Ach! Iście walentynkowy temat! Pomyślcie tylko, jak uroczym tematem będzie opisanie prawdziwej miłość z bajek Disneya! W końcu od dziecka uczył nas, jak powinno to wyglądać. Książę z bajki, królewna i ich pocałunek prawdziwej miłości, który rozpoczyna życie długie i szczęśliwe! Tylko, że to, co nam sprzedała amerykańska fabryka animowanych snów to kompletna bzdura! O prawdziwych historiach aktów prawdziwej miłości już pisałam, więc tym razem pójdę o krok dalej i opowiem Wam, jak w rzeczywistości narodziły się te pseudo-mega-romantyczne związki.
U Disneya wyglądało to tak: Herkules wychowywany w jakiejś zapadłej dziurze starożytnego świata, gdzie nikt nie chciał się z nim bawić nagle spotkał kobietę. I to nie byle jaką, bo piękną damę w opałach! Co prawda nie wiedział, że była ona na usługach Hadesa, bo wcześniej sprzedała mu swą duszą za życie byłego ukochanego. W każdym razie, gdzie diabeł nie może tam babę pośle, więc Hades wysłał Meg na przeszpiegi, by dowiedziała się co jest piętą Achillesa u Herkulesa - szybko okazało się, że to właśnie ona się nią stała. Meg szybko stała się częścią boskiego teamu, co udowodniła oddając życie, a Herkules nie dość, że przywrócił ją do krainy żywych to jeszcze zrezygnował dla niej z miejsca na Olimpie.
A w rzeczywistości: Jest to historia wyjęta z mitów Greckich, więc oczywiście musi być tragiczna! Mitologiczne lovestory zaczęło się, gdy król Teb dał naszemu herosowi w prezencie swoją najstarszą córkę. Cóż... jedni za swoje heroiczne wyczyny dostają medale, a inni królewny - takie życie. Herkules i Megara doczekali się trójki synów, więc można uznać, że musieli być ze sobą względnie szczęśliwi. Przynajmniej do momentu, gdy Hercio wpadł w szał i pozabijał swoje potomstwo i małżonkę. Poszedł na całego! Za dziećmi gonił z łukiem, zaś by załatwić Meg musiał nawet wrota wyważyć. I to by było na tyle w kwestii i żyli długo i szczęśliwie... chyba, że liczyć to jako dopełnienie przysięgi "póki śmierć nas nie rozłączy". Co prawda, gdy świeżo upieczony wdowiec ochłonął zaczął zrzucać winę na Herę, która niby to zesłała na niego szaleństwo. Jeśli jesteście ciekawi co było dalej przeczytajcie True Story Herkulesa.
U Disneya wyglądało to tak: Cyganka o imieniu Esmeralda faktycznie musiała znać się na czarach, zwłaszcza na magii miłosnej, bo stracili dla niej głowę wszyscy męscy bohaterowie "Dzwonnika z Notre-Dame". Oszalał na jej punkcie Frollo, który przez nękane nim niezaspokojone żądze postanowił ją spalić na stosie. Oczarowała Quasimoda, ale ona ostatecznie wybrała Febusa, z którym żyła długo i szczęśliwie, gdy tylko Frollo zniknął z obrazka.
