Looking For Anything Specific?

Header Ads

Zróbmy z tego bajkę: Legendarna Wanda


O legendarnej Wandzie, która nie chciała Niemca mówi się niewiele i mam wrażenie, że pamięć o niej jest żywa głównie w Krakowie (mogę się mylić). Aż chciałoby się rozwinąć jej historię, dlatego stwierdziłam, że idealnie nadaje się do serii "Zróbmy z tego bajkę". No może jest za mało creepy w porównaniu do poprzednich (do tej pory pojawiła się bajka o królewiczu Ghostfaceo Krwawej Marii oraz o Krwawej Hrabinie). Pamiętajcie, że to tylko bajka, więc nie wszystko, co przeczytacie poniżej jest zgodne z legendą!

Dawno, dawno temu nadwiślańskim państwem władał król Krak. Był on niezwykle walecznym, sprawiedliwym i inteligentnym władcą - w końcu nie bez powodu przechodzi się do legendy! Poddani tak bardzo kochali Kraka, że sami wybrali go na swojego władcę, a on odwdzięczał im się każdego dnia dbając o ich bezpieczeństwo i dobrobyt. Założył gród w Krakowie, by jego dwór i ludność  mieli dostęp do wody, która przy okazji oddzielała ich od wrogiej armii, gdyby ta zaatakowała. Z myślą o przyszłości zapoczątkował państwo polskie, by wszystkie okoliczne ludy stały się Ohana. A w dodatku, gdy pewnego dnia groźny, ziejący ogniem smok zaczął domagać się ofiar w postaci bydła i zjadać pastuchów, Krak interweniował i zabił groźnego potwora (spokojnie, wtedy smoki nie były jeszcze pod ochroną). Zdecydowanie Krak był dobrym królem. Niestety każdego władcę, nie ważne jak wielki by on nie był, czeka zawsze ten sam koniec - śmierć. I choć wieść o zakończeniu życia Kraka wpędziła wszystkich w depresję to wiedzieli, że pamięć o nim przetrwa wieki. Już oni się o to postarali, gdy własnymi rękami usypali mu kopiec!

Na szczęście ten wyjątkowy władca miał spadkobiercę o równie dobrym i walecznym sercu. Poddani pokochali Wandę równie mocno, jak jej ojca. W końcu jak można byłoby jej nie pokochać?! Młoda niewiasta zasiadająca na tronie była nie tylko mądra, sprawiedliwa i opiekuńcza, ale również niezwykle oddana swojemu narodowi. Rozumiała wizję swojego ojca i za wszelką cenę chciała umocnić wizy między zjednoczonymi ludami, nad którymi panowała. W końcu, gdyby jej się nie udało to Polska mogłaby zostać wcielona do Niemiec i co wtedy?! Przecież już wtedy nie znoszono germanów, więc to byłaby prawdziwa zbrodnia przeciwko ojczyźnie! Niestety jej wspaniała wizja wprowadzenia kraju w złotą erę została przerwana, ale o tym później.




Gdy tylko młoda królewna zaczęła swe rządy po całym świecie rozniosła się wieść o zachwycająco pięknej niewieście z z nadwiślańskiego grodu. Na dworach drewnianych zamków we wszystkich znanych językach szeptano tylko o pięknej Wandzie, córce potężnego Kraka. Niestety mówiono o niej nawet po niemiecku, więc dowiedział się o niej młody książę Rytgier, który z jakiegoś dziwnego powodu nie chciał ożenić się ze swoją rodaczką, lecz z polską królową. Rytgier posłał do Krakowa posłów, by w jego imieniu obdarowali ją złotem i kosztownościami, a także poprosili o jej rękę, a gdyby ani ręki, ani całej reszty mu oddać nie chciała to mieli wypowiedzieć wojnę. Widzicie moi drodzy, niemiecki książę był potworem w ludzkiej skórze! Za nic miał miłość, ponieważ dla niego liczyła się jedynie potęga i prestiż, a skoro we wczesnym średniowieczu miał dość spartańskie warunki - drewniany zamek, niedomytą służbę, śmierdzących poddanych, karaluchy pod łóżkiem i żadnego instagrama, na którym mógłby publikować swoje sweet focie. Sami rozumiecie, czuł się sfrustrowany i musiał znaleźć sobie chociaż piękną żonkę! Nie ważne, czy będzie musiał wyciąć w pień całe sąsiednie królestwo. 

