Święta! Każdy spędza je w jakiś specjalny sposób. Magda podejrzewa, że Gosiarellowe zwyczaje są nieco bardziej hardcorowe. Co ja-narcyz mogę poradzić, na to, że nie mogę się powstrzymać od czytania o sobie? Nic! Dlatego chciałabym Wam zaprezentować kolejny wpis gościnny (pierwszy możecie znaleźć tutaj), stworzony przez Magdę K-ską ze Stulecia Literatury, która btw jest moją blogową BFF, więc tym bardziej trzymam kciuki, że tekst (i Stulecie) przypadnie Wam do gustu! Enjoy!
Dawno, dawno temu żył sobie pewien stwór. A nie, wróć! Żyje i ma się całkiem dobrze. Nawet bardzo dobrze, ale o tym za chwilę. Znacie na pewno historię Grincha, niedobrego zielonego stwora, który nie lubił świąt Bożego Narodzenia i koniecznie chciał je zniszczyć mieszkańcom Ktosiowa. Otóż mam dla was niespodziankę! I tak zniszczę właśnie Wasze dzieciństwo! Ha! Grinch wcale nie jest zielony, a różowy. Nie mieszka w Ktosiowie, a w dużym mieście na południu Polski. Nie chce zniszczyć świąt, a dzieciństwo. I przede wszystkim nie nazywa się Grinch, a Gosiarella. W sumie też na Gie.
I tak właśnie nastał najpiękniejszy dla Gosiarelli czas w roku. No dobra, może nie najpiękniejszy, bo niedobre stacje telewizyjne, amerykańskie rzecz jasna zrobiły sobie jakąś głupią przerwę, że niby święta i nie emitują ulubionych seriali Różowej Blogerki i nie może ona napawać się widokiem swoich ulubionych zaklepańców (w końcu eM, jej jakichś w swej łaskawości oddała). Chociaż nie, znowu źle mówię. Nie może ona poznawać dalszych losów owych wybrańców, bo napawać się ich widokiem może jak najbardziej. Bo widzicie Gosiarella siedzi właśnie w swojej różowej wilii i tak, zgadliście przygląda się swoim zaklepańcom na żywo. I mówiąc na żywo, mam na myśli właśnie to. Antyzombiczny (zombiczy?) schron, w który zaopatrzona jest różowa willa zamiast służyć zgodnie ze swą nazwą do ochrony przed zombiakami, służy za luksusowe cele dla zaklepańców. I tak w każdej przeszklonej elegancko celi przechadzają się najcudowniejsi bohaterowie seriali. A żeby im nudno nie było, przechadzki te prawie jak na wybiegu dla modelek umila swą grą Yiruma. Tak, żywy, żywiutki jak skowronek. Jego Gosiarella również zwabiła do swojej chatki z czekolady.
I tak patrząc na spacerujących zaklepańców, Różowa Blogerka myśli którą bajkę odrzeć z całego jej piękna i uroku. Z baśniowych kolorów i cukierkowych dialogów. A może… Może by tak zabrać się za seriale. Na zaklepańców pada blady strach. Ale nie, to byłoby za proste, za dużo można zmyślać, a bajki to jednak True Story. I z tą myślą, Gosiarella opuszcza zaklepańców, wspina się po wysokich schodach i przez tajemne przejście w bibliotece wraca do świątecznego salonu. Dwumetrowa choinka, na której wiszą bombki z wizerunkami bajkowych postaci, które poległy już w True Story stoi pośrodku ogromnego pokoju. Różowe ściany ociekają krwią, a zza zasłon zerkają zombiaki. Z sufitu zamiast jemioły zwisają kolorowe móżdżki, wampirze zęby, kołki i osobiste drobiazgi zaklepańców. Na honorowym miejscu nad kominkiem wiszą słynne różowe widły, na które właścicielka patrzy z lubością. I tak Gosiarella spędza święta Bożego Narodzenia. W otoczeniu ukochanych zaklepańców (co na to Gosiarellowy chłopak?) knując przeciwko bajkowym postaciom, co by Różowe Sałaty gorzko zapłakały nad swoim dzieciństwem. Ot po prostu, idealne Boże Narodzenie.
Ps. Jak tak wygląda Boże Narodzenie Gosiarelli, to ja się zastanawiam jak wygląda jej Hallowen? Strach się bać!
Będę się trzymała swojej aury tajemniczości, więc nie przyznam się Wam ile prawy jest w wizji Magdy. Możecie co najwyżej sami ją zapytać skąd wzięła swoje informacje (pewnie będzie się czaić przy komentarzach). Zdradzę Wam za to prawdę o bombkach księżniczkowych. Ku zdziwieniu autorki tekstu, potwierdziłam ich istnienie (dowód znajdziecie na Gosiarellowym booku).
