Żyjemy w świecie, który pozornie jest bezpieczny i sami na co dzień czujemy się bezpieczni. Niemniej telewizja przyzwyczaiła nas do myśli, że różne rzeczy mogą się zdarzyć, dlatego jesteśmy wyczuleni na zagrożenie, a nasz instynkt samozachowawczy podpowiada, jak przetrwać w sytuacji zagrożenia.
Instynkt samozachowawczy to fascynujący mechanizm, dzięki któremu działamy automatycznie, tak by przy ograniczeniu ryzyka i przy wyeliminowaniu procesu podejmowania decyzji, móc w ekspresowym tempie uratować życie. W normalnych warunkach każda nasza decyzja jest wynikiem dogłębnej analizy, a instynkt eliminuje to wszystko, działając jako skrót. Przykładowo, gdy ktoś nas zaskoczy/przestraszy, automatycznie przesuwamy się w kierunku przeciwnym do tego, co to wywołało. W ekstremalnych sytuacjach np. gdy coś przerażającego biegnie w naszym kierunku (np. pająk), dostosowujemy tempo i sprintem uciekamy przed tym. Wywołanie dokładnie tych zachowań jest celem twórców video pranków. W końcu ludzie uwielbiają śmiać się z ludzi, gdy uciekają na widok potworów, które są fikcyjne (co z tego, że ofiary żartów zazwyczaj o tym nie wiedzą?).
Z jakiegoś powodu obserwowanie reakcji osób, które stają się ofiarami żartów, przyciąga widzów przed ekrany. W końcu w zamierzchłych czasach dużym zainteresowaniem cieszyły się emitowane w telewizji programy typu ukryta kamera. Może dalej są puszczane w TV (nie wiem, nie oglądam telewizji), ale obecnie prawdziwą popularność zyskują głównie na YouTube. Zresztą łatwo to zweryfikować: łapa do góry (może być na fb pod linkiem do tego tekstu) kto oglądał psa-pająka Wardęgi. A kto filmik nakręcony w ramach cudownej akcji reklamowej remake'u "Carrie" lub atak zombie na cokolwiek? Otóż to! Każdy z nas widział ich całkiem sporo.
Instynkt samozachowawczy to fascynujący mechanizm, dzięki któremu działamy automatycznie, tak by przy ograniczeniu ryzyka i przy wyeliminowaniu procesu podejmowania decyzji, móc w ekspresowym tempie uratować życie. W normalnych warunkach każda nasza decyzja jest wynikiem dogłębnej analizy, a instynkt eliminuje to wszystko, działając jako skrót. Przykładowo, gdy ktoś nas zaskoczy/przestraszy, automatycznie przesuwamy się w kierunku przeciwnym do tego, co to wywołało. W ekstremalnych sytuacjach np. gdy coś przerażającego biegnie w naszym kierunku (np. pająk), dostosowujemy tempo i sprintem uciekamy przed tym. Wywołanie dokładnie tych zachowań jest celem twórców video pranków. W końcu ludzie uwielbiają śmiać się z ludzi, gdy uciekają na widok potworów, które są fikcyjne (co z tego, że ofiary żartów zazwyczaj o tym nie wiedzą?).
Z jakiegoś powodu obserwowanie reakcji osób, które stają się ofiarami żartów, przyciąga widzów przed ekrany. W końcu w zamierzchłych czasach dużym zainteresowaniem cieszyły się emitowane w telewizji programy typu ukryta kamera. Może dalej są puszczane w TV (nie wiem, nie oglądam telewizji), ale obecnie prawdziwą popularność zyskują głównie na YouTube. Zresztą łatwo to zweryfikować: łapa do góry (może być na fb pod linkiem do tego tekstu) kto oglądał psa-pająka Wardęgi. A kto filmik nakręcony w ramach cudownej akcji reklamowej remake'u "Carrie" lub atak zombie na cokolwiek? Otóż to! Każdy z nas widział ich całkiem sporo.
