Looking For Anything Specific?

Header Ads

2015: Gosiarellowa spowiedź


Robię się smutna, gdy coś dobiega końca. Nie lubię rozstawać się z nikim i niczym. Nie lubię zamykania danego etapu. Z jakiegoś nie do końca zrozumiałego dla mnie powodu czuję się wtedy niekomfortowo. Gdy kończy się rok, a ja jestem zmuszona go ocenić czuję, jakbym mogła go przeżyć lepiej, intensywniej, mocniej! Niestety życie nie jest wpisem na bloga, który mogłabym poprawić, gdy już skończę pisać, ponieważ czasu nie da się cofnąć. Za moment opowiem Wam, jak Gosiarella spisała się w 2015 roku i nie mogę pozbyć się niepokojącego wrażenia, że nie będę z siebie w pełni zadowolona. Na szczęście mam pod ręką maskę narcyza, więc jakoś to przetrwam. A nuż będzie lepiej niż się spodziewam? 

Przeglądając pobieżnie archiwum mam wrażenie, że największe zmiany na blogu dokonały się rok temu (zresztą sami sprawdźcie), ale może się jeszcze zaskoczę. W końcu rok zaczął się całkiem nieźle i zamiast księżniczek pojawili się na blogu Złoczyńcy. Rozpoczęta w styczniu mini-seria Czarne Charaktery była formą uczczenia rocznicy powstania True Story (w kolejną rocznicę też możecie się czegoś fajnego spodziewać!). Śmiem twierdzić, że sprawdziło się to bardzo dobrze i posty poświęcone antagonistą weszły do stałej puli tematycznej, a Gosiarella już całkiem poddała się mrokowi (pamiętajcie - Muhahahahahaha to złowieszczy śmiech!). Co ciekawe dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie, że już w TS-ach stawiałam pierwsze kroki, by zasłużyć na tytuł specjalistki od ocieplania wizerunków Czarnych Charakterów! Ha! Zresztą Jesień Złoczyńców była tego efektem. I kto by pomyślał, że większość Różowych Sałat też przejdzie na ciemną stronę mocy?! #Imsoproud
Niemniej wypadałoby napisać dlaczego True Story praktycznie zniknęło z bloga. W końcu w tym roku opublikowałam jedynie trzy typowe TSy (nie licząc tego, który newsletterem przyniósł Mikołaj), a prawdziwe historie kryjące się za najbardziej rozpoznawalnymi bajkami przedstawiam najczęściej za pomocą zestawień danego motywu (np. Pocałunek Prawdziwej Miłości). Okey, sprawa wygląda tak: Gosiarella naprawdę pisze TSy. Niemal nieustannie siedzę z nosem w źródłach, ale nie publikuję. Ubzdurałam sobie, że True Story 2.0 ujrzy światło dzienne dopiero, gdy skończę opisywać wszystkie bajki. Wydawać by się mogło, że zajmie mi to wieki, ale jeśli mam być całkiem szczera to wielkie odsłonięcie będzie za kilka miesięcy. Raczej w pierwszej połowie roku, ale musicie mocno trzymać za to kciuki (przyda mi się to)! Czuję w kościach, że gdy kurtyna opadnie będziecie zadowoleni i stwierdzicie, że warto było tyle czekać, ponieważ zastosowałam się do wielu wskazówek, które zostawiliście w komentarzach! Jednak mieliśmy omawiać przeszłość, a nie przyszłość, więc lepiej wrócę do tematu.

