Fejsbukowi wiedzą, że ten tekst miał nie powstać. Nie bardzo wiedziałam co miałabym napisać na temat spotkania z czytelnikami, ani po co. Wiecie normalnie piszę by coś przekazać, mam jakiś temat główny i staram się go trzymać. Lanie wody mi nie wychodzi, a przynajmniej w to wierzę. A co można napisać o spotkaniu? Część z Was na nim była, więc wie, jak było. Inni nie byli i na nich Gosiarella jest święcie obrażona i jaki jest sens pisać? W każdym razie Magda mnie zmusiła (link do jej wersji wydarzeń), a Monika przekupiła zdjęciami, więc zażalenia proszę kierować do nich, a pochwały do mnie.
To może zacznę od początku (u mnie to nie jest oczywista kolejność). Dawno, dawno temu w żartach stwierdziłyśmy z Moniką, że powinnyśmy zorganizować spotkanie z czytelnikami naszych blogów. W blogosferze takie spotkania są normą, ale nie słyszałam by dwa blogi połączyły siły. U nas było to spowodowane obawą, że możemy siedzieć same, a po co siedzieć samemu, jak można we dwoje? Resztę już znacie: w końcu się zmobilizowałyśmy i ustaliłyśmy datę.
Przyśpieszmy tempo, bo sama zaczynam się nudzić tą retrospekcją. W każdym razie tuż przed spotkaniem dostawałam informacje o tym ile osób się NIE pojawi, przez co dosłownie z duszą na ramieniu wyszłam z domu. Dobrze, że po drodze Magda poprawiła mi humor i pozwoliła zabijać jaba-zombie wzrokiem (to temat na osobny wpis!). Co ciekawe okazało się, że było Was na tyle dużo, że musiałyśmy zrobić przemeblowanie w Opium. Ze 100 osób było jak nic (swoją drogą słyszeliście kiedyś to nowoczesne powiedzenie, że blogerzy nie kłamią tylko kreują rzeczywistość?). A całkiem poważnie to naprawdę wiele dobrego Was ominęło. Oczywiście „moi fani” to wredne trolle, które cały wieczór się pastwiły nad biedną różową blogerką przez co czytelnicy Magnoli patrzyli na nas tak:
Ale w sumie co się dziwić skoro gadałyśmy o "szybkich pochwałach wzrokowych", koniach kopiących ludzi nad Wisłą, zombiakach i innych zwierzach, a w dodatku wyglądałyśmy mniej więcej tak:
Dobra, a teraz poważnie. Wiecie, na początku byłam trochę fochnięta, bo miałam nadzieję przeforsować popkulturalne tematy, jak np. najlepsze sposoby zabezpieczenia domu przed zombie apokalipsą albo kto jest Twoim ulubionym blogerem i dlaczego Gosiarella?, ale nikt mnie nie chciał słuchać. W ogóle to nikt mnie nie lubi i wszyscy mieli mnie głęboko! No naprawdę, człowiek się stara, organizuje spotkanie z fanami, a oni go trollują i zamiast zachwycać się nim, wolą gadać o jakimś Sherlocku albo bezdomnych wyspach! No naprawdę, brak słów! Gdzie się podział blogowy oddział specjalny z pochodniami i różowymi widłami?! Tylko Gabriela co jakiś czas się litowała nad biedną i smutną blogerką, która płakała na sofie, i zapewniała, że wie o czym Gosiarella mówi. Gosiarella dziękuje!
Mam nadzieję, że Mognolia radziła sobie lepiej i wszyscy byli dla niej mili, ale nie zdążyłam jej o to spytać, gdy wracałyśmy do domu (swoją drogą okazało się, że w południowej części Krakowa mieszkają sami zdolni blogerzy), ale chyba wygląda na zadowoloną, prawda?
Na koniec mam do Was jeszcze prośbę. Widzicie, adoptowałam blogerkę, która dobrze pisze i o dziwo z sensem, ale czasami bywa niepoczytalna i porzuciła swojego poprzedniego bloga na rzecz nowego. W ramach akcji charytatywnej „przygarnij blogera” zapraszam Was do czytania Bałaganu Kontrolowanego.
