Looking For Anything Specific?

Header Ads

Wirtualna rzeczywistość nadciąga


Od dziecka fascynowały mnie wizje przyszłości, które wydawały się tak odległe i nierealne, że nie sądziłam by pojawiły się za mojego życia, a tym bardziej, że mogłabym ich doświadczyć. Stałe obcowanie z popkulturą jedynie poszerzało ilość prawdopodobnych kierunków, w którym mogłaby podążyć ludzkość. Jakaś część mnie stawiała na ucieczkę w wirtualną rzeczywistość, jednak i tu jest całe multum możliwości. Wystarczy spojrzeć na fantazje powieściopisarzy. Ernest Cline w "Player One" stworzył OASIS, czyli Internet nowej generacji, wszechobecna symulacja, gdzie można robić wszystko – żyć, uczyć się, bawić i kochać. Dzięki niej możesz władać magią, posiadać własny pojazd kosmiczny, czy poznać miłość swojego życia. Ramez Naam w "Nexus" pokazał nam NexusOS, który w uproszczeniu jest systemem operacyjnym wgrywanym do mózgu. Taki komputer w głowie, pozwala nie tylko czatować, odczytywać maile, ale także tworzyć i używać programy pozwalające kontrolować swoje ciało np. walczyć na poziomie mistrza sztuk walki, jak Neo w Matrixie. Z kolei Veronica Rossi w pierwszym tomie swojej trylogii "Przez burze ognia" zapoznała nas z wizją przyszłości, w której ludzie posiadają nakładki na oko, dzięki którym mogą przebywać w dowolnej Sferze, czyli zaprojektowanej wirtualnie rzeczywistości zbudowanej na danej strefie życia, mody, czy historii. Taki wizjer pozwala na przebywaniu w lepszej, choć sztucznej rzeczywistości. A jak to wygląda w naszym świecie?


Dzięki współpracy z Vrizzmo mam okazję się przekonać jak taki wirtualny świat może wyglądać. Dziś skupimy się na teorii. Gdy pierwszy raz zobaczyłam swoje gogle nie do końca wiedziałam co z nimi zrobić. Ok. będę szczera: wpierw zaczęłam piszczeć z radości, że są różowe (i to w idealnym odcieniu różu z bloga), podpisane, a z boku mają logo bloga. Wybaczcie, ale poza tym, że jestem narcyzem to w dodatku czasami zachowuję się jak rozhisteryzowana panienka. Do tego jeszcze wrócę (do wyglądu sprzętu, nie do narcyzmu), a tymczasem opowiem co to właściwie jest, bo na dobrą sprawę jest kilka modeli gogli VR (VR=virtual reality). Zabawka ma w zasadzie prostą konstrukcję i co dziwne zero elektroniki, którą mogłabym popsuć. Najważniejszą częścią jest podwójny zestaw soczewek, ale i tak na nic się one zdadzą jeśli w przednią część nie włożymy naszego smartfona. Przy założeniu, że gogle są drzwiami do wirtualnej rzeczywistości to nasz telefon jest jego wnętrzem. To na niego ściągamy odpowiednie aplikacje, które umożliwią... w zasadzie niemal wszystko. Jeśli macie Nokie 3310 to najwyższy czas wymienić tą zacną broń na smuklejszy i bardziej zaawansowany telefon, który będziecie musieli codziennie ładować. Przykre, wiem. Teraz proszę o chwilę uwagi, zarówno tych, którzy właśnie szukają nowego modelu, jak i posiadaczy smartfonów! Wasz telefon powinien mieć odpowiednią wielkość i rozdzielczość, konkretnie zaleca się ekran 5 calowy i rozdzielczość 1080 x 1920 lub więcej. Minimalne wymagania to 720 x 1280 rozdzielczości i ekran od 4,5″ do 5,7″. Dla niektórych to cios, wiem, rozumiem, zwłaszcza, że mój biedny fofon mimo przetrwania po wypraniu (wszystkich, którzy chcą się pośmiać odsyłam tu), tym razem został pokonany. 

Teraz będzie już tylko lepiej, bo wyjaśnię dlaczego warto zainwestować w sprzęt. Zacznę od czegoś, co pewnie jara tylko mnie, ale to była druga najwspanialsza rzecz (pamiętacie pierwszą histeryczną reakcję na wygląd), która ponownie wywołała u mnie okrzyki radości. Trzy słowa: Zabiłam. Zombie. Wzrokiem. Serio, zabiłam zombie wzrokiem i to było epickie! Po pierwsze zabiłam zombie, po drugie zabiłam wzrokiem. Dwa marzenia spełnione! Tak mało potrzeba mi do szczęścia (nie oceniajcie mnie, jestem słabym człowiekiem, który zawsze chciał zabić zombie). Ale, ale tym razem miała być teoria, więc do zombiaków wrócimy w kolejnym wpisie. 

Vrizzmo ma też te wszystkie paski, które mocują nam sprzęt tak by dobrze się trzymał na głowie oraz dzięki którym mamy wolne ręce, a wierzcie mi, że oglądanie jak wasz znajomy gestykuluje jakby chciał dotknąć czegoś, czego w rzeczywistości przed nim nie ma, jest przekomiczne. Nagrałam nawet kilka filmików, ale dostałam bana (od złośliwych sfilmowanych ludziów) na ich publikacje, co w zasadzie może wyjdzie wam nawet na dobre, bo będziecie mogli popatrzeć na waszych znajomych robiących dziwne rzeczy z goglami na głowie (ewentualne filmiki możecie mi słać na maila, bo nigdy nie przestanie mnie to bawić). Nadszedł czas by wrócić do wyglądu Vrizzmo. Twórcy wpadli na bardzo fajną rzecz. Przed zakupem gogli możecie je sobie spersonalizować wybierając kolor obudowy (np. mój piękny Lovely Pink), wzór wycięcia przodu (widziałam nawet serduszka) oraz ewentualny napis. Nie wiem jak wy, ale mój wewnętrzny narcyz uwielbia mieć coś unikatowego.

Mamy już okulary, wiemy mniej więcej co się z nimi robi, pozostaje odpowiedzieć na pytanie co one właściwie nam dają. Nie wiem czy jestem w stanie opisać to w miarę ogólnie i zwięźle, bo zastosowań jest dużo. Możemy grać, możemy zwiedzać, możemy odpalić film, możemy włączyć symulator, możemy polować na rekiny, zabijać zombie, jeździć na rollercoasterze, gonić mysz po lesie, oglądać porno, czy przechadzać się po Toskanii. Serio, powiem to co zazwyczaj mówię: jedyne ograniczenie to nasza wyobraźnia (no i wyobraźnia twórców aplikacji)! Z tego co wiem ciągle powstaje coś nowe, co rozszerza zastosowania i uatrakcyjnia wirtualną rzeczywistość. Trzeba jednak przyznać, że żyjemy w bardzo dynamicznych czasach. 

Ps. Niebawem pojawi się tekst opisujący stronę praktyczną, czyli coś na kształt relacji z zabawy moimi różowymi goglami. Mam nadzieję, że jesteście jej równie ciekawi jak ja!

---------------------------------------------------------------------
Edit: Obiecałam dać Wam znać o specjalnej promocji przygotowanej przez Vrizzmo dla Różowych Sałat. Klikając w ten link i wpisując w rubryce kuponu rabatowego: gosiarella_custom_022015 , otrzymacie 15% zniżki na zakup gogli.

Prześlij komentarz