Stosunkowo nie tak dawno zachwycałam się „Rywalkami” – pierwszym tomem ogólnokrajowego show, w trakcie którego jedna z 35 dziewczyn, zostanie nową księżniczką Illéi. Jest ono antyutopijnym królestwem, w którym społeczeństwo zostało podzielone na osiem klas-numerków, im niższa liczba tym lepsze warunki życia (1 – rodzina królewska, 8 – bezdomni). America, piątka, zdobyła zainteresowanie księcia Maxona, lecz jej serce nie wyleczyło się jeszcze z Aspena, siódemki, który został gwardzistą w pałacu.
Widzicie powyższy cytat? Już teraz mogę Wam powiedzieć, że to bzdura, jak ich mało, ponieważ przez całą książkę America zmienia zdanie co kilka stron. Kochać dwóch facetów? Ok. jestem w stanie zrozumieć niepewność, ale co parę godzin zmieniać zdanie, kto jest miłością Twojego życia to lekkie przegięcie.
Eliminacje dokonane w „Rywalkach” zostawiają nam 6 dziewczyn z początkowej 35. Książę Maxon wydaje się być zdecydowany by przyszłą księżniczką Illéi została America. Ostatnie słowo miało należeć jednak do dziewczyny rozerwanej między księciem a Gwardzistą tj. jej byłym chłopakiem, który złamał jej serce, ale teraz chce ją odzyskać. Z jednej strony na jej miejscu kopnęłabym go w tyłek, a z drugiej stara miłość nie rdzewieje. Dlatego przez połowę książki musimy znosić westchnienia Americi raz do jednego, a raz do drugiego. Na te huśtawki miłosne mają wpływ różne wydarzenia, jak np. batożenie jednej z dziewczyny, pamiętniki pierwszego króla Illéi oraz kartki Kriss.
Ogólny zarys świata antyutopijnego przedstawiłam w tekście o „Rywalkach”, a skoro nie lubię się powtarzać to zapraszam tam. Przy czytaniu pierwszego tomu w oczy rzuciło mi się głównie to bajeczne połączenie reality show z dworskimi sukienkami. Wiem, to takie babskie! Na co dzień nawet nie chodzę w sukienkach, a i tak czytając, czułam się, jak w sklepie ze słodyczami! Tym razem podeszłam nieco poważniej do tematu, bo w końcu od antyutopi wymagamy porządnie pokręconego systemu politycznego, powstałego na gruzach naszej cywilizacji i nie zadowolimy się byle czym, prawda? Okazało się, że jest lepiej niż zapamiętałam, choć Igrzyska to nie są. Widać duży rozłam między bogatszymi i biedniejszymi warstwami społecznymi. Autorka przedstawia nam więcej szczegółów dotyczących powstania obecnego systemu, a w dodatku obecny król w końcu pokazał swoją prawdziwą twarz. Pod tym względem nie mogę narzekać na tło historyczno-polityczne wykreowanego świata.
Niestety nie mogę tego powiedzieć o romantycznej części powieści. Powiedzmy sobie szczerze, dalej czułam niezwykłą przyjemność z czytania, zachwyciła mnie dworska atmosfera, a nawet rozdarcie między księciem i gwardzistą, ale w pewnym momencie to stało się zbyt przewidywalne. Zwłaszcza, że fani Aspena mogą poczuć się zawiedzeni jego bylejakością w "Elicie". Ogólnie powieść jest dość problematyczna, bo z jednej strony mogą Was boleć oczy od ciągłego przewracania nimi, gdy America roztkliwia się nad swoimi infantylnymi uczuciami, a z drugiej strony jestem pewna, że nie będziecie się mogli od książki oderwać i zauroczy Was jej klimat. To trochę jak ze „Zmierzchem”, w którym łatwo się zakochać, choć gdy przychodzi logicznie wyjaśnić komuś dlaczego Wam się podoba to rozkłada się ręce. Zwyczajnie Kiera Cass bardzo dobrze pisze, potrafi stworzyć sympatycznych bohaterów i zaczarować czytelnika. Po kilku przeczytanych rozdziałach nie potrafiłam rozstać się z „Elitą”, przez co towarzyszyła mi dosłownie wszędzie (nawet w miejscach, o których damie nie wypada wspominać). Gosiarellowa rada? Czytać „Rywalki”, „Elitę”, dać mi znać, jak Wam się podobało, a ja w między czasie zapoluję na „Jedyną”.
Ps. Mam ochotę na lekką książkę z dworskimi kieckami i w baśniowym klimacie (jak Elita), możecie coś polecić?