To by było na tyle. Jestem obrażona. True Story nie będzie, jesieni z superbohaterami nie będzie, kolejnego spotkania z czytelnikami też nie będzie. Ba! Nawet Gosiarelli nie będzie. Czas najwyższy spakować graty i wynieść się z bloga, gdy czytelnicy sobie żarty stoją! Pyf!
Ps. Zauważyliście Gosiarellowe podkoszulki? Podpowiem, że Magda została Gosiarellowym fanem nr 1.
Ps2. Wybaczcie mi tekst o niczym i słabą jakość zdjęć, ale z takim oświetleniem ciężko było coś dobrego złapać.
Ps3. Magda zasugerowała bym napisała, że cały tekst jest napisany z przymrużeniem oka, ale wydaje mi się, że chyba o tym wiecie, prawda?
To może zacznę od początku (u mnie to nie jest oczywista kolejność). Dawno, dawno temu w żartach stwierdziłyśmy z Moniką, że powinnyśmy zorganizować spotkanie z czytelnikami naszych blogów. W blogosferze takie spotkania są normą, ale nie słyszałam by dwa blogi połączyły siły. U nas było to spowodowane obawą, że możemy siedzieć same, a po co siedzieć samemu, jak można we dwoje? Resztę już znacie: w końcu się zmobilizowałyśmy i ustaliłyśmy datę.
Przyśpieszmy tempo, bo sama zaczynam się nudzić tą retrospekcją. W każdym razie tuż przed spotkaniem dostawałam informacje o tym ile osób się NIE pojawi, przez co dosłownie z duszą na ramieniu wyszłam z domu. Dobrze, że po drodze Magda poprawiła mi humor i pozwoliła zabijać jaba-zombie wzrokiem (to temat na osobny wpis!). Co ciekawe okazało się, że było Was na tyle dużo, że musiałyśmy zrobić przemeblowanie w Opium. Ze 100 osób było jak nic (swoją drogą słyszeliście kiedyś to nowoczesne powiedzenie, że blogerzy nie kłamią tylko kreują rzeczywistość?). A całkiem poważnie to naprawdę wiele dobrego Was ominęło. Oczywiście „moi fani” to wredne trolle, które cały wieczór się pastwiły nad biedną różową blogerką przez co czytelnicy Magnoli patrzyli na nas tak:
Dobra, a teraz poważnie. Wiecie, na początku byłam trochę fochnięta, bo miałam nadzieję przeforsować popkulturalne tematy, jak np. najlepsze sposoby zabezpieczenia domu przed zombie apokalipsą albo kto jest Twoim ulubionym blogerem i dlaczego Gosiarella?, ale nikt mnie nie chciał słuchać. W ogóle to nikt mnie nie lubi i wszyscy mieli mnie głęboko! No naprawdę, człowiek się stara, organizuje spotkanie z fanami, a oni go trollują i zamiast zachwycać się nim, wolą gadać o jakimś Sherlocku albo bezdomnych wyspach! No naprawdę, brak słów! Gdzie się podział blogowy oddział specjalny z pochodniami i różowymi widłami?! Tylko Gabriela co jakiś czas się litowała nad biedną i smutną blogerką, która płakała na sofie, i zapewniała, że wie o czym Gosiarella mówi. Gosiarella dziękuje!
Mam nadzieję, że Mognolia radziła sobie lepiej i wszyscy byli dla niej mili, ale nie zdążyłam jej o to spytać, gdy wracałyśmy do domu (swoją drogą okazało się, że w południowej części Krakowa mieszkają sami zdolni blogerzy), ale chyba wygląda na zadowoloną, prawda?
Na koniec mam do Was jeszcze prośbę. Widzicie, adoptowałam blogerkę, która dobrze pisze i o dziwo z sensem, ale czasami bywa niepoczytalna i porzuciła swojego poprzedniego bloga na rzecz nowego. W ramach akcji charytatywnej „przygarnij blogera” zapraszam Was do czytania Bałaganu Kontrolowanego.
Gosiarella i Agata w loży szyderców |
Ps. Zauważyliście Gosiarellowe podkoszulki? Podpowiem, że Magda została Gosiarellowym fanem nr 1.
