Czas na świąteczne wydanie True Story, w którym chciałam zaprezentować wyjątkowo słodką postać, która przy okazji ma smutną historię. Trafiło na Piernikowego Człowieczka/ Ludka/ Ludzika/zwał, jak zwał. Okazało się, jednak, że jego historia wcale nie jest tak świąteczna, jak mi się zdawało, ale przynajmniej nie wybrałam czegoś bardziej oczywistego i macie niespodziankę (typowe założenie optymisty).
Bajka o uciekającym piernikowym ludziku pochodzi z drugiej połowy XIX wieku, więc jest całkiem młoda w porównaniu do pozostałych baśni przedstawionych na blogu. Jest także najkrótsza oraz jako jedyna postała w Ameryce. Prawdopodobnie po raz pierwszy została opublikowana w 1875 w St. Nicholas Magazine. Wiadomo tylko, że autorowi opowiedziała tą bajkę kobieta z Maine, a ona znała ją od swojej babci (stawiam, że to ona stworzyła piernikowego ludka). Co prawda w tym mniej więcej samym czasie w Norwegii, Niemczech, Wyspach Brytyjskich, czy nawet Rosji, dużo pokarmów brało nogi za pas by nie zostać zjedzonym. Może porównamy dziś ze sobą dwie wersję? Amerykańską i Rosyjską?
Dawno temu w Ameryce...
... w małym, starym domku żyli sobie babcia z dziadkiem (chociaż nie mieli dzieci, ani wnuków, więc poprawniej byłoby starsza kobieta ze starym mężczyzną, ale to nie ma w sobie za gorsz uroku), którym marzył się mały chłopiec, radośnie biegający po domu. Tak mocno im się marzył, że nawet przy robieniu ciasta, starsza kobieta w nosie miała używanie tradycyjnej formy, a zamiast tego ulepiła sobie małego piernikowego ludzika (nie był to pierwszy piernikowy ludzik w historii!). Wsadziła go do pieca by za jakiś czas sprawdzić, jak się upiekł, a gdy tylko drzwi pieca zostały otwarte wyskoczył z niego ludzik, który nie zastanawiając się długo postanowił uciekać ile sił w świeżo upieczonych nóżkach. Dziad i Baba, nie wiele myśląc, pognali za nim, jednak nie mogli go złapać, a uciekinier radośnie krzyczał: "Udało mi się od Was uciec! Udało mi się!". Wiecie, gdy się przed kimś ucieka to zdecydowanie nie powinno się krzyczeć, ani zwracać uwagi osób postronnych, bo jeśli akurat jest się smaczną przekąską to są duże szanse, że ktoś dołączy do pościgu. I tak właśnie się stało. Okoliczni pracownicy, gdy tylko usłyszeli hałas i zorientowali się, że smakowity piernik biega tuż obok nich, rzucili swoje młocki w kąt by ruszyć za nim. Ciastku w końcu udało się ich zgubić. Zdecydowanie Piernikowy Ludzik mógłby bez problemu biegać w maratonach, bo mimo braku mięśni w wypieczonych nóżkach ucieka dość sprawnie to jednak do najbystrzejszych zaliczyć go nie można. Zadowolony z faktu, że zgubił dotychczasowych prześladowców, postanowiła znaleźć nowych, więc na polu pełnym rolników zaczął krzyczeć: "Udało mi się uciec od starszej kobiety, staruszka i młocarzy! Ucieknę i od Was! Uda mi się!". Ciastko chyba miało skłonności samobójcze by rzucać głodnym ludziom wyzwanie, które zresztą podjęli i tym razem w pogoń za nim puścili się rolnicy. Na jego szczęście od nich też udało mu się uciec. Piernikowy ludziki najwyraźniej lubił żyć na krawędzi, więc zamiast wyciągnąć wnioski i uczyć się na błędach, postanowił podrażnić się najpierw z krową, a następnie ze świnią. Od obu zdołał uciec, lecz w końcu szczęście przestało mu sprzyjać, gdy zaczął drażnić lisa. Zapewne domyślacie się, że lisowi udało się dogonić i zjeść piernikowego uciekiniera. Oczywiście w trakcie bycia pożeranym ludzik nie mógł sobie odpuścić i dalej krzyczał, lecz tym razem: "Och! Ćwiartka mnie została zjedzona! ... Połowa mnie przepadła! ... Trzy ćwiartki zostały zjedzone! ... Cały zniknąłem!". The end!