Luty był fajny! Pewnie dlatego, że większość czasu spędziłam testując wirtualną rzeczywistość w moich cudownych różowych okularach od Vrizzmo. Jaram się nimi do tej pory, bo jakżeby inaczej! Przy okazji właśnie wtedy nagrałam pierwsze wideo z Agatą z Bałaganu Kontrolowanego, co kilka miesięcy później zaowocowało Sabatem. Jeśli nie wiecie o co takiego to nie wpadajcie w panikę, bo nie pisałam o tym do tej pory. Właściwie dalej uważam, że jeszcze nie ma za bardzo o czym, bo dopiero się bawimy w Youtuba. Wiecie jak jest, blog to ja - Gosiarella to moje wirtualne oblicze i sama decyduję o czym sobie danego dnia napisać. Mogę zrobić z siebie wariatkę i jest okey. Mogę mieć wisielczy nastrój i jest okey. Sama sobie jestem Panią i Władcą, Sterem i Okrętem etc. Jednak nagrywanie na YT jest zupełnie inną sprawą. Mam wrażenie, że tam ciągle się wszyscy uśmiechają i są wręcz nienaturalnie szczęśliwi (poważnie, ja też chce te tabletki szczęścia, które łykają!). Przecież tak się nie da! Okey, dla mnie też uśmiech to naturalny wyraz twarzy, ale dziki entuzjazm już do mnie nie pasuje. Ciężko się przestawić. Zwłaszcza, gdy jest się we dwie i trzeba znaleźć idealny kompromis względem treści i formy (dobrze, że zazwyczaj z Agatą jesteśmy jednomyślne i walczyć musimy tylko ze złośliwymi przedmiotami martwymi, jak programy do montowania, oświetlenie etc. Istna walka!), a przy tym znaleźć czas, by fizycznie stawić się w określonym miejscu o określonym czasie, a nasze kalendarze jakoś się gryzą. W każdym razie pod koniec czerwca pojawił się pierwszy filmik z logiem Sabatu, potem wykluły się jeszcze dwa, trzeci się montuje u Agaty, a kolejne będą nagrywane w bardziej przemyślany sposób i wtedy opowiem Wam więcej o naszym wspólnym projekcie. 

Zaczynam dochodzić do wniosku, że wszystko co się dzieje na blogu zaczyna później ewoluować w coś bardziej ambitnego, a ja ciągle skacze między miesiącami, by to rozsądnie przedstawić. Był styczeń, był luty (o dziwo również czerwiec), więc co dobrego blogowego zdarzyło się w marcu? Share week, czyli akcja organizowana przez 
Andrzeja z jestkultura.pl, która polega na tym, że w ciągu kilku tygodni blogerzy polecają u siebie swoje ulubione blogi, a po wyznaczonym czasie pojawia się ranking. Lubię to, bo dzięki temu znajduję dużo wartościowych blogów, a przy okazji fajnie jest Wam polecić te, które sama namiętnie czytam. W tym roku nim sprawdziłam podsumowanie zdążyłam odebrać dwa telefony i kilka wiadomości od znajomych blogerek, że Gosiarella załapała się na listę najchętniej polecanych blogów. I jak tego nie serduszkować? Ktoś mnie jednak lubi!! Ha!

Kwiecień blogowo nie był zły, ale nie chcę poświęcać mu czasu, bo prywatnie był dla mnie koszmarem. Chciałabym wyciąć ten miesiąc ze swojego życia, pamięci i udawać, że nigdy go nie przeżyłam. Szkoda, że się nie da. Na szczęście na blogu mi wolno, więc zajmijmy się majem! Wiosna, ptaszki, a może śnieg? Kurcze, teraz tak się pomieszały pory roku, że najpewniej trwało wtedy upalne lato albo szalała śnieżyca, więc odpuszczę sobie budowanie wiosennego nastroju. Wystarczy, że w wyglądzie bloga zaszły poważne zmiany! Nowy szablon i to śmieszne logo z mózgiem i koroną - trochę pokręcone, ale kto tu szuka normalności? No powiedzcie mi proszę, że herb z mózgiem i czapeczką Mikołaja w świątecznej odsłonie nie jest uroczy! Nie ma odważnych, prawda?! W między czasie trwały prace nad Różową Akademią Zombie Hunterów. Po kilku lekcjach nastąpiła cisza, jednak nie cieszcie się, bo mam zamiar wrócić z nową dawką wykładów! Okey, później Gosiarella spotkała się z Różowymi Sałatami i tam po raz pierwszy zaprezentowałyśmy z Agatą filmik z Sabatu. Śmiesznie było oglądać reakcje na żywo na nasz wspólny projekt. Także tego... kto nie był na spotkaniu powinien dostać po nosie (!) albo nadrobić swój karygodny błąd w przyszłym roku! 
 Ej, a przy okazji to chyba dobra okazja, by pochwalić się Gosiarellowymi portretami sporządzonymi przez Różowe Sałaty. 

