Looking For Anything Specific?

Header Ads

The Good Doctor, czyli amerykański serial vs k-drama


Moim pierwszym kontaktem z "The Good Doctor" było kilka pierwszych odcinków amerykańskiej wersji. Gdy trafiłam na informację o tym, że scenariusz oparto na podstawie k-dramy, doszłam do wniosku, że obejrzę również pierwowzór, by porównać, jak bardzo wersja amerykańska różni się od koreańskiej. Jesteście ciekawi, jak bardzo obie produkcje różnią się między sobą?

W obu wersjach historia jest zasadniczo podobna. Młody doktor, dzięki wstawiennictwu dyrektora, dostaje się na staż do renomowanego szpitala. Nie byłoby w tym może nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że ów młody lekarz cierpi na autyzm oraz zespół sawanta, czyli rzadko spotykany stan, gdy osoba niepełnosprawna intelektualnie jest wybitnie uzdolnionym geniuszem, co zazwyczaj jest połączone z doskonałą pamięcią. W przypadku naszego głównego bohatera takie połączenie objawia się tym, że pomimo swoich problemów z wyrażaniem i rozumieniem emocji oraz trudnością w nawiązywaniu kontaktów międzyludzkich, potrafi bezbłędnie wizualizować sobie anatomię ciała pacjentów i ich urazów, co skutkuje trafnymi diagnozami i znajdowaniem najlepszych sposób leczenia.


Park Shi Ohn vs Shaun Murphy


Na tym kończą się podobieństwa u bohaterów obu produkcji. Koreański Park Shi Ohn jest mężczyzną bardzo nieśmiałym, który ciągle musi stykać się z wrogim nastawieniem kolegów z pracy oraz rodziców pacjentów. Bohater jest niezrozumiałym, dość niezdarnym szczeniaczkiem, który dodatkowo zmaga się z ogromną traumą z dzieciństwa. Mimo swojego geniuszu ciągle popełnia błędy. Oglądając jego zmagania na ekranie można dojść do wniosku, że jest biednym, zbitym szczeniaczkiem, który dojrzewa dopiero pod opiekuńczymi skrzydłami koleżanki z pracy.

Park Shi Ohn w całej okazałości.

Z kolei dr Shaun Murphy od samego początku nie prezentuje nam niczego poza czystym geniuszem. Chłopak jest odważny, zaradny, śmiały oraz całkowicie nieświadomy swojej bezczelności i bezpośredniości, dzięki czemu ciągle wywołuje u widzów uśmiech zamiast współczucia, czy też poczucia niesprawiedliwości, jak to ma się w koreańskiej wersji. Oczywiście autyzm sprawia mu wiele problemów, jednak w pracy zawsze jest doskonały. Brak zdolności interpersonalnych nie powoduje, że zamyka się w sobie, czy popełnia błędy. Prywatnie jest bardziej nieporadny, ale ma wokół siebie kilka przyjaznych osób, które widzą w nim nie tylko autyzm i pomagają dostrzec piękno świata.

Shaun Murphy w całej okazałości.
Muszę przyznać, że niezależnie od wersji bardzo podobał mi się pomysł stworzenia lekarza cierpiącego na autyzm połączony z zespołem sawanta. Ciekawie oglądało się jego odsłonę w dwóch wersjach - jednej genialnej i bezpośredniej oraz w drugiej nieporadnej i bardzo dziecinnej.  Zasadniczo Park Shi Ohn jest bardzo typowym bohaterem dram. Koreańczycy lubią kreować główne postaci na zagubione szczeniaczki, które muszą stawić czoła całej niesprawiedliwości świata, aż w końcu odnajdą innych dobrych ludzi, którzy pomogą im pokazać jacy są wartościowi. Z kolei Shaun jest bardzo amerykański. W zachodnich produkcjach bohater musi być wybitny i samodzielnie pokonywać wszystkie problemy, by ludziom wokół co rusz szczęki opadały z wrażenia. Ostatnimi czasy miała dość tych przebojowych amerykańskich typów, ale muszę przyznać, że w przypadku "The Good Doctor" znacznie bardziej polubiłam Shauna.