Dawno temu w Rosji...
... kobieta wyrabiała chleba, ale zapomniała odmówić nad nim błogosławieństwa. Przez to ogromne niedoatrzenie, przybył zły demon i wstąpił w ciasto. Roztargniona kobieta, w końcu przypomniała sobie o tym, o czym zapomniała, więc szybciutko wróciła do niego, by się przeżegnać. Biedny demon chciał uciec, ale nie mógł ze względu na błogosławieństwo (czy tylko dla mnie to masło maślane?). Gotowy chleb (z uwięzionym demonem) wyrzuciła na pożarcie świniom, które męczyły go przez trzy dni, aż w końcu demon znalazł wyjście przez szparę w cieście i przedzierał się, nie patrząc za siebie. Pobiegł do demonicznych kolegów, który pytali go, gdzie był tyle czasu, więc ten opowiedział im swoją przygodę, kończąc obietnicą, że już nigdy nie wejdzie do ciasta kobiety. конец
Gosiarella o Ciasteczkowym Uciekinierze
Przyzwyczaiłam się do tego, że oryginalne wersje bajek są bez sensu, ale ta ostatnia upewniła mnie, że Rosja to stan umysłu, tego nie da się zrozumieć. Demony nie mogą być aż tak głupie, prawda? Poza tym, jaki z tego płynie morał? Nie wchodź demonie do ciasta, bo cię świnie będą podgryzać? Nie, to bez sensu. Może inaczej: Kobieto, już nie musisz się martwić, że nie pobłogosławiłaś swojego ciasta, bo demon obiecał, że do niego nie wlezie, a jego ziomy słyszały przestrogę. Tak, to by wyjaśniało, dlaczego nigdy nie spotkałam się z błogosławieniem ciasta w trakcie ugniatania.
Nie jestem pewna, czy Amerykańska wersja to smutna opowieść, bo ludzik na końcu ginie w paszczy lisa, czy może ma ona happy end, bo lis zapełnił ludzikiem swój brzuszek, a jedzenie się nie zmarnowało? Ciężko powiedzieć, chociaż skłaniałabym się bardziej w stronę szczęśliwego zakończenia, ponieważ sami w okresie świątecznym zjadamy piernikowe ludki, a zwierzak nakarmiony to zwierzak szczęśliwy (uszczęśliw zwierzaka!). Wiecie co? Skończmy na tym, bo jeszcze mi się wypsnie, że uważam, iż Piernikowy ludzik dostał za swoje, za prowokowanie wszystkich wokół do pogoni za nim, a wtedy wyjdę na Grincha.
Ps. Jeśli dobrze liczę to został nam już tylko jeden odcinek w drugiej edycji True Story. Mam nadzieję, że uda mi się go Wam dać jeszcze w tym roku!
Ps2. Przyznać się! Ilu z Was zjadło lub zamierza zjeść Piernikowego ludka?!
Bajka o uciekającym piernikowym ludziku pochodzi z drugiej połowy XIX wieku, więc jest całkiem młoda w porównaniu do pozostałych baśni przedstawionych na blogu. Jest także najkrótsza oraz jako jedyna postała w Ameryce. Prawdopodobnie po raz pierwszy została opublikowana w 1875 w St. Nicholas Magazine. Wiadomo tylko, że autorowi opowiedziała tą bajkę kobieta z Maine, a ona znała ją od swojej babci (stawiam, że to ona stworzyła piernikowego ludka). Co prawda w tym mniej więcej samym czasie w Norwegii, Niemczech, Wyspach Brytyjskich, czy nawet Rosji, dużo pokarmów brało nogi za pas by nie zostać zjedzonym. Może porównamy dziś ze sobą dwie wersję? Amerykańską i Rosyjską?
Dawno temu w Ameryce...
