Jak nie przepadam za polskimi serialami, tak od czasu do czasu daję się namówić na sprawdzenie, jak naszym rodzimym twórcom idą postępy na tym niepewnym gruncie. I wiecie co? Ostatnio naprawdę nie mam na co narzekać. Najpierw zachwycił mnie "Belfer", a teraz "Ultraviolet" , czyli kolejny serial kryminalny okazał się całkiem przyzwoity.
Główną bohaterką serialu jest Ola Serafin (Marta Nieradkiewicz), która próbuje poukładać sobie życie na nowo po powrocie do Polski i zostawieniu za sobą męża. Odnoszę wrażenie, że wychodziło jej to w najlepszym razie średnio, bo raczej nie potrafiła się odnaleźć, ale o dziwo sytuacja poprawiła się, gdy tuż przed jej samochodem wylądowały zwłoki (żeby nie było - nie spadły z nieba, lecz z wiaduktu). Oczywiście trup leżący przed maską samochodu nie jest powodem do radości, ale najwyraźniej potrafi nadać życiu sens, jeśli dodatkowo policja nie jest zainteresowana rozwiązaniem zagadki kryminalnej, a Was, aż palce świerzbią, by pobawić się w Nancy Drew. Na całe szczęście "Ultraviolet" nie jest kolejnym serialem, w którym przeciętny człowiek z ludu zmienia się w Sherlocka Holmesa i rozwiązuje więcej zagadek kryminalnych, niż pojawiło się we wszystkich odsłonach CSI. O nie, nie! Nasza dzielna bohaterka podeszła do sprawy, jak na dojrzałą kobietę przystało, czyli wklepała w Google: "jak rozwiązać sprawę kryminalną bez udziału policji” i wyskoczyła jej tajemnicza grupa cywili o nazwie Ultraviolet.
Przyznaję, że bardzo spodobała mi się myśl, że może istnieć grupa przeciętnych zjadaczy chleba, którzy na własną rękę rozwiązują sprawy kryminalne, którymi policja przestała się interesować. Niestety moja wyszukiwarka najwyraźniej jest popsuta, bo idąc za przykładem Oli również wrzuciłam tę frazę w Google, ale nie znalazłam żadnego Scooby Gangu, do które mogłabym się przyłączyć. Odrobinę się zawiodłam. W końcu mogła rozpocząć nową drogę kariery i pomagać w wymierzaniu sprawiedliwości na świecie, gdyby tylko Google bardziej się postarało! Zdecydowanie byłabym wartościowym członkiem ekipy, skoro w "Ultraviolecie" w detektywów bawiły się nawet vlogerki modowe! Co ja gorsza? Tyle się naoglądałam seriali i tyle się napisałam o seryjnych mordercach, czarnych charakterach i horrorach, że w jedno popołudnie poprawiłabym statystyki zatrzymań! Dobra, żarty żartami, a w serialu przecież poważne rzeczy się dzieją. Ludzie umierają etc., więc nie wypada tak się chichrać z ludzi łapiących morderców. W końcu w USA przestępców łapią nawet wampiry, zombie, socjopaci i nastolatkowie, więc w Polsce mogą pracownicy lotniska, kierowcy, vlogerki i nastoletni hakerzy, prawda? Ja to szanuję.
Niemniej muszę być sprawiedliwa, więc przyznaję, że policja też coś tam robi. W sumie jeden policjant, ale to chyba się liczy? W sumie robi to dlatego, że Ola mu się podoba, ale wciąż się to chyba liczy, prawda? A nawet, jeśli w normalnych okolicznościach nie liczyłoby się, to dodam, że tym policjantem jest Michał Holender, którego gra Sebastian Fabijański, więc zdecydowanie wszystko zostało wybaczone! Całkiem szczerze przyznaję, że oglądanie Sebastiana Fabijańskiego na ekranie jest niezwykle przyjemne i nie piszę tak tylko dlatego, że strasznie przypomina mi Erica z "True Blood", lecz zwyczajnie i po ludzku jest bardzo utalentowanym aktorem. Marta Nieradkiewicz również spisała się całkiem przyzwoicie i ogólnie na grę aktorską nie mogę narzekać.
