Nadszedł film, na który czekali wszyscy fani połączonego filmowego uniwersum Marvela! W końcu po dziesięciu latach od premiery "Iron Mana", losy wszystkich superbohaterów z MCU łączą się w całość w epickiej walce o losy wszechświata! Panie i Panowie, nadszedł czas wojny bez granic!
Akcja "Infinity War" zaczyna się zaraz po wydarzeniach z "Thor: Ragnarok", z tym, że Thanos zdążył już pokonać Thora i wybić większość Azgardczyków znajdujących się na statku kosmicznym. Wszystko po to, by położyć łapy na Tesseracie, który skrywa jeden z sześciu Kamieni Nieskończoności - Kamień Przestrzeni. Wszystkie kamienie są Thanosowi potrzebne do ozdobienia Rękawicy Nieskończoności, czyli potężnego artefaktu, dzięki któremu zyska nieskończoną moc i będzie mógł zrobić wszystko, czego dusza zapragnie (spoiler: Thanos nie ma duszy). Właściwie tyran pragnie jednego: zgładzić połowę populacji wszechświata. Równą połowę. Wybór może być losowy, bo nie ma dla niego znaczenia, czy przetrwają silni czy słabi, bogaci czy biedni, dobrzy czy źli etc. Ważne jest tylko, by połowa populacji zniknęła, dzięki czemu miałby zapanować dobrobyt na zamieszkiwanych przez nich planetach (spoiler: ciekawi mnie jedynie, dlaczego krasnoludów wybił co do jednego, chociaż nie. Jednego zostawił przy życiu, a jakoś wątpię, by na całej planecie było wcześniej tylko dwóch. Oj... coś mu się obliczenia sypnęły!).
Jeśli nie pamiętacie, czym są i gdzie podziewają się pozostałe kamyki, to koniecznie sprawdźcie Przewodnik po Kamieniach Nieskończoności, dzięki temu będziecie wiedzieli, gdzie uda się zły tytan po zdobyciu Tesseractu. Leniwym zdradzę, że dwa z nich znajdują się na Ziemi - jeden w czole Visiona, drugi w naszyjniku Doctora Strange'a. Przy okazji warto wspomnieć, że w końcu bohaterowie wszystkich dotychczasowych filmów z MCU spotykają się, by połączyć siły w walce z Thanosem (poza Ant-Manem, ale on już poznał Avengersów w "Civil War"). Thor trafia na statek Strażników Galaktyki. Doctor Strange, Iron Man i Spider-man zostają porwani na statek kosmiczny, a Hulk wraca, by z Capem i pozostałymi wyjętymi spod prawa Avengersami walczyć na Ziemi. Wszystkie wątki w końcu łączą się w piękną całość, dlatego przed obejrzeniem "Infinity War" koniecznie obejrzyjcie wszystkie filmy z MCU, bo inaczej całkiem się pogubicie i to nie będzie się ograniczało jedynie do niezałapania humoru sytuacyjnego, czy jakichś pojedynczych wątków. O nie nie! Ten film jest zwieńczeniem 10 lat pracy nad uniwersum!
Wartka akcja jest naprawdę mocną stroną "Infinity War". Twórcy nawet przez chwilę nie pozwalają nam oderwać oczu od ekranu, a w dodatku fundują nam masę emocji. [Spoiler nad spoilery, aż do końca akapitu] Już w pierwszej scenie umiera Loki. Jasne, Loki już raz sfingował swoją śmierć, więc widzowie są tak zdezorientowani i pełni nadziei, że decydują jednak nie wyciągać chusteczek, by go opłakać. Jednak jak zapewnia Thanos: tym razem nie zmartwychwstanie. Wait... what? Marvel, chcesz mi powiedzieć, że w pierwszych dziesięciu minutach filmu zabiłeś jedynego intrygującego antybohatera w MCU? Seriously?! Byłam przygotowana na śmierć każdego. Przygotowałam się psychicznie nawet na pożegnanie z Iron Manem (którego kocham całym swoim małym serduszkiem), choć w kulminacyjnym momencie niemal zaczęłam rzucać w Thanosa popcornem (nie żeby zrobiłby mu krzywdę, ale próbować warto). Ale serio Loki? Jego śmierci nie brałam pod uwagę, a przecież nawet nie zaciągnęłam się do armii jego wiernych fanek. Pod koniec filmu padli niemal wszyscy - jeden po drugim i początkowo reagowałam jedynie na zasadzie: 'Aha, okey. Jakoś to przetrwam', aż w końcu nie został już żaden ze Strażników Galaktyki, a w dodatku posypał się również mały pajączek.
