[Wpis gościnny]
W ostatnich latach ludzie po raz kolejny udowodnili, że kochają superbohaterów. Nawet wtedy, gdy ci się mylą, doprowadzają do katastrof, i nie są nieskazitelni. Paradoksalnie – być może kochamy ich właśnie dlatego, bowiem trudno wymienić choćby jednego superbohatera, który byłby wad pozbawiony. Skąd więc to uwielbienie?
Pewne jest to, że motyw bohatera jest obecny w kulturze od zawsze i od zawsze ma on podobne cechy. Nie jest bogiem, a raczej herosem, kimś kto walczy ze złem, ale także z własnymi niedoskonałościami. Jest kimś kto walczy nawet wtedy, gdy ma małe szanse powodzenia. Taki wzorzec jest powielany od wieków. Motywacją uwielbianego bohatera nie jest kalkulacja szans na wygraną, a niezależne od okoliczności dążenie do dobra i do sprawiedliwości.
Jak już zostało wspomniane, bohater nie jest nieomylny, ale ta cecha również przyciąga fanów. Łatwiej utożsamić się z bohaterem, który w wyniku zawiłości otaczających nas spraw popełnia czasem błędy. Istotne jest to, by te błędy starał się naprawić, by z każdej porażki wyciągał wnioski i by nie poddawał się mimo wszystko. Dlaczego nie wybieramy jako wzorców istot nieomylnych? Być może dlatego, że nikt w nie wierzy, a być może dlatego, że nie sposób się z nimi identyfikować. Istota, która się myli (mimo niezwykle szlachetnych intencji) to ktoś, kto mógłby być każdym, gdyby nie to, że posiada dodatkowe umiejętności.
Ponieważ jednak one są często wynikiem przypadku, a superbohaterowie niekoniecznie wywodzą się z jakiejś elity, wręcz przeciwnie – często dowiadujemy się, że to zwykli ludzie, którzy zresztą często ukrywają swoje wyjątkowe umiejętności lub motywacje. Daje nam to poczucie, że każdy z nas mógłby zamienić się w takiego bohatera, a z pewnością każdemu z nas codziennie towarzyszą podobne uczucia i motywacje. Ludzie lubią również poczucie wspólnoty, a na nią składać się może także należenie do kręgu osób będących fanami jakiejś postaci. Zwłaszcza jeśli uznaje się ją jako własnego przodka czy twórcę kultury (jak niegdyś) czy kogoś z kim każdy się utożsamia (jak dziś).
Nie bez powodu w co drugiej szafie znajdziemy koszulkę z logo Batmana czy Supermana. Zdecydowanie takie utożsamianie się „na wyrost” to także element autoterapii. Ludzie oczekują pomocy, sami lubią być osobą uważaną za pomocną, gorzej jednak już z realizacją tych wzorców. Utożsamienie z bohaterem może dać złudne wrażenie, że jest się do niego podobnym, lub że – pomagać mogą tylko ci najlepsi, a my jesteśmy z tego niejako zwolnieni.
To jak bohaterowie radzą sobie w życiu jest pokazane w makro skali. Niemniej to są nasze problemy i dylematy. I nie chodzi o to, że jest to dla nas rzeczywisty wzór postępowania, a o to, że lubimy uczycie, gdy uważamy, że sami też byśmy dokonali identycznego wyboru co superbohater (nawet jeśli to nieprawda). Postać jest tym ciekawsza, im trudniejsze przed nim wybory. Gdy sytuacja jest patowa – współczujemy mu, ale nie obwiniamy, nawet gdy dojdzie do tragedii w wyniku jego błędu. Wizyta w kinie może więc stać się połączeniem przyjemności i podświadomej autorefleksji.
Artykuł napisany przez członków redakcji Świat-Komiksów.pl
Ps. A Wy za co lubicie superbohaterów?
Ps2. Jutro na blogu znajdziecie prezent z pewnej kalendarzowej okazji! Nie zapomnijcie zajrzeć!
Ps2. Jutro na blogu znajdziecie prezent z pewnej kalendarzowej okazji! Nie zapomnijcie zajrzeć!
0 Komentarze