Tym razem mam dla Was tekst, którego nie jestem autorką. Ba! Nie jestem nawet jego pomysłodawczynią. Nie lękajcie się jednak, bo podobno jest o Gosiarelli. Wszystko zaczęło się nie tak dawno temu, gdy zapytałam na Gosiarellowym facebooku, jaki powinien być temat kolejnego True Story. Artemis zaproponowała by powstała prawdziwa historia Gosiarelli, skoro jestem narcyzem, byłam tym pomysłem zachwycona! Na szczęście moje rozbujane ego ma swoje granice (poważnie!) i stwierdziłam, że pisanie takiego tekstu byłoby z mojej strony przegięciem, jednak wpis gościnny i oddanie głosu pomysłodawczyni to już zupełnie inna sprawa, prawda?
Także tego... Panie i Panowie przedstawiam pierwszy wpis gościnny na różowym blogu.
Podobało Wam się? W takim razie brawa dla Artemis Crawfield z bloga Poradnik Pozytywnego Czytelnika!
Ps. Jak sądzicie Artemis ma racje i tak właśnie wygląda Prawdziwa historia Gosiarelli, czy może macie własną wizję?
Ps2. Mam nadzieję, że polubiliście pierwszy wpis gościnny i będziecie chcieli by czasami się pojawiały. Swoją drogą jeśli macie jakieś pomysły dajcie znać w komentarzach lub na maila!
Także tego... Panie i Panowie przedstawiam pierwszy wpis gościnny na różowym blogu.
Dawno temu w pewnej różowo kwitnącej krainie urodziła się pewna dziewczynka. Już odkąd jej cudne oczęta spojrzały na świat wszyscy wiedzieli, że narodziła się osoba zmieniająca pokolenie. Później te słowa miały się potwierdzić, jednak aby nie wyprzedzać faktów zacznijmy od młodzieńczych lat ów dziewczynki.
[Źródło] |
- Hej, stop, cholerny bajarzu! Jak na imię tej zmorze?
- O, na bladoróżowe poliki, nie powiedziałam?
- NIE!
Zacznijmy, więc od tego, że imię jej nieznane jest nadal, lecz wielu, ach wielu, zna ją jako sławną lub mniej sławną Gosiarellę (Gosiarella: Pewnie, że sławną! Sławną, cudowną i miłą!). Jednak świat nie zna jej prawdziwej historii. Nie wierzcie jej nigdy. Bo ona przyleciała do nas nie na swoim różowym latającym spodku, ani talerzu, a kubku (Gosiarella: Wypraszam sobie! To pomówienia! Gosiarelli przystoi jeździć tylko na jednorożcach! Kubek był tylko przykrywką.). Do tego bez ucha! Przybyła z różowej krainy i mocno się z tym kryje udając jedną z nas. Wtopiła się w tłum zakładając różowego bloga, jednak ja grzebałam mocno i wreszcie odkryłam całą jej tajemnicę i wreszcie pragnę skończyć całą tę mistyfikację! A chcielibyście ją poznać, moi mili? Jeśli tak to weźcie popcorn, ulubiony napój i uważajcie na siebie, bo jeśli poznacie prawdę to istoty z jej Różolandu Was znajdą…
W latach dziecięcych Gosiarella przejawiała wielkie zainteresowanie wszelakimi stworami, dziwami, potworami. Krótko mówiąc – wszystkim nadprzyrodzonym. Co prawda zostało jej trochę tego do dziś, bo nadal gada o superbohaterach jakby istnieli naprawdę… Dziewczynka jednak była młoda i w wieku lat dwóch czy trzech latała po ciemnych piwnicach i zamkach w celu znalezienia owych dziwów. Często opowiadała, że zabiła już swego pierwszego wampira osikowym kołkiem lub po prostu srebrnymi drutami babci, które jej podwędziła, kiedy ta smacznie spała. Wilkołaków traktowała swoim niesamowitym sprayem ze srebrem, które sama opatentowała. A święconą wodę na duchy kupowała w litrach, co by jej nigdy nie zabrakło (Gosiarella: dostałam zniżkę za zakup hurtowy – opłacało się!).