Wszystko wszystkim, ale większość fanów Marvela śledzący postępy w pracach nad kolejnymi filmami wie, że za rok wychodzi kolejna część przygód Spider-mana, a za dwa lata trzecia część "Strażników Galaktyki", więc... Marvel nas okłamuje! O ile w drugim przypadku ekipa Strażników mogłaby się jeszcze zmienić, tak w pierwszym przypadku raczej ciężko było nakręcić film o Spider-manie bez Spider-mana. Innymi słowy za rok, w jeszcze niezatytułowanym filmie o Avengersach, czeka nas wskrzeszenie wielu postaci, które zmarły w tej części. Nie wiem, jak Wy, ale ja naprawdę nie lubię tak słabych zagrań, jak wskrzeszanie postaci, która już zmarła, ani cofanie czasu, by zapobiec jej śmierci, a na chwilę obecną nie przychodzi mi lepsze wyjaśnienie tego, co się stanie w kolejnym filmie. Drodzy twórcy, jeśli macie jaja, by superbohatera, to miejcie również tyle odwagi, by się tego trzymać! Jeśli nie macie, to zwyczajnie nie zabijajcie go wcześniej bezsensowną śmiercią, bo tylko niepotrzebnie wkurzacie widzów! Chociaż przyznaję, że na ten moment nie potrzebnie się denerwuję wybiegając w przyszłość i gdybając, a przecież to, co dostaliśmy w "Infinity War", to czysta perfekcja.
Dzięki temu, że wszystkie dziewiętnaście filmów z MCU połączyły się w całość, otrzymaliśmy nie tylko zabójczą mieszankę bohaterów, ale także zmiksowane style, w jakich były kręcone poszczególne produkcje. Patos towarzyszący Kapitanowi Ameryce nigdzie nie zniknął, podobnie jak banalny, choć genialny humor Spider-mana, czy sarkastyczny ton Doctora Strange. Dzięki temu "Infinity War" bawi, zaskakuje, zachwyca i wywołuje całą gamę emocji. Osobiście nie mogłam się z nich otrząsnąć na długo po opuszczeniu kina. Mój różowy mózg nie chciał się przestawić na myślenie o czymkolwiek innym i wciąż wałkował możliwe scenariusze dalszego rozwoju fabuły. Nie mam pojęcia, jak wytrzymam rok, by poznać ciąg dalszy. Potrzebuję to wiedzieć JUŻ TERAZ ZARAZ! Marvel, proszę! Przyśpiesz premierę!
"Avengers Infinity War" jest zdecydowanie jednym z najlepszych filmów Marvela, a studio pokazało, jak powinno wyglądać tworzenie idealnego uniwersum. Na tę chwilę mogę się jedynie zachwycać, jak dobrze twórcy przemyśleli każdy wątek, każdą postać i każdą relację między bohaterami, które teraz zostały ostatecznie połączone. Biję brawo na stojąco!
Ps. Naprawdę mam nadzieję, że znalazły się tutaj jedynie osoby, które film mają za sobą (taka ilość spoilerów z pewnością każdemu popsułaby przyjemność oglądania), więc dajcie znać w komentarzach, jakie macie przypuszczenia odnośnie dalszego rozwoju fabuły! Kogo wskrzeszą, jak etc.
