Looking For Anything Specific?

Header Ads

Młoda, gniewna i schudła, czyli o kontrowersyjnym Insatiable

Serial o zaburzeniach odżywiania

Wokół "Insatiable" krąży wiele kontrowersji, w końcu Netflix zaserwował nam serial o nastolatce z zaburzeniami odżywiania, która nagle z puszystej frajerki zmienia się w szczupłą kandydatkę do tytułu miss piękności. Pytanie tylko, czy rzeczywiście jest się o co oburzać i czy na pewno problem wiąże się z wyglądem dziewczyny, a nie zdrowiem psychicznym?

Serial opowiada historię nastoletniej Patty (Debby Ryan), która nie ma w życiu łatwo. W szkole wszyscy wyśmiewają ją z powodu nadwagi przezywając Grubą Patty. W jej ponurym świecie nie ma miejsca na wszystkie przywileje 'normalnych' dziewczyn, które co rusz zyskują nowych przyjaciół, przeżywają wielkie miłości i korzystają z młodości. Najbardziej ekscytującą rzeczą w jej życiu jest walka z bezdomnym o batonika, w czasie której pijany menel złamał dziewczynie szczękę. Co ciekawe jeszcze ją za to pozwał, więc potrzebuje prawnika, by za batonika nie trafić za kratki. W tym momencie na scenę wkracza drugi z naszych głównych bohaterów - Bob (Dallas Roberts), który jest prawnikiem, a przy okazji zdyskredytowanym trenerem w konkursach piękności. Gdy przed sądem spotyka piękną nastolatkę (złamana szczęka spowodowała znaczną utratę wagi), postanawia dzięki niej wrócić do gry.



O kontrowersyjnej utracie wagi dającej szczęście?


 To żadna nowość, że ludzie bywają okrutni.

O "Insatiable" usłyszałam po raz pierwszy (a także drugim, trzecim i kolejnym), gdy ludzie oburzali się jego przekazem. Według nich miał rozpowszechniać szkodliwe stereotypy. Jak podaje Wyborcza, jeszcze przed premierą ponad 230 tys. osób podpisało petycje, by Netflix nie wypuszczał serialu, bo "uprzedmiotawia kobiece ciała i potwierdza stereotyp, że kobieta, by być szczęśliwa, musi być szczupła i atrakcyjna". Jak wiecie (bo ostatnio pisałam) uważam, że ludzie w ostatnim czasie zrobili się okropnie przewrażliwieni na punkcie... no cóż... wszystkiego, dlatego postanowiłam sprawdzić sama, czy Netflix uważa, że kobiety powinny schudnąć, by być szczęśliwe. Zgadnijcie co się okazało? Wcale tak nie jest i chciałabym się mocniej do tego odnieść!

Przede wszystkim przestańmy się czarować. Kobiety zawsze były i wciąż są (mam nadzieję, że w przyszłości się do zmieni) oceniane na podstawie swojego wyglądu (notka dla przewrażliwionych: być może mężczyźni są, ale nie jestem facetem i ciężko mi się wypowiadać w ich imieniu). Co ciekawe nikt się z tym nie kryje, więc inni bez skrępowania na głos oceniają, czy to do nas personalnie, czy do znajomych, każdy mankament naszego ciała - włosy, nogi, piersi, nos, cera, tyłek, oczy etc. Nie ma co zaprzeczać, że kobieca masa ciała jest pierwszym punktem oceny. Im szczuplejsza, tym lepsza, chyba że zahacza już o anoreksje. Dlatego do jasnej cholery, nie rozumiem skąd to oburzenie tematyką serialu, skoro każda kobieta powie Wam, że idealny wygląd jest od nas niejako wymagany, bo w przeciwnym wypadku narażamy się na nieprzyjemne komentarze. Taka ludzka natura (zalecam tępić ją gazem pieprzowym!), co udowadniają liczne badania, w których naukowcy odkrywają Amerykę mówiąc, że my-społeczeństwo jesteśmy pozytywniej nastawieni do atrakcyjnych jednostek. Ale odeszłam od tematu i znowu jojczę!


To żadna nowość, że ludzi pociąga piękno.

Wracając do serialu, to nie wiem, co oglądały te oburzone osoby, ale ja na ekranie obserwowałam przygody szczupłej Patty, której daleko było do zadowolenia, a co dopiero do szczęścia. Oczywiście nie da się ukryć, że dziewczyna zyskała na popularności, dzięki zrzuceniu kilogramów, a w efekcie jej życie wskoczyło na inne tory - konkretnie konkursów piękności. Mimo to każdy odcinek pokazuje nam, że Patty nie potrafi być szczęśliwa niezależnie od tego, ile waży. Bo mimo wszystko to nie do końca serial o grubej (uwierzycie, że przez 10 minut zastanawiałam się, czy mnie ktoś zjedzie za użycie tego tego pejoratywnego sformułowania?! Ostatecznie uznałam, że wyjątkowo nikogo nie wyrządzi nikomu krzywdy.) dziewczynie, która nagle schudła. To serial o nastolatce z poważnymi zaburzeniami psychicznymi, która tylko przy okazji pozbyła się zbędnych kilogramów.