A w rzeczywistości: W powieści Wiktora Hugo "Katedra Najświętszej Marii Panny w Paryżu" wszystko jest bardziej upiorne i skomplikowane, więc polecam zapoznać się z True Story Dzwonnika z Notre-Dame, a w międzyczasie streszczę Wam to maksymalnie. Młoda cyganeczka zakochuje się w kapitanie Febusie. On również jest zainteresowany bliższym jej poznaniem. Znacznie bliższym, jeśli wiecie co mam na myśli. Jednak nim Febus zdążył zabrać cnotę Esmeraldy z ukrycia wyłonił się Frollo, który powalił ukochanego swej ukochanej, która aktualnie omdlała, więc skorzystał z okazji, by ją pocałować, a następnie zbiec. Niemniej to całe zajście powoduje masę kłopotów, bo Febusa uznają za zmarłego, a Esmeraldę za winną morderstwa, do czego zresztą przyznaje się na torturach. W między czasie okazuje się, że Febus jednak nie umarł, a jedynie był ranny, jednak niewiele to zmienia w kwestii skazanej na śmierć Esmeraldy, bo Febus ma gdzieś ratowanie jej, bo przecież narzeczona na niego czeka w domu. Tiaaa... piękne love story. Za to Frollo ma prawdziwą obsesje na punkcie cyganeczki, więc w zamian za jej ułaskawienie proponuje jej ożenek, gdy nie wychodzi próbuję ją także zgwałcić - bezskutecznie, a na koniec nasza bohaterka umiera na stryczku. A Quasimodo? Też był zakochany w Esmeraldzie i z rozpaczy po jej śmierci również umarł.
U Disneya wyglądało to tak: Pracowita Tiana spotyka królewicza zaklętego w żabę, który prosi ją o pocałunek. Zamiast przemiany płaza w przystojniaka dostajemy dwie żaby, które kiedyś były ludźmi. Wspólnie przeżywają przygody, których celem jest złamanie klątwy. W końcu zakochują się w sobie, odzyskują prawdziwe ciała, otwierają restauracje i żyją długo i szczęśliwie.
A w rzeczywistości: W XVI-wiecznej, szkockiej wersji tej bajki żyła sobie znienawidzona przez macochę dziewczynka, która musiała wykonywać dla niej głupie zadania, jak np. przyniesienie w sitku wody ze studni końca świata. Biedaczka nie miała pojęcia, jak może tego dokonać, ale ku jej zdumieniu pojawiła się z pomocą gadająca żaba chcąca ubić interes: odpowiedź za całonocne usługiwanie. Umowa została zawarta, więc nasza bohaterka ku własnej rozpaczy musiała usługiwać płazowi: posadzić go sobie na kolana, podać mu kolacje, iść z nim do łóżka, a gdy noc chyliła się ku końcowi musiała żabie odrąbać głowę siekierą. Dekapitacja żaby uwolniła królewicza. Nie mam pojęcia jakim cudem w późniejszych wersjach siekiera została zastąpiona pocałunkiem, ale gratuluję kreatywności!
U Disneya wyglądało to tak: Gdyby do Ameryki nie przypłynął statek pełny bladych twarzy to Pocahontas zostałaby żoną Kokouma. Jednak oni przypłynęli, a nasza Indianka momentalnie zakochała się w przystojnym przybyszu. Wbrew przeciwnościom losu ich miłość rozkwitła, dzięki czemu pogodzili ze sobą swoje ludy, a on i tak w końcu odpłynął. W drugiej części bajki Pocahontas oddała serce innemu Johnowi, ale dalej było fajnie i romantycznie.
A w rzeczywistości: Na początku XVII wieku do wybrzeży Wirginii dobiły trzy statyki wypełnione niemal setką Anglików. Prawdziwa historia jednak wcale nie jest radosna. Indianka została porwana przez przybyszów i przetrzymywana przez rok. Według niektórych relacji w tym czasie siłą odebrano jej cnotę. Faktem jest, że musiała zostać ochrzczona i wydana za mąż za Johna Rolfa, któremu urodziła syna. Zmarła w Anglii w wieku 22 lat. A wielka miłość łącząca ją z Johnem Smithem była najprawdopodobniej wymysłem. Przykro mi. Jeśli chcecie poznać okrutną historię kryjącą się za tą bajką Disneya to przeczytajcie True Story Pocahontas, ale ostrzegam: jest bardzo dołująca.
Cóż... ciężko zaprzeczyć, że prawdziwe, oryginalne historie, na podstawie których Disney stworzył znane i kochane bajki to w rzeczywistości okropne koszmary. Nie ma w nich nic romantycznego, ani magicznego, lecz czysty horror. Nawet ja przy tworzeniu "Zróbmy z tego bajkę" wybieram mniej potworne opowieści, a to już wyczyn!
