Jako dzieci wiele rzeczy chcemy, jednak z racji młodego wieku niemal wszystko jest poza naszym zasięgiem. Nie możemy kupić sobie kucyka, zaplanować wakacji, czy tupnąć nogą, aby dostać zwierzaczka (przynajmniej w większości przypadków), bo o naszym życiu decydowali rodzice. Jeśli czegoś nie mogli lub nie chcieli nam dać mówili, że musimy poczekać, aż dorośniemy. Wtedy nauczyliśmy się marzyć.
Nie ma w tym nic złego - przecież od czegoś musieliśmy zacząć. Problem polega na tym, że większość z nas nie wyrosła z marzeń lub co gorsza(!!) przestała pragnąć od życia czegoś więcej. Jeśli uważacie poprzednie zdanie za nielogiczne lub absurdalne to może być znak, że należycie do którejś z tych dwóch grup. Spokojnie, za chwilę dostaniecie ode mnie zaproszenie, by dołączyć do trzeciej.
Gdy uczymy się marzyć rozumiemy, że marzenia bywają nieosiągalne chyba, że ktoś nam pomoże. Z opowiastek na dobranoc dowiadujemy się o istnieniu złotych rybek, wróżek, spadających gwiazd i innych magicznych artefaktów, które miałby nam podarować cel naszych pragnień. I choć ta naiwna wiara jest urocza to jednak bardzo szkodliwa, ponieważ wypracowujemy sobie postawę czekania, aż ktoś poda nam wszystko na tacy. Dorastając żyjemy wedle oczekiwanego przez społeczeństwo schematu i nadal czekamy, aż marzenia się spełnią. Bywa również, że sfrustrowani brakiem efektów porzucamy nasze skryte pragnienia i godzimy się z życiem jakie mamy. To cholernie smutne. Przecież wystarczy odrobinkę skalibrować nasze poglądy i podejście do marzeń. Widzicie, kilka lat temu poznałam osobę, która dostatecznie mocno mną potrzepała, abym się ogarnęła (kiedyś o tym pisałam). Dziś, gdy ktoś pyta "o czym marzę" - odpowiadam, że nie mam marzeń, mam cele. Niby zwykła semantyka, a zmienia wiele.
Przede wszystkim marzenia z definicji są nieosiągalne, więc nasz mózg także odczytuje je jako nierealne. Natomiast cel jest efektem podejmowanego działania. To tylko tyle i aż tyle zarazem. Bliskie pojęcia, które dzieli przepaść. Codziennie stawiamy sobie małe cele (np. przetrwać do końca dnia w pracy i nie zwariować lub zrobić obiad) i konsekwentnie jest realizujemy (np. przez nie zabijanie wszystkich współpracowników lub kupienie w sklepie produktów spożywczych), więc dlaczego nie możemy tego samego zrobić z naszymi marzeniami? Otóż możemy!
Zastanówcie się przez chwilę o czym marzycie. O czym myślicie, gdy każą Wam pomyśleć życzenie nim zdmuchniecie świeczki na torcie urodzinowym lub zobaczycie spadającą gwiazdę? Macie to? Super! Zapamiętajcie to i starajcie się rozebrać na czynniki pierwsze jak w poniższym przykładzie. Będziemy bazować na najczęstszym marzeniu moli książkowych tj. wydaniu książki. Ciągle słyszę od znajomych, że chcieliby napisać książkę, a niemal nikt tego nie robi. Odkłada się to ciągle na później zamiast wygospodarować godzinę dziennie na stworzenie pomysłu i planu, a następnie na posadzenie tyłka na krześle i pisanie. Po pół roku, roku lub dziesięciu latach, w końcu można z czystym sumieniem powiedzieć, że jest skończona i wysłać do pierdyliona wydawców, aż znajdzie się ten jeden, który ją wyda. Po kolejnych kilku miesiącach będziemy mogli ją zobaczyć na półkach księgarń. Cel zrealizowany. Proste, a mimo tego niewielu stawia kroki na tej drodze.
Inny przykład, który wydaje się trudniejszy do zrealizowania. Powiedzmy, że chcecie polecieć w kosmos. Przyznam szczerze, że nie mam bladego pojęcia jak zostać astronautą, więc mogę coś pomylić, ale na moje oko realizacja tego celu powinna przebiegać mniej więcej następująco. Googlujecie co trzeba zrobić, by NASA, ESA, czy inna agencja kosmiczna mogła Was brać pod uwagę. Ja trafiłam na "Statystyka pokazuje, że żeby zostać astronautą amerykańskim albo europejskim, trzeba być pilotem wojskowym lub absolwentem wyższych studiów z nauk przyrodniczych albo technicznych", więc zapisujecie się na studia lub idziecie do wojska i pytacie jak zostać pilotem. Gdy to się udaje lecicie dalej z wypełnianiem wymogów narzuconych przez agencje, pracujecie ciężko i w końcu macie REALNĄ szansę na spełnienie swoich pragnień. Ten sam mechanizm działa w przypadku innych marzeń od chęci pracowania jako szpieg, przez bycie rysownikiem marvelowskich superbohaterów, aż po bycie reżyserem genialnych filmów zagranicznych.