Ps. Jak sądzicie Magda ma racje i tak właśnie wygląda Prawdziwa historia Gosiarelli, czy może macie własną wizję?
Ps2. A Wy macie jakieś wyjątkowe tradycje świąteczne lub mroczne gwiazdkowe sekrety?
Gosiarella Grinchem? I don't think so! |
[Źródło] |
Ps. Jak tak wygląda Boże Narodzenie Gosiarelli, to ja się zastanawiam jak wygląda jej Hallowen? Strach się bać!
Będę się trzymała swojej aury tajemniczości, więc nie przyznam się Wam ile prawy jest w wizji Magdy. Możecie co najwyżej sami ją zapytać skąd wzięła swoje informacje (pewnie będzie się czaić przy komentarzach). Zdradzę Wam za to prawdę o bombkach księżniczkowych. Ku zdziwieniu autorki tekstu, potwierdziłam ich istnienie (dowód znajdziecie na Gosiarellowym booku).
Ps. Jak sądzicie Magda ma racje i tak właśnie wygląda Prawdziwa historia Gosiarelli, czy może macie własną wizję?
Ps2. A Wy macie jakieś wyjątkowe tradycje świąteczne lub mroczne gwiazdkowe sekrety?
17 Komentarze
Ffff
OdpowiedzUsuńTo, że takie bombki istnieją świadczy tylko o moim przenikliwym umyśle i jasnowidzeniu. Po drugie tak czaję się przy komentarzach. Po trzecie BFF no błagam Cię, jak w gimnazjum, a ja nawet nie chodziłam do gimnazjum!
OdpowiedzUsuńSkładając w całość wszystkie informacje, jakie kiedykolwiek od Gosiarelli otrzymałam stwierdzam, że ta wizja jest bardzo bliska prawdy. Niemniej jednak fakt, czy to prawda-prawda, czy Gosiarello-prawda niech zostanie już tajemnicą :P Dobrze ma Gosiarella - zaklepańce chodzące po domu, mózgo-jemioły, księżniczki uwięzione w bombkach i zawieszone na choince... Niby Grinch, a ma tak fajnie! Ja również jestem świątecznym Grinchem, a co mam w zamian? Nawiedzoną drukarkę (okazjonalnie też nawiedzony fb)! Nie ma sprawiedliwości na tym świecie! ;)
OdpowiedzUsuńeM nie jest łaskawa. eM nie oddaje zaklepańców. eM ich EWENTUALNIE wypożycza.
OdpowiedzUsuńNo chyba, że ktoś ich szybciej zaklepał, ale wtedy to już nie działka eM.
To już wiem dlaczego Gosiarella niechętnie pozwoliła mi w razie ataku zombiaków schować się w jej schronie. Bo ukrywa tam zaklepańców! No no no, wszystko jasne. ;)
OdpowiedzUsuńIara ma takie zboczenie, że dokładnie obejrzała Twoje książki. A że jesteś Różowym Grinchem, to ja wiem! :D Wesołych świąt jeszcze raz.:)
OdpowiedzUsuńPotwierdzam: eM nie jest łaskawa! eM nie oddaje zaklepańców, Gosiarella musi działaś z nieziemskim refleksem by zaklepać dobre ciacho!
OdpowiedzUsuńSama wiesz najlepiej, że przystojniakami ciężko się dzielić, ale liczy się sam fakt, że masz miejsce w schronie w razie czego ;)
OdpowiedzUsuńCzułam, że tak będzie i podpowiem, że patrząc na zdjęcie można się domyślić co aktualnie czytam ;)
OdpowiedzUsuńWesołych!
Nawiedzona drukarka hue hue hue :) Gabrielle, musisz się ustawić. Zaklepywać przystojniaków, zbierać trofea po zombiakach i tłamsić księżniczki - w sumie każda czynność może być robiona w dowolnej kolejności. Chociaż tłamszenia zombiaków nie polecam.
OdpowiedzUsuńI wizja Magdy jest sprawiedliwa :D I bardzo korzystna!
Ojej... tak, pamiętam. Geez... muszę chyba w końcu do tego siąść...
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja jej o dwóch miesięcy przypominam, że trzy miesiące temu obiecała biblioteczkę. Ostatnio mnie zbyła utopieniem telefonu w pralce, a na tymże telefonie podobno był filmik już.
OdpowiedzUsuńTak, tak, niecierpliwe Różowe Sałaty czekają!
OdpowiedzUsuńOtóż to!
OdpowiedzUsuńNiecierpliwe Sałaty, zapominalska Gosiarella.
OdpowiedzUsuńGosiarella się poprawi, bo za rok będzie rózga.:p
OdpowiedzUsuńPoprawi! Za rok już musi być czołg! ^^
OdpowiedzUsuń