Gdy świat pochłonęła epidemia paskudnej zarazy zmieniająca ludzi w zombie, a pozostałości z tego, co kiedyś było rządem USA, postanowiło zrzucić atomówkę na kilka miast (bo kto im zabroni?!), żywi ludzie stali się zagrożonym gatunkiem. Wśród nich przetrwali najsilniejsi i najlepiej uzbrojeni, czyli w większości wojskowi. To oni muszą wypełnić misję, która pozwoli ludzkości przetrwać Armagedon.
Ciągłość Rządu (która jak rozumiem jest zwierzchnikiem tego, co zostało z Amerykańskich Sił Zbrojnych) ma plan przetrwania rasy ludzkiej. Mglisty, bo mglisty i nie do końca mądry, ale ma i tylko to się liczy. Zgodnie z nim wysłano jednostki specjalne na misje. Grupa "Feniks" ma za zadanie zabezpieczyć Hotel 52 (najprawdopodobniej ostatnią amerykańską bazę posiadającą broń nuklearną), by kontroli nad nią nie przejęła tajemnicza organizacja Remote Six. Grupa "Feniks" ma wkroczyć do tajnej chińskiej placówki badawczej, która była zalążkiem epidemii i zabezpieczyć Pacjenta Zero, bo to on jest największą nadzieją na uzyskanie większej wiedzy o zarazie oraz na stworzenie szczepionki. Z kolei na lotniskowcu USS Washington, gdzie przebywa największa znana nam grupa ocalałych, przetrzymywane są zmutowane (czyt. wystawione na radiacje, przez co mądrzejsze, szybsze i paskudnie niebezpieczne) zombie, które również stały się obiektami badań. Innymi słowy można by rzec, że wszyscy bohaterowiemają prze... są w niebezpieczeństwie, a rasa ludzka może w każdej chwili wyginąć, rozkładając się w przedziurawionych bebechach zombiaków.
"Rozbita Klepsydra" jest częścią serii "Armagedon dzień po dniu" i bezpośrednio kontynuuje wydarzenia z części "Więcej niż wygnanie", jednak jeśli dotychczas nie czytaliście poprzednich tomów, to nie uciekajcie, bo co zaskakujące, można zacząć przygodę w świecie wykreowanym przez J.L. Bourne'a właśnie od tego tytułu. Po pierwsze dlatego, że autor na dzień dobry wita czytelników skrótem z poprzednich wydarzeń, a przede wszystkim dlatego, że dostajemy nowych bohaterów. Nie martwcie się, główny wciąż żyje i w końcu nadano mu imię - Kil.
Po drugie dlatego, że ten "Rozbita Klepsydra" tworzy w pewien sposób zamkniętą całość. Historia rozpoczyna opowieść i kończy ją w odpowiedni sposób, by pożegnać się z tym światem. Niemniej to nie tak, że autor zgasił światło, zamknął drzwi, przekręcił klucz i wyrzucił go na dno oceanu. Nie. Zwyczajnie zamknął większość wątków, jednocześnie zostawiając sobie furtkę do kontynuacji, która notabene jest dostępna na amerykańskim rynku wydawniczym, więc jest spora szansa, że czwarta część "Armagedonu dzień po dniu" pojawi się również w Polsce.
Po trzecie ta część różni się od pozostałych tomów niemal wszystkim.