Chodzi o to, by przestać tylko myśleć i mówić o swoich marzeniach, a zacząć działać w kierunku ich realizacji. Jeśli są to duże rzeczy, jak to co będziecie robić w życiu to najprawdopodobniej będziecie musieli wiele zaryzykować i poświęcić, jednak szanse na ich realizacje znacznie wzrosną. Jeśli są małe to pójdzie łatwiej. Wiem co mówię, mojemarzenia cele są realizowane, a na pozostałe wciąż pracuję, ale o tym innym razem. Na chwilę obecną zostawiam Was z Waszymi marzeniami celami. Pamiętajcie o nich, ale przestańcie marzyć, zacznijcie wyznaczać sobie cele!
Ps. Może jestem szalona, ale nie wierzę, że istnieje pragnienie, którego nie dałoby się zrealizować. Przychodzi Wam jakieś do głowy?
Nie ma w tym nic złego - przecież od czegoś musieliśmy zacząć. Problem polega na tym, że większość z nas nie wyrosła z marzeń lub co gorsza(!!) przestała pragnąć od życia czegoś więcej. Jeśli uważacie poprzednie zdanie za nielogiczne lub absurdalne to może być znak, że należycie do którejś z tych dwóch grup. Spokojnie, za chwilę dostaniecie ode mnie zaproszenie, by dołączyć do trzeciej.
Gdy uczymy się marzyć rozumiemy, że marzenia bywają nieosiągalne chyba, że ktoś nam pomoże. Z opowiastek na dobranoc dowiadujemy się o istnieniu złotych rybek, wróżek, spadających gwiazd i innych magicznych artefaktów, które miałby nam podarować cel naszych pragnień. I choć ta naiwna wiara jest urocza to jednak bardzo szkodliwa, ponieważ wypracowujemy sobie postawę czekania, aż ktoś poda nam wszystko na tacy. Dorastając żyjemy wedle oczekiwanego przez społeczeństwo schematu i nadal czekamy, aż marzenia się spełnią. Bywa również, że sfrustrowani brakiem efektów porzucamy nasze skryte pragnienia i godzimy się z życiem jakie mamy. To cholernie smutne. Przecież wystarczy odrobinkę skalibrować nasze poglądy i podejście do marzeń. Widzicie, kilka lat temu poznałam osobę, która dostatecznie mocno mną potrzepała, abym się ogarnęła (kiedyś o tym pisałam). Dziś, gdy ktoś pyta "o czym marzę" - odpowiadam, że nie mam marzeń, mam cele. Niby zwykła semantyka, a zmienia wiele.
Po co zamykać marzenia, gdy można je uwolnić? [źródło grafiki] |
Zastanówcie się przez chwilę o czym marzycie. O czym myślicie, gdy każą Wam pomyśleć życzenie nim zdmuchniecie świeczki na torcie urodzinowym lub zobaczycie spadającą gwiazdę? Macie to? Super! Zapamiętajcie to i starajcie się rozebrać na czynniki pierwsze jak w poniższym przykładzie. Będziemy bazować na najczęstszym marzeniu moli książkowych tj. wydaniu książki. Ciągle słyszę od znajomych, że chcieliby napisać książkę, a niemal nikt tego nie robi. Odkłada się to ciągle na później zamiast wygospodarować godzinę dziennie na stworzenie pomysłu i planu, a następnie na posadzenie tyłka na krześle i pisanie. Po pół roku, roku lub dziesięciu latach, w końcu można z czystym sumieniem powiedzieć, że jest skończona i wysłać do pierdyliona wydawców, aż znajdzie się ten jeden, który ją wyda. Po kolejnych kilku miesiącach będziemy mogli ją zobaczyć na półkach księgarń. Cel zrealizowany. Proste, a mimo tego niewielu stawia kroki na tej drodze.
Inny przykład, który wydaje się trudniejszy do zrealizowania. Powiedzmy, że chcecie polecieć w kosmos. Przyznam szczerze, że nie mam bladego pojęcia jak zostać astronautą, więc mogę coś pomylić, ale na moje oko realizacja tego celu powinna przebiegać mniej więcej następująco. Googlujecie co trzeba zrobić, by NASA, ESA, czy inna agencja kosmiczna mogła Was brać pod uwagę. Ja trafiłam na "Statystyka pokazuje, że żeby zostać astronautą amerykańskim albo europejskim, trzeba być pilotem wojskowym lub absolwentem wyższych studiów z nauk przyrodniczych albo technicznych", więc zapisujecie się na studia lub idziecie do wojska i pytacie jak zostać pilotem. Gdy to się udaje lecicie dalej z wypełnianiem wymogów narzuconych przez agencje, pracujecie ciężko i w końcu macie REALNĄ szansę na spełnienie swoich pragnień. Ten sam mechanizm działa w przypadku innych marzeń od chęci pracowania jako szpieg, przez bycie rysownikiem marvelowskich superbohaterów, aż po bycie reżyserem genialnych filmów zagranicznych.
Chodzi o to, by przestać tylko myśleć i mówić o swoich marzeniach, a zacząć działać w kierunku ich realizacji. Jeśli są to duże rzeczy, jak to co będziecie robić w życiu to najprawdopodobniej będziecie musieli wiele zaryzykować i poświęcić, jednak szanse na ich realizacje znacznie wzrosną. Jeśli są małe to pójdzie łatwiej. Wiem co mówię, moje
Ps. Może jestem szalona, ale nie wierzę, że istnieje pragnienie, którego nie dałoby się zrealizować. Przychodzi Wam jakieś do głowy?
0 Komentarze