[Źródło] |
W końcu niby przyszedł czas, aby dorosnąć. Przecież wiek lat piętnastu to nie przelewki. Już nie można latać z bronią kupioną za dwa złote w chińskim sklepie. I właśnie wtedy Gosiarella zaczęła zbierać swój wielki arsenał, w którym znajdzie się wiele profesjonalnego sprzętu. Mniej więcej wtedy pojawił się w jej głowie plan, aby uciec z tego Różolandu i przenieść się w nowe miejsce. I właśnie tak ruszyła w swoim latającym kubku (Gosiarella: Jednorożcu! Pyf!) w przestworza, aby wylądować na Ziemi. Oczekiwała wielu potworów szlajających się nocami po miastach i duchów straszących w nawiedzonych domach. Każda książka, którą poznawała na temat tych istot pochodziła właśnie z tej planety i Gosiarella nie rozumiała, jakim cudem żadne z tych dziw nie pojawia się na ulicach. Szukała, rozpaczała i zastanawiała się co tu robić. W końcu odkryła tajemniczy świat zwany Internetem i wsiąknęła w niego. Na dobre…
Stworzyła swój mały, różowy kąt, gdzie mogła dzielić się swoimi myślami, jednak musiała wiedzieć, że nie może nikomu powiedzieć skąd pochodzi. Jej Różoland był miejscem, do którego żadna ludzka istota nie mogła się dostać, bo zniszczyłaby go. Właśnie dlatego Gosiarella nie skupiała uwagi na swojej przeszłości, a na tym co dzieje się teraz. Życie układało się po jej myśli, bo nikt nie grzebał w jej przeszłości ani nie pragnął dowiedzieć się jaka była kiedyś. Żyła teraźniejszością i w końcu wspomnienie Różolandu zblakło. Teraz jest tylko bladą kalką dawnego, niewiele znaczącego żywota…
Skąd możecie jednak wiedzieć, że to ja prawdę rzeczę? No cóż, nie możecie! Gosiarella jest też wielkim tajniakiem i zaciera za sobą ślady niezwykle uważnie, dlatego nikt nie wiązał z nią wydarzeń sprzed lat, gdy tajemniczy różowy kubek z srebrnymi drutami wylądował na Ziemi [później ten kubek stał się dekoracją jednej z restauracji].
[Źródło] |
Pewnie myśleliście, że to już wszystkie nowości, jakimi mogłam Was zaskoczyć? Otóż nie! Życie jest zaskakujące i niedawno dotarły do mnie nowe materiały, które przekazała mi pewna mała wróżka szpiegująca dla mnie Gosiarellę. Pamiętacie ostatnie wpisy różowej blogerki o tym, że brak jej Internetów? Otóż okazało się, że została odnaleziona przez istoty z Różolandu! Chcieli zabrać ją z powrotem do swojej krainy i jeszcze, żeby nimi rządziła, bo jest najbardziej różową istotą w całym Wszechświecie (Gosiarella: przez grzeczność nie zaprzeczę)! Z racji tego, że na krótki czas powróciła w rodzinne strony nie mogła nic umieszczać na swoim blogu. Zapytacie pewnie czy przyjęła posadę królowej? Ano nie, bo stwierdziła, że już i tak jest królową – swojego różowego bloga i wolałaby, żeby tak zostało…
Ta historia nie ma jednego zakończenia, bo nadal pisana jest przez życie. Jeśli chcecie dowiedzieć się czy to tylko legenda to musicie wynająć swoją wróżkę, która śledziłaby Gosiarellę ;)
PS Nie próbujcie wynajmować chochlików, bo wycisną z Was kasę, a w końcu i tak niczego się nie dowiecie.
Ps. Jak sądzicie Artemis ma racje i tak właśnie wygląda Prawdziwa historia Gosiarelli, czy może macie własną wizję?
Ps2. Mam nadzieję, że polubiliście pierwszy wpis gościnny i będziecie chcieli by czasami się pojawiały. Swoją drogą jeśli macie jakieś pomysły dajcie znać w komentarzach lub na maila!
32 Komentarze
Jak wiesz, ja znam nieco inną historię - pełną podkradzionych zaklepańców-niewolników :D
OdpowiedzUsuńMoja wizja Twojej przeszłości (Podpowiedziana przez chochlika, ja im płacić nie muszę, to moi przyjaciele. Gorzej ze Zmorami, ale jak wiadomo, kobieta z kobietą rzadko kiedy się dogada...) jest nieco inna. Nie latałaś sama po Ziemi w poszukiwaniu stworów, tylko wspomniane przez @LittleAngel zaklepańce wynajęłaś. :P
OdpowiedzUsuńŚwietna historia, z którą się zgadzam w 100% :) Ale czy Gosiarelli, jako w/w tajniakowi nie grozi nic z powodu tej publikacji? :o
OdpowiedzUsuńHmm... a może tych potworów nie ma, bo Gosiarella się z nimi na bieżąco rozprawia? :D Kto wie, kto wie...
OdpowiedzUsuńSzczerze? Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby część tej historii okazała się prawdą! Ta, pare spotkań z Gosiarellą, a ja już jestem gotowa dosłownie na wszystko XD Kubek? Serio? Ja wiem, że oryginalnie, ale mega niewygodnie. Już chyba faktycznie lepiej pójść w klasykę i przylecieć na tym nieszczęsnym różowym jednorożcu (Chociaż w sumie jednorożec mógł zaoponować, stąd ten kubek. Jakoś sobie trzeba radzić). A posady królowej Gosiarella nie przyjęła, bo - jak jednogłośnie ustaliłyśmy na którymś tam spotkaniu - Gosiarelli lepiej wychodzi robienie za błazna (nie bij, wiesz przecież, że Cię kocham :P).
