W ostatnim czasie pojawia się coraz więcej adaptacji komiksów i niestety coraz trudniej wyłonić wśród nich prawdziwą perełkę. Na szczęście od tego macie mnie, więc powiadam Wam - oto nastał "Cloak & Dagger" i to jest dobre! Zdecydowanie zbyt cicho jest o tej produkcji, a naprawdę warto to zmienić, więc poczytajcie i sprawdźcie!
Poznajcie naszych nastoletnich bohaterów - niebiańską parę! Tandy (Olivia Holt) i Tyrone (Aubrey Joseph) w dzieciństwie przeżyli traumatyczne przeżycie, które połączyło ich na zawsze. Mała Tandy była baletnicą, która wraz z zapracowanym ojcem zaliczyła wypadek samochodowy. Tylko ona przeżyła. Z kolei mały Tyrone ukradł auto samochodowe, które chciał oddać bratu. Niestety podczas ucieczki przed policją, spanikowany przedstawiciel prawa zastrzelił mu brata. Ta chwila i ta strata doprowadziły do tego, że nasi mali bohaterowie wylądowali w wodzie, gdy na pobliskiej platformie doszło do potężnej eksplozji. W ten sposób zyskali niezwykłą moc, która ujawniła się dopiero podczas ich kolejnego spotkania po latach.
Wiecie co było największym zaskoczeniem w "Cloak & Dagger"? Fakt, że nie jest on tak oczywisty, jak mógłby się wydawać. Wręcz w nic w nim oczywistego nie ma. Wystarczy spojrzeć na samych bohaterów. Można pomyśleć, że dziewczynka z dobrego domu taka zostanie, tak jak i mały złodziejaszek. Tymczasem wszystko potoczyło się inaczej. To Tandy stała się złodziejką nieprzejmującą się niczym. Mieszka w opuszczonym kościele, niemal nie utrzymując kontaktów z matką alkoholiczką. Dziewczyna jest nie tylko zdeprawowana, ale wręcz toksyczna z niej sucz. Z kolei Tyron wyrósł na porządnego, odpowiedzialnego i niezwykle grzecznego chłopaka. Chyba dotąd w żadnym serialu nie widziałam nikogo tak dobrze wychowanego. Naprawdę cudownie ogląda się serial, w którym nic nie jest takie, jak można się spodziewać. Zmusza nas do wyrzucenia całej zawartości stereotypowych szufladek, do których chcemy upchnąć bohaterów. Ja to doceniam.
Moce niebiańskiej pary również działają na zasadzie kontrastu. Jasne światło, którym emanuje Tandy zmienia się w sztylety, zaś mroczna mgła oplatająca Tyrona pozwala mu się teleportować z miejsca na miejsce. Wierzcie mi, mrok bardziej pasuje do białej blondyneczki, więc mózg za każdy razem robi WTF?! Jednak to nie wszystko. Pozbawiona nadziei Tany widzi ludzkie marzenia, gdy kogoś dotyka, a Tyrone doświadcza wizji najgorszych lęków innych osób. Muszę przyznać, że oglądanie zarówno lęków, jak i nadziei było szalenie fascynujące i niejednokrotnie okazywało się bardziej przydatne, niż fizyczna moc bohaterów.
By jeszcze mocniej pokazać różnice między bohaterami, twórcy "Cloak & Dagger" początkowo (w późniejszych odcinkach już w mniejszym stopniu) prezentowali historię z dwóch perspektyw. Osobno losy Tandy i osobno Tyrone. Całość zbiegała się zawsze w kluczowym momencie, ponieważ łącząca ich moc zarówno ich przyciąga, jak i odpycha. Przyciąganie wydaje się oczywiste, skoro nabyli zdolności w tym samym czasie oraz w podobnych okolicznościach. Zasadniczo odpychanie również jest całkiem sensowne, skoro są przeciwieństwami. Mimo wszystko trochę mnie to zaskoczyło, ponieważ spodziewałam się romansu między tą dwójką. [Spoiler] W pierwszym sezonie nici z tego, bo za każdym razem, gdy się dotykają siła odrzutu ciska nimi o ścianę. Niemniej w kolejnym sezonie wydaje się to bardziej prawdopodobne.
