Lubicie produkcje o płatnych zabójcach? Jeśli tak, to pokochacie "Killing Eve", czyli najnowszy serial opowiadający o zabójstwach, intrygach i zwichrowanych relacjach myszy ze ścigającym ją kotem (choć nie jestem pewna, która z bohaterek jest myszą, a która kotem).
Jak każda dobra historia, "Killing Eve" zaczyna się od morderstwa. Morderstwa, które przyciąga uwagę brytyjskiego wywiadu, w którym pracuje tytułowa Eve (Sandra Oh). Główna bohaterka nie jest asem wywiadu, bardziej sekretarką, która niegdyś studiowała psychologię kryminalistyczną, a przy tym pociągają ją seryjne zabójczynie. Kobieta wylatuje z pracy, gdy zaczyna prowadzić prywatne śledztwo w sprawie wspomnianego morderstwa, a ślady doprowadzają ją do Villanelle (Jodie Comer). Eve zostaje zwerbowana do tajnej jednostki, która ma za zadanie schwytać zabójczynie. Problem polega na tym, że nie tylko Eve dostaje obsesji na punkcie tajemniczej morderczyni - Villanelle również dostaje obsesji na punkcie Eve.
Przede wszystkim muszę pochwalić twórców i aktorki za stworzenie niesamowitych postaci kobiecych i to nie tylko tych pierwszoplanowych, chociaż to na nich się skupię. Każda z głównych bohaterek jest genialnie wykreowana i ogląda się je z przyjemnością.
Villanelle jest dokładnie taką zabójczynią, jaką chciałam zobaczyć w popkulturze. Jest profesjonalistką niezwykle zdeterminowaną na wykonanie zadania - niezależnie od tego, kto jest celem. Przy okazji sposób w jaki zabija zawsze jest niezwykły. Kreatywność zbrodni tak bardzo! Przy okazji uwielbiam to, że dziewczyna nie ma żadnych traumatycznych przeżyć, które mogłyby usprawiedliwiać jej zawód. Ona zwyczajnie jest psychopatką, którą cieszy praca. Wiem, jak to brzmi, ale naprawdę przyjemnie ogląda się tak spełnionego człowieka, który ma tyle frajdy z wykonywania rozkazów! Villanelle zdecydowanie jest jedną z najlepiej wykreowanych zabójczyń EVER! Będziecie chichotać, jak oszalali, gdy tylko zacznie zabijać. Tak, to okropne, ale będziecie!
Dodatkowo szalenie podoba mi się relacja między obiema bohaterkami. Jest skomplikowana, intrygująca i naprawdę zdrowo popaprana, więc ogląda się to wybornie!
Eve jest bardzo bezpośrednia, zdeterminowana i zabawna, ale równocześnie dość niedbała, słabo wyszkolona i nieobyta, co tworzy ciekawe połączenie. Sandra Oh perfekcyjnie wpasowała się w taką postać. Jej gesty, mimika i zachowania dodatkowo podkreślały cechy Eve, a przy okazji niesamowicie bawiły. Szczególnie uwielbiam sceny, w których rozmawiała ze swoim mężem, Niko (Owen McDonnell). Były wprost przezabawne i wprowadzały do serialu polski akcent. Już w pierwszym odcinku dostajemy sporą porcję polskości. Niestety akcent i wymowa są zazwyczaj koszmarne, nawet u postaci, które teoretycznie powinny być biegłe, niemniej nie będę marudzić, bo po pierwsze wynagrodziła mi Sandra Oh mówiąca po polsku, a po drugie to miło, że przynajmniej zadali sobie trud, by tłumaczyć poprawnie, a nie wstawić np. rosyjski w miejsce polskiego.
"Killing Eve" jest brytyjską produkcją, więc ma zupełnie inny klimat od amerykańskich seriali, jednak nie aż tak brytyjski, jak się obawiałam (niestety nie przepadam za brytyjską popkulturą, wybaczcie). Jest nieco szary, a bohaterowie nie wyglądają, jakby dopiero co zeszli z czerwonego dywanu, jednak tempo akcji jest dość szybkie, a całość zamyka się w ośmiu odcinkach. Podoba mi się jak twórcy bawią się konwencją. Z minusów warto wspomnieć o zabójstwach dokonywanych przez Villanelle. Jak wspomniałam są kreatywne i świetnie się bawiłam, jednak są nieprzemyślane dobrze. Jasne, jak wspominano dziewczyna po dwóch latach aktywności stała się zbyt arogancka, a w dodatku jest psychopatką, którą bawi perspektywa, że może zostać złapana (a raczej, że zabije osobę, która ją przyłapie), jednak niektórych może drażnić, jakim jest lekkoduchem. Przez to wydaje się niemal absurdalne, że do tej pory jej nie złapano. Mnie osobiście kompletnie to nie przeszkadzało, o zbyt bawią mnie takie przerysowania (nie bez powodu moim ulubionym złoczyńcą jest Joker).
Chyba nie muszę pisać, jak bardzo podobało mi się "Killing Eve"? Myślę, że mój zachwyt jest, aż na zbyt widoczny. I co z tego, że serial ma wady? Who cares?! Bawiłam się przy nim świetnie i uważam go za naprawdę odświeżającym dla gatunku. Nie wszystkim się spodoba, ale jeśli należycie do osób, które lubią taką tematykę, to zdecydowanie powinniście chociaż go sprawdzić, by sprawdzić, czy kliknie, a gdy tak się stanie możecie podziękować!
Ps. Jak widać moja faza na filmy, książki i seriale o zabójczyniach trwa w najlepsze, więc śmiało możecie podrzucać kolejne tytuły. Za ten serdecznie dziękuję Lexi!
