Blogerzy lubią swoją wolność. Swobodę w wyrażaniu myśli i tematów, które poruszają. Sama jest niezmiernie zadowolona z braku ograniczeń oraz bycia swoim własnym cenzorem. Jednak musimy pamiętać, że pisane przez nas treści idą w świat, trafiają do licznych odbiorców, wśród których znajdują się zarówno Ci, na których nie mamy większego wpływu, jak i Ci, którzy liczą się z naszym zdaniem. Idee, które puszczamy w świat mogą i najpewniej zaszczepią się w świadomości czytelników, dlatego powinniśmy kilka razy zastanowić się nad naszym przesłaniem. Jesteśmy za nie odpowiedzialni.
Nasi czytelnicy różnią się znacząco pomiędzy sobą. Różnią się wiekiem, płcią, doświadczeniem, poglądami i charakterem. Znajdziecie wśród nich osoby o twardym charakterze, jak i te bardzo delikatne. Dlatego powinniście zastanowić się kilkukrotnie nim napiszecie coś przez co mogą się poczuć gorsi od reszty ludzi. Wiadomo, że blogerzy też się od siebie różnią. Część jest rozsądna, część może być pustymi, pełnymi frustracji pajacami. Dlaczego to piszę? Niedawno trafiłam na tekst "Dlaczego jesteście obleśni", który stanowi kwintesencję tego, do czego moim zdaniem nie powinni zniżać się blogerzy by urosły im statystyki. Nie chcę się jednak odnosić tylko do niego, ponieważ takich tekstów w blogosferze jest znacznie więcej. Nieprzemyślanych, agresywnych i zwyczajnie pustych. Czy nie lepiej tworzyć wartościową treść?
Przed publikacją tekstu...BA! Nawet przed jego napisaniem, poświęcam dłuższą chwilę by w spokoju zastanowić się nad jego sensem. Zadaję sobie pytania: Czy przekazuje jakąś wiedzę? A może bawi? Jednak przede wszystkim zastanawiam się nad tym co sobą reprezentuje. Dawno temu postawiłam sobie kilka zasad, którymi chcę się kierować w blogowaniu. Gosiarella (jako blog) ma być źródłem rozrywki lub ciekawie podanej wiedzy, a ja sama nie chcę zniżać się do obrażania kogokolwiek, a tym bardziej sprawiania by przeze mnie poczuł się gorszy. Czytelników (aka Różowe Sałaty) zawsze dobrze traktować i myśleć o tym by z każdego wpisu wyciągnęli choć jedną przydatną informację. Traktujmy się z szacunkiem - to takie proste.
Nieraz irytują mnie wpisy, których kontrowersyjny tytuł zapewnia ruch w statystykach, a wewnątrz wpisu jest tekstu tyle co kot napłakał i to zupełnie nie na temat. Z pewnością trafiliście na takie małe oszustwa. Zadziwiają mnie wpisy, w których autorzy wylewają jad na innych blogerów, jakby nie potrafili napisać do niego prywatnej wiadomości. Publiczne pranie brudów to najlepsze rozwiązanie? Seriously? Chcemy żyć w cywilizowanym świecie, ale czy zawsze do niego pasujemy? Przyznaję, że sama miałam sytuacje, w której znajomy bloger wylał na mnie wiadro pomyj na swoim blogasku, jednak mimo olbrzymiej chęci odwdzięczenia się, stwierdziłam, że nie warto zniżać się do takiego poziomu i zadręczać czytelników głupimi wojenkami. Lepiej poświęcić ten czas na stworzenie wartościowej treści, pod którą z dumą mogłabym się podpisać.
Blogerzy, nie jesteśmy dziennikarzami, ale nikt nam nie broni zapoznać się z ich kodeksem etyki dziennikarskiej. Znajdziecie tam m.in. zasadę, że wolności słowa i wypowiedzi musi towarzyszyć odpowiedzialność za publikacje oraz dobro czytelników, słuchaczy i widzów oraz dobro publiczne powinny mieć pierwszeństwo wobec interesów autora. Może jestem idealistką, której za mocno wciskali na studiach ten kodeks, jednak zapoznanie się z nim nie zrobi Wam krzywdy, a może nawet pozwoli być lepszymi blogerami.