OdpowiedzUsuńP.S. Opcja z walką za pomocą drutów babci baaardzo przypadła mi do gustu. Chyba muszę zabawić się w ninje i podwędzić jeden komplet od mojej ^^
Ja bym ten kubek zamieniła na filiżankę, szeroką, wygodną i bardziej królewską:) Popieram pomysł ze srebrnymi drutami, no i po zamkach to Gosiarella się błąkała owszem ale głównie w celu podprowadzenia eM zaklepańców:)
OdpowiedzUsuńNo cóż na każdym zamku musi być błazen, a jeśli jest on królewski to tylko fejm większy dla błazna:)
A ja to żem chyba nawet widziała ten kubek z drutami...
OdpowiedzUsuńMoja kochana Gosiarello, a w Różolandzie są jacyś różowi zaklepańcy?:D
Znam i kocham <3 Swoją drogą nic nie stoi na przeszkodzie w opisaniu dalszej historii i tak, to propozycja :)
OdpowiedzUsuńBędę pamiętać, żeby się do Ciebie zgłosić, kiedy będę potrzebowała przysługi od chochlików, a co do zmór to spoko - wiszą mi kilka rzeczy ;) Fakt zaklepańce stoją bardzo wysoko, ale od czasu do czasu jakiegoś zombiaka trzeba pogromić ^^
OdpowiedzUsuńO to to! W darach/ podziękowaniu przyjmuję złoto i figurki Funko :)
OdpowiedzUsuńWygooglowałam co to te Funko :D Złota nie mam, figurek w Biedro nie widziałam... hmm... muszę znaleźć sponsora na Twoje zachcianki :P
OdpowiedzUsuńPowiedz Tytanowi, może da radę go pogromić :D Swoją drogą, jestem w połowie Megamocnego i jest mi go szkoda...
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej w jakiś sposób wyjaśnia to moje ...hmmm... nietypowe zachowania :P I przepraszam bardzo, ale dlaczego do jasnej ciasnej uważasz, że mój jednorożec jest nieszczęsny?! Wydaje się całkiem szczęśliwy ^^
OdpowiedzUsuńI z tym nieprzyjęciem posady to ja muszę sprostować: jestem łasa na tytułu Królewskie, więc dziabnęłam oba :D
Ps. Tylko pamiętaj, żeby podwędzić srebrny!
Wypraszam sobie! eM jeszcze żadnego zaklepańca nie straciła, więc to pomówienia!
OdpowiedzUsuńGdzie :P
OdpowiedzUsuńPrzykro mi to informacja ściśle tajna i nie mogę jej zdradzić, bo eM z pewnością się czai!
Ooo! To się właśnie nazywa motywacja! Sponsor dobra rzecz, gdy go znajdziesz to przekaż mu ode mnie dwie rzeczy a) poproszę o figurki z linii POP! oraz b) niech jakiś jego kolega się do mnie zgłosi, bo przydałyby się środki na schron ;)
OdpowiedzUsuńOO! To pewnie już go skończyłaś! I jak Ci się podoba?
OdpowiedzUsuńOficjalne oświadczenie Gosiarelli: Gosiarella nie potwierdza i nie zaprzecza, jednak może zapewnić, że zabezpieczyła się i publikacja nie wywoła skutków ubocznych ;)
OdpowiedzUsuńTak <3
OdpowiedzUsuńJak sama zauważyłaś 'jeszcze'. Niech eM uważa, Gosiarella ma wobec niej niecne zamiary:)
OdpowiedzUsuńSkończyłam! Podobało mi się, nawet bardzo. Ech, ten Megamocny i jego przeznaczenie. Ale nie mogłam patrzeć od początku na tego dobrego, który wykorzystał chwilę i "zniknął".
OdpowiedzUsuńPo niebie leciał, wszyscy myśleli, że to ufo, ale ja wiedziałam, że kubek. :D
OdpowiedzUsuńTo powiedz na uszko chociaż...
Pamiętam, że obiecałam ją kiedyś dokończyć :)
OdpowiedzUsuńPowiem tylko, że jest na czym oko zawiesić ^^
OdpowiedzUsuńJakbyś się zdecydowała (Gosiarella kibicuje: Go LittleAngel! Go! Go!) to daj znać ;)
OdpowiedzUsuńMiałam tak samo, Dreamworks świetnie wykreował bohaterów tak byśmy dobrego nie lubili, a złego uwielbiali! W końcu nie czuję się dziwna :)
OdpowiedzUsuńNie mów tego eM, bo ma małą paranoję, gdy w gre wchodzi bezpieczeństwo zaklepańców. I są bezpieczni, bo jakiś czas temu uzgodniłyśmy warunki porozumienia :P
OdpowiedzUsuńBardzo dobra historia, chociaż nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Różowa Blogerka musi mieć bardziej kryminalną przeszłość... :)
OdpowiedzUsuńHahahahaha Ty zawsze jesteś dziwna :D Ale w tym przypadku ja też, o.
OdpowiedzUsuńSkoro tkwimy w tym razem to może oficjalnie trzymajmy się tego, że mamy oryginalne podejście - ładniej brzmi :D
OdpowiedzUsuńKryminalną?! Moja kartoteka jest czysta, akta utajnione, dowodów nikt nie znajdzie! ................prawda?
OdpowiedzUsuńDobrze powiedziane!
OdpowiedzUsuń