Ps2. Wiem, że męczę Was ostatnio prośbami o polecenia książek, ale książkowo-zakupowy szał mnie nie opuszcza.
Ps3. Film w podobnym klimacie jest jeszcze milej widziany. Dziękuję za uwagę!
Tytuł: Elita
Seria: Rywalki
Autor: Kiera Cass
Wydawca: Jaguar
Data wydania: 05.2014
Liczba stron: 330
„Ponieważ teraz należałam do niego. Wiedziałam to. Nigdy nie byłam niczego tak pewna.”
Widzicie powyższy cytat? Już teraz mogę Wam powiedzieć, że to bzdura, jak ich mało, ponieważ przez całą książkę America zmienia zdanie co kilka stron. Kochać dwóch facetów? Ok. jestem w stanie zrozumieć niepewność, ale co parę godzin zmieniać zdanie, kto jest miłością Twojego życia to lekkie przegięcie.
Eliminacje dokonane w „Rywalkach” zostawiają nam 6 dziewczyn z początkowej 35. Książę Maxon wydaje się być zdecydowany by przyszłą księżniczką Illéi została America. Ostatnie słowo miało należeć jednak do dziewczyny rozerwanej między księciem a Gwardzistą tj. jej byłym chłopakiem, który złamał jej serce, ale teraz chce ją odzyskać. Z jednej strony na jej miejscu kopnęłabym go w tyłek, a z drugiej stara miłość nie rdzewieje. Dlatego przez połowę książki musimy znosić westchnienia Americi raz do jednego, a raz do drugiego. Na te huśtawki miłosne mają wpływ różne wydarzenia, jak np. batożenie jednej z dziewczyny, pamiętniki pierwszego króla Illéi oraz kartki Kriss.
Ogólny zarys świata antyutopijnego przedstawiłam w tekście o „Rywalkach”, a skoro nie lubię się powtarzać to zapraszam tam. Przy czytaniu pierwszego tomu w oczy rzuciło mi się głównie to bajeczne połączenie reality show z dworskimi sukienkami. Wiem, to takie babskie! Na co dzień nawet nie chodzę w sukienkach, a i tak czytając, czułam się, jak w sklepie ze słodyczami! Tym razem podeszłam nieco poważniej do tematu, bo w końcu od antyutopi wymagamy porządnie pokręconego systemu politycznego, powstałego na gruzach naszej cywilizacji i nie zadowolimy się byle czym, prawda? Okazało się, że jest lepiej niż zapamiętałam, choć Igrzyska to nie są. Widać duży rozłam między bogatszymi i biedniejszymi warstwami społecznymi. Autorka przedstawia nam więcej szczegółów dotyczących powstania obecnego systemu, a w dodatku obecny król w końcu pokazał swoją prawdziwą twarz. Pod tym względem nie mogę narzekać na tło historyczno-polityczne wykreowanego świata.
Niestety nie mogę tego powiedzieć o romantycznej części powieści. Powiedzmy sobie szczerze, dalej czułam niezwykłą przyjemność z czytania, zachwyciła mnie dworska atmosfera, a nawet rozdarcie między księciem i gwardzistą, ale w pewnym momencie to stało się zbyt przewidywalne. Zwłaszcza, że fani Aspena mogą poczuć się zawiedzeni jego bylejakością w "Elicie". Ogólnie powieść jest dość problematyczna, bo z jednej strony mogą Was boleć oczy od ciągłego przewracania nimi, gdy America roztkliwia się nad swoimi infantylnymi uczuciami, a z drugiej strony jestem pewna, że nie będziecie się mogli od książki oderwać i zauroczy Was jej klimat. To trochę jak ze „Zmierzchem”, w którym łatwo się zakochać, choć gdy przychodzi logicznie wyjaśnić komuś dlaczego Wam się podoba to rozkłada się ręce. Zwyczajnie Kiera Cass bardzo dobrze pisze, potrafi stworzyć sympatycznych bohaterów i zaczarować czytelnika. Po kilku przeczytanych rozdziałach nie potrafiłam rozstać się z „Elitą”, przez co towarzyszyła mi dosłownie wszędzie (nawet w miejscach, o których damie nie wypada wspominać). Gosiarellowa rada? Czytać „Rywalki”, „Elitę”, dać mi znać, jak Wam się podobało, a ja w między czasie zapoluję na „Jedyną”.
Ps. Mam ochotę na lekką książkę z dworskimi kieckami i w baśniowym klimacie (jak Elita), możecie coś polecić?