Szczególne brawa należą się twórcom dialogów, bo zacierały moje złe wrażenia po wcześniejszych polskich serialach kryminalnych (poważnie, jeszcze kilka dobrych polskich seriali i naprawdę rzucę zagraniczne produkcje w diabły). Żarty nie były wymuszone, więc zdarzało mi się uśmiechnąć, a w dodatku niemal nie poczułam tego naszego typowego rodzimego dramatyzmu i patosu, więc biję brawo! Scenariusz również był dość odświeżający. Jasne, odrobinę naiwny wydaje się sam sposób działania takiej organizacji, jak Ultraviolet, bo chyba powinni być trochę lepsi w ukrywaniu swojej tożsamości i weryfikacji ludzi, którzy się do nich zgłaszają, ale już to pomińmy. Najważniejsze, że sam pomysł istnienia takiej grupy i takiej aplikacji jest ciekawy, a przeważająca większość spraw, którymi bohaterowie zajmują się w serialu jest naprawdę ciekawa. Urzekła mnie ich różnorodność, a przy okazji całe tło, na którym rozgrywa się akcja również jest interesująca.
Reasumując "Ultraviolet" jest dobrym serialem, na który warto poświęcić czas. Powinniście go obejrzeć choćby po to, by przekonać się, że my także potrafimy robić dobre, zabawne, a przede wszystkim wciągające seriale (na chwilę obecną chyba wyłącznie, gdy stoi za tym dobra stacja, jak AXN, czy Canal +, ale to szczegół). Oczywiście nie gwarantuję, że po wszystkim nie będzie Wam przykro, jeśli Wasza wyszukiwarka nie pomoże Wam znaleźć grupy, do której moglibyście dołączyć.
Pytanie do Was: Gdyby Ultraviolet lub podobna cywilna organizacja istniała w Polsce, to chcielibyście zostać domorosłymi śledczymi?
Główną bohaterką serialu jest Ola Serafin (Marta Nieradkiewicz), która próbuje poukładać sobie życie na nowo po powrocie do Polski i zostawieniu za sobą męża. Odnoszę wrażenie, że wychodziło jej to w najlepszym razie średnio, bo raczej nie potrafiła się odnaleźć, ale o dziwo sytuacja poprawiła się, gdy tuż przed jej samochodem wylądowały zwłoki (żeby nie było - nie spadły z nieba, lecz z wiaduktu). Oczywiście trup leżący przed maską samochodu nie jest powodem do radości, ale najwyraźniej potrafi nadać życiu sens, jeśli dodatkowo policja nie jest zainteresowana rozwiązaniem zagadki kryminalnej, a Was, aż palce świerzbią, by pobawić się w Nancy Drew. Na całe szczęście "Ultraviolet" nie jest kolejnym serialem, w którym przeciętny człowiek z ludu zmienia się w Sherlocka Holmesa i rozwiązuje więcej zagadek kryminalnych, niż pojawiło się we wszystkich odsłonach CSI. O nie, nie! Nasza dzielna bohaterka podeszła do sprawy, jak na dojrzałą kobietę przystało, czyli wklepała w Google: "jak rozwiązać sprawę kryminalną bez udziału policji” i wyskoczyła jej tajemnicza grupa cywili o nazwie Ultraviolet.
