Co można zrobić z niepotrzebnymi książkami (wierzcie lub nie, ale one naprawdę istnieją!)? Postanowiłam przetestować wszelkie dostępne rozwiązania, a jedną z opcji, którą mamy do wyboru jest Skupszop. Przygotowałam dla Was poradnik korzystania, a także wyczerpującą relację z pierwszej sprzedaży. Mam nadzieję, że coś z tego wyniesiecie, ucząc się na moim błędach.
Zazwyczaj na bieżąco pozbywam się książek, które niepotrzebnie zajmują miejsce na półce, jednak przez ostatni remont i związaną z nim potrzebą ponownego ułożenia WSZYSTKICH książek na regałach, zostałam zmuszona do przejrzenia moich zbiorów. Dość szybko okazało się, że wiele pozycji już nie potrzebuję, bo nie chcę do nich wracać lub leżą już od tylu lat nieprzeczytane, że najpewniej nigdy nie przyjdzie na nie odpowiedni czas, ani chęci. Ku zaskoczeniu wszystkich zgromadzonych (czyt. mnie i psa), aż trzydzieści sześć książek trafiło na kupkę do sprzedania. Problem w tym, że nie miałam ochoty bawić się w wystawianie ich na Allegro, czy OLX, bo a) jest ich za dużo, a ja jestem leniwą bułą i b) chcę się ich pozbyć w trybie NOW. I tak oto pojawiła się dobra dusza Nikola, która poinformowała mnie, że istnieje mistyczna organizacja, która je ode mnie weźmie i zapłaci hajs. Zabrzmiało dobrze. Zbyt dobrze.
Zróbmy mały przerywnik, by wyjaśnić tę tajemniczą rzecz, która ma w nas rzucać pieniędzmi. Ogólnie są dwa wyjścia. Możecie wejść na stronę skupszop.pl, gdzie mozolnie możecie przepisywać kod ISBN KAŻDEJ książki (znajduje się na tylniej okładce) ręcznie lub możecie ściągnąć aplikację i wycelować nią w kod kreskowy. Wówczas czekają na Was trzy opcje:
W przypadku drugiej i trzeciej opcji nic nie jesteście w stanie poradzić (chyba, że planujecie wedrzeć się szturmem do siedziby firmy i wykłócać się z pracownikami, że JEDNAK POWINNI JĄ OD WAS KUPIĆ - zdecydowanie nie polecam, bo wezmą Was za czuby), dlatego optymistycznie zalóżmy, że Wasza książka przeszła pomyślnie skanowanie i wyskoczyła Wam oferta. Teraz macie do wyboru ją odrzucić lub wstępnie zaakceptować i bawić się w skanowanie wszystkich książek, jakie macie do sprzedania. Gdy skończycie, klikacie na listę książek, które planujecie sprzedać i możecie zrezygnować z poszczególnych pozycji, jeśli najdzie Was na to ochota. Wszystko jest okey? Dobrze, więc klikacie "Podsumowanie" i tam dostajecie informacje ile książek sprzedajecie i jaką łączną sumę są gotowi za nie zapłacić. Jeśli wszystko się zgadza, podajecie swój adres mailowy, na który przyjdzie link potwierdzający. Klikacie w niego (można kliknąć tylko raz, później wygasa! Sprawdzałam, bo jestem tak leniwą bułą, że nie chciało mi się od razu tego robić! W nagrodę musiałam ponownie skanować książki), a on przenosi Was na stronę, gdzie wpisujecie Wasze dane.