Ps2. Wiem, że męczę Was ostatnio prośbami o polecenia książek, ale książkowo-zakupowy szał mnie nie opuszcza.
Ps3. Film w podobnym klimacie jest jeszcze milej widziany. Dziękuję za uwagę!
38 Komentarze
kkkkkk
OdpowiedzUsuńWłaśnie dzisiaj skończyłam czytać pierwszą część i już zabrałam się za kolejną. Mam nadzieję, że "Elita" też będzie mi się podobać :)
OdpowiedzUsuńHaha, wiedziałam, że też Ci się spodoba :) Tak czułam. Wychodzi na to, że jesteśmy jednymi z niewielu, którym się ten tom spodobał.
OdpowiedzUsuńTom pierwszy bardzo mi się podbał. Może nic nadzwyczajnego, ale czytało się naprawdę dobrze. Może coś w tym jest, że wciąga, ale nie wiadomo czemu. W każdym razie chętnie przeczytam pozostałe dwa tomy, już nawet je zamówiłam, chociaż długo na nie poczekam.
OdpowiedzUsuńPrzerażasz mnie za to tym trójkątem. Ja tak nie lubię trójkątów! Tym bardziej, że żaden mnie nie wkurzył. Aspen chciał dobrze, pomimo, że zrobił głupio, a Maxon... no on jest wspaniały. I ma o wiele więcej odwagi od Aspena, więc chyba kibicuję książątku...
Co do książek to przychodzą mi do głowy tylko romanse historyczne i... O! Hyperversum. Ewentualnie jakaś fantastyka, jednak w stylu Rywalek... nie znam.:/ Jak na coś trafisz, to się podziel.:)
A filmy... no tutaj lepiej. Ella zaklęta. Zaczarowana. Pamiętnik księżniczki. Zaklęty książę. Waśnie w świecie baśni.
Dlaczego mój komentarz u Ciebie zniknął? No szlag mnie trafi!!!
OdpowiedzUsuńNie przeczytałam jeszcze tomu pierwszego, a Ty mi tu recenzujesz już drugi... Może w roku akademickim będę mieć więcej czasu na czytanie takich luźniejszych powieści. :D
Przepraszam, że Aspen wyszedł tutaj "bylejak"? To wcześniej nie był??? Dla mnie totalnie nic w sobie nie miał.
OdpowiedzUsuńI powiem, że nie mogłam tego tomu zdzierżyć, choć "Jedyna" według mnie była już okej.
A co do podobnych książek, to tylko The Luxe mi się kojarzy. http://www.goodreads.com/book/show/1254951.The_Luxe Chociaż zgaduje po okładce. xD
Od całej tej serii już długo uciekam gdzie pieprz rośnie, bo cała ta idea tak jakoś... nie przekonuje mnie. Natknęłam się już na wiele recenzji i "Rywalki" widzę kipiące infantylnością i bolesną prostotą. Nie wiem czy się przekonam czy wciąż będę tkwić w takim przekonaniu, ale na razie mnie do tego nie ciągnie. Zobaczymy z czasem. :))
OdpowiedzUsuńPiękne suknie zawsze mnie przekonują, więc dzięki!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, że już ją masz! Muszę szybko ruszyć na łowy ;)
Rozumiem, że na razie książka się podoba :) Cieszę się i trzymam kciuki za "Elitę" :)
OdpowiedzUsuńHa! Mamy dobry gust! :) Ale faktycznie widziałam dużo opinii ludzi, którzy uznali "Elitę" za słabą. Chyba nie wiele osób lubi środkowe tomy trylogii.
OdpowiedzUsuńNic Ci nie polecę, bo książki ani filmu w podobnym klimacie jeszcze nie czytałam ;) I śmiem twierdzić, że właśnie ten klimat był największym atutem serii. Jedyna wciąż przede mną, ale mam nadzieję, że będzie najlepsza ;)
OdpowiedzUsuńMaxon był "miękkim jajem" prawda? ;)
U mnie nic nie ginie. Najprawdopodobniej Disqus był odrobinę głody i go zjadł, ale za moment z nim porozmawiam i karzę wypluć! ;) A widzisz! Bo ja czasem robię za złośliwego chochlika, który musi narobić zapracowanym Anetom ochoty na dobre książki! :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Nie wiadomo czemu, ale tak jest! Dlaczego długo będziesz musiała na nie czekać?