Ps. Czy poznanie oryginalnych wersji wpływa u Was w jakikolwiek sposób na postrzeganie bajek Disneya?
Ps2. Jaka jest Waszym zdaniem najromantyczniejsza bajka?
Ps3. Udanych Walentynek! Niech będą lepsze, niż w przedstawionych powyżej historiach!
U Disneya wyglądało to tak: Herkules wychowywany w jakiejś zapadłej dziurze starożytnego świata, gdzie nikt nie chciał się z nim bawić nagle spotkał kobietę. I to nie byle jaką, bo piękną damę w opałach! Co prawda nie wiedział, że była ona na usługach Hadesa, bo wcześniej sprzedała mu swą duszą za życie byłego ukochanego. W każdym razie, gdzie diabeł nie może tam babę pośle, więc Hades wysłał Meg na przeszpiegi, by dowiedziała się co jest piętą Achillesa u Herkulesa - szybko okazało się, że to właśnie ona się nią stała. Meg szybko stała się częścią boskiego teamu, co udowodniła oddając życie, a Herkules nie dość, że przywrócił ją do krainy żywych to jeszcze zrezygnował dla niej z miejsca na Olimpie.
A w rzeczywistości: Jest to historia wyjęta z mitów Greckich, więc oczywiście musi być tragiczna! Mitologiczne lovestory zaczęło się, gdy król Teb dał naszemu herosowi w prezencie swoją najstarszą córkę. Cóż... jedni za swoje heroiczne wyczyny dostają medale, a inni królewny - takie życie. Herkules i Megara doczekali się trójki synów, więc można uznać, że musieli być ze sobą względnie szczęśliwi. Przynajmniej do momentu, gdy Hercio wpadł w szał i pozabijał swoje potomstwo i małżonkę. Poszedł na całego! Za dziećmi gonił z łukiem, zaś by załatwić Meg musiał nawet wrota wyważyć. I to by było na tyle w kwestii i żyli długo i szczęśliwie... chyba, że liczyć to jako dopełnienie przysięgi "póki śmierć nas nie rozłączy". Co prawda, gdy świeżo upieczony wdowiec ochłonął zaczął zrzucać winę na Herę, która niby to zesłała na niego szaleństwo. Jeśli jesteście ciekawi co było dalej przeczytajcie True Story Herkulesa.
U Disneya wyglądało to tak: Cyganka o imieniu Esmeralda faktycznie musiała znać się na czarach, zwłaszcza na magii miłosnej, bo stracili dla niej głowę wszyscy męscy bohaterowie "Dzwonnika z Notre-Dame". Oszalał na jej punkcie Frollo, który przez nękane nim niezaspokojone żądze postanowił ją spalić na stosie. Oczarowała Quasimoda, ale ona ostatecznie wybrała Febusa, z którym żyła długo i szczęśliwie, gdy tylko Frollo zniknął z obrazka.
A w rzeczywistości: W powieści Wiktora Hugo "Katedra Najświętszej Marii Panny w Paryżu" wszystko jest bardziej upiorne i skomplikowane, więc polecam zapoznać się z True Story Dzwonnika z Notre-Dame, a w międzyczasie streszczę Wam to maksymalnie. Młoda cyganeczka zakochuje się w kapitanie Febusie. On również jest zainteresowany bliższym jej poznaniem. Znacznie bliższym, jeśli wiecie co mam na myśli. Jednak nim Febus zdążył zabrać cnotę Esmeraldy z ukrycia wyłonił się Frollo, który powalił ukochanego swej ukochanej, która aktualnie omdlała, więc skorzystał z okazji, by ją pocałować, a następnie zbiec. Niemniej to całe zajście powoduje masę kłopotów, bo Febusa uznają za zmarłego, a Esmeraldę za winną morderstwa, do czego zresztą przyznaje się na torturach. W między czasie okazuje się, że Febus jednak nie umarł, a jedynie był ranny, jednak niewiele to zmienia w kwestii skazanej na śmierć Esmeraldy, bo Febus ma gdzieś ratowanie jej, bo przecież narzeczona na niego czeka w domu. Tiaaa... piękne love story. Za to Frollo ma prawdziwą obsesje na punkcie cyganeczki, więc w zamian za jej ułaskawienie proponuje jej ożenek, gdy nie wychodzi próbuję ją także zgwałcić - bezskutecznie, a na koniec nasza bohaterka umiera na stryczku. A Quasimodo? Też był zakochany w Esmeraldzie i z rozpaczy po jej śmierci również umarł.
