Looking For Anything Specific?

Header Ads

Drodzy Internetowi Rycerze broniący poprawności politycznej!


Drodzy Internetowi Rycerze, którzy wkraczacie do internetu z pieśnią o poprawności politycznej na ustach,
Dziękuję Wam serdecznie za cały Wasz wysiłek w szerzeniu tolerancji, za Waszą ciężką pracę na rzecz globalnej społeczności. Dzięki Waszym staraniom śpię lepiej w nocy wiedząc, że nawet najmniejszy przejaw opinii nie pasującej do nienagannej poprawności, zostanie natychmiast zauważony i wytknięty. Niestety mam drobną uwagę, a podczas jej czytania może Wam być potrzebny nervosol.

Zacznę od tego, że niby nie od dziś wiem, że jestem okropną ignorantką, ale czasami sobie myślę, że dodatkowo jeszcze głupia momentami jestem, bo wiecie... gdy byłam mała nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak seksizm, rasizm, homofobia, czy ksenofobia. Może dlatego, że w moim otoczeniu nigdy nie było ludzi, którzy uważali jakąś grupę za gorszą od innych, choć nawet ich nie znali, woleliśmy się (tak, identyfikuję się ze swoimi znajomymi. Pozwijcie mnie za to!) skupiać się na nielubieniu kogoś (tak, ludzie potrafią się nie lubić, bo do jasnej cholery nie da się lubić wszystkich!) za to jaki był, niż za to, że przynależał do jakiejś grupy (Przykład dla idiotów: Zosia była głupia, nie dlatego, że była dziewczyną, ale dlatego, że robiła głupie rzeczy). Nie zmieniało to faktu, że przerzucaliśmy się całą masą żartów opartych na stereotypach. Jeśli ktoś rzucił tekst, że jestem w pokoju, bo mam za długi łańcuch, to bynajmniej nie dlatego, że wierzył, że powinnam siedzieć w kuchni i robić mu ciasteczka, ale zwyczajnie dlatego, że głupie żarty by kogoś wkurzyć były na porządku dziennym. Powiem Wam teraz coś niesamowicie szokującego: Takie niepoprawne i stereotypowe żarty dalej nas bawią, bo nie są szkodliwe i nikogo nie bolą. Rzucanie tekstu o tym, że moje miejsce jest w kuchni, postrzegam bardziej jak ciągnięcie za kucyk z czasów podstawówki. Może mój problem polega na tym, że zwyczajnie wolę się odcinać zamiast obrażać, czyli na tekst "A lodówkę na 3 piętro wyniesiesz?", odpowiadam, że chciałabym zobaczyć swojego rozmówce wynoszącego lodówkę w pojedynkę (swoją drogą, jeśli będziecie musieli wynieść lodówkę, to frajer zrobi to za Was, by coś udowodnić, a po fakcie możecie się pochwalić, że użyłyście czegoś lepszego od mięśni - mózgu!). To lepsze, niż tupanie ze złością nóżkami i wytykanie seksizmu.

Jeśli ktoś teraz mocniej wciągnął z przerażeniem powietrze, to proszę wyjść - zażyjcie trochę życia. Wiem, że w internecie takich rzeczy się pisać nie powinno, bo zaraz znajdzie się KTOŚ - ten Internetowy Rycerz - i powie, jak szkodliwe są takie zachowania... bla, bla,bla. Ale wiecie co? Wystarczy się wylogować, posłuchać znajomych, znajomych znajomych, czy ludzi na ulicach, by usłyszeć gorsze żarty oparte na stereotypach. Jeśli je namierzycie, przyjrzyjcie się osobom, które je rzucają. Czy są poważni i naprawdę tak sądzą? Czy naprawdę są krzywdzące? Czy Wy sami obrażacie się, bo Was dotykają, czy może wyłącznie dlatego, że wierzycie w to, że powinniście się czuć oburzeni?