Osobiście nie mam nic do pranków - czasami bywają nawet zabawne (zwłaszcza te, które sama robię), zwłaszcza te, które nie bazują na wywołaniu strachu. Niemniej fascynują mnie te opierające się na wywołaniu w ofiarach przerażenia. Zdumiewa mnie, że ich twórcy nie myślą o konsekwencjach. Co prawda nie mam pojęcia, czy ofiary są w rzeczywistości przypadkowymi ludźmi, którzy znaleźli się w (nie)właściwym miejscu i czasie, czy może całość jest wyreżyserowana, a my śmiejemy się z roli aktora, który jedynie udaje przerażenie? Jedynie być może naiwnie podejrzewam, że spora część twórców jest na tyle odpowiedzialna, by zatrudnić początkujących aktorów lub podstawić osoby, które mają za zadanie się przestraszyć tego, co ich spotka. W końcu szalenie nieodpowiedzialnym byłoby narażenie się na lawinę pozwów sądowych. Bynajmniej nie mam tu namyśli braku zgody na wykorzystanie wizerunku, bo taką zgodę można uzyskać lub zasłonić twarz. Chodzi mi przede wszystkim o pozwach o odszkodowanie za uraz psychiczny (wierzcie mi, niektóre mogą spowodować traumę) lub fizyczny, jeśli dojdzie do wypadku, bo skąd możemy mieć pewność, że ktoś uciekając nie wpadnie w drzewo, nie złamie nogi lub nie zostanie potrącony przez samochód? Odpowiedź jest prosta: nie możemy mieć, bo różne rzeczy się dzieją. Do tego możemy dorzucić, że żartowniś może trafić na osobę o słabym sercu i co wtedy? Padnie taka ofiara na zawał, a prankster odpowie za nieumyślne spowodowanie śmierci? Wiem, że to może wydawać się skrajną sytuacją, ale życia nie przewidzimy.
Pomijając już to, co może się stać ofierze żartu, warto wspomnieć o konsekwencjach czyhających na twórców. Wiecie, ten cały wcześniej wspominany instynkt samozachowawczy jest bardzo przebiegły. Kalkuluje tak, byśmy mieli jak największą szansę na przeżycie ograniczając się do dwóch komend: uciekaj... lub atakuj. Osobiście częściej odskakuję, niż wymierzam komuś gonga za to, że mnie przestraszył, ale i tak kilka osób przez przypadek oberwało od mojej 'zdalnie sterowanej' nogi i ręki. Spróbuję to zilustrować na przykładzie pranków z motywem zombie. Gdybym nieświadomie odegrała rolę ofiary w żarcie, który polega na tym, że goniłaby mnie horda zombie to zdecydowanie brałabym nogi za pas. Mając przy sobie jedynie gaz i nóż (nawet jako Krakowianka nie chodzę na co dzień z maczetą) niewiele bym zdziałała. Jednak gdyby na mojej drodze pojawiła się scenka, w której jest tylko jeden zombie konsumujący jakiegoś leżącego człowieczka, to istnieje cień szansy, że chciałabym załatwić go nożem. Podobnie w sytuacji, w której aktor/żartowniś przebrany za żywego trupa zaatakowałby mnie w windzie. Poważnie jako osoba paradująca z odznaką zombie huntera mogłabym go skrzywdzić nie tyle w obronie własnej, tylko dla własnej satysfakcji (zabicie zombie jest na mojej apokaliście/bucketliście) bo skąd u licha miałabym wiedzieć, że to tylko przebranie? Okey, a widzieliście może tego pranka, w którym na środku ulicy trzech zombie zjada flaki swojej ofiary, a przypadkowo nadjeżdżające auto w panice wycofuje? O ile wcześniej tylko zakładałam możliwość zaatakowania, tak w tym przypadku jestem pewna, że rozjeżdżałabym ich, aż po ulicy walałyby się ich flaki. I co wtedy?
Szczerze? Pomyślcie tylko, jak traumatyczne miałoby to skutki. Sama doznałabym ciężkiego szoku, bo okazałoby się, że zabiła człowieka, który wcale nie zamierzał mi zrobić krzywdy. Cholera! Zabiłabym człowieka! Niby jak mogłabym przejść z tym do porządku dziennego? Równie druzgocące byłoby to dla psychiki prankstera (przy założeniu, że zatrudnił aktorów, a sam stał z kamerą gdzieś z boku), a rodzina zmarłych przeżywałaby żałobę. A jak wyglądałoby to ze strony prawnej? Nie groziłyby mi żadne konsekwencje, bo działałam w obronie własnej lub obronie koniecznej, a w dodatku mogłabym z powództwa cywilnego podać do sądu osobę odpowiedzialną za wyreżyserowanie całej tej masakry. Wierzcie mi - hajs z YouTuba nie może być tego wart.
Oczywiście wiem, że sama jestem lekko skrzywiona, mam dość nietypową zawartość torebki i nie do końca potrafię w normalność, ale to wcale nie znaczy, że nie trafi się na kogoś podobnego do mnie lub kogoś przeszkolonego i niesamowicie silnego fizycznie. Dodatkowo skoro już jesteśmy przy temacie zombie pranków, warto dodać, że takie żarty mogą skończy się tym, że w razie prawdziwej Z-apokalipsy, część miłych ludzi będzie ostrzegać zombie przed wyjęciem broni, by w razie czego nie zabić jedynie głupiego aktora. Nie ja, ale ktoś może być bardziej kulturalny.
