Co roku w pierwszej połowie czerwca na blogu, fb i insta wrzucam mnóstwo kolorowych zdjęć, które mam nadzieję, że zachęcą Was do przyłączenia się do zabawy na organizowanych w całej Polsce Festiwalach Kolorów. Mam nadzieję, że działają, ale na wszelki wypadek postanowiłam dołożyć jeszcze jedną cegiełkę tj. przedstawić najważniejszy powód, dla którego w ten jeden dzień w roku powinniście rzucić wszystko, wziąć proszki w dłoń i bawić się na całego! Podpowiem Wam, że chodzi o masę pozytywnej energii!
Festiwale Kolorów organizowane na całym świecie zostały zainspirowane przez Święto Holi - hinduistyczne święto radości i wiosny, które Hindusi obchodzą zazwyczaj w dniu pełni księżyca w miesiącu phalguna (tj. nasz luty–marzec). Oryginalnie obchody tego święta przebiegają odrobinę inaczej, niż u nas, a przynajmniej tak mówi Wikipedia (nie miałam okazji tego zweryfikować):
W Polsce wygląda to trochę inaczej. W ramach imprez nie są organizowane ogniska (a szkoda!), nie widziałam też kolorowej wersji śmigusa-dyngusa z balonami wypełnionymi wodą. Chyba łatwiej napisać, jak przebiega nasza wersja. Kiedyś opisywałam wrażenia z pierwszego Festiwalu Kolorów, na jakim byłam, ale teraz bogatsza o trzy lata regularnego uczestnictwa opiszę to odrobinę lepiej.
W czasie imprez cyklicznych organizowanych w Polsce zabawa ogranicza się głównie do koncertów i wyrzutów proszku, a gdzie poza tym wszystkim umieszczone są różne fotobudki i inne atrakcje. Brzmi to zwyczajnie, ale możecie mi wierzyć, że nie ma nic zwyczajnego w Festiwalu Kolorów. Po przekroczeniu bramki, odgradzającej szarą rzeczywistość od kolorowej imprezy, zmienia się wszystko - zupełnie, jakby przekraczając ową bramkę przechodzilibyście do innego wymiaru. Doświadczyłam tego trzykrotnie i za każdym razem byłam zdumiona, jak nagle zmienia się panująca wokół atmosfera. Ludzie stają się pogodniejsi, radośni i uśmiechnięci. Przejawy niezwykłe serdeczności są zauważalne na każdym kroku. W ten jeden dzień, w tym jednym miejscu zmienia się nasza mentalność. Zupełnie obcy ludzie spontanicznie się przytulają, obsypują kolorowym proszkiem i wspólnie się bawią. Trochę, jakby wirujący w powietrzu kolorowy pył miał magiczne właściwości, a atmosfera doładowywała pozytywną energią.
Ciężko w to uwierzyć, prawda? Tak jednak jest, bo Festiwal Kolorów to niezwykłe wydarzenie, w czasie którego każdy z nas może choć na chwilę zapomnieć o problemach i na nowo odnaleźć w sobie dziecko. Prawda jest też taka, że tak radosne wydarzenie przyciąga pozytywnych ludzi, którzy potrafią i chcą się bawić niezależnie od wieku. Widziałam dzieci obrzucające kolorami starsze panie, które reagowały (na całe szczęście!) nieadekwatnie do wieku i same rzucały się w pogoń z proszkiem w rękach. I oto właśnie chodzi!
