Macie swojego ukochanego zwierzaka? Kota? Psa? Królika? Chomika? A może kanarka? Zastanawialiście się, co Wasz pupil robi, gdy zostawiacie go samego w domu? Niektórzy po powrocie zastają swojego zwierzaka podczas snu, zjadania butów lub koczującego pod drzwiami i radośnie witającego swojego człowieka już od progu, ale przecież niemożliwym jest, by spędziły tak cały dzień. Nie codziennie!
"Sekretne życie zwierzaków domowych" miało za zadanie opowiedzieć widzom historię naszych czworonogów wyczyniających cuda pod naszą nieobecność. Udało im się to w trailerze i pierwszych dwudziestu minutach filmu. Przyznaję, że pomysły twórców były całkiem zabawne (jak choćby pudel świrujący przy heavy metalu) lub całkiem prawdopodobne. Niestety odniosłam wrażenie, że z głównym wątkiem odrobinę twórców poniosło i dostaliśmy coś zupełnie innego od tego, co nam obiecano. Może na chwilę wstrzymam się z narzekaniem, by chociaż odrobinę nakreślić Wam fabułę.
Głównym, czworonożnym bohaterem filmu jest Max, który wiedzie idealny żywot u boku swojej ukochanej Katie, która co prawda codziennie zostawia go na kilka godzin w domu, ale zawsze wraca. Niestety sielanka kończy się, gdy Katie przyprowadza ze schroniska nowego psa, Duka. Chłopaki raczej się ze sobą nie dogadują, wiecie psia zaborczość, zazdrość i te sprawy. Ich niesnaski doprowadzają do podróży przez całe miasto, zgubienia drogi powrotnej do domu, znalezienia sobie wrogów i oczywiści wielkiego pojednania. Tak, akcja jest aż tak przewidywalna i do bólu banalna. A przecież nie musiała taką być.
Universal Pictures miało rewelacyjny pomysł - stworzyć animacje o tym, jak wygląda życie zwierząt, gdy człowieki nie patrzą. Na potrzeby filmu stworzyli rewelacyjnych bohaterów, które odzwierciedlają zabawne stereotypy czworonogów. Max jest psiakiem zapatrzonym w swoją panią. Chloe pożerającą co popadnie kotą, która ma w sobie tyle znużenia i pogardy dla świata, ile ma przeciętny mruczek. Mops przypomina mi Odiego od Garfielda, który jest równie pocieszny, jak głupi. Ogólnie trzeba przyznać, że twórcy naprawdę genialnie odtworzyli zachowania i charakter stereotypowych czworonogów. Przy takich bohaterach i takim pomyśle "Sekretne życie zwierzaków domowych" zwyczajnie nie mógł się nie udać... a jednak się nie udał. Chris Renaud i Yarrow Cheney postawili na zbyt oklepaną historię, którą widzieliśmy już na ekranach nie raz i nie dwa (choćby w "Toy Story", w którym również o względy właściciela walczy wieloletni kompan z nowym przybyszem, a w efekcie oboje gubią się w nieznanym świecie i wspólnie muszą odnaleźć drogę do domu).
Jestem przekonana, że film okazałby się strzałem w dziesiątkę, gdyby tylko zdecydowano się uprościć fabułę zamiast niepotrzebnie ją komplikować, nieustannie rozpędzać i przeładowywać akrobacjami, które żaden zwierzak nie jest w stanie zrobić niezauważony. Przykład? Proszę bardzo! Królik prowadzący auto. Zwierzęta wszelkiej maści tarasujące most i bawiące się ninja. Wybaczcie, ale takie sytuacje ludzie raczej zauważyliby i dali cynk mediom, a jak sam tytuł wskazuje, mieliśmy poznać sekretne życie. Czy nie lepiej byłoby odpuścić sobie te wszystkie niestworzone akcje, a w zamian przedstawić widzom bardziej prawdopodobną historię, która utkwiłaby nam w głowach tak bardzo, by już zawsze patrzeć z podejrzeniem na nasze pupile, gdy zostawiamy je same w domu? Wydaje mi się, że tak! Dawno temu emitowano serial animowany opowiadający o psach, które pod naszą nieobecność zmieniały się w tajnych agentów walczących z kotami planującymi przejąć władzę nad światem. Pamiętam, że psi agenci komunikowali się z bazą za pośrednictwem muszli klozetowej i do dziś patrzę na Bajera podejrzliwie, gdy myśląc, że go nie widzę kręci się przy sedesie. True story. Wydaje mi się, że tak zapadająca w pamięć teoria spiskowa na temat sekretnego życia zwierząt jest lepsza od kolejnej banalnej, a zarazem przesadzonej opowieści, o której zapomnimy za miesiąc.