... w małym, starym domku żyli sobie babcia z dziadkiem (chociaż nie mieli dzieci, ani wnuków, więc poprawniej byłoby starsza kobieta ze starym mężczyzną, ale to nie ma w sobie za gorsz uroku), którym marzył się mały chłopiec, radośnie biegający po domu. Tak mocno im się marzył, że nawet przy robieniu ciasta, starsza kobieta w nosie miała używanie tradycyjnej formy, a zamiast tego ulepiła sobie małego piernikowego ludzika (nie był to pierwszy piernikowy ludzik w historii!). Wsadziła go do pieca by za jakiś czas sprawdzić, jak się upiekł, a gdy tylko drzwi pieca zostały otwarte wyskoczył z niego ludzik, który nie zastanawiając się długo postanowił uciekać ile sił w świeżo upieczonych nóżkach. Dziad i Baba, nie wiele myśląc, pognali za nim, jednak nie mogli go złapać, a uciekinier radośnie krzyczał: "Udało mi się od Was uciec! Udało mi się!". Wiecie, gdy się przed kimś ucieka to zdecydowanie nie powinno się krzyczeć, ani zwracać uwagi osób postronnych, bo jeśli akurat jest się smaczną przekąską to są duże szanse, że ktoś dołączy do pościgu. I tak właśnie się stało. Okoliczni pracownicy, gdy tylko usłyszeli hałas i zorientowali się, że smakowity piernik biega tuż obok nich, rzucili swoje młocki w kąt by ruszyć za nim. Ciastku w końcu udało się ich zgubić. Zdecydowanie Piernikowy Ludzik mógłby bez problemu biegać w maratonach, bo mimo braku mięśni w wypieczonych nóżkach ucieka dość sprawnie to jednak do najbystrzejszych zaliczyć go nie można. Zadowolony z faktu, że zgubił dotychczasowych prześladowców, postanowiła znaleźć nowych, więc na polu pełnym rolników zaczął krzyczeć: "Udało mi się uciec od starszej kobiety, staruszka i młocarzy! Ucieknę i od Was! Uda mi się!". Ciastko chyba miało skłonności samobójcze by rzucać głodnym ludziom wyzwanie, które zresztą podjęli i tym razem w pogoń za nim puścili się rolnicy. Na jego szczęście od nich też udało mu się uciec. Piernikowy ludziki najwyraźniej lubił żyć na krawędzi, więc zamiast wyciągnąć wnioski i uczyć się na błędach, postanowił podrażnić się najpierw z krową, a następnie ze świnią. Od obu zdołał uciec, lecz w końcu szczęście przestało mu sprzyjać, gdy zaczął drażnić lisa. Zapewne domyślacie się, że lisowi udało się dogonić i zjeść piernikowego uciekiniera. Oczywiście w trakcie bycia pożeranym ludzik nie mógł sobie odpuścić i dalej krzyczał, lecz tym razem: "Och! Ćwiartka mnie została zjedzona! ... Połowa mnie przepadła! ... Trzy ćwiartki zostały zjedzone! ... Cały zniknąłem!". The end!
Dawno temu w Rosji...
... kobieta wyrabiała chleba, ale zapomniała odmówić nad nim błogosławieństwa. Przez to ogromne niedoatrzenie, przybył zły demon i wstąpił w ciasto. Roztargniona kobieta, w końcu przypomniała sobie o tym, o czym zapomniała, więc szybciutko wróciła do niego, by się przeżegnać. Biedny demon chciał uciec, ale nie mógł ze względu na błogosławieństwo (czy tylko dla mnie to masło maślane?). Gotowy chleb (z uwięzionym demonem) wyrzuciła na pożarcie świniom, które męczyły go przez trzy dni, aż w końcu demon znalazł wyjście przez szparę w cieście i przedzierał się, nie patrząc za siebie. Pobiegł do demonicznych kolegów, który pytali go, gdzie był tyle czasu, więc ten opowiedział im swoją przygodę, kończąc obietnicą, że już nigdy nie wejdzie do ciasta kobiety. конец
Gosiarella o Ciasteczkowym Uciekinierze
Przyzwyczaiłam się do tego, że oryginalne wersje bajek są bez sensu, ale ta ostatnia upewniła mnie, że Rosja to stan umysłu, tego nie da się zrozumieć. Demony nie mogą być aż tak głupie, prawda? Poza tym, jaki z tego płynie morał? Nie wchodź demonie do ciasta, bo cię świnie będą podgryzać? Nie, to bez sensu. Może inaczej: Kobieto, już nie musisz się martwić, że nie pobłogosławiłaś swojego ciasta, bo demon obiecał, że do niego nie wlezie, a jego ziomy słyszały przestrogę. Tak, to by wyjaśniało, dlaczego nigdy nie spotkałam się z błogosławieniem ciasta w trakcie ugniatania.