Osobiście w końcu czuję się, jakby trafiła do miejsca, do którego należę, bo jest tam tak kolorowo i dziwnie, jak w mojej głowie - latają jednorożce, można wyprzytulać człowieka lemura i wszystko jest niesamowicie barwne. Muzyka sama zmusza człowieka do tańca, a energia pozostaje na długo po tym, gdy opadnie ostatni kolorowy pyłek. Na blogu często zachęcam Was do zrobienia różnych rzeczy, czy to do przeczytania dobrej książki, czy obejrzenia genialnego filmu/serialu, czy odwiedzenie jakiegoś niezwykłego miejsca i zawsze zalecam Wam to szczerze, jednak jeśli miałabym ograniczyć się do jednej jedynej rzeczy, do której mogłabym Was nakłonić to bez namysłu stawiam na Festiwal Kolorów. To takie proste, niewymagające wyjście, które jednocześnie daje bardzo dużo w zamian! Dlatego moje kochane Różowe Sałaty, sprawdźcie gdzie i kiedy organizowane są tego typu imprezy blisko Was - tutaj znajdziecie harmonogram imprez z cyklu Festiwal Kolorów (link), a tutaj w ramach Holi Festival (link) i przede wszystkim: Bawcie się dobrze!
Ps. Są miejsca, które Was napełniają niezwykle pozytywną energią?
Skąd to się wzięło?
Festiwale Kolorów organizowane na całym świecie zostały zainspirowane przez Święto Holi - hinduistyczne święto radości i wiosny, które Hindusi obchodzą zazwyczaj w dniu pełni księżyca w miesiącu phalguna (tj. nasz luty–marzec). Oryginalnie obchody tego święta przebiegają odrobinę inaczej, niż u nas, a przynajmniej tak mówi Wikipedia (nie miałam okazji tego zweryfikować):
Święto rozpoczyna się przy ognisku Holika, gdzie ludzie zbierają się żeby śpiewać i tańczyć. Następnego dnia rano odbywa się karnawał kolorów, uczestnicy odgrywają pościg polegający na wzajemnym obrzucaniu się i wylewaniu na siebie kolorowych farb z wodą, podobnie jak podczas polskiego śmigusa-dyngusa. Ludzie odwiedzają przyjaciół, rodzinę i wrogów, żeby podzielić się radością oraz przysmakami tego święta. Festiwal jest uroczystym dniem, podczas którego ludzie wybaczają sobie błędy z przeszłości i zapominają innym wyrządzone krzywdy.
Jak to wygląda w Polsce?
Jest kolorowo! |
W czasie imprez cyklicznych organizowanych w Polsce zabawa ogranicza się głównie do koncertów i wyrzutów proszku, a gdzie poza tym wszystkim umieszczone są różne fotobudki i inne atrakcje. Brzmi to zwyczajnie, ale możecie mi wierzyć, że nie ma nic zwyczajnego w Festiwalu Kolorów. Po przekroczeniu bramki, odgradzającej szarą rzeczywistość od kolorowej imprezy, zmienia się wszystko - zupełnie, jakby przekraczając ową bramkę przechodzilibyście do innego wymiaru. Doświadczyłam tego trzykrotnie i za każdym razem byłam zdumiona, jak nagle zmienia się panująca wokół atmosfera. Ludzie stają się pogodniejsi, radośni i uśmiechnięci. Przejawy niezwykłe serdeczności są zauważalne na każdym kroku. W ten jeden dzień, w tym jednym miejscu zmienia się nasza mentalność. Zupełnie obcy ludzie spontanicznie się przytulają, obsypują kolorowym proszkiem i wspólnie się bawią. Trochę, jakby wirujący w powietrzu kolorowy pył miał magiczne właściwości, a atmosfera doładowywała pozytywną energią.
Ciężko w to uwierzyć, prawda? Tak jednak jest, bo Festiwal Kolorów to niezwykłe wydarzenie, w czasie którego każdy z nas może choć na chwilę zapomnieć o problemach i na nowo odnaleźć w sobie dziecko. Prawda jest też taka, że tak radosne wydarzenie przyciąga pozytywnych ludzi, którzy potrafią i chcą się bawić niezależnie od wieku. Widziałam dzieci obrzucające kolorami starsze panie, które reagowały (na całe szczęście!) nieadekwatnie do wieku i same rzucały się w pogoń z proszkiem w rękach. I oto właśnie chodzi!
Trzy lata - trzy kolorowe oblicza Gosiarelli. |
Niech moc będzie z Wami!
Ps. Są miejsca, które Was napełniają niezwykle pozytywną energią?
0 Komentarze