Looking For Anything Specific?

Header Ads

Plusy i minusy pożyczania książek


Co się dzieje, gdy przeczytamy naprawdę dobrą książkę? Nie wiem, jak Wy, ale ja mam ochotę cały świat nakłonić do jej przeczytania. Bo chciałabym później o niej porozmawiać z kimś, kto również ją przeczytał. Bo wiem, że spodoba się innym. Bo zwyczajnie jest naprawdę dobra, a od dziecka uczono mnie, że dobrymi rzeczami należy się dzielić. A gdy ktoś znajomy da się namówić na sięgnięcie po rekomendowany tytuł, który mamy na półce, to z pewnością będzie chciał pożyczyć nasz egzemplarz i co wtedy?


„Dobrem należy się dzielić”


O niskim poziomie czytelnictwa w Polsce mówi się wiele, więc u miłośników książek narodził się moralny obowiązek szerzenia czytelnictwa. A co lepiej przeciągnęłoby na jasną stronę mocy tych wszystkich analfabetów, jeśli nie wepchnięcie powieści, w której najpewniej się zakochają? Chyba tylko odpalenie im audiobooka, ale o tym innym razem. Znając zainteresowania naszych znajomych możemy niemal idealnie dopasować do nich książkę, po przeczytaniu której momentalnie się uzależnią. Ta jedna jedyna książka może zdziałać cuda, obalając wypracowany w szkołach stereotyp nudnej lektury. Mamy moc zmienienia ich nastawienia do słowa pisanego. Największym wyzwaniem jest przekonanie ich do przeczytania i pożyczenie im egzemplarza, bo kupno mogłoby ich spłoszyć. Pożyczenie w takim przypadku wydaje się kwestią honoru i propagowania czytelnictwa, prawda?




Są jednak też Ci znajomi, którzy już czytają i zwyczajnie traktują biblioteczki znajomych, jak wypożyczalnie. Nie ma w tym nic złego, w końcu Wy pewnie także pożyczacie książki od przyjaciół. Może nawet jest to u Was tak zaawansowane, że macie przybite pieczątki z Waszym imieniem (u blogerów książkowych dość popularne są pieczątki z logiem bloga).Nie sposób Was winić. Ceny książek są wysokie - w Polsce taniej wychodzi bycie alkoholikiem, niż książkoholikiem. Wzajemne pożyczenie sobie dobrych tytułów pozwala trochę zaoszczędzić (poznaj inne sposoby na zaoszczędzeniu na kupowaniu książek). Często nawet, gdy jedyną osobą wśród Waszych znajomych dysponującą obszerną biblioteczkę jesteście Wy, to i tak chętnie udostępniacie swoje tytuły dla czystej satysfakcji i sprawienia przyjacielowi przyjemności. Bonusem jest możliwość porozmawiania o wrażeniach po lekturze. W dodatku mówi się, że książki nie powinny się kurzyć na półkach, lecz robić to, do czego zostały stworzone, czyli bycia czytanymi. Dlatego puszczamy je w świat. Moje w walizkach znajomych latały samolotami oraz przejechały pół Europy - zwiedzając pod drodze więcej państw, niż ich właścicielka.

Mam wrażenie, że większość moli książkowych z równym zapałem, jak i ostrożnością wręczy książkę. Część z nich może wygłosi monolog na temat polityki pożyczania książek tj. uprzejmie prosi się o niezaginanie rogów, nie bazgranie po kartkach, nie stawianie w pobliżu kawy i terminowym zwrocie. Niemniej nie powinni mieć złudzeń, że ich książka zostanie potraktowana tak, jak każda książka z osiedlowej biblioteki, gdzie również są zasady, ale tylko od osoby wypożyczającej zależy , czy się do nich dostosuje czy nie. Oczywiście nikt przy zdrowych zmysłach nie zniszczyłby świadomie egzemplarza mola książkowego, ale wypadki się zdarzają.

Oto skutki koczowania w lesie z książką - książka brudniejsza od Harry'ego! Ten brud wsiąknął na dobre!