Jednak wróćmy do mojej głupoty i etapów poznawania tych wszystkich złych rzeczy kryjącymi się za wyżej wspomnianymi terminami. Z upływem lat zaczęłam baczniej śledzić to, co dzieje się poza moim otoczeniem. Tam spotkałam się z poglądami, które mnie przeraziły oraz taką dawką nienawiści, że miałam ochotę wyrżnąć wszystkich maczetą. Wkurzałam się i tupałam nóżkami na wieść, że istnieją jednostki, czy nawet całe grupy osób, które NAPRAWDĘ uważają innych za gorszych tylko dlatego, że mają inny odcień skóry, sprzęt między nogami, czy orientacje seksualną. [Wiem, że tłumaczono mi to w szkole, ale jest różnica między wiedzieć, a zrozumieć] Na Bloga! Ludzi się nienawidzi za charakter, a nie za wygląd, czy inne tak bardzo nieznaczące pierdoły. To odrażające, a zarazem śmieszne, że komuś przeszkadzają osoby, których nigdy nie poznali i/lub które są kim są, bo nie miały na to wpływu. Nie pamiętam, żeby ktoś mnie pytał, czy chce być białą heteroseksualną kobietą o brązowych oczach, która urodzi się w Polsce pod koniec XX wieku. Nawet nie ukształtowałam swojego charakteru w pełni samodzielnie. Niemniej jak wspominałam, jestem ignorantką, więc mogłam się nie zorientować lub zapomnieć o tym, więc Wy mi powiedzcie, mieliście wpływ na to kim jesteście?

Na tym etapie spotkałam się także z drugą stroną barykady, czyli ludźmi, którzy starali się zmienić świat na lepsze. Tłumaczyć ludziom, co jest DOBRYM POGLĄDEM, a co ZŁYM POGLĄDEM, nagłaśniać problemy i starać się je zwalczać. Och! Jak ja się nimi zachwyciłam. Tamten heteroseksualny facet powiedział innemu heteroseksualnemu facetowi, że to i tamto jest złe, bo powinno mnie obrazić. Ale czekajcie... ja czasami wcale nie czułam się urażona. "Nie załapałam, czy mam mniejszą wrażliwość, niż powinnam?" - takie myśli miałam w podobnych sytuacjach. Nie zrozumcie mnie źle. Autentycznie jestem poruszona tym, jak wiele pozytywnych zmian miało miejsce na moich oczach, a także szczerze podziwiam wszystkich, którzy dokładają swoją cegiełkę do tego, by świat stał się lepszym miejscem - lepszym dla wszystkich. Jestem świadoma, że z nietolerancją należy walczyć, a tolerancje szerzyć. Jestem za tym całym swoim różowym serduszkiem, bo najbardziej naturalną rzeczą jest dla mnie nieocenianie ludzi po czymkolwiek poza ich czynami. [Teraz bluzgnę - rzadko mi się to zdarza na blogu, więc zasłońcie oczy!] Jestem osobą, która zazwyczaj ma na wszystko wyjebane. Co mnie obchodzi, kto z kim śpi, jeśli nie śpi ze mną, ani z moim chłopakiem i nie robi tego siłą. Co mnie obchodzi, że ktoś jest z innego kraju, jeśli nie chce mnie zaprosić do siebie na wakacje. Co mnie obchodzi, kto w co wierzy, jeśli nie chce we mnie wmusić swojej wiary. Co mnie obchodzi, że ktoś ma inny kolor skóry, jeśli nie jest to oznaka zaraźliwej choroby (notka dla przewrażliwionych: mam na myśli chorobę skóry lub placki przy odrze). I wierzę, że innych też nie powinno to obchodzić. W takim świecie każdemu żyłoby się lepiej.

