... czyli ponownie o tym, co warto zwiedzić na Thassos oraz o wszystkim, o czym powinniście wiedzieć przed wyjazdem!
Polećmy bez zbędnych wstępów, bo to zaliczyliśmy we wcześniejszym tekście, w którym także była mowa o tym, czy warto wybrać się do Grecji wiosną, o wspaniałej greckiej kuchni, plażach oraz Potamii i Panagii. Czytaliście? Super! To lecimy dalej!
Absolutnie punkt obowiązkowy i moim prywatnym zdaniem najpiękniejsze miejsce na wyspie! Giola jest naturalnie uformowanym basenem, do którego wpływa woda morska - z tym, że woda jest tam znacznie cieplejsza! Pływanie tam to czysta przyjemność, jednak uważajcie, by nie nadepnąć na jeżowce znajdujące się na dnie. Niestety dotarcie do Gioli może stanowić problem, bo nie dość, że znajduje się na odludzi to w dodatku słabo oznaczona na znakach drogowych. Pro tip: kierujcie się niebieskim 'dzikimi' napisami (znajdziecie je na ziemi, płotach, kamieniach i wszystkim innym, po czym da się psikać sprayem)- wykonane zostały przez właściciela pobliskiej restauracji i chwała mu za to! Jeśli uda Wam się dotrzeć na miejsce to wierzcie mi, że czeka na Was nagroda! Nie dość, że pięknie to jeszcze prawie nie ma ludzi (większość z nich pewnie zabłądziła), więc będziecie mogli się w ciszy zrelaksować.
Polećmy bez zbędnych wstępów, bo to zaliczyliśmy we wcześniejszym tekście, w którym także była mowa o tym, czy warto wybrać się do Grecji wiosną, o wspaniałej greckiej kuchni, plażach oraz Potamii i Panagii. Czytaliście? Super! To lecimy dalej!
Giola
Giola - piękna i trudno dostępna! |
Aliki
Półwysep Aliki to także przepiękne miejsce, którym ciężko się nie zachwycać. W czasie wędrówki można podziwiać piękne zatoczki, zobaczyć pozostałości po wydobywaniu marmuru, ruiny antycznych świątyń. Wydaje mi się, że najlepiej będzie pokazać Wam zdjęcia tego, co możecie tam zobaczyć:
Klasztor Michała Archanioła
Podobno największą atrakcją jest tu gwóźdź, którym przybito rękę Jezusa do krzyża... albo drzazga z owego krzyża? Jedno z dwóch - wybaczcie, ale mam słabą pamięć do nieistotnych szczegółów. Zwłaszcza, że moją uwagę odwróciły zapierające dech w piersiach widoki oraz pani staruszka, która kazała nam się przebrać. W końcu nie godzi się, by kobiety chodziły w spodniach (co ciekawe moja nowa-pożyczona spódnica okazała się odrobinę krótsza od spodenek, ale co tam!) i miały odkryte ramiona, a panowie kolana, więc pani staruszka koniecznie musiała temu zaradzić wręczając odpowiednią garderobę - gust ma całkiem nie zły, trzeba jej to przyznać.
Limenas jest stolicą Thassos, w której znajduje się również port, więc był pierwszym i ostatnim miejscem, które zobaczyłam na Thassos. Będąc w nim usłyszałam też, że zwiedzenie całej wyspy powinno zająć nam jeden dzień - największe kłamstwo, które usłyszałam w czasie pobytu! Na zwiedzanie samego Limenas poświęciłam dwa dni, a i tak opuszczałam je z myślą, że nie zobaczyłam wszystkiego, co chciałabym zobaczyć. Okey, przyznaję, że sporo czasu zeszło nam na zakupach w sklepach (wybieranie odpowiedniego greckiego boga, który zamieszka z Gosiarellą w Polsce nie jest takie łatwe, jakby się zdawało!) i odpoczywaniu w knajpie przy frappe. Niemniej Muzeum Archeologiczne samo się nie zwiedziło, a przy tym sporo zajęło mi doczołganie się do starożytnego teatru Akropolis (Pro tip: jeśli macie w planach wspinać się na wzgórze to nie róbcie wcześniej zakupów, bo bycie obładowanym mułem idącym pod górę nie jest fajne!). Właściwie o ruinach teatru i Agory pisałam już wcześniej. Niemniej powtórzę, że punktem obowiązkowym w Limenas jest zobaczenie ruin Agory i teatru, który co prawda jest w stanie przebudowy i więcej tam metalowych ławek, niż kamieni, ale i tak robi wrażenie.
Nie wiem, jak opisać Wam Ipsariona. Mogłabym napisać, że to najwyższy góra na Thassos o wysokości 1204 m n.p.m. Mogłabym też napisać, że to moja najgorsza decyzja na wyjeździe tj. zgodzenie się na wyjechanie na sam jego szczyt! Nie jestem amatorem gór, więc chyba powinnam popracować nad asertywnością lub w końcu zafundować sobie porządną sesję terapeutyczną, bo prawie tam zginęłam. Jechaliśmy 12 km stromymi i bardzo wąskimi (!) dróżkami, które w żaden sposób nie były zabezpieczone. Nie było barierek, a przepaść widziałam tuż obok siebie (jakiegokolwiek odcinka drogi dzielącego mnie od tej przepaści już niestety nie dostrzegłam). Po dojechaniu na samą górę nie odczułam ulgi z powodu zachowania życia, bo ciągle bałam się, że je stracę w czasie drogi powrotnej. Zresztą niebawem i tak wszystkie widoki zasłoniły chmury, więc poziom stresu wzrósł (nie zobaczę nawet jak spadam w przepaść!), ale zamiast odrobiny współczucia od współtowarzyszy niedoli usłyszałam, że będę miała zdjęcia, jakbym spacerowała w chmurach. Really?! Jakbym umarła to naprawdę pocieszyłoby mnie to na maksa! Także tego... Ipsariona sobie darujcie!
