Looking For Anything Specific?

Header Ads

Anarchia czy solidarność, czyli dobro i zło w świecie postapo

Jak przeżyć zombie apokalipsę

Jestem fanką George'a Romero i naprawdę uwielbiam to jak odmienił nie tylko postać zombie, ale również horror jako gatunek. „Noc żywych trupów” była przełomowym filmem, ale od 1968 roku, gdy miał on swoją premierę zmieniło się wiele, a może raczej niewiele, ponieważ wówczas Romero złamał kanon. Za to dziś w filmach i serialach o zombie powiela się wykorzystane przez niego rozwiązania, jak choćby to, że pozytywni bohaterowie poza użeraniem się z hordami zombie muszą również zmagać się z bestialstwem ze strony innych ludzi.



Człowiek człowiekowi zombie


Czy człowiek jest największym zagrożeniem dla drugiego człowieka w czasie zombie apokalipsy? Wystarczy choćby spojrzeć na „The Walking Dead”, gdzie zombie po pewnym czasie zaczęły robić jedynie za tło i wytłumaczenie dla bestialstwa kolejnych złoli, jak Gubernator, Negan, ludzie z Terminusa, czy też kanibale. W tego typu produkcjach ciągle pokazują świat post apokaliptyczny, w którym są większe szanse spotkania zwyrodnialców, niż dobrych osób. Z jednej strony naprawdę to rozumiem, bo przecież i dziś — w powiedzmy cywilizowanym świecie możemy spotkać zarówno pomocnych, dobrych ludzi, jak i tych, którzy chcą krzywdzić innych. Rozumiem, że kurczące się zapasy okolicznych sklepów mogą powodować zaciętą walkę o ostatnią rolkę papieru toaletowego, czy energetyka. Rozumiem również, że niektórym puszczą hamulce, ponieważ nie ograniczyłoby ich nieobowiązujące już prawo, sądy i policjanci. Niemniej powiedzmy sobie szczerze, ilu tak naprawdę jest ludzi, którym nie wystarczy wyładowanie swoich mrocznych instynktów, agresji, czy napięcia waląc maczetą w zombie? Mnie w zupełności wystarczyłoby. Ręce bolałby mnie od tego tak bardzo, że zdecydowanie nie chciałoby mi się jeszcze gonić ludzi machając bronią, a tak całkiem poważnie szerząca się anarchia wydaje się bardzo prymitywnym wyjściem z sytuacji i kompletnie nielogicznym. Jak więc powinno wyglądać i zachowywać się społeczeństwo, gdy armia żywych trupów zacznie panoszyć się po ulicach?


☞ Sprawdź też 5 problemów filmów o zombie

Jak żyć w świecie postapokaliptycznym
Z niego przykładu nie bierzmy.

Solidarność czy prawo silniejszego?


Jeśli miałabym porównać moje wyobrażenie do wizji z konkretnego dzieła popkultury, to stawiam na „Przegląd Końca Świata” Miry Grant, bo najrozsądniejszym wyjściem z zombie apokalipsy byłoby zakasanie rękawów (to tylko takie wyrażenie, bo lepiej nie odsłaniać skóry, gdy szykuje się walka z zombie) i ruszenie ramie w ramie z sąsiadami do wybijania martwych mózgożerców. Mam wrażenie, że świat zmienia się w Pandemonium w pierwszych dniach wybuchu epidemii (macie przed oczami sceny, gdy ludzie biegają we wszystkich możliwych kierunkach i są pożerani?), a później żywe niedobitki chowają się w swoich norach, by stopniowo dawać się pożreć zombiakom. Chyba zgodzicie się, że zamiast tego lepiej stworzyć zjednoczony front obrony? Póki zombie jest mało, a ludzie mają jeszcze przewagę liczebną najlepiej byłoby zabić jak najwięcej zainfekowanych lub zepchnąć ich na tereny niezamieszkałe i ogrodzić się od nich. Odzyskanie domów, miast i miejsc niezbędnych do przeżycia jest kluczową kwestią. Pozwoliłoby to zachować resztki normalności w takim zwariowanym świecie.