[SPOILERY! Wszędzie spoilery! Poważnie, uważajcie, bo poniższy tekst jest prawdziwym polem minowym!]
Akcja "Infinity War" zaczyna się zaraz po wydarzeniach z "Thor: Ragnarok", z tym, że Thanos zdążył już pokonać Thora i wybić większość Azgardczyków znajdujących się na statku kosmicznym. Wszystko po to, by położyć łapy na Tesseracie, który skrywa jeden z sześciu Kamieni Nieskończoności - Kamień Przestrzeni. Wszystkie kamienie są Thanosowi potrzebne do ozdobienia Rękawicy Nieskończoności, czyli potężnego artefaktu, dzięki któremu zyska nieskończoną moc i będzie mógł zrobić wszystko, czego dusza zapragnie (spoiler: Thanos nie ma duszy). Właściwie tyran pragnie jednego: zgładzić połowę populacji wszechświata. Równą połowę. Wybór może być losowy, bo nie ma dla niego znaczenia, czy przetrwają silni czy słabi, bogaci czy biedni, dobrzy czy źli etc. Ważne jest tylko, by połowa populacji zniknęła, dzięki czemu miałby zapanować dobrobyt na zamieszkiwanych przez nich planetach (spoiler: ciekawi mnie jedynie, dlaczego krasnoludów wybił co do jednego, chociaż nie. Jednego zostawił przy życiu, a jakoś wątpię, by na całej planecie było wcześniej tylko dwóch. Oj... coś mu się obliczenia sypnęły!).
Nadszedł czas przywitać się ze wszystkimi! |
Jeśli nie pamiętacie, czym są i gdzie podziewają się pozostałe kamyki, to koniecznie sprawdźcie Przewodnik po Kamieniach Nieskończoności, dzięki temu będziecie wiedzieli, gdzie uda się zły tytan po zdobyciu Tesseractu. Leniwym zdradzę, że dwa z nich znajdują się na Ziemi - jeden w czole Visiona, drugi w naszyjniku Doctora Strange'a. Przy okazji warto wspomnieć, że w końcu bohaterowie wszystkich dotychczasowych filmów z MCU spotykają się, by połączyć siły w walce z Thanosem (poza Ant-Manem, ale on już poznał Avengersów w "Civil War"). Thor trafia na statek Strażników Galaktyki. Doctor Strange, Iron Man i Spider-man zostają porwani na statek kosmiczny, a Hulk wraca, by z Capem i pozostałymi wyjętymi spod prawa Avengersami walczyć na Ziemi. Wszystkie wątki w końcu łączą się w piękną całość, dlatego przed obejrzeniem "Infinity War" koniecznie obejrzyjcie wszystkie filmy z MCU, bo inaczej całkiem się pogubicie i to nie będzie się ograniczało jedynie do niezałapania humoru sytuacyjnego, czy jakichś pojedynczych wątków. O nie nie! Ten film jest zwieńczeniem 10 lat pracy nad uniwersum!
Wartka akcja jest naprawdę mocną stroną "Infinity War". Twórcy nawet przez chwilę nie pozwalają nam oderwać oczu od ekranu, a w dodatku fundują nam masę emocji. [Spoiler nad spoilery, aż do końca akapitu] Już w pierwszej scenie umiera Loki. Jasne, Loki już raz sfingował swoją śmierć, więc widzowie są tak zdezorientowani i pełni nadziei, że decydują jednak nie wyciągać chusteczek, by go opłakać. Jednak jak zapewnia Thanos: tym razem nie zmartwychwstanie. Wait... what? Marvel, chcesz mi powiedzieć, że w pierwszych dziesięciu minutach filmu zabiłeś jedynego intrygującego antybohatera w MCU? Seriously?! Byłam przygotowana na śmierć każdego. Przygotowałam się psychicznie nawet na pożegnanie z Iron Manem (którego kocham całym swoim małym serduszkiem), choć w kulminacyjnym momencie niemal zaczęłam rzucać w Thanosa popcornem (nie żeby zrobiłby mu krzywdę, ale próbować warto). Ale serio Loki? Jego śmierci nie brałam pod uwagę, a przecież nawet nie zaciągnęłam się do armii jego wiernych fanek. Pod koniec filmu padli niemal wszyscy - jeden po drugim i początkowo reagowałam jedynie na zasadzie: 'Aha, okey. Jakoś to przetrwam', aż w końcu nie został już żaden ze Strażników Galaktyki, a w dodatku posypał się również mały pajączek.