Ps2. Wybaczcie mi tekst o niczym i słabą jakość zdjęć, ale z takim oświetleniem ciężko było coś dobrego złapać.
Ps3. Magda zasugerowała bym napisała, że cały tekst jest napisany z przymrużeniem oka, ale wydaje mi się, że chyba o tym wiecie, prawda?
49 Komentarze
no
OdpowiedzUsuńNa Podlasiu też masz fanów, a nie zrobisz spotkania z nimi. Foch! :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze mam tak daleko do Krakowa- chętnie bym się tam pojawiła :D
OdpowiedzUsuńOk. Słowo daję, że jeśli fani się zbiorą i podpiszą mi oficjalne pismo, że nie będą się nade mną pastwić to w końcu się pojawię;)
OdpowiedzUsuńEverybody foch! :)
Też żałuję ;( Przydałby mi się w niedziele ktoś z dobrym sercem ;)
OdpowiedzUsuńGosiarella, widzę że po opowieściach o tym, jak bardzo trollują mnie w domu rodzice, postanowiłaś się nade mną zlitować i mnie adoptowałaś :) Sooo much love <3
OdpowiedzUsuńByło cudownie i mam nadzieję, że szybko to powtórzymy :)
Ps. A co do niepoczytalności, to coś w tym jest, bo jutro zrobię coś, czego się nie spodziewałam :D
Love You tooooo :) A co! Stwierdziłam, że najwyższy czas coś sobie adoptować, skoro nikt mnie nie chce. Teraz ładnie powiedz co planujesz jutro zrobić, bo nie wiem czy się bać?
OdpowiedzUsuńCo za spotkanie... Bez różowych pomponów, bez różowego tronu dla Gosiarelli, pchi... Szkoda, że ja mam tak daleko do Krakowa, oddałabym Ci pokłon.
OdpowiedzUsuńBiedna, mała Gosiarella, wszyscy przeciwko niej! Ale pamiętaj - jak ktoś jest ładny, to wszyscy i wszystko na niego ;) Bezdomne wyspy i konie spacerujące nad Wisłą wygrały wszystko, chociaż nadal uważam, że wyspy można w 100% logicznie wytłumaczyć (na co komu domy, jak nie ma na wyspie ludzi? No po co?). Podziękowania przyjmuję i miło mi, że podniosłam trochę Gosiarellę na duchu (naprawdę wiedziałam o czym Gosiarella mówi). Po co rozmawiać o zombie, jak jest tyle innych tematów? Niemniej jednak, w ten czy inny sposób, temat zombie został poruszony :) Ave królowo-błaźnie! :P
OdpowiedzUsuńP.S. Kiedy udało Ci się uchwycić moją osobę na zdjęciu? Byłam święcie przekonana, że udało mi się umknąć Panu Aparatowi :(
Powiem, ale prywatnie ;)
OdpowiedzUsuńWszystko takie tajemnicze, ale skoro już wiem to gratuluję :*
OdpowiedzUsuńUlubionymi blogerkami? Po takim tekście wszystko zostaje wybaczone! :) ...ale ja jestem przekupna...
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Nawet różowej słomki nie dostałam! Jestem zbulwersowana i bardzo dziękuję za wsparcie. Następnym razem postaram się dostosować spotkanie do Ciebie to im pokażesz, jak się robi oprawę takiego wydarzenia ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Wszyscy przeciwko biednej, małej Gosiarelli! :(
OdpowiedzUsuńOoooo dostałam komplementa! To mi trochę podbuduje ego po niedzieli :P Raz jeszcze dzięki! Zawsze człowiekowi jest lepiej, gdy ktoś go słucha i jeszcze wie o czym mówi ;) Ale tylko bez takich. Zostaje oficjalny tytuł różowej księżniczki, ostatecznie różowej królowej -> lepiej brzmią i się przynajmniej nie focham :P
Do ps. Bo ja jestem jak ninja!
