Looking For Anything Specific?

Header Ads

Kosmiczne Reality Show, czyli Mars One vs Fobos Victora Dixena

Fobos Victor Dixen książka o kosmicznym reality show

Jestem ogromną fanką reality show — tych prawdziwych raczej nie oglądam, ale te fikcyjne podbijają moje serce zaskakującymi pomysłami. W „Rywalkach” nagrodą było małżeństwo z następcą tronu, w „UnReal” przedstawiono program typu „Kawaler do wzięcia” od kulis, a w „Fobosie” reality show rozgrywa się w przestrzeni kosmicznej oraz na czerwonej planecie. Brzmi abstrakcyjnie? Raczej nie powinno, skoro rzeczywiście Bas Lansdorp zaprezentował światu plan Mars One.



Prawdziwy Mars One


Program kosmiczny lotów na Marsa


Przeciętnemu zjadaczowi chleba (i Gosiarelli) trochę ciężko uwierzyć, że jesteśmy tak blisko kolonizacji innej planety, a co dopiero tworzenia reality show z przebiegu misji. Niemniej holenderski przedsiębiorca Bas Lansdorp w 2011 roku rozpoczął wcielanie w życie prywatnego projektu kolonizacji Marsa, które poza stworzeniem ludzkiej kolonii na czerwonej planecie ma być równocześnie najdłużej ciągnącym się reality show w historii i nie oszukujmy się, z pewnością wywołującym również największe emocje, skoro my — widzowie moglibyśmy nie tylko wybrać uczestników, ale również oglądać ich przez całe życie, skoro dostają bilet w jedną stronę. Wyobrażacie to sobie?! Oczywiście to projekt na ogromną skalę, innowacyjny, pochłaniający morze gotówki (sam koszt umieszczenia pierwszych czterech astronautów na Marsie wycenia się na ok. 6 mld dolarów), a przy tym niemal wszystko może pójść w nim źle, więc nic dziwnego, że przygotowania są czasochłonne, a plany co jakiś czas się zmieniają. Aktualnie harmonogram wprowadzania w życie kolejnych etapu planu wygląda tak:



2011: Rozpoczęcie projektu → 2013: Pierwsza faza wyboru uczestników → 2017: Początek treningu wybranych wcześniej uczestników → 2022: Misja demonstracyjna i wysłanie satelity komunikacyjnego → 2026: Wysłanie łazika i uruchomienie drugiego satelity → 2029: Wysłanie sześciu statków Dragon na Marsa, m.in. 2 kapsuły mieszkalne, 2 kapsuły z zaopatrzeniem oraz 2 podtrzymujące życie → 2030: Przygotowanie przez łazik bazy na przybycie ludzi → 2031: Pierwsza załoga (4 osoby) rozpocznie swoją kosmiczną podróż na Marsa → 2032: Lądowanie uczestników misji na powierzchni planety → 2033: Powiększenie kolonii i wysłanie drugiej grupy ludzi.

Program kolonizacji Marsa Baza
Szkic osady na Marsie programu Mars One [źródło]

Mamy aktualnie 2017 rok, więc uczestnicy zostali już wybrani (Wy też przespaliście swoją szansę?). W przedostatnim etapie wyłaniania kandydatów było aż troje polaków, ale i tak amerykanie stanowili większość.  W tym momencie wszystkie osoby, którym udało się dostać bilet w jedną stronę na Marsa, powinny rozpocząć swój trening. Jestem ciekawa, czy rzeczywiście zaczną i trzymam za to kciuki!

Fikcyjny program Genesis

Fobos Victor Dixen
„Sześciu uczestników z jednej strony. 
Sześć uczestniczek z drugiej strony. 
Sześć minut na spotkanie. 
Wieczność na miłość”.