Później czekacie, aż żywa osoba zobaczy, co tam chcecie im opchnąć i czy aby na pewno chcą to kupić (oczywiście, że chcą, więc to tylko formalność), a następnie dostajecie deklaracje, którą musicie potwierdzić. Taki tam cyrograf, że sprzedajecie im książki jak nowe i duszę na wyłączność za bezcen. Kolejnym krokiem jest zamówienie kuriera. Tak, przez ich stronę i na ich koszt. Wpisujecie sobie grzecznie kiedy będziecie w domu, by wręczyć panu dobrze zabezpieczone pudło z książkami oraz wydrukowaną deklaracją wewnątrz. Tylko pamiętajcie, że kurierzy funkcjonują w innej strefie czasowej, niż Wy, więc zarezerwujcie sobie cały dzień, a paczkę przygotujcie dwa dni wcześniej lub zwyczajnie, po ludzku każcie kurierowi czekać pod drzwiami, aż nadejdzie pora odbioru (osobiście nie polecam, bo może kiedyś do Was wrócić z paczką, którą wcześniej grał w rugby). A tak całkiem odbiegając od tematu, może powinniśmy zorganizować zbiórkę na zegarki dla kurierów?
Wszystko poszło zgrabnie, więc teraz ponownie czekacie. Według planu skupszop powinien przelać Wam na konto (podaliście numer konta w ustawieniach na stronie, prawda?) pieniądze w ciągu 24h, ale zastrzegają, że mogą otworzyć paczkę nawet 5 dni po jej przyjęciu, więc dajcie im maksymalnie tydzień na rzucanie w Was pieniędzmi.
Czas na moją przygodę! Ściągnęłam apkę Skupszopu, z ciekawości zeskanowałam kod kreskowy pierwszej lepszej książki i przeżyłam szok. Wiedziałam, że to było zbyt piękne, by mogło być idealne. Od zaproponowanych cen zrobiło mi się słabo. Niby nie od dziś wiadomo, że książki nie są dochodowym biznesem, ale kogoś zdecydowanie poniosło! Zresztą co ja się biedna będę rozpisywać, skoro obraz wyraża więcej, niż tysiąc słów. Łapcie kilka przykładowych pozycji.
Po prawdzie, powyżej pokazałam Wam cztery książki, za które zaproponowali mi najniższą cenę. Dwóch z nich nawet nie miałam zamiaru sprzedawać, więc tym bardziej mnie nie zachęcili do zmiany zdania. Chociaż ze sprzedaży dwóch, które sprzedać chciałam, postanowiłam zrezygnować. Mimo wszystko mniej, niż 50 groszy za książkę mnie niezadowala. Nawet papieru toaletowego sobie za to nie kupię.
Niemniej ceny są różne. Zazwyczaj oscylują w od 3 do 14 złotych. Początkowo miałam w koszyku książki za sumę ponad 100 złotych, jednak po namyśle stwierdziłam, że niektórych z nich nie chcę sprzedawać za bezcen, więc jeszcze ze mną zostaną (spoiler: okazało się to dobrą decyzją). Ostatecznie zdeklarowałam się wysłać im 12 książek za 78,59 zł. To zarówno dużo, jak i mało. Wszystko zależy, jak się na to spojrzy. Dla mnie było to jak wymiana. Pozbędę się tych tytułów, których nie chcę, a za zarobione pieniądze kupię inne, które zajmą ich miejsca na półce.
I tak zapakowałam wszystkie książki, podpisałam deklarację, zamówiłam kuriera i po 6 dniach dostałam informacje zwrotną o zleceniu przelewu na kwotę 51,85 zł. Nie będę udawała, że byłam bardzo zaskoczona. Nie byłam, a przynajmniej nie tak bardzo, jak powinnam. Czytałam opinie o Skupszopie, więc byłam przygotowana na myśl, że pojawi się problem, choć i tak zaskoczyła mnie różnica w cenie o 26,74 zł. przy tak małej kwocie. Jeśli podobnie jak ja, zastanawiacie się co tam u licha się stało, to odpowiedź nie jest taka oczywista. Jeśli zerknijcie na obrazek poniżej, zobaczycie małe zestawienie czterek książek z wyceną, która miała być (i była na podpisanej deklaracji) oraz faktyczną kwotą, którą skupszop sobie wycenił po obejrzeniu książek. Przyznaję, że właśnie w tym momencie zaczęłam przecierać oczy z niedowierzania, bo znam faktyczny stan książek, o których mowa (i zrobiłam im zdjęcia na chwilę przed wysyłką - taka ze mnie paranoiczka!). Widzicie, "Podwieczność" została oceniona na stan dobry, a była czytana przynajmniej dwa razy, bo zrobiłam to sama, a wcześniej kupiłam używaną. Jej stan nie był, aż tak dobry, jak "Luciana", który choć czytany, był w tak dobrym stanie, że rzeczywiście można go uznać za nówkę. Niemniej najwyraźniej stan książek nie ma według skupszopu znaczenia, skoro ścinali ceny niezależnie od niego., skoro "Mediapolis" był nowy, nieczytany i w nienagannym stanie. Nie mam pojęcia, co nimi kieruje i chyba nigdy się tego nie dowiem.
