Looking For Anything Specific?

Header Ads

Czarodziejka z księżyca


Wierzę, że większość z Was słyszała o Sailor Moon, a przynajmniej dotąd nie trafiłam na osobę, która nie oglądała tej bajki w dzieciństwie (chociaż bądźmy szczerzy: facetów o to nie pytałam). Mała Gosiarella codziennie biegła w popłochu do domu, rzucała plecak byle gdzie, tylko po to by przykleić się do telewizora i obejrzeć nieco naiwną, choć barwną opowieść o obrończyniach układu słonecznego (dziękuję Ci, Polsat!). Gdybym miała o niej napisać dwa tygodnie temu, moglibyście przeczytać typowe wredne True Story, jednak dziś – po przeczytaniu mangi i obejrzenia ponownie Sailor Star, zmieniłam zdanie.
A przy okazji uważajcie, bo nie wierzę, że Czarodziejkę z księżyca można zaspoilerować.



Nauczyłam się, że nie wolno już niczego brać za pewnik, więc wyjaśnię co się z czym tu je. Sailor Moon była pierwotnie mangą (japoński komiks), stworzoną przez Naoko Takeuchi (choć przed Sailor Moon powstała Hasło brzmi: Sailor V, której jeszcze nie czytałam) . Seria szybko zdobyła popularność, dzięki czemu powstało anime (japońska kreskówka). Czarodziejka z księżyca opowiada historię Bunny tj. Usagi Tsukino, której czarny kot z księżycem na łbie powiedział, że jest Czarodziejką z księżyca. Co ciekawe, ten sam kot o wdzięcznym imieniu Luna, nie zorientował się, że jest ona nowym wcieleniem księżniczki Serenity, która zmarła jakiś czas temu na księżycu, ale w to nie będziemy wchodzić, bo się pogubimy. Bunny, z racji swojej wysokiej pozycji, jest ochraniana przez wszystkie czarodziejki, a jest ich sporo: Merkury, Mars, Wenus, Jowisz, Uran, Neptun, Saturn i Pluton. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze pajac w pelerynie, który rzuca różami (no naprawdę, to się chłopak popisał mocą), czyli Tuxedo Kamen aka Mamoru Chiba aka Książę Endymion, a w angielsko języcznej wersji mangi jeszcze Darien. Ta cała zgraja lata po Tokio by walczyć z demonami i innymi potworami, które chcą przejąć władzę nad światem (zawsze ta sama śpiewka), ale nie zagłębiajmy się w fabule, bo o czymś innym chciałam napisać.

Gdy Superbohater chce ukryć swoją prawdziwą tożsamość używa maski. Spójrzcie na Batmana i powiedzcie mi, czy jest podobny do Bruce Wayne? Oczywiście, że nie! Podobnie to działa u Spidermena, Iron Mena, czy Flasha i chyba tylko Supermen myśli, że okulary zerówki, żel na loczku i gacie na spodniach ukryją jego tożsamość. Nasze sailorki zmieniają ciuchy z mundurków szkolnych na mundurki… szkolne? żeglarskie? czarodziejskie?, a do tego diadem na czoło i nagle, nie wiadomo dlaczego, nikt ich nie rozpoznaje. To zdumiewające! Co ciekawe, zauważyłam, że gdy już jakimś cudem nowa czarodziejka rozpozna w Sailor Moon Bunny to i tak po chwili o tym całkowicie zapomina i doznaje szoku, gdy ta wyznaje jej prawdę. Poważnie, czy w Japonii dodaje się coś specjalnego do wody? W sumie osoba odpowiedzialna za polskie tłumaczenie anime, pewnie też to popija, skoro te wszystkie Czarodziejskie zawołania brzmią tak kompromitująco. Pewnie nie pamiętacie, ale gdy dziewczyny używają mocy to dzieci w Polsce słyszą np. „Mydło, powidło” (Merkury powinien wołać coś w stylu „Mydlany deszcz”) lub najbardziej żenujące ze wszystkich „Groch, fasola” (ogólnie WTF, skoro powinno brzmieć „Promień księżyca”). Z całą pewnością tłumaczka musiała latać na czymś konkretnym. 
Okienko z mangi

Pomimo tego jestem naprawdę zadowolona z Polskiej wersji prawie nie ma cenzury i zmian w porównaniu do innych krajów (tylko japońska wersja jest całkowicie wolna od cenzury). Pierwszy raz w życiu współczułam Amerykanom, gdy odkryłam, że w wyniku czujnego cenzorskiego oka, zostali oni pozbawieni całej serii Sailor Star (ostatniej). Jeśli w tym momencie zastanawiacie się co może być aż tak oburzającego w bajce dla dzieci to przypomnijcie sobie Harukę (Sailor Uranos), którą dość długo uważano za chłopaka. Swoją drogą, gdy jej płeć nie wyszła jeszcze na jaw, całowała się z Bunny, choć obie miały już parterów. Nie możemy przecież zapomnieć o lesbijskim związku Haruki i Michiru (Sailor Neptun), btw. dotarłam do oryginalnych dialogów wymienianych między nimi np. 