Nawet jeśli początkowe zamieszanie i dezorganizacja nie pozwolą na szybki kontratak ludzi, to nic nie stoi na przeszkodzie, by później się ogarnąć, zebrać w kupę i spróbować odzyskać poszczególne miasta i stworzyć strefy wolne od żywych trupów. Wzajemna pomoc i walka z martwym wrogiem ma więcej sensu niż mordowanie żywych dla rozrywki, czy nawet chwilowych korzyści. Wiem, że ponura wizja, w której ludzie obracają swoje maczugi przeciwko sobie nawzajem wydaje się bardziej prawdopodobna (głupia popkultura ma ludzi za idiotów!), ale bądźmy szczerzy pojedyncze jednostki mogłyby wtedy przez krótkotrwały okres czasu wyjść na tym korzystnie, a o wiele lepszym rozwiązaniem dla ogółu i dającym długofalowe pozytywne skutki byłoby działanie wspólne. Nie wierzę, że tylko ja wolałabym mieć namiastkę normalnego życia ani że tylko ja jestem na tyle leniwa, by nie robić wszystkiego samej, by zyskać odrobinę wygody w postaci bezpiecznego schronienia, jedzenia i wody. Ogólnie więcej korzyści widzę w połączeniu sił niż stawaniu się zagrożeniem dla innych ocalałych.

Artykuły o zombie apokalipsie


Jeśli jeszcze nie kupujecie mojego podejścia, to porównajmy sobie świat po Z-apokalipsie w „The Walking Dead” z tym z „Przeglądu Końca Świata". Opcja pierwsza roztacza przed nami wprost przepiękną wizję świata, w którym nie ma prądu, internetu, bieżącej wody, opieki zdrowotnej, towarów w sklepach, ani nawet Ibupromu w aptekach. Bohaterowie ganiają z miejsca na miejsce, bo albo wypędzają ich zombiaki, albo źli ludzie. Nie ma czasu ani środków, by hodować warzywa, założyć farmę, czy chociaż zbić jakiś kurnik. Nie wiem jak Was, ale mnie taka wizja świata nie zachęca i nie chciałabym koncertować całego swojego życia i energii jedynie na próbach przetrwania.

Za to akcja PKŚ rozgrywa się w świecie, w którym także istnieją zombie, ale przy tym normalni, zdrowi ludzie dalej zasadniczo normalnie funkcjonują, pracują, a nawet mają czas na wybieranie nowego prezydenta. Oczywiście ich komfort życia znacznie się obniżył m.in. ze względu na dość częstą potrzebę badań krwi w celu sprawdzenia poziomu infekcji, jednak nie zmienia to faktu, że nie muszą martwić się o zaspokajanie podstawowych potrzeb, a w dodatku mają nawet internet. Chyba wiecie, w której wersji wolałabym żyć, gdyby kiedykolwiek pojawiły się zombiaki. A Wy? Poza tym do diabła, chyba lepiej być zombie hunterem odbudowującym cywilizację, niż panem (aka masowym mordercą) na zgliszczach.


Możecie mi zarzucić, że może za bardzo wierzę w ludzkość, a tak naprawdę większość ma głęboko logiczne zachowania i zdrowo-rozsądkowe podejście (na bloga! Uwierzycie, że użyłam tego do opisania zombie apokalipsy?!), więc i tak w razie apokalipsy będzie panowało prawo silniejszego, jednak będę się trzymać swojej być może naiwnej wiary, że wszyscy chcielibyśmy zachować dostęp do prądu i internetu.

Ps. A Wy bez czego nie wyobrażacie sobie żyć w świecie post-apokaliptycznym? Gosiarelli brakowałoby (poza internetem) energetyków, Ibupromu i trochę smutno byłoby, gdyby zaprzestali emisji amerykańskich seriali, jeśli połowa obsady zmieniłaby się w zombie.
Ps2. Podzielacie moją wiarę w ludzkość, czy sądzicie, że świat zmieniłby się w ogarnięte anarchią piekło?

Prześlij komentarz

0 Komentarze