"Sekretne życie zwierzaków domowych" miało za zadanie opowiedzieć widzom historię naszych czworonogów wyczyniających cuda pod naszą nieobecność. Udało im się to w trailerze i pierwszych dwudziestu minutach filmu. Przyznaję, że pomysły twórców były całkiem zabawne (jak choćby pudel świrujący przy heavy metalu) lub całkiem prawdopodobne. Niestety odniosłam wrażenie, że z głównym wątkiem odrobinę twórców poniosło i dostaliśmy coś zupełnie innego od tego, co nam obiecano. Może na chwilę wstrzymam się z narzekaniem, by chociaż odrobinę nakreślić Wam fabułę.
Głównym, czworonożnym bohaterem filmu jest Max, który wiedzie idealny żywot u boku swojej ukochanej Katie, która co prawda codziennie zostawia go na kilka godzin w domu, ale zawsze wraca. Niestety sielanka kończy się, gdy Katie przyprowadza ze schroniska nowego psa, Duka. Chłopaki raczej się ze sobą nie dogadują, wiecie psia zaborczość, zazdrość i te sprawy. Ich niesnaski doprowadzają do podróży przez całe miasto, zgubienia drogi powrotnej do domu, znalezienia sobie wrogów i oczywiści wielkiego pojednania. Tak, akcja jest aż tak przewidywalna i do bólu banalna. A przecież nie musiała taką być.
Stereotypowy pies. |
Jestem przekonana, że film okazałby się strzałem w dziesiątkę, gdyby tylko zdecydowano się uprościć fabułę zamiast niepotrzebnie ją komplikować, nieustannie rozpędzać i przeładowywać akrobacjami, które żaden zwierzak nie jest w stanie zrobić niezauważony. Przykład? Proszę bardzo! Królik prowadzący auto. Zwierzęta wszelkiej maści tarasujące most i bawiące się ninja. Wybaczcie, ale takie sytuacje ludzie raczej zauważyliby i dali cynk mediom, a jak sam tytuł wskazuje, mieliśmy poznać sekretne życie. Czy nie lepiej byłoby odpuścić sobie te wszystkie niestworzone akcje, a w zamian przedstawić widzom bardziej prawdopodobną historię, która utkwiłaby nam w głowach tak bardzo, by już zawsze patrzeć z podejrzeniem na nasze pupile, gdy zostawiamy je same w domu? Wydaje mi się, że tak! Dawno temu emitowano serial animowany opowiadający o psach, które pod naszą nieobecność zmieniały się w tajnych agentów walczących z kotami planującymi przejąć władzę nad światem. Pamiętam, że psi agenci komunikowali się z bazą za pośrednictwem muszli klozetowej i do dziś patrzę na Bajera podejrzliwie, gdy myśląc, że go nie widzę kręci się przy sedesie. True story. Wydaje mi się, że tak zapadająca w pamięć teoria spiskowa na temat sekretnego życia zwierząt jest lepsza od kolejnej banalnej, a zarazem przesadzonej opowieści, o której zapomnimy za miesiąc.
Niektóre sceny były genialne! Aż chciałoby się pociąć poszczególne fragmenty i pomieszać je tak, by powstał lepszy film. |
To byłoby na tyle w kwestii oceniania "Sekretnego życia zwierzaków domowych" w kategorii filmu animowanego oglądanego z perspektywy dorosłej osoby. Spójrzmy teraz na niego, jak na zwykłą bajkę dla dzieci o psach i kotach, bo dzięki temu można powiedzieć o nim coś miłego. Ba! Jestem przekonana, że dzieciaki film pokochają! W końcu jest momentami zabawny, a te kicające po ekranie zwierzaczki są urocze i robią dziwne rzeczy. Zwłaszcza słodka i puchata Gidget, którą nawet ja serduszkuję, bo moim zdaniem jest najciekawszą postacią. Podsumowując możecie śmiało zabrać dzieci do kina na ten film - one będą się świetnie bawić, Wy raczej też nie będziecie się nudzić, ale jeśli chcecie iść bez dzieci, bo zwyczajnie tak, jak Gosiarella lubicie bajki, to zastanówcie się, czy w kinach nie grają czegoś ciekawszego, bo "Sekretne życie zwierzaków domowych" jest w najlepszym razie średnie.
Ps. Macie jakieś podejrzenia na temat tego, co mogą robić Wasze zwierzaki, gdy zostawiacie je same w domu? Piszcie!
Ps. Macie jakieś podejrzenia na temat tego, co mogą robić Wasze zwierzaki, gdy zostawiacie je same w domu? Piszcie!
0 Komentarze