Michiru: Jesz za dużo słodyczy! 
Haruka: W łóżku nie narzekałaś. (w PL przetłumaczono na „To moja jedyna przyjemność.”)
Właściwie to nie do końca rozumiem, dlaczego w USA i innych krajach kamuflowano wątki LGBT , wycinano nagość oraz sceny przemocy i śmierci? Przepraszam bardzo, ale wtedy odcinek nie trwałby jakieś 5-10 minut? I jak wyjaśniliby, że wrogowie przerywali walkę, gdy Czarodziejki się zmieniały? Patrzenie na cycki jeszcze miałoby tu jakiś sens, a tak to co? Pauzują, bo chcą dać swoim wrogą przewagę? Bez sensu! 
W Polsce zmieniono tylko relacje między Zoisite i Kunzite, których u nas połączyła jedynie miłość braterska oraz z potworka Rybie Oko zrobiono kobietę, a nie transwestytę, którym był w oryginale.


Dopiero skończyłam mangę, a anime lecę wyrywkowo, ale już widzę, jak ogromne są między nimi różnice, ale także chylę czoło przed twórcami animacji za rozbudowanie postaci, a także wielu wątków, w tym mojego ulubionego z Seiyą (do tego wrócimy). Znając życie nie będziecie mieli czasu obejrzeć ponownie wszystkich sezonów Sailorek, a mangę ciężko dorwać, więc może skusi Was informacja o Sailor Crystal, którą od niedawna emitują. Crystal nie jest kontynuacją tego, co znamy z dzieciństwa, lecz historią Czarodziejek opowiedzianą na nowo, z tym, że teraz trzymają się wydarzeń z mangi.



Mamoru i Chibiusa
Nadszedł moment mojego hejtowania i fangirlowania. Postaram się być tak delikatna, jak potrafię. Mam problem ze zrozumieniem tego wielkiego love Bunny i Mamoru. Ogólnie rozumiem, że przeznaczone im było bycie razem, co widać zarówno w ich przeszłości i przyszłości, ale zwyczajnie mi się to nie podoba. Powód jest prosty i całkiem logiczny: Mamoru to pajac i nie spełnia moich kryteriów rekrutacji na zaklepańca. Po części jest to spowodowane jego nieudacznictwem. Wielki i Potężny Książę Ziemi, którego musi bronić banda nastolatek. Nie chce mi się liczyć ile razy dał się porwać/zabić/zauroczyć i trzeba go było ratować, a to wiązało się pewnymi nieprzyjemnymi zachowaniami, takimi jak bicie/rzucanie/próby odebrania życia swojej ukochanej. Wydaje mi się rozsądnym wymagać od faceta czegoś więcej, skoro Bunny zawsze budziła się z transu, gdy tylko pomyślała o swoich bliskich. A może sami twórcy pokazują nam, że Mamoru wcale nie jest tak zakochany, jak Bunny? W końcu zawsze stoi, jak kołek, a ona musi się dopraszać o uwagę itp. Zresztą sceny (tak, liczba mnoga) całowania się z własną córką wydają się a) niesmaczne i b) wskazywać na poważniejsze skrzywienie zarówno u Mamoru, jak i Chibiusy.


Seiya & Bunny - nie mogłam się zdecydować na jedno

Osobiście jestem fanką Seiyi (czy jak tam jego imię się odmienia). Seiya jest strasznie uroczy, przez co niemal od razu się w nim zakochałam (czyt. zaklepałam). Mogłabym się nad nim rozpływać bardzo długo, ale moglibyście mnie uznać za niepoczytalną, więc napiszę tylko tyle, że występuje on w ostatnim sezonie (i ostatnich tomach) SM i to, jak rewelacyjnie został tam przedstawiony w porównaniu do mangi (tam niespecjalnie mnie urzekł) pokazuje, że twórcy pokochali go prawie tak mocno, jak ja. W sumie dowodzić tego także sprzeciwienie się autorce mangi i zmienienie Trzech Gwiazd w prawdziwych chłopców (normalnie, jak w Pinokio) , a nie tylko kobiet przebranych za mężczyzn. W dodatku w anime nie został on uśmiercony i można śmiało stwierdzić, że jego rozwijające się uczucie do Bunny jest jednym z głównych motywów tej serii. Wierzę, że gdyby twórcy mogli zmienić końcówkę bez poważnych konsekwencji takich jak zmienienie przyszłości z 30 wieku i uśmiercenie Chibiusy (jestem w stanie ją poświęcić), to z pewnością by to zrobili. Niestety teraz zostaje mi płakanie w kącie.


Poznając tę bajkę na nowo, znów ją pokochałam. Tym razem za zupełnie inne rzeczy, niż wówczas, gdy byłam dzieckiem. Teraz rozumiem liczne nawiązania do baśni i mitologii. Wyłapuję momenty, w których twórcy anime, sami siebie trollują. Podoba mi się pozytywny przekaz, otwartość, akceptacja, tolerancja i głupie żarty, a nawet zaczęłam doceniać niektórych negatywnych bohaterów. Przyznaję, że dalej bardzo często przewracam oczami i mam ochotę zrobić pokazowego facepalma, ale i tak uważam, że jeśli będę miała kiedyś pod opieką małą dziewczynkę, będę jej puszczać Sailor Moon i razem z nią oglądać. Korzyść będzie obopólna, bo ja się pośmieję, a potencjalny dzieciak wyniesie lepsze wartości, od tych z bajek Disneya, czy tych puszczanych dawno temu, jako dobranocki.



Podobało się?
... lub dowiedz się więcej klikając tutaj!

Ps.  Pamiętacie którą Czarodziejkę lubiliście najbardziej?
Ps2. Tekst ze specjalną dedykacją dla Iary, która ma na mnie szkodliwy wpływ i to przez nią wróciłam do Sailorek! 


Prześlij komentarz