Po przybyciu do Krakowa, niemiecka delegacja była zachwycona wszystkim, co tam zobaczyła - od poddanych, przez gród, aż po Wandę (pewnie to zasługa tego, że wszystko było czyste, skoro Wisła była w pobliżu). Obrzucili piękną władczynię klejnotami, złotem i innymi kosztownościami zachwalając przy tym swojego księcia. Jednak na próżno, bo nawet bez social mediów plotki rozprzestrzeniały się szybko i królowa wiedziała, jaki z Rytgiera tyran i prostak. Niemniej grzecznie słuchała, a na propozycje małżeństwa nie zareagowała tak histerycznie, jak można byłoby się po niej spodziewać. Nie tupnęła nogą, nie rzuciła się do rzeki, nie popełniła samobójstwa. Zwyczajnie rozsądnie przedstawiła powodu, dla których zmuszona była odmówić. Na szczycie listy "Nie wyjdę za Niemca!" było m.in.:
1. Jest królową i nie może opuścić swojego królestwa 
2. Za bardzo kocha swój lud, by go opuścić.
3. Nie wyjdzie za Rytgiera, bo jest Niemcem.
4. Nie wyjdzie za Rytgiera, bo go nie zna i poznać nie chce.
5. Nie wyjdzie za Rytgiera, bo jest Niemcem.


Posłowie nie mogli przyjąć tej całkowicie zasadnej odmowy i bardzo szybko przeszli od pochlebstw do gróźb. Wanda nie dała po sobie poznać, jak bardzo przeraziła ją wizja jej królestwa skąpanego we krwi poddanych. Za to jej doradcy się nie krępowali. Głośno wyrażali swój smutek i obawy, a nawet próbowali nakłonić Wandę do zmiany zdania. Ta jednak była nieugięta. Zamknęła się nocą w swej komnacie, by na spokojnie obmyślić plan działania. Niestety piękna królowa znad Wisły nie miała co liczyć na pomoc dobrej wróżki, czy innej Matki Chrzestnej, bo w takie czary Słowianie nie wierzyli. Krasnoludki również odpadały, smok zabity przez ojca, a młody królewicz nie dość, że nie przyszedł na ratunek to jeszcze stał się przyczyną problemów. Ech, disneyowskie rozwiązania na nic się w tej sytuacji zdadzą! Wanda mogła liczyć tylko na siebie, ale co tu zrobić? Młode państwo nie mogło pozwolić sobie teraz na wojnę, ale akt prawdziwej miłości i wielkie poświęcenie mogło scalić ich na wsze czasy. 

Gdy całe królestwo pogrążyło się w głębokim śnie, królowa opuściła zamek. Po ciuchu dobiegła do stromego brzegu Wisły. Zebrała w sobie całą swoją odwagę, zamknęła oczy i zawierzyła swój los bogom rzucając się w toń wody. Nazajutrz jej ciało odnaleziono na brzegu. Kraj ponownie pogrążył się w żalu po stracie wspaniałego władcy, jednak tym razem w sercach poddanych zakwitło nowe, nieznane im dotąd uczucie. Z połączenia żalu, wzruszenia i zaskoczenia z poświęcenia Wandy narodziło się poczucie wspólnoty. Ponownie postanowiono usypać kopiec upamiętniający ją i jej poświęcenie (co ciekawe kolejna osoba, która zasłużyła sobie na kopiec miała się narodzić dopiero kilka wieków później). Dodatkowo okoliczne czarownice poprzysięgły zemstę Rytgierowi i jego potomkom rzucając klątwę na jego ród. Tak kończy się oficjalna wersja, jednak to wcale nie koniec.


Można sądzić, że rzucenie się w otchłań Wisły było odrobinę melodramatyczne, by nie napisać histeryczne, pochopne, czy zwyczajnie głupie. Jednak Wanda dobrze wiedziała co robi, a przynajmniej miała taką nadzieję i ufała swym bogom. Widzicie, młode słowianki, które umarły jako panny przed zamążpójściem mogły stać się boginkami, zwanymi również rusałkami. I tak też się stało w przypadku Wandy. Od tamtej pory do dnia dzisiejszego zamieszkuje lasy nieopodal Wisły pilnując, by jej lud był bezpieczny. Pamięć o niej również przetrwała i choć nie czcimy już Słowiańskich bogów to obrzędy związane z Wandą są ona wciąż żywe. W noc jej imienin, czyli noc świętojańską oddajemy jej hołd puszczając wianki na Wiśle.

Ps. Wanda trafiła do serii "Zróbmy z tego bajkę", ponieważ Hołka zapytała mnie, którą polską legendę lub prawdziwą historię wybrałabym, gdyby Disney miał kręcił bajkę. Podrzucam to pytanie Wam, więc dawać znać w komentarzach!

Prześlij komentarz

0 Komentarze