Nie jestem pewna, czy Amerykańska wersja to smutna opowieść, bo ludzik na końcu ginie w paszczy lisa, czy może ma ona happy end, bo lis zapełnił ludzikiem swój brzuszek, a jedzenie się nie zmarnowało? Ciężko powiedzieć, chociaż skłaniałabym się bardziej w stronę szczęśliwego zakończenia, ponieważ sami w okresie świątecznym zjadamy piernikowe ludki, a zwierzak nakarmiony to zwierzak szczęśliwy (uszczęśliw zwierzaka!). Wiecie co? Skończmy na tym, bo jeszcze mi się wypsnie, że uważam, iż Piernikowy ludzik dostał za swoje, za prowokowanie wszystkich wokół do pogoni za nim, a wtedy wyjdę na Grincha.
Ps. Jeśli dobrze liczę to został nam już tylko jeden odcinek w drugiej edycji True Story. Mam nadzieję, że uda mi się go Wam dać jeszcze w tym roku!
Ps2. Przyznać się! Ilu z Was zjadło lub zamierza zjeść Piernikowego ludka?!
15 Komentarze
Stwierdzam, że Rosja jest dziwnym stanem umysłu. Amerykańską wersję jeszcze jako tako ogarniam (pomijam to, że zjedzony ludzik krzyczał, że został cały zjedzony... wtf?! został zjedzony, jak mógł krzyczeć!?), ale... Może właśnie dlatego, żeby nie wyjść na Grincha i nie być ludzikożercą, będę piekła gwiazdki, nie ludziki. Chociaż z ludzików spokojnie można zrobić główkę reniferka, ale u mnie nie było ludzikowych foremek... W każdym razie, widocznie jest dobry w uciekaniu, skoro nie dorwałam foremek, w Shreku też ciasteczkowy uciekał (nawet wielki ludzior też :D). Ech...
OdpowiedzUsuńHahaha, popieram Antyśkę, Rosja to nie kraj to stan umysłu. Wybaczcie ale to najgłupsza bajka świata!
OdpowiedzUsuńNie zjadłam ludzika. Nigdy. Ale za to notorycznie odgryzam Mikołajom głowy. Hi hi hi!^^
OdpowiedzUsuńGosiarella - pierwszy w historii różowy Grinch!
Bajka niezła, dorzuciłabym jeszcze wersję Shrekową, Ciastek uciekający przed Mikołajem. Wersję amerykańską znam, chyba gdzieś kiedyś czytałam. Rosyjskiej za to nie, trochę dziwna, ale demony są! Więc można zawezwać braci Winchesterów, złapać ich i trzymać w piwnicy. Ewentualnie pod łóżkiem. Albo na łóżku.
Chyba wezmę przykład z babci z obrazka. :D
Wydaje mi się, że napisałam to samo :P Nie mam pojęcia co nimi kierowało przy podtrzymywaniu istnienia tej bajki, ale nawet nie próbuję tego zrozumieć.
OdpowiedzUsuńNigdy?! Poważnie Iara rusz w końcu swoje szlachetne 4 litery do Krk i naprawimy wszystkie Twoje zaniedbania, zaczynając od piernikowych ludzików! Mikołajom i króliczkom też lubię obgryzać twarz...to zabrzmiało dziwnie ^^
OdpowiedzUsuńRóżowy Grinch? To jakaś przyjaźniejsza wersja? Bo staram się ocieplić wizerunek po całym roku niszczenia dzieciństwa :P Wiesz, wprowadzać atmosferę świąt, mimo braku śniegu i w ogóle (jestem dopiero na początku realizacji tego planu, dlatego nie dokuczaj ;) ).
Ale ale! Wersję Shrekową chyba każdy zna, a przynajmniej ja dowiedziałam się o istnieniu powyższej bajki dzięki tej cudownej animacji Dreamworksa. Tak, w Rosyjskich bajkach wszystko się znajdzie, gdyby nie to, że jest z XIX wieku to pewnie i czołgu by nie zabrakło! Ciekawe tylko, czy Winchesterowie byliby wewnątrz, czy musieli się z nim zmierzyć (nawiedzony czołg czy coś) :P
To prawda, w pięknym uciekał! :D
OdpowiedzUsuńCo do ludzików to wymarzyłam sobie gwiazdki, więc takie foremki kupiłam. Teraz szukam przepisu na pierniczki, które nie muszą leżakować, by być miękkie... A co za czekoladowe ciasteczka pieczesz?