OdpowiedzUsuńJak można nie lubić trójkątów!? Trójkąty są dobre, bo dają wybór między dwoma facetami, dzięki czemu istnieje większe prawdopodobieństwo, że któregoś polubimy ;) Pewnie 2 tom Cię w tym utwierdzi, ale mnie trochę Maxon wkurzył jedną rzeczą, ale nie będę spoilerować :P
Hyperversum czytałam, choć jeszcze 2 jest mi obca. Większość oglądałam, ale ostatni tytuł nic mi nie mówi, więc obejrzę. Mam taką ochotę na coś lekkiego :)
No ja własnie miałam odwrotnie. :P
OdpowiedzUsuńPierwszą książkę z tej serii przeczytałam, i była do zniesienia, nic nadzwyczajnego, taki przeciętniak 6/10, a druga... matko, wiekszośc ksiazki zajął wątek miłosny, a ja tak nie lubię gdy jest to główny motyw... Szkoda, że w dodatku taki nudny! Nie polubiłam szczególnie ani Aspena ani Maxona, chociaż wolę księcia, bo Aspen swoją bylejakością po prostu... ok, nie mam słowa :P No a księciunio przynajmniej 'jakiś' jest. Co do głównej bohaterki to chyba co 5 strona miałam ochotę walnąć ją łopatą czy czymś po łbie, grrr :P
Ale tak nawet, nawet wyszły pani Cass postacie drugo i trzecioplanowe i ich wątki.
Bo zamówiłam z czymś, co jest w przedsprzedaży. Czyli... do połowy listopada, ale w sumie dobrze, bo cena promocyjna, a wszystkego na raz i tak nie kupię, bo mnie nie stać.
OdpowiedzUsuńNie spoileruj, poczekam. I można nie lubić trójkątów. Niewiele jest książek, w których trójkąt mi się podoba.:/
Też nie czytałam dwójki. Ale już mam. Tylko kolejka na stoliku ma już kilometry.
Ostatni o wróżkach. Kocham go.:)
W "Rywalkach" Aspen mógł zabłysnąć w pierwszych rozdziałach książki, bo było tam o nim całkiem dużo. Dodatkowo w różnych obliczach, a w "Elicie" jest tak jednowarstwowy, jak tylko może.
OdpowiedzUsuńCzemu "Elita" Cię drażniła? Ojej jaką piękną okładkę ma The Luxe ;)
Infantylność? Tak, ale w pozytywnym znaczeniu. Bolesna prosta. Nie.
OdpowiedzUsuńNa siłę przekonywać nie będę, bo książka, choć jest naprawdę dobrym czytadem, z którego wyniosłam wiele frajdy, to nie jest ambitna ani nie ma wyraźnych zalet (poza klimatem). Jeśli jednak kiedyś się przełamiesz (tj. książka Cię dogoni) to mam nadzieję, że Ci się spodoba. Serio, ma swoje zalety ;)
Też mam taką nadzieję, bo mam pewne zastrzeżenia odnośnie "właściwego" zakończenia. Nie do końca byłabym usatysfakcjonowana, gdyby America została księżniczką, bo system zły. Nie podobałoby mi się, gdyby rządy króla dalej trwały i ogólnie poprosiłabym więcej Włochów w tej książce, bo ich ustrój wydaje mi się ciekawy, choć tak podobny do współczesnego. Nie wiem, jakim cudem autorka mogłaby spełnić moje oczekiwania, ale liczę, że jej się uda.
OdpowiedzUsuńTak, trochę był, ale może się jeszcze wyrobi.
Przy tych Twoich ciągle rosnących stosach i tak zaczynam się już o Ciebie martwić, tj. że niebawem w nich utoniesz, a tu jeszcze FEED do kupienia!
OdpowiedzUsuńTo w jakich Ci się podoba?
O wróżkach?
Akurat z waleniem łopatą w łeb głównej bohaterki, nie zamierzam się kłócić, bo sama gdybym tylko miała pod ręką to...!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Ci się nie spodobało, bo... no cóż... zawsze szkoda czasu na książki, które się nie podobają. Mam nadzieję, że niebawem trafisz na odpowiednią ;) Ogólnie przeglądałam recenzje "Elity" i nie widziałam zachwytów. Mnie się podobała, ale wolałam pierwszą część, chociaż pod względem tła polityczno-historycznego jestem bardziej zadowolona z tej ;)
Moja mama mówi, że niedługo będę musiała wyrzucić z pokoju łóżko i spać na książkach.^^ Ale co tam!:D
OdpowiedzUsuńSeria o Mercy Patricii Briggs, o sidhe pióra Karen Marie Moning, o Śliwce Janet Evanovich, Cinder jeśli można mówić o trójkącie (Cinder, książę, kapitan). Hm... Szlany tron.