Niemniej mimo, że doceniam walkę z nietolerancją, to uważam, że niektórzy wzięli ją sobie za bardzo do serca. Tak, naprawdę wierzę, że jest to możliwe, a w dodatku zdarza się nagminnie... albo jak mówiłam, jestem głupia lub mam zbyt małą wrażliwość. Jednak wolę wierzyć, że mam więcej dystansu i nie powinnam się obrażać przez niewinne żarty, skróty myślowe, czy zwyczajnie nie dopatrywać się obraźliwych rzeczy, tam gdzie ich nie ma. Jeśli ktoś nie chce, by mulatka zagrała Arielkę, to nie zakładajmy automatycznie, że jest pieprzonym rasistą, którego trzeba ukrzyżować, ale zwyczajnie może nie lubić gry aktorskiej tej konkretniej osoby, która tylko przy okazji ma taki, a nie inny kolor skóry, lub zwyczajnie chce, by twórcy nowej adaptacji trzymali się oryginału zarówno pod względem fabuły, jak i wyglądu bohaterów. Jeśli ktoś nie lubi Morgana Freemana, to nie znaczy, że nienawidzi czarnych, tylko tego kolesia, który tylko przy okazji jest czarny. I to tyczy się wszystkiego. Dopóki ktoś nie napisze: "Walić czarnych", to nie możemy mieć pewności, że jest rasistą, a i wtedy zastanowiłabym się, czy przypadkiem nie chodzi o jego preferencje seksualne. Taki przykład można zastosować do wszystkiego. Nie bądźmy przewrażliwieni i nie próbujmy wmawiać ludziom, że jeśli nie lubią Ellen, to są homofobami, okey? Czepianie się pierdół i szukanie na siłę przejawów nietolerancji tam, gdzie ich nie ma, to wpadanie ze skrajności w skrajność. Wierzę, że nie tak trudno rozróżnić nietolerancyjne osoby od tych, z którymi wszystko jest w porządku. Jasne, trafiają się także przypadki, gdy ktoś bez złych intencji wygłasza teksty, od których cierpnie skóra, ale delikatne wyjaśnienie powinno załatwić sprawę, bo np. są to osoby, które w szkole uczyły się wierszyka "Murzynek Bambo" i nie rozumieją, że to teraz brzydkie słowo.


[Notka dla przewrażliwionych: Walka z nietolerancją jest cacy. Walka z każdym poglądem za pomocą wytykania braku poprawności politycznej jest beee!] 

Tak, moi drodzy, doszłam do etapu, w którym mam po dziurki w nosie naciąganej poprawności politycznej, która jest wpychana przy każdej okazji. Nadinterpretacje, czepianie się niewinnych lub głupich żartów i naprawianie ludzi, których naprawiać nie trzeba, to gruba przesada. Na moje oko doczekaliśmy się czasów, w których staliśmy się bardziej przewrażliwieni, niż to potrzebne. Czytając niektóre wypowiedzi Internetowych Rycerzy dostaję drgawek niemal tak silnych, jak wówczas, gdy czytam teksty pełne nienawiści. Niby jestem narcyzem z krwi, kości i zajebistości, ale nie wierzę, że jestem tak wyjątkowa, by być jedyną osobą na calutkim świecie, która reaguje alergicznie na przesadną poprawność polityczną. A skoro nie jestem w tym osamotniona, to oznacza, że Internetowi Rycerze mogą wzbudzać awersję do poprawności politycznej u sporej grupki osób. Umówmy się, poprawność/ tolerancja/ zwał jak zwał jest dobra i potrzebna, więc ogarnijcie się i nie zrażajcie do niej innych ludzi. To szkodzi. Każda skrajność szkodzi. Nie długo nic nie będzie wolno powiedzieć, czy napisać lub przy każdej opinii trzeba będzie zawrzeć dwa razy dłuższe wyjaśnienie, że nikogo nie chcieliśmy celowo obrazić, a jak tak się stało to przepraszamy i wymierzymy sobie karę. To naprawdę nierealny przykład, ale bawi mnie myśl, że w niedalekiej przyszłości przeczytam przepis na danie z wołowiny, zawierające obszerne przeprosiny dla wegan, wegetarian, miłośników krów, smakoszów kaczek/świnek/ chomików, osób uczulonych na dany składnik, oraz na koniec zapewnienie, że jeśli jednak ktoś poczuł się dotknięty, to w formie zadośćuczynienia autor poparzy sobie rękę w ramach kary. A zresztą co tam! Obie ręce!