W podpisanej deklaracji jest zapis "Sprzedający [notka od Gosiarelli: Śmieszny fakt, według zapisu z deklaracji sprzedającym jestem ja, więc WTF?!] ma prawo dokonać obniżenia ceny książki ze względu na stan jej zużycia maksymalnie o 35%". Naiwnie sądziłam, że będzie to dotyczyło jedynie książek zniszczonych lub podniszczonych, a nie nowych lub prawie nowych. A tu odpowiednio obniżono cenę o 15%, 15%, 15,33% oraz 35,06%. Przedstawiłam Wam tylko cztery książki, więc musicie mi uwierzyć na słowo (lub poprosić o więcej zdjęć), że ŻADNA nie została kupiona po cenie, na jaką zgodziłam się sprzedać. a trzy z nich zostały odrzucone (tj. nie kupione). Wyjaśnienie było dość enigmatyczne, czyli "żółte plamy na części stron" lub "książka poplamiona". Dwie z nich były nowe, choć zgodzę się, że nieczytane przez lata, mogły mieć pożółknięte brzegi od kurzu, a trzecia była czytana, ale trzymana w pudle, więc nawet kurz jej tam nie dotknął. Niemniej tu mowa o plamach, więc jeśli to nie jest jakiś supertajny kod, tylko naprawdę chodzi o plamy, to coś mi się tutaj nie zgadza. Ponownie. No dobra, ale co teraz z tymi niekupionymi książkami? Na stronie się tego nie dowiecie, ale w deklaracji już tak. Oto odpowiedni zapis:
Innymi słowy muszę do nich napisać, żeby mi je odesłali, bo nienawidzę niszczenia książek. Bibliotece bardziej się przydadzą. Mam nadzieję, że chociaż z odesłaniem książek jaj nie będzie.
W końcu dotarliście do puenty! Sądzę, że już podejrzewacie, jak oceniłam pierwszą sprzedaż książek w skupie. Jeśli nie, to podpowiem, że raczej niespecjalnie pozytywnie. Kręciłam nosem i ledwo zdecydowałam się na sprzedaż nim cena została obniżona. Gdyby od razu zaproponowano mi taką kwotę za te wszystkie książki, to zapewne niezdecydowałabym się wcale. Chociaż pewności nie mam. Wiem tylko, że po takim zagraniu, czuję niesmak. Będę teraz całkowicie subiektywna, ale zwyczajnie mam wrażenie, że Skupszop żeruje na naszym lenistwie. Nie chciało mi się sprzedać książek w inny sposób, więc wysłałam im za niską kwotę. Kwota została obniżona zasadniczo bez mojej wiedzy i zwyczajnie nie chce mi się szarpać o tak niską kwotę. Szkoda mi nerwów i czasu. Nie ukrywam, jestem leniwą bułą, która idzie na noże tylko, gdy musi, ale takich buł jak ja na pewno jest więcej. Przeliczcie to sobie.
Nie podobają mi się takie praktyki, jak obniżanie cen bez pytania, czy sprzedającemu to odpowiada. Nie do tego jesteśmy przyzwyczajeni. Wyobrażacie sobie, by jako klienci moglibyśmy odwalić taki numer w księgarni, czy zwykłym sklepie? Chyba nie bardzo, a jeśli tak, to mi taki wskarzcie, chętnie go przetestuję. Chociaż pewnie głupio by mi było tak robić kogoś w trąbę.