Nasi czytelnicy różnią się znacząco pomiędzy sobą. Różnią się wiekiem, płcią, doświadczeniem, poglądami i charakterem. Znajdziecie wśród nich osoby o twardym charakterze, jak i te bardzo delikatne. Dlatego powinniście zastanowić się kilkukrotnie nim napiszecie coś przez co mogą się poczuć gorsi od reszty ludzi. Wiadomo, że blogerzy też się od siebie różnią. Część jest rozsądna, część może być pustymi, pełnymi frustracji pajacami. Dlaczego to piszę? Niedawno trafiłam na tekst "Dlaczego jesteście obleśni", który stanowi kwintesencję tego, do czego moim zdaniem nie powinni zniżać się blogerzy by urosły im statystyki. Nie chcę się jednak odnosić tylko do niego, ponieważ takich tekstów w blogosferze jest znacznie więcej. Nieprzemyślanych, agresywnych i zwyczajnie pustych. Czy nie lepiej tworzyć wartościową treść?
Przed publikacją tekstu...BA! Nawet przed jego napisaniem, poświęcam dłuższą chwilę by w spokoju zastanowić się nad jego sensem. Zadaję sobie pytania: Czy przekazuje jakąś wiedzę? A może bawi? Jednak przede wszystkim zastanawiam się nad tym co sobą reprezentuje. Dawno temu postawiłam sobie kilka zasad, którymi chcę się kierować w blogowaniu. Gosiarella (jako blog) ma być źródłem rozrywki lub ciekawie podanej wiedzy, a ja sama nie chcę zniżać się do obrażania kogokolwiek, a tym bardziej sprawiania by przeze mnie poczuł się gorszy. Czytelników (aka Różowe Sałaty) zawsze dobrze traktować i myśleć o tym by z każdego wpisu wyciągnęli choć jedną przydatną informację. Traktujmy się z szacunkiem - to takie proste.
Nieraz irytują mnie wpisy, których kontrowersyjny tytuł zapewnia ruch w statystykach, a wewnątrz wpisu jest tekstu tyle co kot napłakał i to zupełnie nie na temat. Z pewnością trafiliście na takie małe oszustwa. Zadziwiają mnie wpisy, w których autorzy wylewają jad na innych blogerów, jakby nie potrafili napisać do niego prywatnej wiadomości. Publiczne pranie brudów to najlepsze rozwiązanie? Seriously? Chcemy żyć w cywilizowanym świecie, ale czy zawsze do niego pasujemy? Przyznaję, że sama miałam sytuacje, w której znajomy bloger wylał na mnie wiadro pomyj na swoim blogasku, jednak mimo olbrzymiej chęci odwdzięczenia się, stwierdziłam, że nie warto zniżać się do takiego poziomu i zadręczać czytelników głupimi wojenkami. Lepiej poświęcić ten czas na stworzenie wartościowej treści, pod którą z dumą mogłabym się podpisać.
Blogerzy, nie jesteśmy dziennikarzami, ale nikt nam nie broni zapoznać się z ich kodeksem etyki dziennikarskiej. Znajdziecie tam m.in. zasadę, że wolności słowa i wypowiedzi musi towarzyszyć odpowiedzialność za publikacje oraz dobro czytelników, słuchaczy i widzów oraz dobro publiczne powinny mieć pierwszeństwo wobec interesów autora. Może jestem idealistką, której za mocno wciskali na studiach ten kodeks, jednak zapoznanie się z nim nie zrobi Wam krzywdy, a może nawet pozwoli być lepszymi blogerami.
40 Komentarze
Brak jakichkolwiek zasad u niektórych blogerów ma dość negatywne podłoże. Po pierwsze, często czują się nietykalni, bo w końcu Internet jest obszerny, można powiedzieć co się chce. Wolność słowa ponoć tu nie obowiązuje (ponoć!, bo jednak ma miejsce). Do tego anonimowość, która pozwala im ukryć swoją prawdziwą twarz i mówić, co ślina na język przyniesie. Hejt stał się bardzo popularny, nie zauważyłaś? Nieważne, że kogoś zabolą słowa. Właśnie o to chodzi! Wbić szpilę, byleby bolało. By poczuć się dowartościowanym. Po drugie, ich kultura, wychowanie. Często się mówi, że to, jacy jesteśmy, wynieśliśmy z domu. Jednak też w znacznym stopniu ma na to wpływ środowisko, w jakim się kręcimy. Skoro w domu można obrażać, wyzywać, krytykować (krytyka jest dobra, gdy jest uzasadniona i przekazana w przystępny sposób) to dlaczego wśród innych ludzi, a tym bardziej w Internecie, mają tego nie robić? Wielu osobom przydałby się taki kodeks, spis zasad. Chociaż znaleźliby się tacy, którzy by się do niego nie stosowali, bo "reguły są po to, by je łamać"...
