
Dużo rzeczy kocham, wiele lubię, znaczna większość jest mi obojętna, zdarzają się takie, za którymi nie przepadam, a nawet nie lubię, ale naprawdę mało rzeczy nienawidzę. Nienawidzę fałszu, marchewki i pierwszego dnia. Od dziecka go nie lubiłam, a wraz z upływem lat moja niechęć do niego wzrastała. Dziś szczerze go nienawidzę, a wręcz czasami się go boję. Jakby miał twarz to chętnie bym ją mu obiła.
Jak przez mgłę pamiętam swój pierwszy z pierwszych dni. Dzień, w którym brutalnie przerwano moje sielankowe dzieciństwo. Zabawy z bratem, dzieciakami z osiedla, czy historie opowiadane przez babcie to wspaniały sposób spędzania czasu. Wszystko fajne, miłe i przyjemne, aż tu nagle zostałam siłą zaciągnięta do małej sali wypełnionej bandą płaczących dzieciaków. Za co?! Przecież byłam grzeczna, rączki ładnie myłam, starszych słuchałam, a nawet bratu zabawki pomagałam układać. I to miał być wyraz wdzięczności za moje dobre postępowanie? Zamknięcie ze zgrają karzełków, które biją się o zabawki, jakby w domu własnych nie mieli? I świnki przynosili, tylko nie te miłe puchate, a choróbskami zarażali. Nie podobało mi się to, ten pierwszy dzień był straszny, ale powiedzieli: to tylko rok. Tylko rok? To ma być pocieszające dla kogoś, kto dopiero kilka lat przeżył? I na zawsze stracił wolność?
Mieli racje, to trwało rok, ale nikt nie powiedział, że wtedy czeka mnie kolejny pierwszy dzień. Tym razem szkoły, a wszystkie płaczące dzieciaki, które zdążyłam polubić poszły do innych klas, a ja sama zostałam, bo błąd w papierach był. Do obcych, płaczących dzieci znów trafiłam. Tych nie polubiłam. Do domu chciałam. Sześć lat później kolejny pierwszy dzień mnie czekał. Wyjątkowo na ten się cieszyłam, bo dość tamtych dzieciaków miałam. Za długo czekałam na nowy początek. Może teraz będzie lepiej? - myślałam. Powtarzali, że tym razem na trzy lata wyrok dostałam. I tak pierwsze dni przeżywałam. Ciągle na nowo, gdzie nikogo nie znałam.
Teraz należy odpowiedzieć na jedno ważne pytanie. Dlaczego nienawidzę pierwszego dnia?
- Każdy pierwszy dzień rozpoczyna kolejny etap życia, który ciągnie się w niemiłosiernie. Przed pierwszym dniem każdej szkoły zastanawiamy się czy damy radę. Po raz pierwszy do programu nauczania dochodzi coś nowego, nie ważne czy to chemia, historia, fizyka, czy przedmioty bardziej profilowe w przypadku studiów. Zawsze jakiś mały głosik w głowie, krzyczy, że to coś nowego, coś w czym jeszcze się nie sprawdziliśmy i możemy temu nie podołać. U mnie to głos brata, który od dziecka postawił sobie za punkt honoru by straszyć młodszą siostrę.
W przypadku pierwszego dnia pracy również pojawia się niepewność odnośnie tego, jaki będzie nasz nowy zakres obowiązków i czy sobie z nim poradzimy czy też polegniemy po całości. Nienawidzę pierwszego dnia.
- Większość pierwszych dni stawia na naszej drodze nowych ludzi. Nie ważne czy dobrze radzisz sobie z ludźmi czy też jesteś typem odludka, bo i tak przez pewien okres w swoim życiu będziesz musiał z nimi egzystować w małym pomieszczeniu przez wiele godzin dziennie. I w ten cholerny pierwszy dzień dowiesz się czy stworzycie wspólnie wspaniałą atmosferę, czy też zmienicie wasze życia w piekło. Nie mamy większego wpływu na to, kogo spotkamy w tym nieszczęsnym pierwszym dniu, ale to właśnie w nim ich poznajemy i za to go nienawidzę.