Na koniec chciałabym zauważyć jedną rzecz. Widzicie... to, że sprzedajecie za taką, a nie inną kwotę, wcale nie oznacza, że możecie za podobną cenę kupić te same tytuły na ich stronie (chyba nie sądziliście, że trzymają te książki dla siebie, by je głaskać i pielęgnować, tylko dlatego, że ich właściciele przestali je kochać?). Postanowiłam pójść w research i sprawdzić, za ile można kupić u nich książki, których wycenę przedstawiłam Wam na screenach. Oto efekty:
Przedstawiam to tylko w formie ciekawostki. Nie mam wyrzutów. Nie boli mnie to, że ktoś zarobi na tym, czego sama już nie potrzebuję, a swoje za to otrzymałam, a raczej otrzymałaby, gdyby skup nie doszedł do wniosku, że zapłacić mniej będzie dla niego korzystniej. Niemniej taka przebitka cenowa jest wprost zdumiwająca w mało pozytywny sposób. Poza tym teraz to nawet kupować u nich nie mam ochoty, bo mam w głowie myśl, że tytuł, który chcę mógł być zdobyty w podobny sposób, jak moje byłe książki.
Podsumowując: osobiście nie polecem. Wręcz przestrzegam. Jednak jeśli nie przeszkadza Wam sprzedawnie książek za psie pieniądze, które najpewniej i tak zostaną później obniżone, to Wasza sprawa. Ja Was uświadomiłam, więc decyzję zostawiam Wam.
Ps. Co robicie z niepotrzebnymi książkami?
Zazwyczaj na bieżąco pozbywam się książek, które niepotrzebnie zajmują miejsce na półce, jednak przez ostatni remont i związaną z nim potrzebą ponownego ułożenia WSZYSTKICH książek na regałach, zostałam zmuszona do przejrzenia moich zbiorów. Dość szybko okazało się, że wiele pozycji już nie potrzebuję, bo nie chcę do nich wracać lub leżą już od tylu lat nieprzeczytane, że najpewniej nigdy nie przyjdzie na nie odpowiedni czas, ani chęci. Ku zaskoczeniu wszystkich zgromadzonych (czyt. mnie i psa), aż trzydzieści sześć książek trafiło na kupkę do sprzedania. Problem w tym, że nie miałam ochoty bawić się w wystawianie ich na Allegro, czy OLX, bo a) jest ich za dużo, a ja jestem leniwą bułą i b) chcę się ich pozbyć w trybie NOW. I tak oto pojawiła się dobra dusza Nikola, która poinformowała mnie, że istnieje mistyczna organizacja, która je ode mnie weźmie i zapłaci hajs. Zabrzmiało dobrze. Zbyt dobrze.
Jak działa SkupSzop?
Zróbmy mały przerywnik, by wyjaśnić tę tajemniczą rzecz, która ma w nas rzucać pieniędzmi. Ogólnie są dwa wyjścia. Możecie wejść na stronę skupszop.pl, gdzie mozolnie możecie przepisywać kod ISBN KAŻDEJ książki (znajduje się na tylniej okładce) ręcznie lub możecie ściągnąć aplikację i wycelować nią w kod kreskowy. Wówczas czekają na Was trzy opcje:
1. Okładka książki wyskoczy Wam na ekranie smartfona z proponowaną przez sklep ceną.
lub
2. Pojawi się informacja, że nie są zainteresowani zakupem (czyt. zwyczajnie mają dużo egzemplarzy zalegających w magazynie lub zwyczajnie nikt ich nie chce)
lub
3. Pojawi się informacja, że kod jest niepoprawny - nie przejmujcie sie tym, bo wszystko zrobiliście dobrze. To sklep nie wprowadził jej do systemu, więc nie ogarnia, że istnieje.