Pierwszy i drugi tom były napisane w formie pamiętnika z zombie apokalipsy, spisywanym przez młodego oficera lotnictwa marynarki wojennej, teraz znanego jako Kil. Tym razem mamy typową narrację trzecioosobową, która skupia się na grupach złożonych z kilku bohaterów. Ponadto o ile wcześniej autor skupiał się na opisuwaniu prób przetrwania na terenach opanowanych przez zombie, tak aktualnie mamy do czynienia bardziej z próbą odbicia świata z ich rąk oraz podjęciu kroków zapewniających przetrwanie wszystkim ocalałym, a nie jedynie pojedynczym jednostką. To duża zmiana zarówno w serii, jak i w gatunku, bo bądźmy szczerzy. Książki o zombie apokalipsie zazwyczaj nie skupiają się wokół działań wojska, lecz cywili. To miła odmiana, choć ciężko się przestawić. Zwłaszcza biorąc pod uwagę żargon i styl autora. Po "Rozbitej Klepsydrze" naprawdę widać, że J.L. Bourne jest oficerem wojskowym. Z jednej strony to dobrze, bo najpewniej nie pisze bzdur i zna się na tym, co opisuje (chociaż pewna być nie mogę, bo z wojskiem do czynienia nie mam), a z drugiej dla mnie-laika niektóre fragmenty, porównania i odniesienia są kompletnie niezrozumiałe. Nie żeby w jakikolwiek sposób przeszkadzało mi to podczas czytania. Zwyczajnie mam wrażenie, że osoby mające więcej wspólnego z wojskiem będą mogły więcej z tej książki wyciągnąć.
Dość porównań, czas skupić się na "Rozbitej Klepsydrze"! To co najbardziej podobało mi się podczas czytania, to fakt, że autor poświęcił czas na zaprezentowania zombie. Przedstawił swój pomysł na temat tego, jak wirus zmienia ludzkie ciało w zombie oraz jak to zmienia jego fizjonomie, a przy okazji nie zapomniał również uchylić rombka tajemnicy na temat tego, skąd ów wirus się mógł wziąść. Moim zdaniem rozwiązanie tej zagadki pozostawia jeszcze więcej pytań, jednak przynajmniej to, co zaserwował nam pod koniec poprzedniego tomu uległo pewnym zmianom.
Ciągłość Rządu (która jak rozumiem jest zwierzchnikiem tego, co zostało z Amerykańskich Sił Zbrojnych) ma plan przetrwania rasy ludzkiej. Mglisty, bo mglisty i nie do końca mądry, ale ma i tylko to się liczy. Zgodnie z nim wysłano jednostki specjalne na misje. Grupa "Feniks" ma za zadanie zabezpieczyć Hotel 52 (najprawdopodobniej ostatnią amerykańską bazę posiadającą broń nuklearną), by kontroli nad nią nie przejęła tajemnicza organizacja Remote Six. Grupa "Feniks" ma wkroczyć do tajnej chińskiej placówki badawczej, która była zalążkiem epidemii i zabezpieczyć Pacjenta Zero, bo to on jest największą nadzieją na uzyskanie większej wiedzy o zarazie oraz na stworzenie szczepionki. Z kolei na lotniskowcu USS Washington, gdzie przebywa największa znana nam grupa ocalałych, przetrzymywane są zmutowane (czyt. wystawione na radiacje, przez co mądrzejsze, szybsze i paskudnie niebezpieczne) zombie, które również stały się obiektami badań. Innymi słowy można by rzec, że wszyscy bohaterowie
"Rozbita Klepsydra" jest częścią serii "Armagedon dzień po dniu" i bezpośrednio kontynuuje wydarzenia z części "Więcej niż wygnanie", jednak jeśli dotychczas nie czytaliście poprzednich tomów, to nie uciekajcie, bo co zaskakujące, można zacząć przygodę w świecie wykreowanym przez J.L. Bourne'a właśnie od tego tytułu. Po pierwsze dlatego, że autor na dzień dobry wita czytelników skrótem z poprzednich wydarzeń, a przede wszystkim dlatego, że dostajemy nowych bohaterów. Nie martwcie się, główny wciąż żyje i w końcu nadano mu imię - Kil.
