Zdziwieni? Śpieszę z wyjaśnieniem. Kominkowe mądrości pozwoliły mi zrozumieć, że wszystkie ograniczenia istnieją (a raczej istniały) tylko w mojej głowie, a różowy blog nie musi być tylko o książkach, lecz o tym, o czym akurat chcę pisać. Niby nic odkrywczego, a jednak!
6. Jutro
Lubię książki Johna Marsdena, jednak w zestawieniu moich ulubionych książek raczej by się nie pojawiły. Skoro jednak mówimy, o tych, które miały na mnie największy wpływ to wypadałoby je tutaj zamieścić. Dlaczego Jutro? Urodziłam się, gdy komunizm upadł, wojny znam tylko z książek historycznych, opowiadań babci, czy telewizji, przez co jest to dla mnie bardzo abstrakcyjne zjawisko (całe szczęście!). Żyjąc z dnia na dzień, nikt nie myśli, że po powrocie z wakacji do domu, wszystko może być inne, niż gdy się to zostawiało. Nikt nie dopuszcza do siebie myśli, że wojna i zniszczenie może nas dosięgnąć. Marsden uświadamia, jak szybko i niespodziewanie piekło może się zakraść w bezpieczne rejony.
7. Ja, diablica
… to książka, której w końcu udało się wbić do mojego różowiutkiego móżdżku, że Polskie książki potrafią być świetne (tzn. nie tylko te napisane przez Ćwieka),a także, że nasz narodowy humor, który odstrasza mnie w filmach, może mnie zachwycić w powieści. Dodatkowym plusem jest, że dzięki tej niej odkryłam swoją ulubioną Polską pisarkę. Przy pierwszych stronach musiałam latać za biednym Gosiarellowym Chłopakiem by czytać mu na głos całe rozdziały – chyba nie załapał o co mi chodziło, skoro zamiast czytać, zwijałam się ze śmiechu. A swoją drogą: wiecie, że K.B. Miszczuk planuje napisać kolejną część przygód Wiktorii? Podobno ma rozstać się z cudownym diabłem, więc jestem bardzo temu przeciwna!
8. Piąta fala
Nie rozumiem, dlaczego ta książka jest tak niedoceniania. Myślałam, że będzie jak HP dla książek o czarodziejach, jak Zmierzch dla powieści o wampirach i paranormali, jak Igrzyska dla literatury antyutopijnej. Naprawdę sądziłam, że Piąta fala otworzy drzwi dla tematyki inwazji obcych. Właściwie sama nie przepadam za takimi wątkami, ale TO było naprawdę rewelacyjne! Mam nadzieję, że ludzkość doceni geniusz Ricka Yancey, gdy pojawi się ekranizacja. Ze swojej strony radzę Wam biec do księgarni/biblioteki i czytać, nim pojawi się film!
9. Kod Leonarda da Vinci
Zdecydowanie książka połączyła u mnie w domu pokolenia. Zaraz po przeczytaniu podrzuciłam ją babci, której bardzo się spodobała i po raz pierwszy porównywałyśmy wrażenia ze wspólnie przeczytanej lektury. Swoją drogą dzięki niej przekonałam babcię do Igrzysk Śmierci (też jej się podobały).
10. Dobrani
Nad ostatnią pozycją zastanawiałam się najdłużej, ponieważ pierwszych 9 faktycznie w jakiś sposób zmieniło mnie lub mój punkt widzenia. 10 jest trochę na siłę wepchnięta, choć zdecydowanie jest pozycją, która a) wywołała we mnie wiele negatywnych uczuć do wydawnictwa, za to, że postanowili ją porzucić i b) zmusiła do czytania kontynuacji po angielsku (książki już w Krakowie).
Ps. Każdą z powyższych książek bardzo Wam polecam, bo są naprawdę rewelacyjne!
Ps2. Za wpis odpowiedzialna jest Magda, Gosiek z Blasku i MS, które rzuciły mi wyzwanie.
Ps3. Dajcie znać w komentarzach jak wyglądałoby Wasz zestawienie!
1. Harry Potter
Gosiarella i Harry Potter dorastali razem. Niestety Harry nie miał przyjemności poznania małoletniej wersji mnie, ale ja jego przygody czytałam wraz z wychodzeniem kolejnych tomów. Pamiętam, że ""HP i Kamień Filozoficzny" był pierwszą książką, którą czytałam po nocach i nie pozwalała mi oderwać się od siebie. Czy w zestawieniu mogłoby zabraknąć książki, która jako pierwsza pokazała mi, że czytanie może być niezwykłą przygodą. Ta seria zdecydowanie odcisnęła na mnie swoje piętno i dziś jestem niesamowicie dumna z mojego bratanka, gdy widzę go zaczytanego w Potterze. Dlatego martwi mnie, że Brytole postanowili wypuścić teraz nową, poprawioną edycję, która po przeredagowaniu ma być bardziej przystępna i mniej przerażająca dla młodych czytelników. Skandal!