U Disneya wyglądało to tak: Pracowita Tiana spotyka królewicza zaklętego w żabę, który prosi ją o pocałunek. Zamiast przemiany płaza w przystojniaka dostajemy dwie żaby, które kiedyś były ludźmi. Wspólnie przeżywają przygody, których celem jest złamanie klątwy. W końcu zakochują się w sobie, odzyskują prawdziwe ciała, otwierają restauracje i żyją długo i szczęśliwie.
A w rzeczywistości: W XVI-wiecznej, szkockiej wersji tej bajki żyła sobie znienawidzona przez macochę dziewczynka, która musiała wykonywać dla niej głupie zadania, jak np. przyniesienie w sitku wody ze studni końca świata. Biedaczka nie miała pojęcia, jak może tego dokonać, ale ku jej zdumieniu pojawiła się z pomocą gadająca żaba chcąca ubić interes: odpowiedź za całonocne usługiwanie. Umowa została zawarta, więc nasza bohaterka ku własnej rozpaczy musiała usługiwać płazowi: posadzić go sobie na kolana, podać mu kolacje, iść z nim do łóżka, a gdy noc chyliła się ku końcowi musiała żabie odrąbać głowę siekierą. Dekapitacja żaby uwolniła królewicza. Nie mam pojęcia jakim cudem w późniejszych wersjach siekiera została zastąpiona pocałunkiem, ale gratuluję kreatywności!
U Disneya wyglądało to tak: Gdyby do Ameryki nie przypłynął statek pełny bladych twarzy to Pocahontas zostałaby żoną Kokouma. Jednak oni przypłynęli, a nasza Indianka momentalnie zakochała się w przystojnym przybyszu. Wbrew przeciwnościom losu ich miłość rozkwitła, dzięki czemu pogodzili ze sobą swoje ludy, a on i tak w końcu odpłynął. W drugiej części bajki Pocahontas oddała serce innemu Johnowi, ale dalej było fajnie i romantycznie.
A w rzeczywistości: Na początku XVII wieku do wybrzeży Wirginii dobiły trzy statyki wypełnione niemal setką Anglików. Prawdziwa historia jednak wcale nie jest radosna. Indianka została porwana przez przybyszów i przetrzymywana przez rok. Według niektórych relacji w tym czasie siłą odebrano jej cnotę. Faktem jest, że musiała zostać ochrzczona i wydana za mąż za Johna Rolfa, któremu urodziła syna. Zmarła w Anglii w wieku 22 lat. A wielka miłość łącząca ją z Johnem Smithem była najprawdopodobniej wymysłem. Przykro mi. Jeśli chcecie poznać okrutną historię kryjącą się za tą bajką Disneya to przeczytajcie True Story Pocahontas, ale ostrzegam: jest bardzo dołująca.
Cóż... ciężko zaprzeczyć, że prawdziwe, oryginalne historie, na podstawie których Disney stworzył znane i kochane bajki to w rzeczywistości okropne koszmary. Nie ma w nich nic romantycznego, ani magicznego, lecz czysty horror. Nawet ja przy tworzeniu "Zróbmy z tego bajkę" wybieram mniej potworne opowieści, a to już wyczyn!
Ps. Czy poznanie oryginalnych wersji wpływa u Was w jakikolwiek sposób na postrzeganie bajek Disneya?
Ps2. Jaka jest Waszym zdaniem najromantyczniejsza bajka?
Ps3. Udanych Walentynek! Niech będą lepsze, niż w przedstawionych powyżej historiach!
0 Komentarze