Po drugie dlatego, że ten "Rozbita Klepsydra" tworzy w pewien sposób zamkniętą całość. Historia rozpoczyna opowieść i kończy ją w odpowiedni sposób, by pożegnać się z tym światem. Niemniej to nie tak, że autor zgasił światło, zamknął drzwi, przekręcił klucz i wyrzucił go na dno oceanu. Nie. Zwyczajnie zamknął większość wątków, jednocześnie zostawiając sobie furtkę do kontynuacji, która notabene jest dostępna na amerykańskim rynku wydawniczym, więc jest spora szansa, że czwarta część "Armagedonu dzień po dniu" pojawi się również w Polsce.
Po trzecie ta część różni się od pozostałych tomów niemal wszystkim.
Pierwszy i drugi tom były napisane w formie pamiętnika z zombie apokalipsy, spisywanym przez młodego oficera lotnictwa marynarki wojennej, teraz znanego jako Kil. Tym razem mamy typową narrację trzecioosobową, która skupia się na grupach złożonych z kilku bohaterów. Ponadto o ile wcześniej autor skupiał się na opisuwaniu prób przetrwania na terenach opanowanych przez zombie, tak aktualnie mamy do czynienia bardziej z próbą odbicia świata z ich rąk oraz podjęciu kroków zapewniających przetrwanie wszystkim ocalałym, a nie jedynie pojedynczym jednostką. To duża zmiana zarówno w serii, jak i w gatunku, bo bądźmy szczerzy. Książki o zombie apokalipsie zazwyczaj nie skupiają się wokół działań wojska, lecz cywili. To miła odmiana, choć ciężko się przestawić. Zwłaszcza biorąc pod uwagę żargon i styl autora. Po "Rozbitej Klepsydrze" naprawdę widać, że J.L. Bourne jest oficerem wojskowym. Z jednej strony to dobrze, bo najpewniej nie pisze bzdur i zna się na tym, co opisuje (chociaż pewna być nie mogę, bo z wojskiem do czynienia nie mam), a z drugiej dla mnie-laika niektóre fragmenty, porównania i odniesienia są kompletnie niezrozumiałe. Nie żeby w jakikolwiek sposób przeszkadzało mi to podczas czytania. Zwyczajnie mam wrażenie, że osoby mające więcej wspólnego z wojskiem będą mogły więcej z tej książki wyciągnąć.
Dość porównań, czas skupić się na "Rozbitej Klepsydrze"! To co najbardziej podobało mi się podczas czytania, to fakt, że autor poświęcił czas na zaprezentowania zombie. Przedstawił swój pomysł na temat tego, jak wirus zmienia ludzkie ciało w zombie oraz jak to zmienia jego fizjonomie, a przy okazji nie zapomniał również uchylić rombka tajemnicy na temat tego, skąd ów wirus się mógł wziąść. Moim zdaniem rozwiązanie tej zagadki pozostawia jeszcze więcej pytań, jednak przynajmniej to, co zaserwował nam pod koniec poprzedniego tomu uległo pewnym zmianom.
Ogólnie mogę śmiało napisać, że pod wieloma względami "Rozbita Klepsydra" jest najbardziej interesującą częścią serii. Wiele się dzieje, trzyma w napięciu, karmi zombiaki, wyróżnia się na tle podonnych tytułów i wciąga. Książka urzekła mnie wieloma elementami, jak choćby naprawdę rozbudowanym opisom przegniłych mózgów rozbryzgujących się po przejściu kuli i wszelkim innym metodom eksterminacji zombiaków. W końcu między innymi dlatego czytamy o zombie apokalipsie, prawda? Poza tym lubiłam poprzedni styl pamiętnikowy, lecz ten również jest dobry, a niezaprzeczalnym jego plusem jest rozbicie akcji na kilka grup, więc sporo się dzieje. Zdecydowanie polecam wszystkim lubiącym odstrzeliwanie mózgów żywych trupów!
Ps. Ustaliliśmy, dlaczego lubię książki o zombie, a Wy z jakiego powodu po nie sięgacie? Piszcie!
0 Komentarze