Gdy pierwszy raz trafiłam na wzmiankę o premierze "Bajek, które zdarzyły się naprawdę" mocno się zaniepokoiłam. Właściwie dostałam palpitacji serca na myśl, że zostanie wydana książka, która może być podobna do True Story, w którym opisuję historię kryjące się za znanymi bajkami. Na całe szczęście (dla mnie) bajki mają to do siebie, że można na nie spojrzeć z różnych perspektyw, a Anna Moczulska podeszła do tematu od zupełnie innej strony.
Anna w swojej książce "Bajki, które zdarzyły się naprawdę. Historie słynnych kobiet" wyróżniła pięć najbardziej rozpoznawalnych baśni - Kopciuszka, Śpiącej Królewny, Pięknej i Bestii, Śnieżki i Księżniczki na ziarnku grochu. Do każdej z nich przypisała średnio po cztery postacie znanych z kart historii kobiet powiązanych z monarchią. Wyszły takie bajki z życia wzięte z tym, że jak to już w życiu bywa nie wszyscy mogą liczyć na szczęśliwe zakończenie. Niektóre historie kończą się tragicznie, a inne tylko się tak zaczynają, by później pozwolić nacieszyć się sielanką (przy okazji podrzucam Wam tekst o tym dlaczego nie warto urodzić się w rodzinie królewskiej). Najbardziej cieszy mnie, że w książce można znaleźć wiele Polaków, w tym Kazimierza Wielkiego, siostry Jagiellonki, niejedną Radziwiłłównę, czy nawet Sydonię von Borck, a przy tym nie brakuje znajomych zagranicznych władczyń, jak Sissi, Joanna Szalona, czy Krwawa Maria. Dzięki takiemu miksowi podanemu w bajkowej formie można z przyjemnością liznąć odrobinę monarchicznej historii. Tylko...
Cała książka ma tylko jedną jedyną wadę, więc wolę ją zaznaczyć na starcie, by później bez przeszkód móc się zachwycać. Widzicie... w książce skacze się z epoki do epoki, z kraju do kraju, jakbyśmy przemieszczali się wehikułem czasu. Wpierw poznajemy historię synowej Sissi, a dopiero wiele rozdziałów później samej Sissi. Anna Jagiellonka została przedstawiona przed siostrami, które "obudziły się" wcześniej (trzy córki królowej Bony zostały obsadzone w rolach Śpiących Królewien). Takich przykładów jest znacznie więcej i w większości rozumiem, że jest to podyktowane przypisaniem do różnych bajkowych ról, a jednak wydaje mi się, że można było poprzestawiać bajki tak, by chociaż próbowały udawać, że logiczny, chronologiczny ciąg został zachowany. Byłoby to łatwiejsze w odbiorze, bo o ile sama mniej więcej ogarniam główne dynastie i wydarzenia światowe, które miały wpływ na jej dzieje, tak doskonale zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy to ogarniają. Niby znajomość tych historycznych kulisów nie ma większego znaczenia dla dziejów naszych bohaterek, ale tego właśnie mi brakowało. Ponadto czasami historie opisanych kobiet nie zawsze pasowały mi do bajkowych księżniczek, ale jak doskonale wiecie jestem bajkowo-spaczona , więc nie powinnam się czepiać tych wszystkich księżniczek na ziarnku grochu i śpiących królewien.
Niemniej mam ochotę przez chwilę porównać książkę Anny Moczulskiej do True Story, bo autorka (podobnie jak ja) z dużym zapałem obdziera powszechne wyobrażenia z fałszywych legend, by pokazać to, co było na początku. Przy tym zdarza jej się bronić czarne charaktery np. obsadzoną w roli Złej Królowej - Królową Bonę uznaną przez lata za trucicielkę. Taką postawę trzeba pochwalić! Za lekki, swobodny styl również należą się ogromne brawa. To smutne, że tak mało autorów piszę o historii w oryginalny, prosty i przyjazny czytelnikom sposób. Przecież to nie boli, a ułatwia i pozwala złapać innym bakcyla, dzięki któremu będą chcieli poznać inne historyczne ciekawostki, czy biografię popapranych władców (moim zdaniem Tudorowie rządzą pod tym względem, ale patrząc widzę, że w Polsce też wariatów nie brakowało). Zresztą nic dziwnego w tym, że Ania świetnie piszę, skoro jej książka miała swój początek w blogowych postach. Widzicie Moczulska jest autorką bloga Kobiety i historia, na którym wcześniej opublikowała część tekstów z książki. Śmiało idźcie czytać, ale nie myślcie sobie, że to zastąpi Wam lekturę książki, bo nawet taki wpis o cesarzowej Sissi znacząco się różni od tego zamieszczonego w "Bajkach, które zdarzyły się naprawdę". Niemniej stanowi rewelacyjne uzupełnienie.