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o tekst, o którym wspomniałaś to faktycznie. Rozumiem wzburzenie, każdy ma do tego prawo. Ale sposób przekazania swojego zniesmaczenia przekroczył wszelkie granice. Z kolei Kasia Gandor napisała podobny tekst, tylko w sposób kulturalny, przez co został lepiej odebrany. Bez jakiejkolwiek spiny...
OdpowiedzUsuńMnie przeraża też fakt, że ludzie piszący o KULTURZE, nie mają w sobie za grosz zachowań kulturalnych... Nie mówię o wszystkich, tylko o tych, których miałaś na myśli pisząc swój tekst.
Nie czytałam tekstu Kasi (nadrobię), a co do Hani to potraktujmy go bardziej na zasadzie przykładu. Odbiorcy przekonani o swojej zajebistości pomyślą sobie o tym to co my, ale jeśli wśród jej czytelników znajdzie się ktoś o słabszej psychice, z pewnością będzie miało to na niego/nią negatywny wpływ. I po co to komu? Życie daje nam dostatecznie po dupie, więc sami sobie dokopywać nie musimy, bo to bez sensu. Ale niektórych chyba nigdy nie zrozumiem.
OdpowiedzUsuńCo się zaś tyczy ludzi piszących o kulturze to masz świętą rację! Chociaż tyczy się to także osób ogólnie związanych z kulturą. Tam braki w kulturalnym zachowaniu są szczególnie widoczne. Przecież po nich (i nas) spodziewamy się więcej, a tak potrafią zawieść ;/ Rozumiem emocje emocjami, ale na bloga niech się odrobinę ogarną, bo w internecie nic nie ginie, a takimi uwłaczającymi zachowaniami sami sobie wystawiają ocenę.
Otóż to. Jak Cię widzą, tak Cię piszą! (zawsze chciałam to napisać <3).
OdpowiedzUsuńNie da się ukryć, że blogosfera książkowa też jest pozbawiona kultury. W pewnym stopniu. Weźmy pod uwagę wszelkie spory, gdzie sypią się niecenzuralne słowa, dość oryginalne. Albo kłótnie między czytelnikiem a autorem. Szkoda słów...
Nawet nie wiem jak mam się odnieść do tekstu Hani. Wszystko zostało już napisane przez Ciebie i w komentarzu poniżej. Od siebie dodam tylko, że nigdy nie rozumiałam idei hejtu. Dlaczego ludzi to tak rajcuje? Ja, gdybym umyślnie zrobiła komuś na złość i napisała o nim coś obraźliwego, wcale nie poczułabym się dowartościowana, zrobiłoby mi się po prostu przykro. I to wcale nie jest tak, że konstruktywna krytyka to taki hejt "pod przykrywką", bo i na takie opinie trafiałam w internecie. Nie wszystko musi nam się podobać, a niektóre zachowania wręcz wymagają interwencji i naszego komentarza, zastanawiam się tylko czy nie lepiej napisać coś wartościowego, co naprawdę dotrze do czytelnika, zamiast zwykłe chamstwo ukrywać pod łatką bycia "kontrowersyjnym". Tekst "Dlaczego jesteście obleśni" jest niestety świetnym przykładem tego drugiego :/
OdpowiedzUsuńBardzo dobry przykład! Choćby sposób zachowania Lewandowskiego, który jako rozpoznawalny autor powinien lepiej radzić sobie z krytyką albo przynajmniej zachowywać się jak dorosła, kulturalna osoba. Zresztą blogerzy również, a wychodzi jak wychodzi. Dobrze przyznaję, że też czasami mam ochotę pocisnąć po kimś porządnie, ale staram się hamować i ograniczyć do wyrażenia opinie tylko do osoby bezpośrednio zainteresowanej.
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Jak już mamy ochotę się wydrzeć czy coś to albo personalnie (w wersji wiadomości prywatnej), albo już zaufanej osobie wylać swoje żale. By nikogo nie urazić właśnie.