2. Zmierzch
Może ciężko będzie Wam w to uwierzyć, ale moje czytelnicze zapędy miały wzloty i upadki, ponieważ moje nastoletnie JA nie było typowym molem książkowym (wręcz znajomi turlali się ze śmiechu, gdy widzieli mnie w bibliotece, bo tak ciężko było im uwierzyć, że lubię czytać). „Zmierzch” był kolejną serią, która po serii niewypałów, przywróciła moją miłość do książek. Ba! Dzięki niej poznałam czym jest kac książkowy. Czytałam ją wiele razy i szybko jej nie opuszczę, a już na pewno nigdy nie będę się wstydzić tego, że ją uwielbiam! Pamiętajcie, że to ekranizacja jest zła i zapoczątkowała modę na „nie-lubienie-zmierzchu”. Nie martwcie się jednak o mnie, bo mimo fascynacji, potrafię dostrzec niedorzeczność niektórych wątków i nie uważam by nocne prześladowanie było normalnie, bo to creepy.
3. Igrzyska Śmierci

4. Jesienne ognie
Tę książkę czytałam bardzo dawno temu, więc musicie mi wybaczyć, jeśli coś pogmatwam z fabułą. Główna bohaterka Rey-line jest wyższym Freyem, czyli członkinią bardzo prestiżowej rasy, która bez większego wysiłku mogła by zniszczyć świat. By tak się nie stało każdy Frey znajduje w swoim życiu coś, a raczej kogoś, dla którego istnienie świata ma sens. Ta myśl mnie uderzyła. Szybko zrozumiałam, że może i bez mocy, każdy z nas działa podobnie. Ma ten jeden jasny, stały punkt, dzięki któremu pozostaje przy zdrowych zmysłach. Gdy dotarło do mnie czym jest mój, zakochałam się w tej idei. A przy okazji to naprawdę genialna książka.
5. Blog i Bloger

6. Jutro
Lubię książki Johna Marsdena, jednak w zestawieniu moich ulubionych książek raczej by się nie pojawiły. Skoro jednak mówimy, o tych, które miały na mnie największy wpływ to wypadałoby je tutaj zamieścić. Dlaczego Jutro? Urodziłam się, gdy komunizm upadł, wojny znam tylko z książek historycznych, opowiadań babci, czy telewizji, przez co jest to dla mnie bardzo abstrakcyjne zjawisko (całe szczęście!). Żyjąc z dnia na dzień, nikt nie myśli, że po powrocie z wakacji do domu, wszystko może być inne, niż gdy się to zostawiało. Nikt nie dopuszcza do siebie myśli, że wojna i zniszczenie może nas dosięgnąć. Marsden uświadamia, jak szybko i niespodziewanie piekło może się zakraść w bezpieczne rejony.
7. Ja, diablica
… to książka, której w końcu udało się wbić do mojego różowiutkiego móżdżku, że Polskie książki potrafią być świetne (tzn. nie tylko te napisane przez Ćwieka),a także, że nasz narodowy humor, który odstrasza mnie w filmach, może mnie zachwycić w powieści. Dodatkowym plusem jest, że dzięki tej niej odkryłam swoją ulubioną Polską pisarkę. Przy pierwszych stronach musiałam latać za biednym Gosiarellowym Chłopakiem by czytać mu na głos całe rozdziały – chyba nie załapał o co mi chodziło, skoro zamiast czytać, zwijałam się ze śmiechu. A swoją drogą: wiecie, że K.B. Miszczuk planuje napisać kolejną część przygód Wiktorii? Podobno ma rozstać się z cudownym diabłem, więc jestem bardzo temu przeciwna!
8. Piąta fala
Nie rozumiem, dlaczego ta książka jest tak niedoceniania. Myślałam, że będzie jak HP dla książek o czarodziejach, jak Zmierzch dla powieści o wampirach i paranormali, jak Igrzyska dla literatury antyutopijnej. Naprawdę sądziłam, że Piąta fala otworzy drzwi dla tematyki inwazji obcych. Właściwie sama nie przepadam za takimi wątkami, ale TO było naprawdę rewelacyjne! Mam nadzieję, że ludzkość doceni geniusz Ricka Yancey, gdy pojawi się ekranizacja. Ze swojej strony radzę Wam biec do księgarni/biblioteki i czytać, nim pojawi się film!
9. Kod Leonarda da Vinci
Zdecydowanie książka połączyła u mnie w domu pokolenia. Zaraz po przeczytaniu podrzuciłam ją babci, której bardzo się spodobała i po raz pierwszy porównywałyśmy wrażenia ze wspólnie przeczytanej lektury. Swoją drogą dzięki niej przekonałam babcię do Igrzysk Śmierci (też jej się podobały).
10. Dobrani
Nad ostatnią pozycją zastanawiałam się najdłużej, ponieważ pierwszych 9 faktycznie w jakiś sposób zmieniło mnie lub mój punkt widzenia. 10 jest trochę na siłę wepchnięta, choć zdecydowanie jest pozycją, która a) wywołała we mnie wiele negatywnych uczuć do wydawnictwa, za to, że postanowili ją porzucić i b) zmusiła do czytania kontynuacji po angielsku (książki już w Krakowie).
Ps. Każdą z powyższych książek bardzo Wam polecam, bo są naprawdę rewelacyjne!
Ps2. Za wpis odpowiedzialna jest Magda, Gosiek z Blasku i MS, które rzuciły mi wyzwanie.