Co do kwestionowania... W bieganie uwierzę, ale w mówienie będąc zjedzonym... Brzuchomówca!
Daleko, moje cztery litery mówią, że wolą kanapę i ciepły kocyk. xD Tak, króliczkom też. Brrr.
OdpowiedzUsuńRóżowy Grinch to Grinch z wyczuciem stylu. A Ty i tak zniszczyłaś nam dzieciństwo. xD
Nie dokuczam. Staram się. xD
Ja myślę, że bez względu na rozmiar problemu daliby radę. Nawiedzony samochód pokonali. Ten piernik też wystarczyło posolić, ale ćśśśś. Muszę upolować Winchesterów, sama rozumiesz... Potem oni upolują dla mnie Klausa, może też Rumpla... O Lestata mi upolują... będę miała na święta męski harem! Gdzie ten ciastek z demonami, dawać mi go. :D
Pyf! Dwoje 4 litery nie wiedzą co dobre! Kiedyś w końcu się złamią i przyczłapią do mnie, a wtedy piernikowych ludzików już nie będzie :P
OdpowiedzUsuńGrinch z wyczuciem stylu :D Like it! Może i pracowałam na to zniszczenie dzieciństwa, ale staram się uratować święta! W formie rekompensaty, bo boję się, że Mikołaj mnie nie odwiedzi :P
Taaaaa... to misterny plan, nie lepiej ich zwyczajnie zaklepać, zamknąć w piwnicy i po sprawie? Tak w starym dobrym stylu, bez kombinowania. Chociaż podobno polowanie to połowa zabawy, więc pomyślnych łowów!
Ciastek z demonami w Rosji, więc Twoje litery będą miały jeszcze dalej!!
Jak znajdziesz taki przepis możesz podesłać! Takie okrągłe, bo wymarzyłam sobie wsadzić je do słoika, jak na amerykańskich bajkach. Ech..telewizja ma zły wpływ :P
OdpowiedzUsuńBrzuchomówca XD Tak, to zdecydowanie pasuje :)
A masz kocyk?
OdpowiedzUsuńJak to nie? To rózgi teraz się pocztą wysyła? xD
Ale to była taka piękna wizja, wszystko tak poukładane i w ogóle. Popsułaś frajdę. xD
W sumie w Internecie jest wiele przepisów, ale... Właśnie upiekłam pyszne pierniczki. Im grubsze tym bardziej miękkie są, polecam! A te cieniutkie takie chrupiące. Ale i tak wsadziłam je do dwóch pudełek plastikowych, dorzuciłam po 2 plasterki jabłka, by jednak do jutra, przed lukrowaniem, trochę zmiękły. :) Chcesz przepis? Jestem laikiem jeśli o to chodzi, wszystko dawałam na oko, a wyszły przepyszne :D Oczywiście sama zmodyfikowałam trochę przepis...
OdpowiedzUsuńZa to Ty daj mi przepis na te czekoladowe, zrobię po świętach. Co do słoika... To pewnie jeszcze różową albo białą wstążeczką słoiczek przewiążesz? Ćśśś... Pięknie by wyglądało!
Mam! I to nie tylko różowy :P
OdpowiedzUsuńRózgi! A ja chcę kucyka! Chociaż nie. Chcę czołg! Czołg jest idealnym prezentem <3 Myślisz, że się zmieści pod choinką?
Nie, no. Dalej możesz wcielać w życie swój misterny plan, a ja będę old schoolowa ;)
A fioletowy?:D
OdpowiedzUsuńMyślę, że musisz wyhodować odpowiednią choinkę. Ale się da, wierzę w Ciebie!
To ja spróbuję, ale mam łatwiejszy plan, Rosja daleko. Poproszę Mikołaja, żeby mi ich w worku przyniósł!
Nie, ale w razie czego dam radę załatwić - znak moje poświęcenie!
OdpowiedzUsuńCzego się nie robi dla czołgu! Choinka gigant to pestka. Zaczęłam chorować, ale na razie ma jakieś 35 cm. Może w przyszłym roku wyrośnie;)
Rosjan w worku chcesz? Szalona!
OOo dobry pomysł. Chyba go wykorzystam. A przepis z modyfikacjami poprosił abym - za rok się przyda, bo już raczej nie Zadarze.
OdpowiedzUsuń