Wszystko wszystkim, ale większość fanów Marvela śledzący postępy w pracach nad kolejnymi filmami wie, że za rok wychodzi kolejna część przygód Spider-mana, a za dwa lata trzecia część "Strażników Galaktyki", więc... Marvel nas okłamuje! O ile w drugim przypadku ekipa Strażników mogłaby się jeszcze zmienić, tak w pierwszym przypadku raczej ciężko było nakręcić film o Spider-manie bez Spider-mana. Innymi słowy za rok, w jeszcze niezatytułowanym filmie o Avengersach, czeka nas wskrzeszenie wielu postaci, które zmarły w tej części. Nie wiem, jak Wy, ale ja naprawdę nie lubię tak słabych zagrań, jak wskrzeszanie postaci, która już zmarła, ani cofanie czasu, by zapobiec jej śmierci, a na chwilę obecną nie przychodzi mi lepsze wyjaśnienie tego, co się stanie w kolejnym filmie. Drodzy twórcy, jeśli macie jaja, by superbohatera, to miejcie również tyle odwagi, by się tego trzymać! Jeśli nie macie, to zwyczajnie nie zabijajcie go wcześniej bezsensowną śmiercią, bo tylko niepotrzebnie wkurzacie widzów! Chociaż przyznaję, że na ten moment nie potrzebnie się denerwuję wybiegając w przyszłość i gdybając, a przecież to, co dostaliśmy w "Infinity War", to czysta perfekcja.
Dzięki temu, że wszystkie dziewiętnaście filmów z MCU połączyły się w całość, otrzymaliśmy nie tylko zabójczą mieszankę bohaterów, ale także zmiksowane style, w jakich były kręcone poszczególne produkcje. Patos towarzyszący Kapitanowi Ameryce nigdzie nie zniknął, podobnie jak banalny, choć genialny humor Spider-mana, czy sarkastyczny ton Doctora Strange. Dzięki temu "Infinity War" bawi, zaskakuje, zachwyca i wywołuje całą gamę emocji. Osobiście nie mogłam się z nich otrząsnąć na długo po opuszczeniu kina. Mój różowy mózg nie chciał się przestawić na myślenie o czymkolwiek innym i wciąż wałkował możliwe scenariusze dalszego rozwoju fabuły. Nie mam pojęcia, jak wytrzymam rok, by poznać ciąg dalszy. Potrzebuję to wiedzieć JUŻ TERAZ ZARAZ! Marvel, proszę! Przyśpiesz premierę!
Gdybym miała opisać "Infinity War" za pomocą trzech liter, to składałyby się one w WOW! |
"Avengers Infinity War" jest zdecydowanie jednym z najlepszych filmów Marvela, a studio pokazało, jak powinno wyglądać tworzenie idealnego uniwersum. Na tę chwilę mogę się jedynie zachwycać, jak dobrze twórcy przemyśleli każdy wątek, każdą postać i każdą relację między bohaterami, które teraz zostały ostatecznie połączone. Biję brawo na stojąco!
Ps. Naprawdę mam nadzieję, że znalazły się tutaj jedynie osoby, które film mają za sobą (taka ilość spoilerów z pewnością każdemu popsułaby przyjemność oglądania), więc dajcie znać w komentarzach, jakie macie przypuszczenia odnośnie dalszego rozwoju fabuły! Kogo wskrzeszą, jak etc.
0 Komentarze