Poza nieszczęśną wycieczką na Ipsarion, Thassos ma wiele do zaoferowania! Spotkałam ludzi, którzy przyjeżdżają na tę wyspię regualrnie od czterech, pięciu, a nawet szesnastu lat (!!), więc zdecydowanie można się w niej zakochać.
Ps. Jaka była najgorsza wycieczka Waszego życia? Za zagrożenie życia daję dodatkowe punkty! No dobra, możecie opowiedzieć też o najlepszej, żebym wiedziała, co powinnam jeszcze zwiedzić!
Ps2. Hej Kraków! Jutro (11.06) jest Festiwal Kolorów i możecie mnie tam poszukać, jeśli będziecie chcieli pogadać lub obrzucić proszkiem!
Półwysep Aliki to także przepiękne miejsce, którym ciężko się nie zachwycać. W czasie wędrówki można podziwiać piękne zatoczki, zobaczyć pozostałości po wydobywaniu marmuru, ruiny antycznych świątyń. Wydaje mi się, że najlepiej będzie pokazać Wam zdjęcia tego, co możecie tam zobaczyć:
Widzicie ten krzyż po lewej? Jest wskazówką, że warto zejść schodkami w dół... |
...gdzie znajduje się świątynia w wyżłobionej skale. |
Południowe wybrzeże Aliki to jedna wielka kopalnia marmuru. |
Spacerując dalej natkniecie się na ruiny antycznych świątyń. |
Niby niewiele z nich zostało, ale biorąc pod uwagę ich wiek nie jest źle. |
Klasztor Michała Archanioła
Naprawdę, te zakonnice potrafiły sobie wybrać genialną miejscówkę na klasztor! |
Limenas
Limenas jest stolicą Thassos, w której znajduje się również port, więc był pierwszym i ostatnim miejscem, które zobaczyłam na Thassos. Będąc w nim usłyszałam też, że zwiedzenie całej wyspy powinno zająć nam jeden dzień - największe kłamstwo, które usłyszałam w czasie pobytu! Na zwiedzanie samego Limenas poświęciłam dwa dni, a i tak opuszczałam je z myślą, że nie zobaczyłam wszystkiego, co chciałabym zobaczyć. Okey, przyznaję, że sporo czasu zeszło nam na zakupach w sklepach (wybieranie odpowiedniego greckiego boga, który zamieszka z Gosiarellą w Polsce nie jest takie łatwe, jakby się zdawało!) i odpoczywaniu w knajpie przy frappe. Niemniej Muzeum Archeologiczne samo się nie zwiedziło, a przy tym sporo zajęło mi doczołganie się do starożytnego teatru Akropolis (Pro tip: jeśli macie w planach wspinać się na wzgórze to nie róbcie wcześniej zakupów, bo bycie obładowanym mułem idącym pod górę nie jest fajne!). Właściwie o ruinach teatru i Agory pisałam już wcześniej. Niemniej powtórzę, że punktem obowiązkowym w Limenas jest zobaczenie ruin Agory i teatru, który co prawda jest w stanie przebudowy i więcej tam metalowych ławek, niż kamieni, ale i tak robi wrażenie.
Pozostałości Agory w Limenas. |
Pozostałości po antycznym teatrze w Limenas. |
Ipsarion
Nie wiem, jak opisać Wam Ipsariona. Mogłabym napisać, że to najwyższy góra na Thassos o wysokości 1204 m n.p.m. Mogłabym też napisać, że to moja najgorsza decyzja na wyjeździe tj. zgodzenie się na wyjechanie na sam jego szczyt! Nie jestem amatorem gór, więc chyba powinnam popracować nad asertywnością lub w końcu zafundować sobie porządną sesję terapeutyczną, bo prawie tam zginęłam. Jechaliśmy 12 km stromymi i bardzo wąskimi (!) dróżkami, które w żaden sposób nie były zabezpieczone. Nie było barierek, a przepaść widziałam tuż obok siebie (jakiegokolwiek odcinka drogi dzielącego mnie od tej przepaści już niestety nie dostrzegłam). Po dojechaniu na samą górę nie odczułam ulgi z powodu zachowania życia, bo ciągle bałam się, że je stracę w czasie drogi powrotnej. Zresztą niebawem i tak wszystkie widoki zasłoniły chmury, więc poziom stresu wzrósł (nie zobaczę nawet jak spadam w przepaść!), ale zamiast odrobiny współczucia od współtowarzyszy niedoli usłyszałam, że będę miała zdjęcia, jakbym spacerowała w chmurach. Really?! Jakbym umarła to naprawdę pocieszyłoby mnie to na maksa! Także tego... Ipsariona sobie darujcie!
Źródło mojego cierpienia |
Cały mój entuzjazm i zachwyt. |
A chmury pod nami. |
Buziaki
Ps2. Hej Kraków! Jutro (11.06) jest Festiwal Kolorów i możecie mnie tam poszukać, jeśli będziecie chcieli pogadać lub obrzucić proszkiem!
0 Komentarze