Ps2. Pytanie do fanów gatunku: jaką kreacje seryjnego/płatnego zabójcy z popkultury najbardziej lubicie i czym sobie na to zasłużył?
Jak każda dobra historia, "Killing Eve" zaczyna się od morderstwa. Morderstwa, które przyciąga uwagę brytyjskiego wywiadu, w którym pracuje tytułowa Eve (Sandra Oh). Główna bohaterka nie jest asem wywiadu, bardziej sekretarką, która niegdyś studiowała psychologię kryminalistyczną, a przy tym pociągają ją seryjne zabójczynie. Kobieta wylatuje z pracy, gdy zaczyna prowadzić prywatne śledztwo w sprawie wspomnianego morderstwa, a ślady doprowadzają ją do Villanelle (Jodie Comer). Eve zostaje zwerbowana do tajnej jednostki, która ma za zadanie schwytać zabójczynie. Problem polega na tym, że nie tylko Eve dostaje obsesji na punkcie tajemniczej morderczyni - Villanelle również dostaje obsesji na punkcie Eve.
Przede wszystkim muszę pochwalić twórców i aktorki za stworzenie niesamowitych postaci kobiecych i to nie tylko tych pierwszoplanowych, chociaż to na nich się skupię. Każda z głównych bohaterek jest genialnie wykreowana i ogląda się je z przyjemnością.
Villanelle jest dokładnie taką zabójczynią, jaką chciałam zobaczyć w popkulturze. Jest profesjonalistką niezwykle zdeterminowaną na wykonanie zadania - niezależnie od tego, kto jest celem. Przy okazji sposób w jaki zabija zawsze jest niezwykły. Kreatywność zbrodni tak bardzo! Przy okazji uwielbiam to, że dziewczyna nie ma żadnych traumatycznych przeżyć, które mogłyby usprawiedliwiać jej zawód. Ona zwyczajnie jest psychopatką, którą cieszy praca. Wiem, jak to brzmi, ale naprawdę przyjemnie ogląda się tak spełnionego człowieka, który ma tyle frajdy z wykonywania rozkazów! Villanelle zdecydowanie jest jedną z najlepiej wykreowanych zabójczyń EVER! Będziecie chichotać, jak oszalali, gdy tylko zacznie zabijać. Tak, to okropne, ale będziecie!
Dodatkowo szalenie podoba mi się relacja między obiema bohaterkami. Jest skomplikowana, intrygująca i naprawdę zdrowo popaprana, więc ogląda się to wybornie!
BBC America, dziękuję za stworzenie Villanelle! Jestem nieopisanie wdzięczna! |
Eve jest bardzo bezpośrednia, zdeterminowana i zabawna, ale równocześnie dość niedbała, słabo wyszkolona i nieobyta, co tworzy ciekawe połączenie. Sandra Oh perfekcyjnie wpasowała się w taką postać. Jej gesty, mimika i zachowania dodatkowo podkreślały cechy Eve, a przy okazji niesamowicie bawiły. Szczególnie uwielbiam sceny, w których rozmawiała ze swoim mężem, Niko (Owen McDonnell). Były wprost przezabawne i wprowadzały do serialu polski akcent. Już w pierwszym odcinku dostajemy sporą porcję polskości. Niestety akcent i wymowa są zazwyczaj koszmarne, nawet u postaci, które teoretycznie powinny być biegłe, niemniej nie będę marudzić, bo po pierwsze wynagrodziła mi Sandra Oh mówiąca po polsku, a po drugie to miło, że przynajmniej zadali sobie trud, by tłumaczyć poprawnie, a nie wstawić np. rosyjski w miejsce polskiego.
"Killing Eve" jest brytyjską produkcją, więc ma zupełnie inny klimat od amerykańskich seriali, jednak nie aż tak brytyjski, jak się obawiałam (niestety nie przepadam za brytyjską popkulturą, wybaczcie). Jest nieco szary, a bohaterowie nie wyglądają, jakby dopiero co zeszli z czerwonego dywanu, jednak tempo akcji jest dość szybkie, a całość zamyka się w ośmiu odcinkach. Podoba mi się jak twórcy bawią się konwencją. Z minusów warto wspomnieć o zabójstwach dokonywanych przez Villanelle. Jak wspomniałam są kreatywne i świetnie się bawiłam, jednak są nieprzemyślane dobrze. Jasne, jak wspominano dziewczyna po dwóch latach aktywności stała się zbyt arogancka, a w dodatku jest psychopatką, którą bawi perspektywa, że może zostać złapana (a raczej, że zabije osobę, która ją przyłapie), jednak niektórych może drażnić, jakim jest lekkoduchem. Przez to wydaje się niemal absurdalne, że do tej pory jej nie złapano. Mnie osobiście kompletnie to nie przeszkadzało, o zbyt bawią mnie takie przerysowania (nie bez powodu moim ulubionym złoczyńcą jest Joker).
Chyba nie muszę pisać, jak bardzo podobało mi się "Killing Eve"? Myślę, że mój zachwyt jest, aż na zbyt widoczny. I co z tego, że serial ma wady? Who cares?! Bawiłam się przy nim świetnie i uważam go za naprawdę odświeżającym dla gatunku. Nie wszystkim się spodoba, ale jeśli należycie do osób, które lubią taką tematykę, to zdecydowanie powinniście chociaż go sprawdzić, by sprawdzić, czy kliknie, a gdy tak się stanie możecie podziękować!
Ps. Jak widać moja faza na filmy, książki i seriale o zabójczyniach trwa w najlepsze, więc śmiało możecie podrzucać kolejne tytuły. Za ten serdecznie dziękuję Lexi!
Ps2. Pytanie do fanów gatunku: jaką kreacje seryjnego/płatnego zabójcy z popkultury najbardziej lubicie i czym sobie na to zasłużył?
0 Komentarze