Na wszelki wypadek już teraz podeślę: Drodzy Internetowi Rycerze broniący poprawności politycznej!

Nienasycona, czy niestabilna?!


Moim zdaniem Netflix walnął literówkę w tytule, bo serial zamiast nazywać się "Insatiable" ("Nienasycona"), powinien "Instable" ("Niestabilna"). Patty z odcinka na odcinek pokazała, jak bardzo jest niestabilna, agresywna, impulsywna, toksyczna i ma zapędy samo destrukcyjne. Trochę to smutne, bo po pierwszych odcinkach miałam nadzieję obejrzeć serial o dziewczynie, którą spotkałam w pierwszych dwóch odcinkach, czyli Patty, która po utracie wagi zyskuje popularność i postanawia wykorzystać ją w dobry, a także zły sposób. Już wyjaśniam o co chodzi. Dziewczyna chciała użyć konkursów piękności, by na swój sposób zemścić się na osobach, które gnębiły ją w przeszłości, ale także zostać głosem swojego pokolenia, który przemówiłby w końcu do rozumu podłym dupkom szydzącym z otyłych. Gdyby twórcy pociągnęli ten wątek w odpowiedni sposób "Insatiable" mogłaby się okazać nie tylko ogromnym sukcesem, ale także zrobić coś pożytecznego dla świata, a Gosiarella biłaby brawa na stojąco. A tak? No cóż... średnio to wyszło. Nie jestem pewna, czy to Patty, czy jej twórcy pogubili się w tym, do czego dąży bohaterka. A może zwyczajnie Netflix postanowił mimo wszystko polecieć na kontrowersji? W końcu pokazanie, że mimo zaburzeń odżywiania, dziewczyna mogłaby być stosunkowo normalna byłoby mało oburzające. Co innego, gdyby postanowiła np. obwinić demona za swoje obżarstwo! 

Zdecydowanie insane! 

O ile początkowo uważałam, że Patty jest urocza w swojej niestabilności, tak na późniejszym etapie zaczęła spadać w coraz większą przepaść, a samo oglądanie jej zachować budziło we mnie zażenowanie (choć i tak głównie dlatego, że traciłam czas na oglądanie takich głupot!). Bohaterka zachowywała się, jakby cierpiała na borderline personality disorder. Po zastanowieniu Patty to wręcz podręcznikowy przykład osobowości chwiejnie emocjonalnej. Tym bardziej zirytowało mnie, z jaką swobodą Netflix podszedł do problemu. Gdybym była optymistką napisałabym, że może w drugim sezonie ktoś się w końcu zajmie zaburzeniami dziewczyny, lecz patrząc jak problem został spłycony nie potrafię wykrzesać z siebie nadziei. 

Ja tu gadu gadu, a trzeba kończyć, bo zaraz rozlegnie się płacz, że tl;tr. Przyznaję, że dawno nie miałam takiego problemu z oceną serialu. Z jednej strony początkowo bawiłam się przy nim świetnie i szaleństwo głównej bohaterki wywoływało u mnie niekontrolowane wybuchy śmiechu. Podobało mi się, że postacie są wyraziste, dobrze skonstruowane (w większości przynajmniej) i zagrane, a przy tym wepchnięto wiele ciekawych wątków i relacji między bohaterami (mój fav Bob-Bob). Z drugiej strony im dalej, tym gorzej, a na bloga! Mówimy tu o produkcji mającej jedynie 12 odcinków! Jak można się pogubić w tworzeniu czegoś tak krótkiego?! Nie będę ściemniać. Do skończenia serialu trzeba było mnie zmusić, bo nie mogłam już patrzeć na to, co Patty wyprawia i jak twórcy spartolili potencjał tej produkcji. W tym momencie mam ochotę Wam w równym stopniu odradzić oglądanie, jak zmusić do zobaczenia przynajmniej trzech pierwszych odcinków. Niemniej czas jest cenny, więc będzie dla Was lepiej, jeśli sobie odpuścicie, a w zamian obejrzycie "Killing Eve", gdzie też główna bohaterka jest niestabilna, ale ogląda się to świetnie!

Ps. Jeśli oglądaliście, to koniecznie dajcie znać, czy coś rzeczywiście Was oburzyło w tej produkcji!

Prześlij komentarz

0 Komentarze