Internetowi Rycerze, zdaję sobie sprawę, że chcecie dobrze i nie robicie nikomu krzywdy, więc nawet jeśli się ze mną nie zgadzacie, to chociaż przemyślcie, czy naprawdę warto zwracać uwagę, nim to zrobicie. Czy to nie jest niepotrzebne marnowanie energii, którą można przeznaczyć na walkę z tymi, którzy naprawdę wygłaszają pełne nienawiści poglądy?
I tu pojawia się kolejny problem. Istnieje wiele miejsc w sieci, w których aż się roi od przejawów nienawiści i nakłaniania do zasilania szeregów rasistów, ksenofobów i całej tej bandy, której nie chce mi się wymieniać, bo i tak wiecie kogo mam na myśli. Do takich miejsc nie ma po co zaglądać, by szerzyć dobry przekaz. Niemniej odnoszę wrażenia, że w przestrzeni wspólnej, którą dzielą osoby o różnych poglądach, rzadziej zwraca się uwagę tym otwarcie nietolerancyjnym, a częściej tym nieszkodliwym. Może działa to na zasadzie "Nie ma sensu z takimi człowiekiem rozmawiać, bo i tak się go nie przekona. Szkoda nerwów", a jeśli tak to rozumiem. Problem polega na tym, że skoro nie chce Wam się zmieniać tych wręcz fanatycznych, to jaki sens ma zwracanie uwagi tym, którzy tacy nie są? Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale to mi wygląda na pójście na łatwiznę, bo z góry wiecie, że się z Wami zgodzi. Gratuluję sukcesu upierdliwy człowieku! Wzbiłeś się na wyżyny i możesz naliczyć sobie plus 5 do dobrych uczynków. Tia... Mam nadzieję, że w prawdziwym życiu jesteś równie waleczny i nie walczysz tylko w internecie, bo podwójne standardy też są nieładne!

A tak całkiem poważnie. Zastanawiam się na ile zwracamy ludziom uwagę zasłaniając się poprawnością polityczną, bo dana wypowiedź naprawdę nas zabolała i uważamy ją za wielce niestosowną, a na ile przez to, że zwyczajnie wierzymy, że powinniśmy się tak czuć, bo ktoś nam kiedyś powiedział, że to niestosowne. Może wpadamy w pułapkę nadmiernej poprawności, bo sądzimy, że tak trzeba? Na takim przykładzie, jak wtedy, gdy ktoś mi mówi, że jako kobieta powinnam czuć się dotknięta w danej sytuacji lub słysząc daną wypowiedź. Od momentu, gdy postawiłam sobie to pytanie, zauważyłam że tak naprawdę sporadycznie kieruje mną prawdziwe oburzenie. Zazwyczaj były to sytuacje, gdy ktoś ewidentnie dyskryminował lub chciał mi odebrać prawa ze względu na płeć. W pozostałych sytuacjach nie fiksuję się na punkcie tego, że ktoś naprawdę chciał mnie lub kogokolwiek innego obrazić, bo tak nie jest. Jeśli ktoś poczuł się urażony moją niewrażliwością, to macie do tego prawo - każdy ma własną wrażliwość. Niemniej proponuję stąd wyjść. W prawym górnym okienku znajdziecie krzyżyk. On załatwia Wasz i mój problem.



Tak, mój też, bo skończyła mi się cierpliwość do wysłuchiwania jojczenia o każdą pierdołę. Jestem człowiekiem bezpośrednim, często impulsywnym i zdecydowanie zbyt często używającym skrótów myślowych, bo (miejmy nadzieję, że nie naiwnie) wierzę, że nie piszę tekstów dla osób o IQ niższym od mojego (patrzcie, właśnie okazałam się nietolerancyjna dla ludzi o niższym IQ... fuck!). Za to zdecydowanie nie mam się za osobę nietolerancyjną, więc dostaję spazmów, przy jakiś randomowy człowiek postanawia naprawiać moje poglądy na temat poprawności politycznej. Jestem u siebie, więc daję słowo daję, że pogryzę kolejną osobę!

Pozostałym dziękuję za uwagę.

Ps. Widzicie, mówiłam, że jestem głupia, bo najpierw upieram się, że jestem tolerancyjna, a później poświęcam cały tekst temu, jak bardzo nie toleruję nadgorliwych fanatyków poprawności politycznej. 

Prześlij komentarz

0 Komentarze