- W dużej mierze to ten pierwszy dzień decyduje jak będziecie się czuli w nowym środowisku, w nowej pracy, czy w nowej szkole. Oczywiście czasami pierwsze wrażenie bywa mylne, ale zazwyczaj przeczucia się sprawdzają. Pierwszego dnia idziecie i nie wiecie czego się spodziewać, drugiego i każdego kolejnego macie już jakiś obraz tego, co Was spotka. Tylko tej jeden pierwszy, przeklęty dzień jest niewiadomą. Nienawidzę niewiadomych.
- Pierwszy dzień żyje w naszej podświadomości. Odlicza się do niego dni. Biedne dzieciaki już w połowie wakacji muszą znosić okrutne gazetki promocyjne na artykuły szkolne. Równie dobrze zamiast zeszytów mogłaby tam być kostucha z zegarkiem odliczającym godziny do pierwszego dzwonka. Wszystko i wszyscy, jak na złość przypominają, że pierwszy dzień się zbliża. On tam gdzieś jest i czyha na nas, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Trochę, jak oczekiwanie na prezent od Mikołaja, tylko w przypadku pierwszego dnia jest to negatywne, bo nikt nie chce nam niczego dać w prezencie. I to moi drodzy jest fantastyczny pomysł! Powinniśmy wprowadzić zwyczaj dawania prezentów za przetrwanie pierwszego dnia - od razu byłoby człowiekowi lepiej. Poza tym kto nie lubi prezentów?!
Mam wrażenie, że przeżyłam już za dużo pierwszych dni, a przecież nie mam jeszcze zmarszczek. Kiedyś było inaczej. Szkoła podstawowa składała się z 8 klas, więc odpadał co najmniej jeden pierwszy dzień. Ludzie potrafili przepracować całe życie w jednej firmie, a współcześnie 30 latek potrafi mieć CV dłuższe niż kreskówkowa umowa. Przybyło nam pierwszych dni. Pierwszy dni, których szczerze nienawidzę. Kolejne są już do przeżycia.

Ps. Przeżyliście już swój najgorszy pierwszy dzień i podzielicie się nim z Gosiarellą?
Jak przez mgłę pamiętam swój pierwszy z pierwszych dni. Dzień, w którym brutalnie przerwano moje sielankowe dzieciństwo. Zabawy z bratem, dzieciakami z osiedla, czy historie opowiadane przez babcie to wspaniały sposób spędzania czasu. Wszystko fajne, miłe i przyjemne, aż tu nagle zostałam siłą zaciągnięta do małej sali wypełnionej bandą płaczących dzieciaków. Za co?! Przecież byłam grzeczna, rączki ładnie myłam, starszych słuchałam, a nawet bratu zabawki pomagałam układać. I to miał być wyraz wdzięczności za moje dobre postępowanie? Zamknięcie ze zgrają karzełków, które biją się o zabawki, jakby w domu własnych nie mieli? I świnki przynosili, tylko nie te miłe puchate, a choróbskami zarażali. Nie podobało mi się to, ten pierwszy dzień był straszny, ale powiedzieli: to tylko rok. Tylko rok? To ma być pocieszające dla kogoś, kto dopiero kilka lat przeżył? I na zawsze stracił wolność?
Mieli racje, to trwało rok, ale nikt nie powiedział, że wtedy czeka mnie kolejny pierwszy dzień. Tym razem szkoły, a wszystkie płaczące dzieciaki, które zdążyłam polubić poszły do innych klas, a ja sama zostałam, bo błąd w papierach był. Do obcych, płaczących dzieci znów trafiłam. Tych nie polubiłam. Do domu chciałam. Sześć lat później kolejny pierwszy dzień mnie czekał. Wyjątkowo na ten się cieszyłam, bo dość tamtych dzieciaków miałam. Za długo czekałam na nowy początek. Może teraz będzie lepiej? - myślałam. Powtarzali, że tym razem na trzy lata wyrok dostałam. I tak pierwsze dni przeżywałam. Ciągle na nowo, gdzie nikogo nie znałam.