Ps. Nosicie ze sobą coś, co mogłoby skrzywdzić aktorów w prankach? Czy może Waszym impulsem byłaby ucieczka?
Ps2. Możecie wrzucić w komentarzach swoje ulubione pranki, jak i te najbardziej znienawidzone, ale przede wszystkim dajcie znać, co o nich sądzicie!
Pomijając już to, co może się stać ofierze żartu, warto wspomnieć o konsekwencjach czyhających na twórców. Wiecie, ten cały wcześniej wspominany instynkt samozachowawczy jest bardzo przebiegły. Kalkuluje tak, byśmy mieli jak największą szansę na przeżycie ograniczając się do dwóch komend: uciekaj... lub atakuj. Osobiście częściej odskakuję, niż wymierzam komuś gonga za to, że mnie przestraszył, ale i tak kilka osób przez przypadek oberwało od mojej 'zdalnie sterowanej' nogi i ręki. Spróbuję to zilustrować na przykładzie pranków z motywem zombie. Gdybym nieświadomie odegrała rolę ofiary w żarcie, który polega na tym, że goniłaby mnie horda zombie to zdecydowanie brałabym nogi za pas. Mając przy sobie jedynie gaz i nóż (nawet jako Krakowianka nie chodzę na co dzień z maczetą) niewiele bym zdziałała. Jednak gdyby na mojej drodze pojawiła się scenka, w której jest tylko jeden zombie konsumujący jakiegoś leżącego człowieczka, to istnieje cień szansy, że chciałabym załatwić go nożem. Podobnie w sytuacji, w której aktor/żartowniś przebrany za żywego trupa zaatakowałby mnie w windzie. Poważnie jako osoba paradująca z odznaką zombie huntera mogłabym go skrzywdzić nie tyle w obronie własnej, tylko dla własnej satysfakcji (zabicie zombie jest na mojej apokaliście/bucketliście) bo skąd u licha miałabym wiedzieć, że to tylko przebranie? Okey, a widzieliście może tego pranka, w którym na środku ulicy trzech zombie zjada flaki swojej ofiary, a przypadkowo nadjeżdżające auto w panice wycofuje? O ile wcześniej tylko zakładałam możliwość zaatakowania, tak w tym przypadku jestem pewna, że rozjeżdżałabym ich, aż po ulicy walałyby się ich flaki. I co wtedy?
[Źródło] Jedno zombie ze mną w metrze? Tylko jedna osoba wyszłaby z tego żywa i dalej pisała Różowego Bloga. |
Szczerze? Pomyślcie tylko, jak traumatyczne miałoby to skutki. Sama doznałabym ciężkiego szoku, bo okazałoby się, że zabiła człowieka, który wcale nie zamierzał mi zrobić krzywdy. Cholera! Zabiłabym człowieka! Niby jak mogłabym przejść z tym do porządku dziennego? Równie druzgocące byłoby to dla psychiki prankstera (przy założeniu, że zatrudnił aktorów, a sam stał z kamerą gdzieś z boku), a rodzina zmarłych przeżywałaby żałobę. A jak wyglądałoby to ze strony prawnej? Nie groziłyby mi żadne konsekwencje, bo działałam w obronie własnej lub obronie koniecznej, a w dodatku mogłabym z powództwa cywilnego podać do sądu osobę odpowiedzialną za wyreżyserowanie całej tej masakry. Wierzcie mi - hajs z YouTuba nie może być tego wart.
Oczywiście wiem, że sama jestem lekko skrzywiona, mam dość nietypową zawartość torebki i nie do końca potrafię w normalność, ale to wcale nie znaczy, że nie trafi się na kogoś podobnego do mnie lub kogoś przeszkolonego i niesamowicie silnego fizycznie. Dodatkowo skoro już jesteśmy przy temacie zombie pranków, warto dodać, że takie żarty mogą skończy się tym, że w razie prawdziwej Z-apokalipsy, część miłych ludzi będzie ostrzegać zombie przed wyjęciem broni, by w razie czego nie zabić jedynie głupiego aktora. Nie ja, ale ktoś może być bardziej kulturalny.
Ps. Nosicie ze sobą coś, co mogłoby skrzywdzić aktorów w prankach? Czy może Waszym impulsem byłaby ucieczka?
Ps2. Możecie wrzucić w komentarzach swoje ulubione pranki, jak i te najbardziej znienawidzone, ale przede wszystkim dajcie znać, co o nich sądzicie!
0 Komentarze