Drama vs serial


Pierwsze odcinki w obu produkcjach przebiegają bardzo podobnie, więc jeśli będziecie oglądać obie wersje możecie się przestraszyć powtórki z rozrywki, ale spokojnie. Bardzo szybko każda produkcja idzie w swoją stronę. Bohaterowie drugoplanowi różnią się między sobą. Istnieją tacy, którzy mają swoje odpowiedniki, choć ich charaktery bywają odmienne. Są również tacy, którzy są zlepkiem kilku postaci lub całkiem nowymi. Niezależnie od tego, ich problemy prywatne są zupełnie inne, co powoduje, że postacie rozwijają się w zupełnie inny sposób. Przypadki medyczne, z którymi muszą się mierzyć lekarze również są różne. Koreańczycy skupili się na oddziale pediatrii, a amerykanie na chirurgii ogólnej. To wszystko sprawia, że oglądanie obu wersji będzie dla Was zupełnie innym doświadczeniem, a kolejne odcinki będą mogły Was zaskakiwać. Przy okazji, czy wspominałam już, że za powstanie amerykańskiej wersji odpowiada Howard Shore, czyli twórca "Dr. House'a"? To powinno powiedzieć Wam sporo na temat prezentowanych bohaterów i przypadków medycznych.


Amerykanie nanieśli spore poprawki scenariuszowe, więc remake bardzo się różni od oryginału. Muszę przyznać, że okazało się to trafnym rozwiązaniem, ponieważ gdyby drama została przeniesiona 1:1 na serial, to wiele widzów nieprzyzwyczajonych do specyfiki azjatyckiej popkultury odpuściłaby oglądanie serialu. Zwyczajnie żaden Amerykanin, czy Europejczyk nie zrozumiałby dziwactw koreańskiej służby zdrowia. Przykładowo, kto normalny zrozumiałby, dlaczego lekarze nie ratują noworodka, gdy istnieje 20% szansa przeżycia operacji, a zaniechanie zabiegu da 100% gwarancje śmierci? No kto?! W naszym świecie taka sytuacja skończyłaby się w sądzie, a dodatkowo byłaby nagłaśniana przez media, a w Korei najwyraźniej tak po prostu wygląda normalność. Nikt nie zrozumiałby także dlaczego życie pacjentów jest sprawą drugorzędną, podczas gdy pierwszorzędną jest dbanie o stanowisko swoje i przełożonego. Niezrozumiała byłaby również ta cała absurdalna hierarchia, którą traktuje się z taką nabożnością. Uproszczając: zamerykanizowanie, czy raczej ucywilizowanie (wybaczcie szczerość dramoholicy) realiów z koreańskiej dramy wydaje mi się w tym przypadku w pełni zasadne, bo widzom łatwiej byłoby uwierzyć w Reptilian, niż w to, co się wyprawia w koreańskich szpitalach.


Zazwyczaj przy remake'ach cenię sobie wierność względem oryginału, jednak w tym konkretnym przypadku różnice okazały się świetnym rozwiązaniem. Zdecydowanie polecam zapoznać się z produkcjami obu krajów, a przy tym najlepszym wyjściem będzie zaczęcie od amerykańskiego remake'u, zamiast od oryginału. Chyba że jesteście już z dramami zaprzyjaźnieni - w takiej sytuacji to nie powinno robić większej różnicy.

Ps. Która wersja bardziej Was kusi?
Ps2. Znacie inne przykłady amerykańskich remake'ów dram? Podrzućcie!
Ps3. Ważna wiadomość dla wszystkich dramaholików! Jeśli będziecie w weekend majowy w Krakowie, to wpadnijcie na Serialcon, gdzie wraz z eM polecabędziemy prowadzić prelekcję o koreańskich dramach i przekonywać, że azjatycką popkulturę też da się lubić!

Prześlij komentarz

0 Komentarze