Marsjańskie reality show wykreowane przez Victora Dixena w „Fobosie”, czyli program Genesis był zasadniczo całkiem podobny, z tym że miał być również programem randkowym. Wybrano sześć dziewczyn i sześciu chłopaków w wieku od 17 do 20 lat, którzy spotkali się dopiero na pokładzie statku kosmicznego, gdy lecieli na Marsa. Tam mogli spotkać się jedynie kilkanaście razy przez sześć minut — to miało im wystarczyć, by się poznać i wybrać swoje przyszłego partnera, z którym wezmą ślub, gdy tylko wylądują na Marsie. Nietypowe, ale jakie mają wyjście? Skoro już wsiedli na pokład, to żadnego. Gdyby emocji było mało to, dość szybko dowiadujemy się (my — czytelnicy), że część twórców programu jest świadoma Raportu Noego, wedle którego baza na Marsie jest śmiertelną pułapką, więc uczestnicy nie pożyją tam długo. Co ciekawe podobne prognozy dotyczą również programu Mars One. Studenci MIT przeanalizowali wstępne plany na temat misji Mars One i jednoznacznie stwierdzili, że proponowane rozwiązania mogą prowadzić do katastrofalnych w skutkach błędów. Według nich istniejąca technologia nie nadaje się do zapewnienia kolonistom warunków do przeżycia. Jestem przekonana, że Victor Dixen zainspirował projekt Basa Lansdorpa, ale miejmy nadzieje, że rzeczywistość nie będzie powielać negatywnego scenariusza z "Fobosa". Za to jestem szczerze zaciekawiona, czy ludzkość zareaguje na Mars One, tak jak zareagowała w książce. Dzięki temu, że uczestnicy pochodzą z różnych zakątków Ziemi, zyskali fanów na całym świecie. To, jak mocno im kibicują, jak przejmują się ich losami i jak to reality show ich jednoczy jest naprawdę zdumiewające!

Phobos Victor Dixen
Baza Nowy Eden programu Genesis

O "Fobosie"


W końcu przechodzimy do omówienia samej książki! Powiem Wam, że naprawdę jaram się fikcyjnymi reality show (ale to już wiecie), próbami kolonizacji innych planet, a ostatnio również space operami, więc teoretycznie "Fobos" musiał mi się spodobać i tak było. Pomysł mnie zachwycił, bohaterowie byli całkiem nieźli, ale chyba najważniejsze w ich przypadku jest to, że każdy z nich ma inną osobowość oraz skrywa zaskakujący sekret. Widzicie, gdy twórcy Genesis zrozumieli, że wysyłają uczestników na śmierć, by nabić sobie kieszenie milionami monet, postanowili wybrać dzieciaki z marginesu społecznego. Takie, które za niczym na Ziemi nie będą tęsknić i za którymi nikt nie będzie tęsknił. Być może dość cynicznie uznali to za kosmiczną utylizacje śmieci, jakby ich życie było nic nie warte. Przez samo to czytelnik daje im dodatkowe punkty. Sama dodaje im kolejne, gdy zaczynam shippować jakąś parę, więc punktów nazbierało się im sporo, a wszystko wywołuje niezłe emocje.

Fobos Victor Dixen recenzja

Problemem jest jedynie wykonanie. Pierwszy tom jest napisany w dość toporny sposób, jakby bohaterowie byli marionetkami, którym ktoś wpycha w usta sztywne, pompatyczne teksty. Postacie za każdym razem, gdy ze sobą rozmawiają zdradzają swoje niecne plany i jego szczegóły zupełnie jakby chcieli, by ktoś ich podsłuchał, bo przecież chyba nie mają pamięci złotej rybki. Na bloga! Złole nawet sami do siebie zwracają się "my - konspiratorzy". Nikt tak nie mówi! Na szczęście w drugim tomie jest znacznie lepiej. Poza tym naprawdę nie mam żadnych zarzutów. Fabuła jest bardzo dobrze skonstruowana, pełna zwrotów akcji i ciekawych rozwiązań. Tylko te zagadki ciągle się mnożą, a ja biedna wciąż czekam na ich rozwiązanie w trzecim tomie.

Za to zakończenie powoduje, że ze złością tupię nogami. Za TAKI cliffhanger mam ochotę połamać Victorowi Dixenowi palce (oczywiście te u stóp, by mógł dalej pisać). Wydaje się to Wam dość skrajną reakcją i nazbyt brutalną? Poczekajcie, aż sami przeczytacie ostatnią kartkę drugiego tomu. Chociaż nie! Nie czytajcie tego, dopóki w Polsce nie pojawi się tom trzeci - podziękujecie mi za tę radę, wierzcie mi, bo zawsze wiem, co piszę! Miałam kaca książkowego, więc polecam w 100%!

Ps. Znajdzie się tutaj ktoś, kto zdecydowałby się na podróż w jedną stronę na Marsa?
Ps2. A swoją drogą co sądzicie o programie Mars One? Macie nadzieje, że dojdzie do skutku i chcielibyście obejrzeć ten kosmiczny reality show?

Prześlij komentarz

0 Komentarze