OdpowiedzUsuńO, pamiętam tę sprzeczkę. Od tamtej pory omijam książki tego autora, choć miałam na nie ochotę.
Gosiarello święta racja. Etyka dziennikarska i wzajemny szacunek są najważniejsze. Sama mam prosty sposób na tych, którzy karmią się tanią sensacją, nie wchodzę na ich blogi i tyle. A wspomniany przez Ciebie tekst znam i wiem, że ten blog już dla mnie nie istnieje.
OdpowiedzUsuńNie rozdmuchujmy tego, bo tylko napędzamy komuś statystyki.
Zdecydowanie się zgadza, jednak nie mam tu na myśli jedynie tekstu Hani, który może i jest ostatnio najbardziej popularnym przykładem, jednak blogerzy bardzo często zachowują się w sposób, który sprawia, że aż mi za nich wstyd. Publikacją tego tekstu nie chciałabym więc zlinczować Hanię, tylko dać temat do przemyśleń blogerom. Może ktoś coś z tego wyniesie ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Bo publiczne obgadywanie w blogosferze jest odrobinę dziwne. Jakbyśmy zapominali, że zainteresowany w każdej chwili może wejść i to przeczytać i słusznie mieć pretensje, że nikt nie powiedział mu tego osobiście.
OdpowiedzUsuńJa też! A też miałam ochotę przeczytać. Z tym, że teraz pogarda do autora wpłynęłaby na odbiór książki, więc nie warto ;(
Pomijając już Hanię, ogólnie nie rozumiem leczenia własnych kompleksów przez wywoływanie ich u innych. To chore! Rozumiem, że wszystkie aferki, złośliwości i kontrowersje lepiej się niosą po sieci od wartościowych tekstów, ale gdybym miała na czymś takim zbudować swoją markę to wolałabym już wcale jej nie budować. Wolę wsadzić odrobinę więcej wysiłku w napisanie czegoś pozytywnego, wartościowego i liczyć, że komuś poprawi się od tego humor. Pozostaje nam trzymać się pisania dobrych rzeczy, wspierania w tym innych blogerów i tylko od czasu do czasu przypomnieć co jest ważne ;)
OdpowiedzUsuńTo raz, a dwa, że nie mam zamiaru czytać książek kogoś, kto nie potrafi wykazać się odrobiną kultury...
OdpowiedzUsuńNie czytam wielu blogów ani żadnego nie prowadzę, więc powiem z perspektywy czytelnika. Lubię u Ciebie to, że jest dokładnie tak, jak napisałaś w tym tekście. Wiem, że nie zmarnuję czasu wchodząc tu, bo zawsze czeka mnie coś ciekawego. Czasami coś zabawnego, czasami smutnego, czasami nawet liznę trochę historii. I to jest fajne. Przy tym nie muszę się martwić, że pojawi się pocisk na innego blogera czy kogoś. Tu zawsze jest miło, a gdy zrobi mi się z jakiegokolwiek powodu smutno to Gosiarella ogada i przytuli <3
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto włożyć w tekst więcej wysiłku i pracy, aby później odbiło się to w pozytywnych komentarzach i uznaniu czytelników. Oni przecież nie są głupi, widzą kiedy tekst jest dopracowany i spójny, że autor poświęcił dużo czasu na "rozeznanie" w temacie. Wtedy aż przyjemnie się go czyta, a długi wyczerpujący komentarz pojawia się automatycznie ;) Za to takie, w których nic nie trzyma się kupy, do tego obrażające innych, pełne złośliwości i czystego hejtu, może i wywołają chwilową sensację, ale szum wokół nich ucichnie równie szybko jak powstał. Wartościowe treści bronią się same i lepiej zapadają czytelnikowi w pamięć, każdy szanujacy się bloger to potwierdzi. No ale jak kto woli :/
OdpowiedzUsuńNie czytam wielu blogów, ale też udało mi się trafiać na wpisy, o jakich mówisz. Na takie blogi nie wracam, bo nie warto. Cóż, na wiele blogów nie wracam ( wymagająca ze mnie bestia), ale te wywołują u mnie niesmak. A te niby chwytliwe tytuły, cóż, nawet nie czytam już treści. Szkoda mi na to czasu.