„Dobry zwyczaj nie pożyczaj”


Zdarzają się również zaginięcia. Ciekawa rzecz: gdy książka opuszcza swoje bezpieczne miejsce na regale, by ruszyć w świat, to potrafi się w nim zgubić. I co wtedy? Być może gdzieś na świecie istnieją ludzie, którzy stają na wysokości zadania i odkupują właścicielowi zapodziany egzemplarz. Podobno istnieją też jednorożce, ale żadnego nie spotkałam.Zazwyczaj szczytem przyzwoitości wydaje się przeproszenie poszkodowanego i wrócenie do swoich zajęć. Szczytem bezczelności w takiej sytuacji jest poproszenie o pożyczenie kolejnej. Natomiast normą jest nieprzyznanie się do winy. Niech grzecznie podniosą łapkę w górę wszystkie osoby (okey, i tak tych łapek nie zobaczę, więc możecie dać lajka na fb), które usłyszały chociaż raz ten magiczny tekst: "Przecież Ci oddałem". Tiaaa... z pewnością to właśnie właściciel zgubił swoją książkę - to przecież takie logiczne. I co w takiej sytuacji zrobić? Możecie zacząć się złościć, kłócić, obrażać lub udać się, by osobiście przeszukać dom tej paskudy, która zaiwaniła Wam papierowego przyjaciela, ale co to da? Książki najpewniej i tak już nie zobaczycie, a puste miejsce na regale zostanie zapełnione dopiero wtedy, gdy sami ponownie kupicie ten sam tytuł. Taką cenę zapłacicie za bycie miłym. Jednak prawdziwy dramat mola książkowego zaczyna się wtedy, gdy ten zagubiony egzemplarz będzie miał dedykacje od autora. Taka strata zawsze mnie boli bardziej.

Niemniej nie zawsze książki giną. Często wracają. Trochę bardziej zniszczone, pogięte, poplamione, jednak ważne, że wróciły do domu z pola bitwy, bo ich stan wskazuje, że brały udział w walce. Czasami wracają w stanie idealnym - nawet nie przeczytane przez znajomego. Tu jednak ich wstyd powoduje inny problem - niechęć do oddawania, 'bo jeszcze nie mieli czasu przeczytać, ale w końcu to zrobią". A Ty musisz się prosić o zwrot. Raz. Drugi. Trzeci. Usłyszysz masę wymówek: 'zapomniałem ze sobą zabrać' , 'nie mogłem znaleźć, a się śpieszyłem' (szkoda, że nie śpieszą się z oddaniem) etc. Nie jestem pewna, czy te osoby wiedzą w jak niezręcznej sytuacji nas stawiają, gdy musimy się prosić o zwrot naszej własności. A przecież zazwyczaj nie ustalamy krótkich terminów, jak w bibliotece i nie każemy płacić kary za ich przekroczenie. Niemniej rok, czy dwa lata przetrzymywania są zwyczajnie dziwne i niepokojące. Aż czasami przychodzi człowiekowi do głowy, że może nasi znajomi liczą, że całkiem zapomnimy, że coś od nas pożyczali, zwłaszcza gdy sami nie napomkną na ten temat.

"Książka? Jaka książka?! Ja nic nie wiem!"


Pożyczać, czy nie pożyczać - oto jest pytanie.


Jestem książkowym molem żyjącym w XXI wieku - erze ebooków, a i tak jestem zakochana w papierowych wydaniach. Z regału książki zaczynają już wychodzić, a w dodatku nieskromnie przyznam, że moja biblioteczka jest piękna, więc przyciąga oko. Dlatego niemal każdy, kto mnie odwiedza odruchowo kieruje się w jej stronę i węszy co by tu upolować. Gdy podejmą trop wyjmują coś odpowiedniego dla siebie i pada to pytanie "Pożyczysz?". Kiedyś w tym momencie bez najmniejszego wahania wpychałam w łapy znajomych siatkę pełną książek. Dziś odpowiadam "Tylko jeśli wyciągniesz ją z moich martwych rąk". Dlaczego? Ponieważ przeważyły minusy. Wolę oddać egzemplarz, którego pewnie już w życiu nie przeczytam, niż pożyczyć ukochany tytuł, do którego często wracam. Co Wy zrobicie, zależy tylko od Was.

Ps. Dorzucicie jakieś plusy lub minusy pożyczania książek?
Ps2. Jakie macie doświadczenia z pożyczaniem książek znajomym?

Prześlij komentarz

0 Komentarze