W przypadku drugiej i trzeciej opcji nic nie jesteście w stanie poradzić (chyba, że planujecie wedrzeć się szturmem do siedziby firmy i wykłócać się z pracownikami, że JEDNAK POWINNI JĄ OD WAS KUPIĆ - zdecydowanie nie polecam, bo wezmą Was za czuby), dlatego optymistycznie zalóżmy, że Wasza książka przeszła pomyślnie skanowanie i wyskoczyła Wam oferta. Teraz macie do wyboru ją odrzucić lub wstępnie zaakceptować i bawić się w skanowanie wszystkich książek, jakie macie do sprzedania. Gdy skończycie, klikacie na listę książek, które planujecie sprzedać i możecie zrezygnować z poszczególnych pozycji, jeśli najdzie Was na to ochota. Wszystko jest okey? Dobrze, więc klikacie "Podsumowanie" i tam dostajecie informacje ile książek sprzedajecie i jaką łączną sumę są gotowi za nie zapłacić. Jeśli wszystko się zgadza, podajecie swój adres mailowy, na który przyjdzie link potwierdzający. Klikacie w niego (można kliknąć tylko raz, później wygasa! Sprawdzałam, bo jestem tak leniwą bułą, że nie chciało mi się od razu tego robić! W nagrodę musiałam ponownie skanować książki), a on przenosi Was na stronę, gdzie wpisujecie Wasze dane.
Nie cieszcie się, bo nie chcę sprzedać "Geminy". Zwyczajnie miałam epizod ADHD i dla zabawy zeskanowałam pół biblioteki. |
[WAŻNE! Minimalna kwota zamówienia to 40 złotych! Po mniej nie przyjadą i mniej nie wypłacą, więc trzeba to uciułać.]
Później czekacie, aż żywa osoba zobaczy, co tam chcecie im opchnąć i czy aby na pewno chcą to kupić (oczywiście, że chcą, więc to tylko formalność), a następnie dostajecie deklaracje, którą musicie potwierdzić. Taki tam cyrograf, że sprzedajecie im książki jak nowe i duszę na wyłączność za bezcen. Kolejnym krokiem jest zamówienie kuriera. Tak, przez ich stronę i na ich koszt. Wpisujecie sobie grzecznie kiedy będziecie w domu, by wręczyć panu dobrze zabezpieczone pudło z książkami oraz wydrukowaną deklaracją wewnątrz. Tylko pamiętajcie, że kurierzy funkcjonują w innej strefie czasowej, niż Wy, więc zarezerwujcie sobie cały dzień, a paczkę przygotujcie dwa dni wcześniej lub zwyczajnie, po ludzku każcie kurierowi czekać pod drzwiami, aż nadejdzie pora odbioru (osobiście nie polecam, bo może kiedyś do Was wrócić z paczką, którą wcześniej grał w rugby). A tak całkiem odbiegając od tematu, może powinniśmy zorganizować zbiórkę na zegarki dla kurierów?
Wszystko poszło zgrabnie, więc teraz ponownie czekacie. Według planu skupszop powinien przelać Wam na konto (podaliście numer konta w ustawieniach na stronie, prawda?) pieniądze w ciągu 24h, ale zastrzegają, że mogą otworzyć paczkę nawet 5 dni po jej przyjęciu, więc dajcie im maksymalnie tydzień na rzucanie w Was pieniędzmi.
Skupszop - Historia Prawdziwa
Czas na moją przygodę! Ściągnęłam apkę Skupszopu, z ciekawości zeskanowałam kod kreskowy pierwszej lepszej książki i przeżyłam szok. Wiedziałam, że to było zbyt piękne, by mogło być idealne. Od zaproponowanych cen zrobiło mi się słabo. Niby nie od dziś wiadomo, że książki nie są dochodowym biznesem, ale kogoś zdecydowanie poniosło! Zresztą co ja się biedna będę rozpisywać, skoro obraz wyraża więcej, niż tysiąc słów. Łapcie kilka przykładowych pozycji.