W koronie zawsze i do twarzy!
I tak oto nadeszły upragnione wakacje. Uwielbiam lato! Pewnie dlatego, że zarówno ja, jak i blog obchodzimy wtedy urodziny, a słońce ciągle się z tego powodu uśmiecha! Wtedy też zaczęłam prace nad Mega Ważnym Ściśle Tajnym Projektem, który do tej pory spędza mi sen z powiek. Co prawda kilka blogerek już o nim wie, a biedna Magda ze Stulecia Literatury pilnuje, by był bezbłędny (chciałam jej za to wystawić pomnik, ale nie była zainteresowana. Dziwne.). Tak bardzo chciałabym Wam o nim opowiedzieć, by się od czasu do czasu pochwalić, a czasami również wyżalić, ale niestety wszyscy mi mówią, że powinnam choć raz się zatkać i poczekać, aż wszystko będzie zapięte na ostatni guzik. Przebieram nóżkami w oczekiwaniu na tę chwilę, ale mam wrażenie, że jest jeszcze poza moim zasięgiem. Obiecałam sobie jednak, że choćby się waliło i paliło dowiecie się o tym za parę miesięcy. A gdy wszystko w końcu wyjdzie według planu to ruszy wielka machina! Szczerze mówiąc to taki mój pierwszy krok prowadzący do przejęcia władzy nad światem, więc mocno trzymajcie kciuki, bo w dużej mierze to właśnie Wy będziecie odpowiedzialni za ewentualny sukces. Pokładam w Was wiarę moje szalone Różowe Sałaty! #obywszystkosięudałoObywszystkosięudałoOby!

Na blogu ciągle trwają tematyczne pory roku, ale za cholerę nie potrafię sobie przypomnieć jaka panowała w lecie. Ktoś podpowie? Sama pamiętam, że wtedy objawiłam w internetach moje bardziej psychopatyczną i krwawą fascynację slasherami. Krzyk z Ghostfacem dosłownie się wylewał z Różowego Bloga! Fajnie było mieć wymówkę, by ponownie obejrzeć horrory Wesa Cravena. 


Fani slasherów
Psychopatyczna wersja Gosiarelli
Pojawiła się również ankieta, a gdy zobaczyłam wyniki to... Oooo Geez! Jak ja Was kocham to sobie nawet sprawy nie zdajecie! Na Różowego Kucyka! Jesteście super! Zresztą, by się o tym przekonać wystarczy zajrzeć w komentarze! Ostatnio usłyszałam od znajomej, że mogę już w spokoju przestać pisać i oddać bloga w ręce komentatorów, bo godnie mnie zastąpią. Jako narcyz czuję się dotknięta, ale także mile połechtana, że potrafiłam ściągnąć tu taką pokręconą zgraję. Wirtualne High Five! 

Pod koniec lata Gosiarella objęła patronat nad powieścią "Cena naszych pragnień" napisaną przez Dominikę Smoleń (możliwe, że znacie ją z bloga Nasz Książkowir). Jestem blogerką, więc wydaje mi się oczywiste, by ze wszystkich sił wspierać blogerów (zwłaszcza książkowych), gdy wydają własną książkę i zawsze cieszę się z ich sukcesów. Niby kojarzymy się tylko z internetów, a jednak kibicuje im z całej siły! Mam nadzieję, że jeszcze nie raz dane mi będzie objąć patronat nad ich książkami. Także blogerzy, piszcie dobre powieści! 


Bodajże zaraz po wakacjach uruchomiłam na blogu newsletter dla wszystkich czytelników (nie tylko fanów zombiaków). To przez niego trafiają do Was prezenty, dodatkowe treści i informacje, których nie publikuję na blogu (zapisy znajdziecie w prawej kolumnie bloga, ale dla ułatwienia wrzucę tutaj). 




Jak choćby informację o tym, na jakich wydarzeniach możecie dorwać Gosiarellę, bo bardzo lubię się z Wami spotykać! Krakowskie Targi Książki były świetną okazją do tego i strasznie się cieszę, że niemal za każdym rogiem udało mi się na kogoś z Was trafić <3 ! A na Serialkonie serce całkiem mi się roztopiło, gdy okazaliście tak ogromne wsparcie (SERDUSZKUJĘ!). Zdecydowanie na Różowym Blogu można spotkać najbardziej wartościowych ludzi świata! Nim zrobię się zbyt ckliwa to nadmienię, że właśnie z listopadowego popisu jestem najbardziej dumna w tym roku. Prelekcja na Serialkonie o Once Upon a Time, czyli "Nikt nie rodzi się zły" była okropnie stresująca, a jednak zapamiętałam ją jako moje najlepsze wystąpienie publiczne. Pozytywną energię z tamtej chwili czuję do teraz. Genialne przeżycie! Chciałabym je powtórzyć w przyszłym roku! A co? W końcu jestem masochistką, więc fajnie będzie znów się trochę postresować. 