OdpowiedzUsuńTakże pod tym wpisem mogę podpisać się jednym słowem: amen! I rzućmy ich na pokarm dla zombie!^^
Wymagająca bestio, uznam to za komplement ^^ I to jeden z lepszych :D
OdpowiedzUsuńDobry plan! Oby tylko nasze zombiaczki się nie zatruły takimi mózgami, chociaż co im się może stać gorszego niż bycie zombie? Chyba nic, więc można zaryzykować i posprzątać trochę na świecie i w internecie ;)
Bardzo dobrze to wszystko ujęłaś! :) W 100% się zgadzam i nawet, jeśli najbardziej popularne blogi nie są może tymi, których treści są najlepsze to przynajmniej możemy z dumą powiedzieć, że czytelnicy dobrych blogów są najbardziej wartościowymi czytelnikami! ;)
OdpowiedzUsuńDzięki! Twój komentarz utwierdza mnie w tym, że w pewien sposób udaje mi się zastosować do przyjętych przeze mnie zasad ;) Cieszę się, że tak to odbierasz plus *klepię po główce*
OdpowiedzUsuńZwykle nie mam pojęcia o tego typu aferkach, ale akurat tekst o byciu obleśnym był tak szeroko komentowany, że się nie dało go ominąć, nie przeczytać i z żalem stwierdzić, że mój podkład kosztuje jednak nieco mniej niż 150 złotych. :P
OdpowiedzUsuńNie wiem czy przypadkiem jej taki tekst wyszedł, czy to celowy zabieg, ale wnioski chyba wyciągnęła.
Idę czytać kodeks. :D
Ponieważ ostatnio bujam się w zupełnie innych rejonach internetu, nie słyszałam o tym tekście. Ale od czego jest Gosiarella?;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam. Idę się schować, z moim podkładem za marne 20 złotych.
A tak serio... nie można tego było przekazać w żartobliwy, kulturalny sposób, bez obrażania innych ludzi? Pewnie można było. Ale...
Podoba mi się Twoja postawa;)
Mnie pewnie by ominął, gdyby Magda mi nie przesłała. Magda to pierwsza przy każdej aferce :P
OdpowiedzUsuńCo do wyciągnięcia wniosków, nie wiem, bo komentarze usunięte. Czas pokaże, ale to, że jedna osoba sobie przemyśli, nie znaczy, że kolejna nie odwali takiego samego numeru. I to właśnie odrobinę mnie martwi.
Całkiem nie głupi, prawda?
Te rejony internetu muszą być znacznie przyjemniejsze ;) Przykro mi, że Ci to zrobiłam. Nie chciałam. Ten tekst miał być przykładem pewnych zachowań, które uważam za słabe zagrywki ;/ Oby takich coraz mniej się pojawiało!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Oookej. Sherry jak zwykle nie wie o co chodzi z kontrowersyjnym tekstem. Ale chyba nie mam ochoty sobie psuć nastroju, zwłaszcza w niedzielę, kiedy jutrzejszy poniedziałek zrobi to tak czy inaczej. Dlatego przeszukiwania internetów sobie daruję, ale wierzę na słowo, że jest tak źle jak mówisz i podpisuję się pod tym, że trzeba się szanować.
OdpowiedzUsuńAlbo zostać politykiem. Droga wolna.
Pozdrawiam,
Sherry
Takie hejterskie teksty sprawiają zawsze, że część mojej wiary w ludzi umiera. A ja cicho pochlipuje po jej stracie. Nie mogę uwierzyć, że można chcieć kogoś zranić. Jest mi zwyczajnie smutno, że takie rzeczy się dzieją.
OdpowiedzUsuńJak najbardziej możesz to uznać za komplement. Choć dla kogoś, kto ma własną religię to chyba nic nowego?;)
OdpowiedzUsuńZombie już nic gorszego nie czeka, więc musimy tylko stworzyć armię zombiaków.:)
Ten konkretny tekst nie jest tu aż tak ważny, więc słusznie zrobiłaś, że nie nadrabiasz. Nie ma sensu psuć sobie humor ;)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, nie sztuką jest nabijać statystyki tekstami kontrowersyjnymi, ale takimi, które coś mądrego/ciekawego/zabawnego przekazują.