Ich hasłem reklamowym powinno być: "Skupszop - codziennie niskie ceny!" |
Niemniej ceny są różne. Zazwyczaj oscylują w od 3 do 14 złotych. Początkowo miałam w koszyku książki za sumę ponad 100 złotych, jednak po namyśle stwierdziłam, że niektórych z nich nie chcę sprzedawać za bezcen, więc jeszcze ze mną zostaną (spoiler: okazało się to dobrą decyzją). Ostatecznie zdeklarowałam się wysłać im 12 książek za 78,59 zł. To zarówno dużo, jak i mało. Wszystko zależy, jak się na to spojrzy. Dla mnie było to jak wymiana. Pozbędę się tych tytułów, których nie chcę, a za zarobione pieniądze kupię inne, które zajmą ich miejsca na półce.
Dla porównania proponowane ceny książek, które nabyłam w ostatnim czasie. Nowe, wydane w 2018 roku w twardej oprawie. |
I tak zapakowałam wszystkie książki, podpisałam deklarację, zamówiłam kuriera i po 6 dniach dostałam informacje zwrotną o zleceniu przelewu na kwotę 51,85 zł. Nie będę udawała, że byłam bardzo zaskoczona. Nie byłam, a przynajmniej nie tak bardzo, jak powinnam. Czytałam opinie o Skupszopie, więc byłam przygotowana na myśl, że pojawi się problem, choć i tak zaskoczyła mnie różnica w cenie o 26,74 zł. przy tak małej kwocie. Jeśli podobnie jak ja, zastanawiacie się co tam u licha się stało, to odpowiedź nie jest taka oczywista. Jeśli zerknijcie na obrazek poniżej, zobaczycie małe zestawienie czterek książek z wyceną, która miała być (i była na podpisanej deklaracji) oraz faktyczną kwotą, którą skupszop sobie wycenił po obejrzeniu książek. Przyznaję, że właśnie w tym momencie zaczęłam przecierać oczy z niedowierzania, bo znam faktyczny stan książek, o których mowa (i zrobiłam im zdjęcia na chwilę przed wysyłką - taka ze mnie paranoiczka!). Widzicie, "Podwieczność" została oceniona na stan dobry, a była czytana przynajmniej dwa razy, bo zrobiłam to sama, a wcześniej kupiłam używaną. Jej stan nie był, aż tak dobry, jak "Luciana", który choć czytany, był w tak dobrym stanie, że rzeczywiście można go uznać za nówkę. Niemniej najwyraźniej stan książek nie ma według skupszopu znaczenia, skoro ścinali ceny niezależnie od niego., skoro "Mediapolis" był nowy, nieczytany i w nienagannym stanie. Nie mam pojęcia, co nimi kieruje i chyba nigdy się tego nie dowiem.
W podpisanej deklaracji jest zapis "Sprzedający [notka od Gosiarelli: Śmieszny fakt, według zapisu z deklaracji sprzedającym jestem ja, więc WTF?!] ma prawo dokonać obniżenia ceny książki ze względu na stan jej zużycia maksymalnie o 35%". Naiwnie sądziłam, że będzie to dotyczyło jedynie książek zniszczonych lub podniszczonych, a nie nowych lub prawie nowych. A tu odpowiednio obniżono cenę o 15%, 15%, 15,33% oraz 35,06%. Przedstawiłam Wam tylko cztery książki, więc musicie mi uwierzyć na słowo (lub poprosić o więcej zdjęć), że ŻADNA nie została kupiona po cenie, na jaką zgodziłam się sprzedać. a trzy z nich zostały odrzucone (tj. nie kupione). Wyjaśnienie było dość enigmatyczne, czyli "żółte plamy na części stron" lub "książka poplamiona". Dwie z nich były nowe, choć zgodzę się, że nieczytane przez lata, mogły mieć pożółknięte brzegi od kurzu, a trzecia była czytana, ale trzymana w pudle, więc nawet kurz jej tam nie dotknął. Niemniej tu mowa o plamach, więc jeśli to nie jest jakiś supertajny kod, tylko naprawdę chodzi o plamy, to coś mi się tutaj nie zgadza. Ponownie. No dobra, ale co teraz z tymi niekupionymi książkami? Na stronie się tego nie dowiecie, ale w deklaracji już tak. Oto odpowiedni zapis:
"Książka, której Kupujący odmówi zakupu zostanie odesłana Sprzedającemu na koszt Kupującego w terminie 14 dni od dnia jej dostarczenia Kupującemu. Żądanie zwrotu usuniętych książek musi zostać złożone przez Sprzedającego w ciągu 7 dni roboczych od otrzymania informacji o odrzuceniu transakcji, po upłynięciu tego terminu książki będą utylizowane bezpłatnie i bez rekompensaty dla Klienta."