Przyjedź kiedyś do Poznania, to Ci zorganizuję różową słomkę do różowego drinka. :D
OdpowiedzUsuńBo niedzielnych trollach zasłużyłaś na komplementa (chociażby za poker face podczas przyjmowania pocisków na swą różową osobę) :) Mimo kryzysu jednak wolisz zostać przy jednym etacie? No cóż, też bym wybrała księżniczkę/królową :P Ej, ale foch musi być, w końcu: "everybody foch"! No dobra, jak nie Ty, to ja - za to Twoje bycie ninją! :D
OdpowiedzUsuńZapraszam, między Łodzią a Warszawą ;) W Krakowie będę na Targach i przytargam Ci różowego słonia, w nagrodę, może być? ;)
OdpowiedzUsuńBiedna Gosiarella, gdyby Iara nie miała tak daleko, to by tam wpadła z widłami i podziobała w tyłek każdego, kto nie chciał zachwycać się Gosiarellą. Brak gustu i kultury! Ale czytelnicy ludzie prości, nawrócimy ich jeszcze!
OdpowiedzUsuńKoszulki cudne! Tak powinna wyglądać najnowsza moda. ;)
TAK! Chcę różową słomkę i różowego drinka (w tej chwili wyglądam, jak na załączonym obrazku). Tak, przyjadę po to!
OdpowiedzUsuńRóżowy słoń?! Oj! oj! oj! Yes, please!
OdpowiedzUsuńSooooooo <3 You!! W zupełności się zgadzam! Jeśli kiedykolwiek powtórzę tę masochistyczną przygodę to przypomnij mi, żeby spakowała katanę i pale do wbijania na nie niewiernych ;)
OdpowiedzUsuńCzas na krucjatę :D
Stwierdziłam, że lepiej popłakać sobie w domu, niż w miejscu publicznym :P Zawsze to lepiej, bo można przynajmniej makijaż poprawić, czy w chusteczkę mocno trąbić, a do tego kocyk przytuli!
OdpowiedzUsuńRóżowe książniczki to najbardziej sfochowany gatunek fochmenów ;) Ok, to się fochaj, bo ja też się jeszcze fochuję, ale i tak wyszłaś ślicznie ;)
No niby tak, zawsze to lepiej uchodzić za silną emocjonalnie :P "Najbardziej sfochowany gatunek fochmenów" powiadasz? Chyba zaczynam się bać (eee nie, chyba jednak nie). Ślicznie to wyszłam na zdjęciu w spotkaniowym poście dodanym przez Magdę. Znaczy moja ręka pięknie wyszła... :D
OdpowiedzUsuńNie uważasz, że strasznie ta nasza Różowa Królowa jojczy?:) Człowiek się stara, koszulkę ubiera, próbuje rozśmieszyć, a tu mu jeszcze ciosają kołki na głowie:) Spotkanie koniecznie powtórka:)
OdpowiedzUsuńJa jojczę?! Ja jeszcze nawet dobrze nie zaczęłam!!
OdpowiedzUsuńI przecież doceniam dobre rzeczy, potępiam tylko pastwienie się nad koronowaną głową! ;]
A co do powtórki to Monika coś nieśmiało wspominała o Targach...
Dokładnie tak ;) Śmiem nawet twierdzić, że ta definicja znajdzie się w pierwszym różowym słowniku.
OdpowiedzUsuńProszę Cię... Owszem ładną masz łapkę, ale na wspomnianym zdjęciu zasłania całość. Ale czekaj, czekaj! Gdyby tak ją skopiowała i nałożyła na jakieś zbiorowe zdjęcie to mogłabym zrobić w photoshopie prawdziwy tłum! Ha! Geniusz zła ;]
O Targach, a będziecie?
OdpowiedzUsuńW środę wracam do Polski, więc czwartek i piątek jestem na pewno w Krakowie, a czy w weekend będziemy w Gdańsku, okażę się dopiero na początku października.