Powiem Wam szczerze: książka blogerki + historia + bajka + monarchia = happy Gosiarella. Jak dla mnie brakowało tylko zombiaków i superbohaterów, bym mogła powiedzieć, że więcej szczęścia książka nie mogła mi zapewnić... ale wtedy byłoby dziwnie. W każdym razie ja jestem kupiona. Bardzo podobało mi się czytanie "Bajek, które zdarzyły się naprawdę" i cieszę się na myśl o tym, że za jakiś czas pojawi się kolejna książka blogerki/autorki.
Anna w swojej książce "Bajki, które zdarzyły się naprawdę. Historie słynnych kobiet" wyróżniła pięć najbardziej rozpoznawalnych baśni - Kopciuszka, Śpiącej Królewny, Pięknej i Bestii, Śnieżki i Księżniczki na ziarnku grochu. Do każdej z nich przypisała średnio po cztery postacie znanych z kart historii kobiet powiązanych z monarchią. Wyszły takie bajki z życia wzięte z tym, że jak to już w życiu bywa nie wszyscy mogą liczyć na szczęśliwe zakończenie. Niektóre historie kończą się tragicznie, a inne tylko się tak zaczynają, by później pozwolić nacieszyć się sielanką (przy okazji podrzucam Wam tekst o tym dlaczego nie warto urodzić się w rodzinie królewskiej). Najbardziej cieszy mnie, że w książce można znaleźć wiele Polaków, w tym Kazimierza Wielkiego, siostry Jagiellonki, niejedną Radziwiłłównę, czy nawet Sydonię von Borck, a przy tym nie brakuje znajomych zagranicznych władczyń, jak Sissi, Joanna Szalona, czy Krwawa Maria. Dzięki takiemu miksowi podanemu w bajkowej formie można z przyjemnością liznąć odrobinę monarchicznej historii. Tylko...
Dla mnie Maria Tudor zawsze będzie miała twarz Sary Bolger |
Niemniej mam ochotę przez chwilę porównać książkę Anny Moczulskiej do True Story, bo autorka (podobnie jak ja) z dużym zapałem obdziera powszechne wyobrażenia z fałszywych legend, by pokazać to, co było na początku. Przy tym zdarza jej się bronić czarne charaktery np. obsadzoną w roli Złej Królowej - Królową Bonę uznaną przez lata za trucicielkę. Taką postawę trzeba pochwalić! Za lekki, swobodny styl również należą się ogromne brawa. To smutne, że tak mało autorów piszę o historii w oryginalny, prosty i przyjazny czytelnikom sposób. Przecież to nie boli, a ułatwia i pozwala złapać innym bakcyla, dzięki któremu będą chcieli poznać inne historyczne ciekawostki, czy biografię popapranych władców (moim zdaniem Tudorowie rządzą pod tym względem, ale patrząc widzę, że w Polsce też wariatów nie brakowało). Zresztą nic dziwnego w tym, że Ania świetnie piszę, skoro jej książka miała swój początek w blogowych postach. Widzicie Moczulska jest autorką bloga Kobiety i historia, na którym wcześniej opublikowała część tekstów z książki. Śmiało idźcie czytać, ale nie myślcie sobie, że to zastąpi Wam lekturę książki, bo nawet taki wpis o cesarzowej Sissi znacząco się różni od tego zamieszczonego w "Bajkach, które zdarzyły się naprawdę". Niemniej stanowi rewelacyjne uzupełnienie.
Powiem Wam szczerze: książka blogerki + historia + bajka + monarchia = happy Gosiarella. Jak dla mnie brakowało tylko zombiaków i superbohaterów, bym mogła powiedzieć, że więcej szczęścia książka nie mogła mi zapewnić... ale wtedy byłoby dziwnie. W każdym razie ja jestem kupiona. Bardzo podobało mi się czytanie "Bajek, które zdarzyły się naprawdę" i cieszę się na myśl o tym, że za jakiś czas pojawi się kolejna książka blogerki/autorki.
0 Komentarze