OdpowiedzUsuńNarcyzm trzeba regularnie karmić, bo inaczej zmienia się w normalne, zdrowe ego :P
OdpowiedzUsuńTak! Wystarczy nam tylko pierwszy mózgożerny pieszczoch i pójdzie z górki ;)
Wierz mi mam dokładnie tak samo jak Ty, a ludzie i tak się dziwią jak można żyć tak długo i jeszcze wierzyć w innych. Na szczęście są tacy, którzy przywracają wiarę ;)
OdpowiedzUsuńWażny tekst :)
OdpowiedzUsuńCiekawy tekst. Ja jestem bloggerką od niedawna i dopiero poznaję tę sferę, ale waham się, czy jeśli nie lubię danej książki to mam komentować ją? Ale pewne jest, zę trzeba zachować kulturę i szacunek wobec innych.
OdpowiedzUsuńDodam ten blog do obserwowanych i pozdrawiam
http://literackie-zamieszanie.blogspot.com/
Ja uważam, że "koleżanka" napisała taki post tylko po to by się trochę wybić. Wiadomo, że jeśli są hejty, to i popularność wzrasta... Strasznie głupi sposób, ale prawdziwy. Jej tekst przeczytałam pobieżnie (dowiedziałam się o nim dzięki Twojemu wpisowi:P), bo po prostu szkoda mi czasu na takie głupoty, chociaż pewnie ich nie rozumiem, bo to nie moja liga - podkład za 150zł i inne sprawy ;)
OdpowiedzUsuńCo do wylewania pomyj na innych, to najbardziej mnie to denerwuje, gdy na fb, ktoś po kimś jedzie i niby wszyscy wiedzą o kogo chodzi (albo udają?), ale nikt nie chcę napisać wprost... Tacy odważni.
Jak najbardziej! Ludzie powinni wiedzieć, jeśli Twoim zdaniem książka nie jest warta ich czasu, poza tym blog z samymi pozytywnymi opiniami nie jest w pełni wiarygodny, ale to moje zdanie. W każdym razie, jeśli uważasz, że książkę należy skrytykować to nie wahaj się zrobić tego w sposób merytoryczny ;)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że coś robię źle - nie hejtuję wszystkich i wszystkiego ;( Chyba już dla mnie za późno na zmianę nastawienia ;P A tak całkiem poważnie to też uważam, że kierowała nią chęć wybicia się, bo nie chcę wierzyć w to, że można być takim ot tak po prostu.
OdpowiedzUsuńTo publiczne jeżdżenie po niepodpisanych osobach też mnie irytuje, bo wszystko sugeruje o kogo im chodzi, ale jeśli sam zainteresowany przypadkiem tam trafia i próbuje zabrać głos to wszyscy odważni mówią, że przecież nikt tu o nim nie mówił. Widziałam to zbyt często i ciągle zniesmacza mnie takie postępowanie ;/
Dokładnie! Zgadzam się w 100%! Przynajmniej osoba, która wypracowała sobie popularność będzie potrafiła pociągnąć to dalej, a kontrowersje w końcu się znudzą (przynajmniej te wywoływane przez jedną i tą samą osobę).
OdpowiedzUsuńDzięki temu zawsze będziesz na bieżąco. :D
OdpowiedzUsuńJa się jeszcze załapałam na lekturę komentarzy, ale przeczytałam pobieżnie. Jednak z tego co pamiętam, to raczej się broniła niż atakowała.
Ano. :)
Z komentarzy pamiętam, że podobały mi się argumenty zwierza. Trafiały w sedno ;)
OdpowiedzUsuńZwierz tak ma. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się. "Wolność słowa i wyznania..." (pozwolę sobie zacytowac cytat rodem z Konstytucji RP) nie oznacza , że nie ma granic. Owszem są i jest ich nie mało. Jesli chodzi o "pociągające" tytuły postów, to stwierdzam, że jest ich sporo. Wchodzę (daję się nabrać) i co? Lipa, gdyż jeden akapicik i nic sensownego.
OdpowiedzUsuńDokładnie, a mimo to ludzie zupełnie o tym zapominają, przeświadczeni o tym, że wszystko im wolno.
OdpowiedzUsuńA tych przyciągających tytułów rodem z 'Fakty" zupełnie nie rozumiem, skoro tak jak piszesz, jest tam jeden akapiciki i to najczęściej nie na temat. Przecież po czym takim nie ma sensu zostawać na dłużej ani wracać na bloga.