"Cloak & Dagger" ma świetną, nieco leniwą dynamikę tak niepasującą do kina superbohaterskiego, za to świetnie sprawdzającej się do opowiadanej dość nietypowej historii. I może właśnie w tym rzecz - to nie jest typowe superbohaterskie kino, w którym rządzą spektakularne supermoce, sceny walk i epickiego ratowania świata, po którym gapie będą mogli bić brawo. Wręcz początkowo używają swoich mocy do osobistej vendetty, a dopiero później zapobiegają zombie apokalipsie (mówcie co chcecie, ale dla mnie to była odmiana zombie!). W tym serialu na pierwszym planie nie są niezwykłe zdolności bohaterów, lecz ich historia, a w końcu również przemiana. I to chyba jest największy urok tej produkcji.
Poza tym dodatkowym plusem jest osadzenie akcji w Nowym Orleanie, więc mamy również wątek ich folkloru i voodoo. Osobiście uwielbiam oglądać Nowy Orlean przez pryzmat popkultury, bo zawsze ma nieziemski klimat, nadnaturalną otoczkę, a ponadto każda produkcja ukazuje to miasto z nieco innej perspektywy. Dlatego powtórzę: duży plus za to! Muzyka też jest rewelacyjnie dobrana, co w sumie jest rzadkością. Oczywiście serial ma wady - wszystko ma wady, jeśli przyjrzymy się dostatecznie uważnie. Jednak w tym przypadku zwyczajnie nie chcę sobie, ani Wam głowy tym zawracać, bo serial jest zwyczajnie dobry!
Osobiście przepadłam i nie mogę doczekać się kolejnego sezonu! przyznać, że jak na razie jest to mój ulubiony serial z logiem Marvela (trochę wstyd się przyznać, jednak nie przepadam za tymi produkowanymi dla Netflixa). Klimatem bardzo zbliżony do "Runaways" (zresztą istnieją spore szanse na crossover obu produkcji), choć dojrzalszy i nie tak kolorowy. Za to oba tytuły wyłamują się z ram, do których przyzwyczaił nas Marvel. Nie ma nacisku na walkę ze złem i globalnymi katastrofami, więc naprawdę, ale to naprawdę nie nastawiajcie się na stricte superbohaterskie kino, bo możecie być zawiedzeni, a w przypadku "Cloak & Dagger" zwyczajnie nie wypada!
Ps. Trochę z innej beczki: Macie swoje ulubione miasta w popkulturze? Jeśli tak to koniecznie dajcie znać jakie oraz dlaczego i/lub w jakich tytułach się pojawiają.
Poznajcie naszych nastoletnich bohaterów - niebiańską parę! Tandy (Olivia Holt) i Tyrone (Aubrey Joseph) w dzieciństwie przeżyli traumatyczne przeżycie, które połączyło ich na zawsze. Mała Tandy była baletnicą, która wraz z zapracowanym ojcem zaliczyła wypadek samochodowy. Tylko ona przeżyła. Z kolei mały Tyrone ukradł auto samochodowe, które chciał oddać bratu. Niestety podczas ucieczki przed policją, spanikowany przedstawiciel prawa zastrzelił mu brata. Ta chwila i ta strata doprowadziły do tego, że nasi mali bohaterowie wylądowali w wodzie, gdy na pobliskiej platformie doszło do potężnej eksplozji. W ten sposób zyskali niezwykłą moc, która ujawniła się dopiero podczas ich kolejnego spotkania po latach.
Dwójka bohaterów. Dwa punkty widzenia. Wspólne przeznaczenie. |
Wiecie co było największym zaskoczeniem w "Cloak & Dagger"? Fakt, że nie jest on tak oczywisty, jak mógłby się wydawać. Wręcz w nic w nim oczywistego nie ma. Wystarczy spojrzeć na samych bohaterów. Można pomyśleć, że dziewczynka z dobrego domu taka zostanie, tak jak i mały złodziejaszek. Tymczasem wszystko potoczyło się inaczej. To Tandy stała się złodziejką nieprzejmującą się niczym. Mieszka w opuszczonym kościele, niemal nie utrzymując kontaktów z matką alkoholiczką. Dziewczyna jest nie tylko zdeprawowana, ale wręcz toksyczna z niej sucz. Z kolei Tyron wyrósł na porządnego, odpowiedzialnego i niezwykle grzecznego chłopaka. Chyba dotąd w żadnym serialu nie widziałam nikogo tak dobrze wychowanego. Naprawdę cudownie ogląda się serial, w którym nic nie jest takie, jak można się spodziewać. Zmusza nas do wyrzucenia całej zawartości stereotypowych szufladek, do których chcemy upchnąć bohaterów. Ja to doceniam.