Tak, ale film jest cudowny. Baśniowy:)
Hihi:) Mam nadzieję, że będzie Ci na nich wygodnie :P
OdpowiedzUsuń1. nie czytałam. 2. chyba nawet nie słuszałam. 3. czytałam 1 część - fajna:) 4. Lubię kapitana :) 5. Zdecydowanie jestem na tak!
Przekonałaś mnie:)
Z książkami zawsze! Ale tyle do czytania, po co spać.?:D
OdpowiedzUsuń1. Żałuj. 2. Tym bardziej żałuj! 3. Polecam czytać dalej. 4. Ja też! Jestem w jego teamie, jeśli pojawi się taka opcja. I książka po polsku.
Hura!
Chętnie bym sobie poczytała o taki reality show (a teraz tvn puszcza coś podobnego i zwiastuny mówią, że jest dość hardcorowo :D tylko nie ma kiecek), ale trochę się boję tego bólu oczu. Wolałabym więcej wszystkiego, a mniej wzdychania do facetów :)
OdpowiedzUsuńJesteś złośliwa :D Ale Ty to przecież wiesz.
OdpowiedzUsuńA no może... Chociaż może to Ty byłaś głodna, zjadłaś komentarz i nie chcesz się przyznać? ;> Cwana bestia! A tak na poważnie to coś dziwnego działo się z Disqusem wcześniej, bo na jakim blogu bym nie umieściła komentarz to mi zjadał. -.-'
Aniołku mój kochany, powiedz mi jak to tvnowskie coś się nazywa, bo ja biedna od telewizji jestem odcięta (na własne życzenie) i nie mam pojęcia o co chodzi.
OdpowiedzUsuńCzytałam, ale dalej nie widzę za dużo negatywów.
OdpowiedzUsuńChyba bardzo selektywnie przyswajam informacje :P
Mam pewną teorię odnośnie Disqusa: Twórcy stworzyli go jako pierwszy system z humorami i złośliwymi odruchami, ale bali się opinii społeczeństwa, dlatego to ukryli. On natomiast się nie dał i wszystkim to pokazuje. Dobrze, że zawsze gdzieś przetrzymuje te zjedzone komentarze i jak znudzi mu się ich ukrywanie to zwraca. - Jestem przekonana, że to słuszne założenie ;)
OdpowiedzUsuńŻona dla mojego syna czy jakoś tak :P Nie wydaje się, żeby to był szczególnie inteligentny program, ale w sumie obejrzałam tylko jeden odcinek
OdpowiedzUsuńSerio zwraca? Bo jak tak to nie mam się czym martwić :D
OdpowiedzUsuńCzuję, że będę oglądała, choćby to miało być tylko typowe guilty pleasure :)
OdpowiedzUsuńMa w sobie jakiś urok czy tylko sfiksowane mamuśki lamentują?
Ha! Gdyby tylko nie trzeba było spać to można byłoby czytać znacznie więcej (mówi to osoba, odpisująca na komentarze o 2:30 - geez...)!
OdpowiedzUsuńŻałuję, żałuję :P
Jeśli się go mocno poszturcha kijem, a on nie zdąży strawić to zazwyczaj tak ;)
OdpowiedzUsuńHahahahahhaa okej :D Powiedzmy, że wierzę! Mój zwrócił?
OdpowiedzUsuńTwój waśnie nie, ale powiedział, że był taki dobry i smaczny, że nie odda. No i cóż ja mogłam?!
OdpowiedzUsuńWłaśnie skończyłam czytać wszystkie trzy. I naprawdę bardzo mi się spodobały mimo że mam dokładnie takie same zastrzeżenia co Ty. Na początku jak poznałam Aspena szkoda mi było ze się rozstali ale później mnie tylko irytowal. Był jak dla mnie nie potrzebny a przez to Amerika zmieniala zdanie po każdym spotkaniu z jednym albo z drugim. Co nie zmienia faktu, że książka mnie zauroczyla i przeczytalam ja jednym tchem :-D wiec ciesze się ze przeczytalam Twoja recenzje :-)
OdpowiedzUsuńDzięki! Zawsze robi mi się cieplej na sercu, gdy się na coś przydaję;) Zazdroszczę, że już dorwałaś "Jedyną". Sama muszę jeszcze trochę poczekać, ale rozumiem, że warto :)
OdpowiedzUsuńW sumie tak... Wcale mu się nie dziwię, moje komentarze zawsze są smaczne :D ... hahahahahaa
OdpowiedzUsuń