Wychodzi na to, że w końcu doszłam do grudnia! Nareszcie! Nie jestem pewna, czy daliście radę przebić się przez tę ścianę tekstu. Sama mam już po woli dość, bo piszę to już trzy godziny (trochę trwa ta podróż w przeszłość!). Zastanawiam się, jak najlepiej podsumować ten rok. Ubiegły okazał się dla Gosiarelli przełomowy pod wieloma względami, w tym zmiany nazwy i tematyki. Ten wydaje się być całkiem godnym następcą, bo pozwolił się rozwinąć, ewoluować, a także kontynuować to co było udane.
A jak wyglądał ten rok pod względem współprac? Parę ciekawych akcji wyszło z czego ogromnie się cieszę, ale ku własnemu zaskoczeniu więcej ofert odrzuciłam. Ech, Ci blogerzy, tacy rozbestwieni, skoro pieniądze odrzucają tylko dlatego, że do bloga nie pasują. Szok! Może to głupie, ale wolę tworzyć coś wartościowego, a przy tym zabawnego, co mogłoby się w jakimś stopniu przydać lub poprawić Wam dzień. Przy tym marzę o kilku wspaniałych akcjach, które z pewnością by się Wam spodobały, ale by po nie sięgnąć Gosiarella musi jeszcze odrobinkę podrosnąć, bo na razie nie dosięga (im Was tu więcej tym Gosiarella większa!).

Niemniej jestem zachwycona, jak wiele nowych czytelników się pojawiło i pozwoliło się poznać. Pewnie wydaje się Wam, że komentarze to coś nieistotnego, bo i tak autor bloga Was nie zapamięta. Totalna bzdura! A przynajmniej w moim przypadku. Dzięki nim się Was uczę. Pamiętam co kto lubi, jak długo ze mną jest i kim jest. Czasami, gdy wracam do starszego tekstu i sprawdzam komentarze mam wrażenie, że dla kogoś z zewnątrz prowadzone tam rozmowy wyglądają, jakbyśmy się znali prywatnie. To dziwne, ale fajne. Mam nadzieję, że przy tym nie wygląda to hermetycznie. Do czego to ja zmierzałam? A tak! Chciałam Wam podziękować za to, że postanowiliście poznać Różową Blogerkę oraz sami daliście się poznać jej/mi. Wypadałoby Was uświadomić, że to przez Was piszę. W końcu kto normalny pisałby co dwa dni teksty, gdyby nikt nie chciał ich czytać. Gdyby nikt ich nie lajkował, a tym bardziej nie komentował. Rozmowy z Wami strasznie mnie bawią oraz dają motywację do dalszego pisania bloga (tak, sami jesteście sobie winni!). Dlatego chciałabym Wam podziękować za kolejny rok, w którym byliście ze mną. W którym okazywaliście wsparcie, podzielaliście mój idealizm, dokarmialiście narcyza, sprawialiście, że turlałam się ze śmiechu przed monitorem i dawaliście masę inspiracji! Może gdzieś na świecie są lepsi blogerzy od Gosiarelli (jako narcyz śmiem wątpić), ale z pewnością żaden inny bloger nie ma lepszych czytelników! Serduszkuję Was całym swoim różowym serduszkiem i mam nadzieję, że wspólnie stworzymy rzeczy, o których będę mogła napisać w przyszłorocznej Gosiarellowej spowiedzi.

Ps. Ech... zrobiło się nazbyt ckliwie, więc dodam tylko, że życzę Wam wspaniałego roku 2016. Niech będzie on rokiem niezwykłych przygód i spełnionych marzeń! 


Ps2. A tak całkiem serio kto przebrnął przez cały tekst?!

Prześlij komentarz

0 Komentarze