Czasami dostęp do internetu wystarczy, by znaleźć mordercę! |
Przyznaję, że bardzo spodobała mi się myśl, że może istnieć grupa przeciętnych zjadaczy chleba, którzy na własną rękę rozwiązują sprawy kryminalne, którymi policja przestała się interesować. Niestety moja wyszukiwarka najwyraźniej jest popsuta, bo idąc za przykładem Oli również wrzuciłam tę frazę w Google, ale nie znalazłam żadnego Scooby Gangu, do które mogłabym się przyłączyć. Odrobinę się zawiodłam. W końcu mogła rozpocząć nową drogę kariery i pomagać w wymierzaniu sprawiedliwości na świecie, gdyby tylko Google bardziej się postarało! Zdecydowanie byłabym wartościowym członkiem ekipy, skoro w "Ultraviolecie" w detektywów bawiły się nawet vlogerki modowe! Co ja gorsza? Tyle się naoglądałam seriali i tyle się napisałam o seryjnych mordercach, czarnych charakterach i horrorach, że w jedno popołudnie poprawiłabym statystyki zatrzymań! Dobra, żarty żartami, a w serialu przecież poważne rzeczy się dzieją. Ludzie umierają etc., więc nie wypada tak się chichrać z ludzi łapiących morderców. W końcu w USA przestępców łapią nawet wampiry, zombie, socjopaci i nastolatkowie, więc w Polsce mogą pracownicy lotniska, kierowcy, vlogerki i nastoletni hakerzy, prawda? Ja to szanuję.
Niemniej muszę być sprawiedliwa, więc przyznaję, że policja też coś tam robi. W sumie jeden policjant, ale to chyba się liczy? W sumie robi to dlatego, że Ola mu się podoba, ale wciąż się to chyba liczy, prawda? A nawet, jeśli w normalnych okolicznościach nie liczyłoby się, to dodam, że tym policjantem jest Michał Holender, którego gra Sebastian Fabijański, więc zdecydowanie wszystko zostało wybaczone! Całkiem szczerze przyznaję, że oglądanie Sebastiana Fabijańskiego na ekranie jest niezwykle przyjemne i nie piszę tak tylko dlatego, że strasznie przypomina mi Erica z "True Blood", lecz zwyczajnie i po ludzku jest bardzo utalentowanym aktorem. Marta Nieradkiewicz również spisała się całkiem przyzwoicie i ogólnie na grę aktorską nie mogę narzekać.
Szczególne brawa należą się twórcom dialogów, bo zacierały moje złe wrażenia po wcześniejszych polskich serialach kryminalnych (poważnie, jeszcze kilka dobrych polskich seriali i naprawdę rzucę zagraniczne produkcje w diabły). Żarty nie były wymuszone, więc zdarzało mi się uśmiechnąć, a w dodatku niemal nie poczułam tego naszego typowego rodzimego dramatyzmu i patosu, więc biję brawo! Scenariusz również był dość odświeżający. Jasne, odrobinę naiwny wydaje się sam sposób działania takiej organizacji, jak Ultraviolet, bo chyba powinni być trochę lepsi w ukrywaniu swojej tożsamości i weryfikacji ludzi, którzy się do nich zgłaszają, ale już to pomińmy. Najważniejsze, że sam pomysł istnienia takiej grupy i takiej aplikacji jest ciekawy, a przeważająca większość spraw, którymi bohaterowie zajmują się w serialu jest naprawdę ciekawa. Urzekła mnie ich różnorodność, a przy okazji całe tło, na którym rozgrywa się akcja również jest interesująca.
Reasumując "Ultraviolet" jest dobrym serialem, na który warto poświęcić czas. Powinniście go obejrzeć choćby po to, by przekonać się, że my także potrafimy robić dobre, zabawne, a przede wszystkim wciągające seriale (na chwilę obecną chyba wyłącznie, gdy stoi za tym dobra stacja, jak AXN, czy Canal +, ale to szczegół). Oczywiście nie gwarantuję, że po wszystkim nie będzie Wam przykro, jeśli Wasza wyszukiwarka nie pomoże Wam znaleźć grupy, do której moglibyście dołączyć.
Pytanie do Was: Gdyby Ultraviolet lub podobna cywilna organizacja istniała w Polsce, to chcielibyście zostać domorosłymi śledczymi?
0 Komentarze