OdpowiedzUsuńA potem tylko wkleić widły, jakieś pochodnie i mamy Twoje klimaty :D Według mnie brzmi całkiem nieźle ;)
OdpowiedzUsuńTaaak! Dokładnie tak należy zrobić by wszystko wyglądało dobrze, a później będziemy do znudzenia mówić, że tak właśnie było ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie. A spotkania to najlepiej w weekend robić, bo najwięcej ludzi no i pewnie spotkania blogerskie i tak będą w weekend. W ramach Targów na pewno jedno jest chyba w sobotę, a czy krakowscy coś będą urządzać to jeśli tak to też w sobotę:)
OdpowiedzUsuńI tym sposobem będę zadowolona, jeśli pojadę na BFG i jeśli nie pojadę to też będę zadowolona. W innych okolicznościach płakałabym w poduszkę przez cały miesiąc! :P
OdpowiedzUsuńBo było. Metaforycznie i po zastosowaniu blogerskiej kreacji rzeczywistości, ale było :)
OdpowiedzUsuńPrzypomnę, ale może organizujel bliżej mnie, to wpadnę z widłami.;)
OdpowiedzUsuńJuż my się za nich weźmiemy!
Mogę prosić jeszcze raz ten obrazek z koszulki z napisem?
Spoko, jeśli mi odbije to zrobię Gosiarellowe tournée po Polsce ;) Będziemy sobie robić wycieczki z widłami i pochodniami. Może ktoś nawet będzie przed nami uciekał by nadać temu pełny klimat :D
OdpowiedzUsuńTo zdjęcie co Ci ostatnio wysyłałam? Jeśli tak to prześlę Ci, gdy wrócę do domu.
<3 <3
OdpowiedzUsuńDokładnie, a pamiętasz jak goniłyśmy z pochodniami niewiernych, pod koniec wieczoru? Powinnyśmy to powtórzyć!
Tak! Szkoda tylko, że tak szybko się z nimi uporałyśmy. Prawie nie było zabawy...
OdpowiedzUsuńJakby ktoś uciekał, byłoby supe! Właśnie wyobraziłam sobie taką pielgrzymkę, my idziemy z widłami i pochodniami, ludzie wychodzą z domów, łapią za widły i do nas dołączają. Ha! To by było coś.
OdpowiedzUsuńNie ostatnio, kiedyś wklejałaś takie logo jak na początku wpisu tylko z napisem Team Gosiarella, jak na koszulce. A nie pamiętam, kiedy to było i pod jakim wpisem szukać.
Zrobimy tak! Powiemy ludziom, że to taki Flash Mob i będzie fajnie, a my będziemy miały ubaw prawie taki, jak przy zabijaniu zombiaków! :D
OdpowiedzUsuńA wiem, o które chodzi. Je akurat mam na kompie w pracy :P Jutro rano będziesz je tutaj miala :D
Następnym razem znajdziemy więcej np. wybierzemy się w to całe Gosiarellowe tournée po Polsce, które będzie przykrywką na gonienie niewiernych z pochodniami! Och! Już doczekać się nie mogę! Zawsze chciałam pobiegać z pochodniami razem z dzikim tłumem! :)
OdpowiedzUsuńO ile nie jestem wielką fanką biegania, o tyle pochodnie i zmaganie się z niewiernymi sounds good to me :)
OdpowiedzUsuńDla zaostrzenia apetytu:
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że wkleisz gdzieś tę fotkę! Kazałaś nam na to długo czekać :P
OdpowiedzUsuńPrzepraszam :( Poprawię się, gdy tylko przestanę być taka oczywista :P
OdpowiedzUsuńPS. chciałam z Draculą i Frankenstainem, ale zgubili mi się ;(
Dobrze, wybaczone, ale ma to być ostatni raz! :P
OdpowiedzUsuńOjej, biedni, oby się szybko znaleźli! No chyba, że uciekli od Ciebie, wtedy się postarają, by ich nie znaleziono...
Uciec, nie uciekli, raczej ganiają za kimś, ale spokojnie, gdy wrócą to powiem im by tutaj zaglądnęli ;)
OdpowiedzUsuńA mnie niestety pokonał egzamin z interny i musiałam w niedzielę walczyć z podręcznikiem. Dlatego przepraszam, że nie dołączyłam do trollowania Gosiarelli wraz z innymi Gosiarellowymi czytelnikami.
OdpowiedzUsuńNo dobrze, ale z ciekawości na co Ci?
OdpowiedzUsuńMały Aniołek dostanie bana! Albo karę! Tak, za karę masz napisać wypracowanie na 500 słów na temat "Jak bardzo mi przykro, że nie mogłam się pojawić" :)
OdpowiedzUsuń