By jeszcze mocniej pokazać różnice między bohaterami, twórcy "Cloak & Dagger" początkowo (w późniejszych odcinkach już w mniejszym stopniu) prezentowali historię z dwóch perspektyw. Osobno losy Tandy i osobno Tyrone. Całość zbiegała się zawsze w kluczowym momencie, ponieważ łącząca ich moc zarówno ich przyciąga, jak i odpycha. Przyciąganie wydaje się oczywiste, skoro nabyli zdolności w tym samym czasie oraz w podobnych okolicznościach. Zasadniczo odpychanie również jest całkiem sensowne, skoro są przeciwieństwami. Mimo wszystko trochę mnie to zaskoczyło, ponieważ spodziewałam się romansu między tą dwójką. [Spoiler] W pierwszym sezonie nici z tego, bo za każdym razem, gdy się dotykają siła odrzutu ciska nimi o ścianę. Niemniej w kolejnym sezonie wydaje się to bardziej prawdopodobne.
"Cloak & Dagger" ma świetną, nieco leniwą dynamikę tak niepasującą do kina superbohaterskiego, za to świetnie sprawdzającej się do opowiadanej dość nietypowej historii. I może właśnie w tym rzecz - to nie jest typowe superbohaterskie kino, w którym rządzą spektakularne supermoce, sceny walk i epickiego ratowania świata, po którym gapie będą mogli bić brawo. Wręcz początkowo używają swoich mocy do osobistej vendetty, a dopiero później zapobiegają zombie apokalipsie (mówcie co chcecie, ale dla mnie to była odmiana zombie!). W tym serialu na pierwszym planie nie są niezwykłe zdolności bohaterów, lecz ich historia, a w końcu również przemiana. I to chyba jest największy urok tej produkcji.
Poza tym dodatkowym plusem jest osadzenie akcji w Nowym Orleanie, więc mamy również wątek ich folkloru i voodoo. Osobiście uwielbiam oglądać Nowy Orlean przez pryzmat popkultury, bo zawsze ma nieziemski klimat, nadnaturalną otoczkę, a ponadto każda produkcja ukazuje to miasto z nieco innej perspektywy. Dlatego powtórzę: duży plus za to! Muzyka też jest rewelacyjnie dobrana, co w sumie jest rzadkością. Oczywiście serial ma wady - wszystko ma wady, jeśli przyjrzymy się dostatecznie uważnie. Jednak w tym przypadku zwyczajnie nie chcę sobie, ani Wam głowy tym zawracać, bo serial jest zwyczajnie dobry!
Osobiście przepadłam i nie mogę doczekać się kolejnego sezonu! przyznać, że jak na razie jest to mój ulubiony serial z logiem Marvela (trochę wstyd się przyznać, jednak nie przepadam za tymi produkowanymi dla Netflixa). Klimatem bardzo zbliżony do "Runaways" (zresztą istnieją spore szanse na crossover obu produkcji), choć dojrzalszy i nie tak kolorowy. Za to oba tytuły wyłamują się z ram, do których przyzwyczaił nas Marvel. Nie ma nacisku na walkę ze złem i globalnymi katastrofami, więc naprawdę, ale to naprawdę nie nastawiajcie się na stricte superbohaterskie kino, bo możecie być zawiedzeni, a w przypadku "Cloak & Dagger" zwyczajnie nie wypada!
Ps. Trochę z innej beczki: Macie swoje ulubione miasta w popkulturze? Jeśli tak to koniecznie dajcie znać jakie oraz dlaczego i/lub w jakich tytułach się pojawiają.
0 Komentarze