Teraz należy odpowiedzieć na jedno ważne pytanie. Dlaczego nienawidzę pierwszego dnia?
- Każdy pierwszy dzień rozpoczyna kolejny etap życia, który ciągnie się w niemiłosiernie. Przed pierwszym dniem każdej szkoły zastanawiamy się czy damy radę. Po raz pierwszy do programu nauczania dochodzi coś nowego, nie ważne czy to chemia, historia, fizyka, czy przedmioty bardziej profilowe w przypadku studiów. Zawsze jakiś mały głosik w głowie, krzyczy, że to coś nowego, coś w czym jeszcze się nie sprawdziliśmy i możemy temu nie podołać. U mnie to głos brata, który od dziecka postawił sobie za punkt honoru by straszyć młodszą siostrę.
W przypadku pierwszego dnia pracy również pojawia się niepewność odnośnie tego, jaki będzie nasz nowy zakres obowiązków i czy sobie z nim poradzimy czy też polegniemy po całości. Nienawidzę pierwszego dnia.
- Większość pierwszych dni stawia na naszej drodze nowych ludzi. Nie ważne czy dobrze radzisz sobie z ludźmi czy też jesteś typem odludka, bo i tak przez pewien okres w swoim życiu będziesz musiał z nimi egzystować w małym pomieszczeniu przez wiele godzin dziennie. I w ten cholerny pierwszy dzień dowiesz się czy stworzycie wspólnie wspaniałą atmosferę, czy też zmienicie wasze życia w piekło. Nie mamy większego wpływu na to, kogo spotkamy w tym nieszczęsnym pierwszym dniu, ale to właśnie w nim ich poznajemy i za to go nienawidzę.
- W dużej mierze to ten pierwszy dzień decyduje jak będziecie się czuli w nowym środowisku, w nowej pracy, czy w nowej szkole. Oczywiście czasami pierwsze wrażenie bywa mylne, ale zazwyczaj przeczucia się sprawdzają. Pierwszego dnia idziecie i nie wiecie czego się spodziewać, drugiego i każdego kolejnego macie już jakiś obraz tego, co Was spotka. Tylko tej jeden pierwszy, przeklęty dzień jest niewiadomą. Nienawidzę niewiadomych.
- Pierwszy dzień żyje w naszej podświadomości. Odlicza się do niego dni. Biedne dzieciaki już w połowie wakacji muszą znosić okrutne gazetki promocyjne na artykuły szkolne. Równie dobrze zamiast zeszytów mogłaby tam być kostucha z zegarkiem odliczającym godziny do pierwszego dzwonka. Wszystko i wszyscy, jak na złość przypominają, że pierwszy dzień się zbliża. On tam gdzieś jest i czyha na nas, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Trochę, jak oczekiwanie na prezent od Mikołaja, tylko w przypadku pierwszego dnia jest to negatywne, bo nikt nie chce nam niczego dać w prezencie. I to moi drodzy jest fantastyczny pomysł! Powinniśmy wprowadzić zwyczaj dawania prezentów za przetrwanie pierwszego dnia - od razu byłoby człowiekowi lepiej. Poza tym kto nie lubi prezentów?!
Mam wrażenie, że przeżyłam już za dużo pierwszych dni, a przecież nie mam jeszcze zmarszczek. Kiedyś było inaczej. Szkoła podstawowa składała się z 8 klas, więc odpadał co najmniej jeden pierwszy dzień. Ludzie potrafili przepracować całe życie w jednej firmie, a współcześnie 30 latek potrafi mieć CV dłuższe niż kreskówkowa umowa. Przybyło nam pierwszych dni. Pierwszy dni, których szczerze nienawidzę. Kolejne są już do przeżycia.

Ps. Przeżyliście już swój najgorszy pierwszy dzień i podzielicie się nim z Gosiarellą?