Innymi słowy muszę do nich napisać, żeby mi je odesłali, bo nienawidzę niszczenia książek. Bibliotece bardziej się przydadzą. Mam nadzieję, że chociaż z odesłaniem książek jaj nie będzie.
Czy warto sprzedawać książki w Skupszopie?
W końcu dotarliście do puenty! Sądzę, że już podejrzewacie, jak oceniłam pierwszą sprzedaż książek w skupie. Jeśli nie, to podpowiem, że raczej niespecjalnie pozytywnie. Kręciłam nosem i ledwo zdecydowałam się na sprzedaż nim cena została obniżona. Gdyby od razu zaproponowano mi taką kwotę za te wszystkie książki, to zapewne niezdecydowałabym się wcale. Chociaż pewności nie mam. Wiem tylko, że po takim zagraniu, czuję niesmak. Będę teraz całkowicie subiektywna, ale zwyczajnie mam wrażenie, że Skupszop żeruje na naszym lenistwie. Nie chciało mi się sprzedać książek w inny sposób, więc wysłałam im za niską kwotę. Kwota została obniżona zasadniczo bez mojej wiedzy i zwyczajnie nie chce mi się szarpać o tak niską kwotę. Szkoda mi nerwów i czasu. Nie ukrywam, jestem leniwą bułą, która idzie na noże tylko, gdy musi, ale takich buł jak ja na pewno jest więcej. Przeliczcie to sobie.
Nie podobają mi się takie praktyki, jak obniżanie cen bez pytania, czy sprzedającemu to odpowiada. Nie do tego jesteśmy przyzwyczajeni. Wyobrażacie sobie, by jako klienci moglibyśmy odwalić taki numer w księgarni, czy zwykłym sklepie? Chyba nie bardzo, a jeśli tak, to mi taki wskarzcie, chętnie go przetestuję. Chociaż pewnie głupio by mi było tak robić kogoś w trąbę.
Na koniec chciałabym zauważyć jedną rzecz. Widzicie... to, że sprzedajecie za taką, a nie inną kwotę, wcale nie oznacza, że możecie za podobną cenę kupić te same tytuły na ich stronie (chyba nie sądziliście, że trzymają te książki dla siebie, by je głaskać i pielęgnować, tylko dlatego, że ich właściciele przestali je kochać?). Postanowiłam pójść w research i sprawdzić, za ile można kupić u nich książki, których wycenę przedstawiłam Wam na screenach. Oto efekty:
Play:
Cena sprzedaży: 0,18 zł | Cena zakupu: 26,88zł
Wintercraft:
Cena sprzedaży: 0,44 zł | Cena zakupu: 11,69 zł
Wróg:
Cena sprzedaży: 2,10 zł | Cena zakupu: 3,64 zł
Black Out:
Cena sprzedaży: 2,55 zł | Cena zakupu: Brak
Scarlet:
Cena sprzedaży: 8,49 zł | Cena zakupu: Brak
Bożogrobie:
Cena sprzedaży: 9,08 zł | Cena zakupu: 31,34 zł
Magicy:
Cena sprzedaży: 5,90 zł | Cena zakupu: 25,74 zł
Podsumowując: osobiście nie polecem. Wręcz przestrzegam. Jednak jeśli nie przeszkadza Wam sprzedawnie książek za psie pieniądze, które najpewniej i tak zostaną później obniżone, to Wasza sprawa. Ja Was uświadomiłam, więc decyzję zostawiam Wam.
Sprawdź również: Plusy i minusy pożyczania książek
Ps. Co robicie z niepotrzebnymi książkami?
0 Komentarze